Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Najlepsze Płyty |
Disco Polo |
|
1% |
[ 1 ] |
Tektoniczne |
|
11% |
[ 6 ] |
Sztampowy żart o winylach |
|
3% |
[ 2 ] |
Queen |
|
25% |
[ 13 ] |
Naprawdę bardzo mnie ciekawi jakie, naprawdę |
|
25% |
[ 13 ] |
o zimowiskach |
|
1% |
[ 1 ] |
te które typuje Mefju |
|
19% |
[ 10 ] |
jebać to |
|
9% |
[ 5 ] |
|
Wszystkich Głosów : 51 |
|
Autor |
Wiadomość |
mumin_king
Dołączył: 14 Cze 2006 Posty: 6343 Skąd: Rzekuń
|
Wysłany: Czw Paź 11, 2012 5:26 pm Temat postu: |
|
|
1. The Beatles - Revolver - choć mocno przehajpowane to jednak jedna z najlepszych rzeczy w ich dyskografii
2. Ennio Morricone - Il buono, il brutto, il cattivo - no kurwa klasyk, muzyka filmowa na wszech światowym poziomie
3. Simon & Garfunkel - Sounds Of Silence - po pierwsze tytułowy, po drugie April Come She Will, po trzecie I am a Rock. No a po za tym Kathy's Song i urocze Anji
4. The Rolling Stones - Aftermath choćby za samo Paint it Black (wydanie amerykańskie) no i sympatyczne Under my Thumb plus prototyp Angie tj Lady Jane.
5. Simon & Garfunkel - Parsley, Sage, Rosemary and Thyme - bo to w sumie kopia poprzedniczki, znaczy ja ją tak zawsze postrzegałem. Poruszająca jest kolęda Silent Night podczas której puszczane są wiadomości. Był nawet pomysł by ją dać na wakacyjną QW, ale odpuściłem, bo pewnie Bizon uznałby za cover.
6. The Who - A Quick One no to tak na szybko powiem, że opuścili tonu po niezłym debiucie, ale tytułowy to już zalążek pracz Townsheda.
7. The Yardbirds - Yardbirds [Roger the Engineer] - choć w sumie w nic po za tym ich nie łyknąłem
8. The Rolling Stones - Got Live If You Want It! - ot koncertówa. _________________
GGP - na spotkanie ze świeżoscią
Bój się bloga NOWOŚĆ BLOG MUMINA
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012 |
|
Powrót do góry |
|
|
MCwalter01
Dołączył: 30 Maj 2010 Posty: 507 Skąd: spod Wrocławia
|
Wysłany: Czw Paź 11, 2012 7:22 pm Temat postu: |
|
|
Nie uda mi się uzbierać dychy. Robię listę z albumów, które znam, a nie będę na siłę dodawał płyty, z których kojarzę pojedyncze piosenki...
1. The Beatles - Revolver - początek rocka studyjnego. Jeden z najważniejszych albumów w dziejach. Dzięki "Revolverowi" płyta długogrająca to coś więcej niż przeboje + covery, piosenki napisane na kolanie, itp. (bo taki w dużej mierze był wtedy schemat). Powstało dzieło eksperymentalne, ale spójne i bez wypełniaczy. Eleanor Rigby, I'm Only Sleeping, Good Day Sunshine, Tomorrow Never Knows, piękne balladki McCartneya... Świetna rzecz.
2. The Beach Boys - Pet Sounds - słyszałem, że Brian Wilson przy tworzeniu materiału mającego wypełnić "Pet Sounds" miał się inspirować "Revolverem". Słyszałem również, że odpowiedzią na rewelacyjny longplay The Beach Boys był "Sgt. Pepper...". Dzieło Amerykanów to rzecz bardzo inspirująca. Eklektyczna, bogata brzmieniowo, świetna pod względem wokalnym. No i zawiera wspaniałe piosenki ze słynnym God Only Knows na czele.
3. The Mothers Of Invention - Freak Out! - czegoś takiego przedtem nie było! Obok następnej pozycji na mojej liście to pierwszy podwójny album w dziejach rocka. Bardzo oryginalny materiał, okraszany niebanalnym humorem Franka Zappy. Muzycznie jest oczywiście bardzo ciekawie. Moją uwagę zwrócił pokręcony The Return Of The Son Of Monster Magnet, do którego Zappa zaprosił okolicznych dziwaków. Takie coś tylko u Zappy!
4. Bob Dylan - Blonde On Blonde - pierwszy podwójny album w dziejach rocka. Po "Highway 61 Revisited" powstało dzieło jeszcze bardziej zróżnicowane. Uwagę zwracają przede wszystkim niebanalnie zaaranżowany Rainy Day Women No. 12 & 35, Visions Of Johanna i Sad-Eyed Lady Of The Lowlands.
5. The Rolling Stones - Aftermath - nie jestem fanem wczesnych Stonesów, ale ten krążek jest wydawnictwem nieco innym niż poprzednie. Zawiera bowiem w pełni autorski i miejscami naprawdę ciekawy materiał. Uwagę zwracają przede wszystkim Under My Thumb, Lady Jane i umieszczony na amerykańskiej wersji Paint It Black.
6. The Kinks - Face To Face - na mojej poprzedniej liście znalazł się już jeden album tego zespołu, nagrany z gościnnym udziałem m.in. Jona Lorda i Jimmy'ego Page'a. Longplay z 1966 roku zawiera bardziej urozmaicony materiał. Mamy tu barokowo brzmiące klawisze w Rosie Won't You Please Come Home (jednym z moich ulubionych kawałków grupy), singlowe Sunny Afternoon w wodewilowym klimacie, czy orientalnie brzmiąca ballada Fancy.
7. Cream - Fresh Cream - pierwsza supergrupa rockowa w dziejach. Słychać niezwykły kunszt wykonawczy, wirtuozerię instrumentalistów. Uzyskano surowe, wręcz brudne brzmienie, nawiązujące do bluesowych korzeni (np. Four Until Late Roberta Johnsona, zaśpiewany i zaaranżowany przez Claptona). Ciekawi mnie, jak brzmiałby album, gdyby w Cream grał jeszcze Steve Winwood...
8. John Mayall - Blues Breakers With Eric Clapton - drugi bluesowy album na liście i drugi album z Erikiem Claptonem. Jest trochę standardów bluesowych (słyszymy kompozycje Roberta Johnsona, czy Otisa Rusha), są też utwory autorstwa Mayalla. Mamy tu też udaną wersję hitu Raya Charlesa What'd I Say... _________________ "In fact the whole of Japan is a pure invention. There is no such country, there are no such people." (Oscar Wilde)
Ostatnio zmieniony przez MCwalter01 dnia Pon Paź 15, 2012 4:51 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Xavi
Dołączył: 06 Wrz 2010 Posty: 2519
|
Wysłany: Czw Paź 11, 2012 10:11 pm Temat postu: |
|
|
1. Ennio Morricone - Il buono, il brutto, il cattivo
2. The Beatles - Revolver
3. The Beach Boys - Pet Sounds
4. Krzysztof Komeda - Astigmatic
5. Ennio Morricone - Per un pugno di dollari
6. Nina Simone - Wild is the Wind
Ale bieda. W sensie jak już coś znam to wspaniałość, ale mało. Ennio za samo Trio i Ecstasy na pierwszym, dwie najbardziej epickie rzeczy jakie powstały w filmie bo jednak w całej muzyce to ciężko powiedzieć (choć nie byłaby to dla niej obraza). Pierwsze oznaki genialnego pedalstwa w muzyce, a przy okazji jedne z najważniejszych rzeczy w dziejach rocka, albumu bardzo podobne choć jednak Revolver bardziej wyrównany z czym by się faraday nie zgodził. W sumie ten sam genialny poziom od początku do końca tu i tu. Mój trzeci ulubiony jazz ever, czyli Komeda, płyta dla której trzeba się poświęcić - największy przeskok z pierwszego do powiedzmy dziesiątego przesłuchu jaki miałem w życiu. Na początku chaos, a potem zwarta całość. Potem rzeczy nie tak wyrównane, ale z genialnymi momentami. No i tyle znam. _________________ |
|
Powrót do góry |
|
|
Kriejtiw
Dołączył: 04 Lut 2012 Posty: 384
|
Wysłany: Sob Paź 13, 2012 11:14 am Temat postu: |
|
|
1. Krzysztof Komeda - Astigmatic
2. Cream - Fresh Cream
3. The Dave Brubeck Quartet - Time In
4. Zbigniew Namysłowski - Zbigniew Namysłowski Quartet
5. Krzysztof Komeda - Cul-de-sac
6. Simon & Garfunkel - Sounds of Silence
7. Frank Zappa - Freak Out!
8. John Mayall - Blues Breakers With Eric Clapton
9. The Rolling Stones - Aftermath
10. Czerwone Gitary - To właśnie my
Ciężko było ułożyć tę listę, nie dlatego że rocznik jakiś wybitny, po prostu mało znam.
Na pierwszym miejscu Krzysztof z absolutnie genialnym jazzowym albumem. Zresztą, Stańko + Namysłowski to osobny rozdział, i oni też będą się pojawiać na późniejszych listach. Potem Cream, nie wiem czy nie zawyżone, ale jak ostatnio sobie przypomniałem i ten Lejkowski wokal okazał się X-factorem, więc stąd też tak wysoka lokata. Dave Brubeck już słabszy niż ostatnio, ale bardzo go lubię, więc niech ma. Zresztą, album się na luzie broni sam.
Wspomniany już Zbyszek na czwartym, Straszna Franka to świetny numer, reszta trzyma przysłowiowy poziom, bardzo solidny debiut.
Krzysiek znów z soundtrackiem do jednego ze słabszych filmów Polańskiego, ale to właśnie ten OST jest chyba najlepszym ze wszystkich do filmów Romka (no, może poza jednym Kilarem i Vangelisem).
S&G... no ich rzeczy są ładne, może nie odkrywają Ameryki, ale są bardzo urokliwe. April Come She Will, tytułowy...
Zappa z wszystkimi swoimi przywarami i zaletami na siódmym, nie jest to ani szczyt jego zdolności parodystycznych, ani instrumentalnych. Byłby wyżej, gdyby nie zamykacz. John Mayall i blues. Ja nigdy nie byłem i nie będę fanem bluesa, ale tego albumu od czasu do czasu posłuchać lubię.
Stonesi pod koniec z Under My Thumb, które uwielbiam, ale dokładnie odwrotnie mogę powiedzieć o głosie Jaggera i stąd tak niska pozycja.
Na koniec Czerwone gitary, po części na domknięcie, a po części ze względu na fajny materiał. Fajnie grają. |
|
Powrót do góry |
|
|
mumin_king
Dołączył: 14 Cze 2006 Posty: 6343 Skąd: Rzekuń
|
Wysłany: Wto Paź 16, 2012 1:33 am Temat postu: |
|
|
NAJLEPSZE PŁYTY 1966
1. The Beatles - Revolver - 58
2. Simon & Garfunkel - Sounds Of Silence - 37
3. The Beach Boys - Pet Sounds - 29
4. Ennio Morricone - Il buono, il brutto, il cattivo - 24
5. Cream - Fresh Cream - 20
- Krzysztof Komeda - Astigmatic - 20
7. The Rolling Stones - Aftermath - 15
8. Simon & Garfunkel - Parsley, Sage, Rosemary And Thyme - 12
9. Nina Simone - Wild is the Wind - 11
- The 13th Floor Elevators - The Psychedelic Sounds of The 13th Floor Elevators - 11
11. The Animals - Animalism - 10
- The Mothers Of Invention - Freak Out! - 10
13. The Animals - Animalization - 9
14. Aretha Franklin – Soul Sister - 8
- John Mayall – Blues Breakers With Eric Clapton - 8
- Stevie Wonder - Down To Earth - 8
- The Dave Brubeck Quartet - Time In - - 8
- The Who - A Quick One - 8
19. The Supremes - A' Go Go - 7
- Zbigniew Namysłowski - Zbigniew Namysłowski Quartet 7
21. Bob Dylan - Blonde on Blonde - 6
- Czerwone Gitary - To Właśnie My - 6
- James Brown - It's A Man's Man's Man's World - 6
- Krzysztof Komeda - Cul-de-sac - 6
25. Nancy Sinatra - How Does That Grab You? - 5
26. Stevie Wonder - Uptight - 4
27. Ennio Morricone - Per un pugno di dollari - 3
28,. James Brown - I Got You(I Feel Good) - 2
- The Kinks - Face To Face - 2
- The Yardbirds - Yardbirds [Roger the Engineer] - 2
31. The Rolling Stones - Got Live If You Want It! - 1 _________________
GGP - na spotkanie ze świeżoscią
Bój się bloga NOWOŚĆ BLOG MUMINA
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012
Ostatnio zmieniony przez mumin_king dnia Wto Paź 16, 2012 12:22 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
mumin_king
Dołączył: 14 Cze 2006 Posty: 6343 Skąd: Rzekuń
|
Wysłany: Wto Paź 16, 2012 1:33 am Temat postu: |
|
|
NAJNOWSZE PŁYTY 1967 _________________
GGP - na spotkanie ze świeżoscią
Bój się bloga NOWOŚĆ BLOG MUMINA
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012 |
|
Powrót do góry |
|
|
OberstPrymas
Dołączył: 24 Kwi 2010 Posty: 2830 Skąd: Świebodzice
|
Wysłany: Wto Paź 16, 2012 10:54 am Temat postu: |
|
|
1. The Doors - The Doors
Klasyka przez duże K. Chyba jedyna płyta doorsów, która nie ma żadnych zgrzytów. Do tego dochodzi jeszcze ten specyficzny klimat. Chyba najlepszy debiut jaki znam.
2. The Doors - Strange Days
Druga płyta zespołu jednak wyraźnie słabsza, ale nadal na wysokim poziomie. Takie rzeczy jak People Are Strange czy zamykacz to doorsy w najwyższej formie. Właściwie połowa rzeczy dała by i radę na poprzedniej płycie, ale jako całość nie przekonuje mnie w pełni.
3. Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn
Fajny debiut, ale dla mnie chyba za bardzo zeschizowany momentami. Chociaż bardzo lubię Bike czy Lucifer Sam. Ogólnie charakterystyczna i całkiem fajna, ale inne płyty zespołu które mam, lubię dużo bardziej. _________________ FAN KOBIAŁEK
GOŁA KASIA |
|
Powrót do góry |
|
|
Mefju
Dołączył: 27 Cze 2008 Posty: 2871 Skąd: Piaseczno
|
Wysłany: Wto Paź 16, 2012 1:41 pm Temat postu: |
|
|
The Doors – The Doors
The Jimi Hendrix Experience – Are You Experienced?
The Doors – Strange Days
Pink Floyd – The Piper At The Gates Of Dawn
The Beatles – Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band
The Beatles – Magical Mystery Tour
The Rolling Stones – Between The Buttons
The Rolling Stones – Their Satanistic Majesties Request
Eric Burdon and The Animals – Eric Is Here
Eric Burdon and The Animals – Winds Of Change
13th Floor Elevators – Easter Everywhere
The Moody Blues – Days Of Future Passed
Van Morrison – Blowin Your Mind
The Who – The Who Sells Out
Cream – Disraeli Gears
Bob Dylan – John Wesley Harding
The Jimi Hendrix Experience – Axis: Bold As Love
Bee Gees – Bee Gees 1st
Czerwone Gitary – Czerwone Gitary 2
Czesław Niemen – Dziwny Jest Ten Świat
The Velvet Underground – The Velvet Underground & Nico
1. The Doors - The Doors
2. The Doors - Strange Days
3. Pink Floyd - The Piper At The Gates Of Dawn
4. The Beatles - Magical Mystery Tour
5. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Heart Club Band
6. The Moody Blues - Days Of Future Passed
7. The Rolling Stones - Their Satanic Majesties Request
8. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced?
9. Van Morrison - Blowin Your Mind
10. Czesław Niemen - Dziwny Jest Ten Świat
Najbliżej dychy były:
11. The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico
12. Cream - DisNAReli Gears
13. Bee Gees - Bee Gees 1st
14. The Jimi Hendrix Experience - Axis: Bold As Love
15. 13th Floor Elevators - Easter Everywhere
16. The Who - The Who Sells Out
Kurwa, naprawdę mocny rocznik! Kilku płyt pozbyłem się z wielkim żalem, choć sajgon jeśli chodzi o te sprawy to będzie w I połowie lat 70-tych(tam nawet 15-tkę ułożyć przyjdzie z wielkim trudem).
Pierwsze dwa miejsca oczywiste i chyba nie muszę nikomu tych płyt ani swojej opinii przedstawiać, bo jest znana w całej galaktyce. Wspomnę jednak tylko tyle, że gdyby nie potworek zwany "Horse Lattitudes" to pewnie obie płyty musiałbym dać ex aequo na pierwsze miejsce. Zaraz potem mamy Floydów, może jeszcze nie tych właściwych no ale mamy tutaj naprawdę ostre psychodeliczne jazdy jak np. w "Interstellar Overdrive" albo "Astronomy Domine". Klimatyczne są też "Matilda Mother", "Chapter 24"(takie baśniowe wręcz), "Lucifer Sam"... no i utwory dołączone później jako bonusy albo po prostu ogólnie pochodzące z tej sesji i powszechnie znane. Za nimi dwa albumy Beatlesów. "Magical Mystery Tour" minimalnie wyżej bo ma lepsze hajlajty, choć Sierżant wydaje się być spójniejszy... no ale ja przede wszystkim mam olbrzymią słabość do wiochmeńskiego "Hello Goodbye", który może i jest o niczym, no ale kurna wciąga mnie i nie wstydzę się tego. Sierżant mimo że trochę bardziej spójniejszy to jednak ma swoje słabsze momenty jak np. "When I'm 64"(tak, do niedawna jeszcze lubiłem, ale doszedłem do wniosku, że nie odpowiada mi ta stylistyka utworu rodem z lat 30-tych). The Moody Blues ze świetnym konceptem, zajebistą muzyką symfoniczną(czyżby to były początki rocka symfonicznego?) i wisienką na torcie w postaci "Night In White Satin". Stonesi z płytą zupełnie odbiegającą od ich stylistyki, mniemam, że był to tylko jednorazowy eksperyment, który im chyba ich zdaniem nie wyszedł, ale mnie się podoba. Stąd w końcu pochodzi zajebista psychodela "Sing This All Together(See What Happens)", którą kiedyś wrzuciłem do Queenwizji. Następny - Jimi Hendrix ze swoim świetnym debiutem. Wiadomo, "Foxy Lady", "Hey Joe" i te sprawy, ale ja największą słabość mam tu chyba do "Third Stone From The Sun" i chyba "Love Or Confusion". Potem Van Morrison... o którym myślałem, że to może jakiś krewny Jima Morrisona... no fajne bluesowe rytmy, "Brown Eyed Girl" i te sprawy... czegóż chcieć więcej? Na koniec polski akcent czyli Czesław Niemen. Takich rzeczy jak "Dziwny Jest Ten Świat" czy "Wspomnienie" to wstyd nie znać. Nie wyobrażam sobie by miały się u mnie nie znaleźć. Cały album może i moszny nie urywa bo w końcu nagrywał później lepsze rzeczy, no ale trudno nie docenić.
Tuż za dychą wylądowało Aksamitne Podziemie, które trochę z żalem się pozbyłem, a to ze względu na "Heroine", "Sunday Morning" i zamykacz płyty... no fajna różnorodna muzyka(choć poznałem dopiero... wczoraj! ), szkoda, że się nie załapała. Cream niewiele różniące się od debiutu sprzed roku... no ale niestety ten rocznik był dla nich zbyt mocny. Rok temu byli praktycznie bezkonkurencyjni(tylko Animalsi byli wyżej). Bee Gees... może i nie przepadam za ich wczesnym okresem bez falsetów i zbyt dużymi podobieństwami do Beatlesów(choć ich debiutancki najbardziej Beatlesowy album sprzed dwóch roczników to nawet odziwo bardzo lubię ), no ale takiego "To Love Somebody" czy "New York Mining Disaster 1941" to trochę mi szkoda. Kolejny Jimi Hendrix... nie jest zły, no ale uznałem, że jeden na liście ten wybitniejszy chyba mi wystarczy. Psychodeliczne elewatory z 13. piętra... no tu podobnie jak z Cream. Rok temu bezkonkurencyjni tu już bez szans, choć albumy bardzo do siebie podobne. Na koniec The Who, którym też rok wcześniej lepiej się u mnie powiodło... no na nich przyjdzie jeszcze czas z innymi płytami(choć wszystko zależy od konkurencji).
Znane mi choć nie uwzględnione w zabawie płyty i zespoły - Animalsi(nie wiem po cholerę zwani byli wówczas pod projektem "Eric Burdon with The Animals") już tak nie szaleją jak w poprzednich rocznikach(albo to po prostu konkurencja jest dużo za duża), choć za rok jeszcze do mnie na listę z jedną płytą wrócą(no ale to bardziej dlatego, że rocznik będzie dużo słabszy), Czerwone Gitary również zabiła konkurencja, pierwszy z albumów Stonesów z tego rocznika w ogóle mi praktycznie nie wszedł, a z Boba Dylana to nie pamiętam już nic.
Chciałem jeszcze poznać debiutancki album Scotta McKenziego ze względu na zawarty na nim przebój "San Francisco", no ale ta płyta coś jest strasznie trudna do zdobycia.
O, jeszcze Skaldowie coś wydali? No ok, luknę co to, acz coś wątpię by się załapało na listę. Acz czuję się zobowiązany, żeby poznać. _________________
"Lepiej pić piwo niż nie" - Paulo Coelho |
|
Powrót do góry |
|
|
Mandey
Dołączył: 24 Sie 2007 Posty: 1579 Skąd: Rawicz
|
Wysłany: Wto Paź 16, 2012 3:42 pm Temat postu: |
|
|
01 THE BEATLES - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
02 THE DOORS - The Doors
03 THE JIMI HENDRIX EXPERIENCE - Are You Experienced
04 THE DOORS - Strange Days
05 PINK FLOYD - The Piper At The Gates Of Dawn
06 THE BEATLES - Magical Mystery Tour
07 STEVIE WONDER - I Was Made To Love Her
08 JEFFERSON AIRPLANE - Surrealistic Pillow
09 PROCOL HARUM - Procol Harum
10 CZESŁAW NIEMEN - Dziwny Jest Ten Świat _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Faraday
Dołączył: 30 Gru 2010 Posty: 476 Skąd: 25 dsf
|
Wysłany: Wto Paź 16, 2012 4:18 pm Temat postu: |
|
|
1. The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico
2. The Doors - The Doors
3. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced?
4. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
5. Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn
6. The Doors - Strange Days
7. The Jimi Hendrix Experience - Axis: Bold as Love
8. The Beatles - Magical Mystery Tour
9. Cream - Disraeli Gears
10. Procol Harum - Procol Harum _________________
last.fm |
|
Powrót do góry |
|
|
Dundersztyc19
Dołączył: 25 Sie 2009 Posty: 1356 Skąd: Kuala Lumpur
|
Wysłany: Wto Paź 16, 2012 7:56 pm Temat postu: |
|
|
Nawet jestem dosyć rozczarowany. Jest dycha, ale uzbierana z małą ledwością. co nie zmienia tego, że pod względem zawartości jest to ciekawy rok, największym plusem są debiuty.
1.The Beatles - Magical Mystery Tour
Razem z białym albumem, zdecydowanie mój faworyt w ich dyskografii. Panowie naprawdę się tutaj świetnie rozbrykali, stworzyli przystępne utwory o psychodelicznym wydźwięku, zwłaszcza taki "I Am The Walrus". Znacznie bardziej lubię od "Sierżanta". Ja ten album przeżywam, nie tylko słucham, okładka ma na pewno duży wpływ.
2.The Doors - The Doors
Podzielam zdanie większości, to jest bardzo fajny debiut bez słabych utworów. Tyle w temacie.
3.The Jimi Hendrix Expierience - Axis: Bold As Love
Utwory z tego albumu, bądź jako całość bardziej trafia do mnie, niż debiut. Zwłaszcza okładka.
4.The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
Przesadnie entuzjastycznie podchodzi się do tego albumu, nawet jako całość jest nieszczególnie spójny, mało konceptu w koncepcie. Nie zmienia to tego, że przynależy dla mnie do najlepszych albumów tego zespołu.
5.The Doors - Strange Days
Słabsze to niż debiut na pewno. Jak dla mnie to jest dziwna płyta. Po troszku wydaje się nierówna, choć całości lubię słuchać.
6.The Jimi Hendrix Expierience - Are You Expierienced?
Przyjemna płytka, ciekawa, choć są lepsze. Najbardziej podobają mi się utwory takie jak: tytułowy, "Manic Depression", "Highway Chile" czy "Third Stone From The Sun".
7.Niemen - Dziwny jest ten świat...
Mam z osiem jego albumów. Generalnie twórczość jego średnio do mnie przemawia, ale ten album jest jednym z tych najbardziej konkretnych. Nawet te rzeczy w stylistyce big-beatu wypadają tu jakoś lepiej, niż na innych albumach. Poza oczywistymi utworami: "Gdzie to jest", "Ten los, zły los", "Domek bez adresu".
8.Czerwone Gitary - Czerwone Gitary (2)
Tu jest lepiej, niż na debiucie. Słychać, że coraz bardziej się rozwijają, tu wielkich zmian może nie ma, ale na kolejnym wydawnictwie jest zdecydowanie większe urozmaicenie.
9.Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn
Jeśli mam być szczery, to jeden z najsłabszych albumów Pink Floydów. Szczerze "More" bardziej mi się podoba. Niby ja lubię takie klimaty, ale odniosłem wrażenie, że pierwszą stronę albumu wypełniają na ogół przekombinowane, na dłuższą metę nudne utworki. Druga strona, to co innego. Zarzucam mu nierówność. Ale wina może też być taka, że jest to jeden z albumów, które poznałem najpóźniej, a z pozostałymi bardziej się zżyłem. "More" też jednak poznałem mniej więcej w tym czasie, a bardziej mi się podoba. Chyba jednak wywalenie Barretta dobrze zrobiło Pink Floyd. Ech, co ja tam wiem.
10.Bob Dylan - John Wesley Harding
W sam raz na zamknięcie listy. Znów Dylan. Informacja dla poszukiwaczy szlagierów, to tutaj jest "All Along The Watchtower". _________________ - Odnoszę wrażenie, że niektórzy powinni dostać dożywotni zakaz słuchania Kazika Staszewskiego.
Ostatnio zmieniony przez Dundersztyc19 dnia Wto Lip 30, 2013 10:44 pm, w całości zmieniany 34 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Wto Paź 16, 2012 8:13 pm Temat postu: |
|
|
01 The Beatles - Magical Mystery Tour
02 Pink Floyd - The Piper At The Gates Of Dawn
03 The Doors - The Doors
04 The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Heart Club Band
05 The Who - The Who Sell Out
06 Cream - Disraeli Gears
07 The Doors - Strange Days
08 The Moody Blues - Days Of Future Passed
09 The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
kater
Dołączył: 24 Maj 2006 Posty: 6820 Skąd: Góry Samotne
|
Wysłany: Sro Paź 17, 2012 2:22 am Temat postu: |
|
|
1. The Velvet Underground & Nico - The Velvet Underground & Nico
2. The Doors - The Doors
3. Pink Floyd - The Piper At The Gates Of Dawn
4. Leonard Cohen - Songs of Leonard Cohen
5. Nina Simone - High Priestess of Soul
6. The Doors - Strange Days
7. Nina Simone - Sings the Blues
8. The Beatles - Sgt Pepper's Lonely Hearts Club Band
9. Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat...
10. Cream - Disraeli Gears
Aretha Franklin - I Never Loved a Man the Way I Love You
Beatles, The - Magical Mystery Tour
Ewa Demarczyk - Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego
Jimi Hendrix - Are You Experienced?
Nico - Chelsea Girl
Procol Harum - Procol Harum
Vanilla Fudge - Vanilla Fudge _________________
PORTFOLIO / 1 DZIEŃ 1 PŁYTA / QW OKŁADKI / KOPS / ZUPA |
|
Powrót do góry |
|
|
Gnietek
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 936 Skąd: z pięknej planety zwanej Ziemią :)
|
Wysłany: Sro Paź 17, 2012 6:11 pm Temat postu: |
|
|
45 lat temu. Prezydentem USA był Lyndon Johnson, a na Kremlu siedział Lońka Breżniew. jak wiemy z "Forresta Gumpa", trwała wojna wietnamska. W Polsce mieliśmy późną epokę gomułkowską, w której najbardziej kolorowym wydarzeniem był koncert The Rolling Stones w Kongresowej. Na świecie w ogóle było kolorowo, bo z ziemi powychodziły dzieci-kwiaty. Ćpano, grano psychodelicznie, wystawiano "Hair" itd.
Gnietka jeszcze głęboko nie było na świecie*. Ba, nawet jego przyszli rodzice byli jeszcze małymi dziećmi.
1. Pink Floyd - A Piper at the Gates of a Dawn
Póki nie poczuje się klimatu tej płyty, raczej trudno, żeby ona się podobała. Będzie brzmieć jak popłuczyny po Beatlesach. Ja jednak pewnego dnia załapałem ten klimat i od tej pory jest to jeden z moich ulubionych albumów ever, a już na pewno ulubiony studyjniak Floydów. To jest psychodela pełną gębą, magnum opus gatunku.
2. The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico
Muzyka chwilami do bólu monotonna, przerywana zgrzytami, w dodatku ten niski głos Nico... Znowu - długo się przekonywałem do tej płyty, ale w końcu stwierdziłem, że jednak nie bez powodu jest ona klasykiem. I w naiwnej balladce "Sunday Morning", i w psychodelicznym "Venus in Furs" jest klimat. Dysonansowe brzmienia też go dodają.
3. Ewa Demarczyk - Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego
Nie ma co, wybitna interpretacja wierszy wybitnych polskich poetów. Lepszej nie będzie.
4. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced?
Jimi pokazał, jak używać gitary elektrycznej. Clapton został z tyłu.
Mógłbym spokojnie dopchać listę drugą płytą The Jimi Hendrix Experience, wrzucić ciekawszych już (choć i tak moim zdaniem mocno przereklamowanych) Beatlesów, dać psychodelicznych Rolling Stonesów, Animalsów... ale to są płyty, których tak naprawdę nie słucham od lat. Już ich nawet dobrze nie pamiętam. Z kolei debiut Davida Bowiego znam dobrze, ale podoba mi się na nim aż jedna piosenka. Niech więc zostanie taka krotka lista.
*głęboko nie było cię jeszcze na świecie - zwrot wymyślony przez mojego nauczyciela biologii.
Cytat: | Animalsi(nie wiem po cholerę zwani byli wówczas pod projektem "Eric Burdon with The Animals") |
Po pierwsze Eric chciał pokazać, kto w tym zespole jest najważniejszy. U Animalsów do roli lidera pretendował oprócz niego także Alan Price. Po drugie Eric Burdon with The Animals mieli kompletnie inny skład niż pierwotni Animalsi. _________________ Wszyscy jesteśmy jak worki kartofli: czy chcemy, czy nie, i tak nas wrzucą do piwnicy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Xavi
Dołączył: 06 Wrz 2010 Posty: 2519
|
Wysłany: Sro Paź 17, 2012 11:26 pm Temat postu: |
|
|
1. The Doors - The Doors
2. The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico
3. Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn
4. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced?
5. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
6. The Beatles - Magical Mystery Tour
7. The Doors - Strange Days
8. Procol Harum - Procol Harum
Znowu mało znam i potwierdza się, że mało znam z lat 60-tych. Za te kilka lat już będę miał kompletne dychy myślę.
Na pierwszym wspaniały od początku do końca album Doorsów. To samo z najwspanialszym połączeniem hałasu z melodyjnością ever czyli Velvetami. Co zadecydowało? The End > Heroin.
Floydzi może powinni nawet być niżej (wszystko od 3-5 jest umowne), ale chciałem pokazać jak bardzo cenię ten album. Dla mnie najlepsza rzecz jaka ich powstała zanim wydali Meddle. Bo, że Jimi przesunął w całkiem rejony gitarowe granie to wiadomo. Sgt. Pepper trochę pokrzywdzony, ale i tak powinien być wysoko. Zresztą wrzuciłem go ponad Magical, a to już coś. Strange Days też ta czołówka albumów, które pozostaną wiecznie. Ostał się tylko Procol z tym swoim wspaniałym Whiter Shade of Pale. _________________ |
|
Powrót do góry |
|
|
NAR
Dołączył: 06 Lut 2008 Posty: 5778 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Paź 18, 2012 4:42 pm Temat postu: |
|
|
1. The Doors - The Doors
2. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
3. The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico
4. Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn
5. The Kinks - Something Else by The Kinks
6. Ewa Demarczyk - Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego
7. Leonard Cohen - Songs of Leonard Cohen
8. The Doors - Strange Days
9. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced?
10. The Beatles - Magical Mystery Tour
O ile Ewa Demarczyk wrzucona przez Lily do qw zupełnie mnie nie chwyciła, tak tutaj naprawdę dobrze się słucha, zupełnie inny klimat. Oprócz tego niedawno poznane Kinksy, które są zadziwiająco fajne. Jimi nisko bo jakoś nigdy fanem nie byłem ale ciężko nie docenić. W ogóle ludzie stawiający Magical Mystery Tour na równi z Sgt. Pepperem - ogarnijcie się. _________________ oł je oł je oł je.
Powyższy post NIE jest oficjalną opinią Polskiego Fanklubu Queen, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru. Za obrazę uczuć religijnych i wszelkich innych proszę karać banem (na fejsie i innych portalach) jedynie owego użytkownika.
LOST: THE END - smutno mi
<smutno mu> |
|
Powrót do góry |
|
|
MCwalter01
Dołączył: 30 Maj 2010 Posty: 507 Skąd: spod Wrocławia
|
Wysłany: Czw Paź 18, 2012 5:05 pm Temat postu: |
|
|
1. The Velvet Underground - The Velvet Underground And Nico - to był rok wspaniałych debiutów. Jeden z nich to prawdziwy kamień milowy w historii rocka. Znaczenia debiutu Velvet Underground nie da się pomniejszyć. Album nie odniósł sukcesu na listach przebojów. Cóż, nie można się dziwić - jest to rzecz, która wyprzedziła swoją epokę. Ktoś powiedział, że tego albumu nie kupiło wiele osób, ale potem każda z nich założyła zespół. A co do zawartości? Jeśli miałbym zwrócić uwagę na coś konkretnego to są to rzeczy z Nico na wokalu - jest w nich coś intrygującego i niepokojącego zarazem.
2. The Beatles - Magical Mystery Tour - podobno film to niewypał (podobno, bo nie oglądałem). Za to album jest jedną z najwspanialszych rzeczy w dorobku czwórki z Liverpoolu. Pierwsza strona, bardziej eksperymentalna to soundtrack z filmu. Zwraca uwagę harrisonowska perełka Blue Jay Way, instrumentalne Flying i psychodeliczne I Am The Walrus z niepokojącym wokalem (utwór inspirowany poematem Lewisa Carrolla The Walrus and the Carpenter). Druga strona longplaya to singlowe przeboje grupy ze Strawberry Fields Forever na czele.
3. The Doors - The Doors - kolejny ważny debiut wielkiego zespołu. Z albumu pochodzą wielkie klasyki grupy (Break On Through, Light My Fire, a przede wszystkim The End). Jest tu blues, folk rock, tradycyjna ballada, a także elementy jazzowe i latynoskie (np. solówki Manzarka i Kriegera w Light My Fire). Trzeba wspomnieć o charakterystycznym brzmieniu opartym na organach Manzarka i przede wszystkim charakterystycznym wokalu Morrisona - tak jak on nie śpiewał wcześniej nikt.
4. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band - mozaika różnych stylów, gatunków i brzmień. Album taki jak okładka - kolorowy, zapierający dech w piersiach, oszałamiający, spektakularny. Mity, które krążą wokół płyty i przeróżne opinie o wielkości dzieła sprawiają, że na zawartość muzyczną patrzymy dziś bardziej krytycznie. Jednak faktem jest, że muzycznie album broni się świetnie. Mimo paru wypełniaczy (np. Lovely Rita) są tu rzeczy absolutnie wielkie - przede wszystkim genialne A Day In The Life i Lucy In The Sky With Diamonds.
5. The Doors - Strange Days - album bogatszy brzmieniowo i bardziej eksperymentalny niż debiut (niezwykły kolaż dźwiękowy w Horse Latitudes, syntezator w utworze tytułowym). Zwraca uwagę przebojowe Love Me Two Times, psychodeliczne Strange Days, liryczne You're Lost Little Girl i kojarzące mi się z okładką People Are Strange. Całość, podobnie jak debiut, kończy monumentalny utwór When The Music's Over.
6. Pink Floyd - The Piper At The Gates Of Dawn - fascynujący, klimatyczny album, który za każdym kolejnym odsłuchem zyskuje. Album zaskakujący, nie tylko dla osób kojarzących Pink Floyd z "The Wall" i "Wish You Were Here". Pokazuje umiejętności kompozytorskie Syda Barretta, który napisał większość materiału znajdującego się na płycie. Są tu rzeczy niezwykle intrygujące, rozwijające się w zupełnie niespodziewanym kierunku (np. Pow R. Toc H., mamy tu też rzeczy bardziej konwencjonalne, piosenkowe (np. The Gnome). Intrygujący wstęp do dyskografii jednej z największych grup w historii rocka.
7. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced? - z dwóch albumów Hendrixa wydanych tego samego roku bardziej przemawia do mnie debiut. Wspierany przez znakomitą sekcję rytmiczną, Hendrix nawiązując do bluesa tworzy dzieło poszerzające muzyczne horyzonty. To kolejna ważna płyta kształtująca muzykę rockową. Nie odczuwa się braku Purple Haze czy Hey Joe. Jest tu 11 świetnych kompozycji z Manic Depression i Fire na czele.
8. The Moody Blues - Days Of Future Passed - jeden z pierwszych albumów łączących rocka z muzyką klasyczną. Połączenie to okazało się zaskakująco udane. Album Moody Blues to dzieło piękne i bardzo inteligentne. Wspaniale rozwija się do niezwykłego finału, wizytówki grupy, Nights In White Satin.
9. Cream - Disraeli Gears - album, na którym panowie udowadniają, że są nie tylko znakomitymi muzykami, ale potrafią tworzyć też świetne kompozycje. Powstał album bardziej przekonujący niż debiut. Trio nadało swoim piosenkom znamiona przebojowości. Słychać to szczególnie w Sunshine Of Your Love i Strange Brew.
10. The Grateful Dead - The Grateful Dead - mocną dziesiatkę zamyka kolejny debiut. Są tu głównie piosenki o bluesowym i folkowym charakterze. Na koniec mamy 10-minutowe Viola Lee Blues, najlepiej chyba oddające koncertowe oblicze grupy.
Odpadły:
Bob Dylan - John Wesley Harding
Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat
Procol Harum - Procol Harum
The Jimi Hendrix Experience - Axis: Bold As Love
The Mothers Of Invention - Absolutely Free
The Rolling Stones - Between The Buttons
The Rolling Stones - Their Satanic Majesties Request _________________ "In fact the whole of Japan is a pure invention. There is no such country, there are no such people." (Oscar Wilde)
Ostatnio zmieniony przez MCwalter01 dnia Sob Paź 20, 2012 6:26 pm, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mumin_king
Dołączył: 14 Cze 2006 Posty: 6343 Skąd: Rzekuń
|
Wysłany: Czw Paź 18, 2012 8:24 pm Temat postu: |
|
|
1. The Doors - The Doors niechaj i tak będzie, siłą płyty jest to, że na początku uderza hitami a potem dodatkowo wali po jajach tymi mniej znanymi z Take It as It Comes.
2. The Beatles - Magical Mystery Tour najbardziej niedoceniana w ich gronie a to taka piękna psychodela przecież. W zasadzie tylko All You Need is Love jest kompletnie przereklamowane.
3. The Rolling Stones - Between the Buttons bo to takie Stonsowe granie a płyta psychodeliczna jakoś mnie nie łapie prócz wiadomego kawałka. Ruby Tuesday, Let's Spend This Night Together, Connection czy Cool, Calm and Connected to fajne rockandrollowe granie.
4. The Doors - Strange Days faktycznie, gdyby nie Horse Latitudes, które jest po prostu nawiedzonym gadaniem Jima byłby dość fajny album. Choć poziom mniejszy i mniej tajemniczy niż na debiucie.
5. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band no dobrze, starałem się by jak najniższą zajął pozycję, bo generalnie z każdym kolejnym przesłuchaniem trochę się bardziej nim rozczarowuję. Jest spójny, bo to koncept, ale mam wrażenie, że nie ze wszystkich piosenek wyciśnięto wszystko na maksa.
6. Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat... starałem się trochę niżej, bo takie piosenki jak Wspomnienie czy Domek bez adresu raczej kojarzą mi się z Jaka to Melodia i nucącą obok moją mamą.
7. The Rolling Stones - Their Satanic Majesties Request lawinie już psychodela wyszła o wiele gorzej niż Beatlesom. Zresztą wszyscy zdali sobie tam z tego sprawę, że po za She's a Rainbow raczej nietrafiony eksperyment.
8. The Turtles - Happy Together bardzo miły album a tytułowy to przecież klasyk.
9. The Spencer Davis Group - Gimme Some Lovin' ot taka amerykańska gra (choć zespół brytyjski), ale tytułowe.
10. The Who - The Who Sell Out miałko jak na to co potrafili, I Can See For Miles jedynie fajne _________________
GGP - na spotkanie ze świeżoscią
Bój się bloga NOWOŚĆ BLOG MUMINA
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012 |
|
Powrót do góry |
|
|
Kriejtiw
Dołączył: 04 Lut 2012 Posty: 384
|
Wysłany: Sob Paź 20, 2012 10:57 am Temat postu: |
|
|
1. The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico
2. Cream - Disraeli Gears
3. Ewa Demarczyk - Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego
4. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced?
5. The Moody Blues - Days Of Future Passed
6. The Jimi Hendrix Experience - Axis: Bold As Love
7. Frank Zappa - Absolutely Free
8. Captain Beefheart & His Magic Band - Safe as Milk
9. Miles Davis - Miles Smiles
10. David Bowie - David Bowie
Pierwsze miejsce było jasne od samego początku, nad resztą już musiałem podumać.
Więc tak; Velveci na szczycie, bo to jest przełom, klasyk, magia i co ta jeszcze chcecie. Czy to hałaśliwe eksperymenty, czy to hedonistyczne zaśpiewy Nico. Geniusz. Kolejny rok z rzędu Cream na drugim miejscu, w sumie może się to powtórzyć i za rok, lol. Samego Disraeli Gears świetnie mi się słucha, opanowali to surowe brzmienie na rzecz większej swobody i psychodelii i wyszło świetnie. A Bruce brzmi niemal identycznie jak Lake, więc kozak.
Trochę dziwnie porównywać Ewę Demarczyk z regularnymi wykonawcami, ale te interpretacje są naprawdę magiczne, co poradzę. Do takich Wierszy Wojennych mam olbrzymi sentyment.
Pierwszy Hendrix z debiutem, nie ma tam mojego ulubionego kawałka Heńka (na Axis też nie), ale wciąż jest to bardzo solidne granie. Wprawdzie do wokalu nie przekonam się nigdy, gdzieś umyka mi ta szlachetność wokalu, ale słuchanie Hendrixa dla głosu jest jak słuchanie ELP dla gitar. Moody Blues w środku stawki, no nie da się ukryć, że traktuję większość albumu jako preludium do Nights in White Satin, ale z drugiej strony następujące combo: słuchawki + zimowy wieczór + TEN utwór to jedno z najlepszych doświadczeń muzycznych w ogóle.
Hendrix po raz drugi, mogę przepisać to co napisałem wcześniej minus moc Fire i Purple Haze. No i to spowodowało niższą pozycję albumu numer dwa.
Zappa bardziej parodystyczny, trochę za bardzo, ale już za rok będzie lepiej. Mimo wszystko Brown Shoes Don't Make It to bardzo fajny numer jest.
Captain Beefheart tuż za nim, zawsze uważałem go za trochę gorszego Franka, więc żeby tradycji stało się zadość...
Miles Davis z całkiem przeciętnym jak na niego albumem, całkiem konwencjonalnym, ale obecność Hancocka i Shortera musi starczyć na debiut Davida, który jest już na totalną doczepkę.
Da da da dum
Well, I might stretch it till Wednesday |
|
Powrót do góry |
|
|
lookaug
Dołączył: 03 Mar 2009 Posty: 1012 Skąd: Włocławek
|
Wysłany: Nie Paź 21, 2012 10:44 pm Temat postu: |
|
|
1. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
2. The Doors - The Doors
3. The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico
4. The Doors - Strange Days
5. The Beatles - Magical Mystery Tour
6. Tim Buckley - Goodbye and Hello
7. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced
8. Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn
9. Love - Forever Changes
10. Cream - Disraeli Gears _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
mumin_king
Dołączył: 14 Cze 2006 Posty: 6343 Skąd: Rzekuń
|
Wysłany: Pon Paź 22, 2012 5:18 pm Temat postu: |
|
|
NAJLEPSZE PŁYTY 1967
1. The Doors - The Doors - 101
2. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Heart Club Band - 75
3. The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico - 67
4. Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn - 64
5. The Beatles - Magical Mystery Tour - 63
6. The Doors - Strange Days - 62
7. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced? - 47
8. Cream - Disraeli Gears - 19
9. The Moody Blues - Days Of Future Passed - 16
10. Ewa Demarczyk - Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego - 15
11. Czesław Niemen - Dziwny Jest Ten Świat - 13
- The Jimi Hendrix Expierience - Axis: Bold As Love - 13
13. Leonard Cohen - Songs of Leonard Cohen - 11
14. The Rolling Stones - Between the Buttons - 8
- The Rolling Stones - Their Satanic Majesties Request - 8
16. Nina Simone - High Priestess of Soul - 6
- The Kinks - Something Else by The Kinks - 6
- The Who - The Who Sell Out - 6
19. Tim Buckley - Goodbye and Hello - 5
20. Frank Zappa - Absolutely Free - 4
- Nina Simone - Sings the Blues - 4
- Procol Harum - Procol Harum - 4
- Stevie Wonder - I Was Made To Love Her - 4
24. Captain Beefheart & His Magic Band - Safe as Milk - 3
- Czerwone Gitary - Czerwone Gitary (2) - 3
- Jefferson Airplane - Surrealistic Pillow - 3
- The Turtles - Happy Together - 3
28. Love - Forever Changes - 2
- Miles Davis - Miles Smiles - 2
- The Spencer Davis Group - Gimme Some Lovin' - 2
- Van Morrison - Blowin Your Mind - 2
32. Bob Dylan - John Wesley Harding - 1
- David Bowie - David Bowie - 1
- The Grateful Dead - The Grateful Dead - 1 _________________
GGP - na spotkanie ze świeżoscią
Bój się bloga NOWOŚĆ BLOG MUMINA
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012 |
|
Powrót do góry |
|
|
mumin_king
Dołączył: 14 Cze 2006 Posty: 6343 Skąd: Rzekuń
|
Wysłany: Pon Paź 22, 2012 5:18 pm Temat postu: |
|
|
NAJLEPSZE PŁYTY 1968 _________________
GGP - na spotkanie ze świeżoscią
Bój się bloga NOWOŚĆ BLOG MUMINA
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012 |
|
Powrót do góry |
|
|
Faraday
Dołączył: 30 Gru 2010 Posty: 476 Skąd: 25 dsf
|
Wysłany: Pon Paź 22, 2012 5:55 pm Temat postu: |
|
|
1.The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland
2.The Beatles - The White Album
3.Ennio Morricone - C'era una volta il West
4.The Velvet Underground - White Light/White Heat
5.Pink Floyd - A Saucerful of Secrets
6.The Doors - Waiting for the Sun
7.Nico - The Marble Index
8.The Rolling Stones - Beggars Banquet _________________
last.fm |
|
Powrót do góry |
|
|
Mandey
Dołączył: 24 Sie 2007 Posty: 1579 Skąd: Rawicz
|
Wysłany: Pon Paź 22, 2012 6:37 pm Temat postu: |
|
|
01 STEVIE WONDER - For Once In My Life
02 THE JIMI HENDRIX EXPERIENCE - Electric Ladyland
03 THE ZOMBIES - Odessey And Oracle
04 PINK FLOYD - A Saucerful Of Secrets
05 THE BEATLES - The Beatles
06 DEEP PURPLE - Shades Of Deep Purple
07 STEPPENWOLF - Steppenwolf
08 BEE GEES - Horizontal
09 THE ROLLING STONES - Beggars Banquet
10 CREAM - Wheels Of Fire _________________
Ostatnio zmieniony przez Mandey dnia Pią Paź 26, 2012 5:34 am, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mumin_king
Dołączył: 14 Cze 2006 Posty: 6343 Skąd: Rzekuń
|
Wysłany: Pon Paź 22, 2012 10:02 pm Temat postu: |
|
|
1. The Doors - Waiting For The Sun - bo to jest moja ulubiona płyta Doorsów. Właściwie z początkiem takim od czapy, ale potem niesamowicie klimatyczna, niepokojąca i piękna.
2. The Rolling Stones - Beggars Banquet - klasyka, od okładki zmienionej na sam napis czarny na białym tle, po Sympathy for the Devil i w ogóle zaczyna się okres świetnych płyt Stonesów.
3. The Beatles - The Beatles (White Album) - choć jak dla mnie za przereklamowany. Są dobre kawałki, ba nawet genialne, ale sporo zapychaczy no i dodatkowo Obladioblada. No bez jaj.
4. Simon & Garfunkel - Bookends - był zgryz czy aby nie dać nad Białym. No zadecydowało to, że jednak tutaj to tylko przyjemne melodie a tam klasa. Choć jest pięknie Old Friends, America, A Hazy Shade of Winter itepe. Choć Mrs Robinson to trochę za dużo.
5. Steppenwolf – Steppenwolf - dobra płyta z wiadomym hitem
6. Tyrannosaurus Rex - Prophets, Seers & Sages - The Angels of the Ages - raczej ciekawostka jak rodził się styl Bolana. _________________
GGP - na spotkanie ze świeżoscią
Bój się bloga NOWOŚĆ BLOG MUMINA
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012 |
|
Powrót do góry |
|
|
Mefju
Dołączył: 27 Cze 2008 Posty: 2871 Skąd: Piaseczno
|
Wysłany: Sro Paź 24, 2012 8:47 pm Temat postu: |
|
|
The Doors – Waiting For The Sun
Pink Floyd – A Saucerful Of Secrets
Deep Purple – Shades Of Deep Purple
Deep Purple – The Book Of Tailesyn
The Beatles – White Album
The Rolling Stones – Beggars Banquet
Eric Burdon and The Animals – The Twain Shall Meet
Eric Burdon and The Animals – Everyone Of Us
Eric Burdon and The Animals – Love Is
Simon & Garfunkel – Bookends
Jimi Hendrix Experience – Electric Ladyland
Jethro Tull – This Was
Skaldowie – Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał
Czerwone Gitary – Czerwone Gitary 3
Czesław Niemen – Sukces
The Velvet Underground – White Light/White Heat
The Moody Blues – In Search Of The Lost Chord
Bee Gees – Horizontal
Bee Gees – Idea
Cream – Wheels Of Fire
1. The Doors - Waiting For The Sun
2. Pink Floyd -- A Saucerful Of Secrets
3. The Beatles - The Beatles a.k.a. White Album
4. Deep Purple - Shades Of Deep Purple
5. Simon & Garfunkel - Bookends
6. Skaldowie - Wszystko Mi Mówi, Że Mnie Ktoś Pokochał
7. The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland
8. Jethro Tull - This Was
9. The Velvet Underground - White Light/White Heat
10. Czerwone Gitary - Czerwone Gitary 3
Oj słaby coś ten rocznik... brzydka wyrwa pomiędzy gigantami 1967 i 1969, a moja lista strasznie dziwna i chyba raczej randomowa. Wiele zespołów obniżyło swoje loty po ostatnim roku, choć paradoksalnie niektóre ich płyty dopiero teraz miały szansę się na tegoroczną listę załapać ze względu na względną gofrowatość(albo po prostu posuchę - tak, to dużo lepsze słowo!) tego rocznika... nie mniej jednak do większości z tych płyt raczej nie wracam. Brakuje mi tu wybitności. Nawet tegorocznych Doorsów za wybitność nie uważam, bo choć są tu jedne z najlepszych rzeczy w ich dyskografii to jednak jest też strasznie dużo zapychaczy przez co album staje się nierówny i nie za dobrze mi się go słucha. Zaraz po nich mamy Floydów... wciąż psychodelicznych ale jednak bez Barretta to już nie to samo i cieszyć się z ich dokonań będę dopiero wtedy gdy dojdziemy do ich czysto progresywnego okresu. Nie mniej jednak "Julia Dream" i "Set The Controls For The Heart Of The Sun" to rzeczy cudowne i wywołujące ciary. Ale zawsze będę się zastanawiał jak by to brzmiało z Barrettem... Beatlesi może i przesadzili z długością albumu i podwójnym wydaniem, nie mniej jednak perełki też się tu znajdą jak chociażby "Back in the USSR", "While My Guitar Gently Wheeps" uroczo zaśpiewane przez Ringo "Goodnight" i wiele innych... Deep Purple co prawda jeszcze nie ci właściwi no ale jest tu sporo fajnych psychodelicznych brzmień jak np. "And The Address", acz moszny to to nie urywa. Na kolejnym albumie jest jednak trochę gorzej dlatego go sobie w tym roczniku odpuściłem. Zresztą nawet nie pamiętam kiedy go ostatnio słuchałem. Simon & Garfunkel nie wiem czy nie lepsi niż 2 lata temu... no ale mniejsza. "Mrs Robinson" to naprawdę dobra rzecz. Skaldowie, którzy sądziłem, że nie przypadną mi do gustu mają jednak sporo na tym albumie ślicznych i uroczych melodii. Najbardziej podoba mi się "Nie całuj mnie pierwsza". Cały album generalnie równy i przystępny, no ale wszyscy wiemy, że oni nagrywali później lepsze rzeczy. Jimiego Hendrixa wreszcie mi się dobrze słuchało w całości a nie tylko wybiórczo. Chociaż nie umiem wskazać jednej konkretnej kompozycji reprezentującej płyty. Jethro Tull całkiem dobrze jak na debiut, no ale mieli lepsze rzeczy, które jednak nie wiem czy będą się u mnie łapać w zbyt mocnych rocznikach. Tak więc dam ich na wszelki wypadek lepiej teraz co by mieli u mnie jakiekolwiek punkciki w tej edycji. Velveci już trochę inni niż rok temu, nie wiem czy nie lepsi... chociaż czasem trochę przesadzali z tą psychodeliczną zajebistością i zaczęły mnie niektóre kompozycje trochę męczyć. Do ostatniej psychodelicznej suity mam mieszane uczucia. Miejscami wciąga, miejscami męczy. No ale skoro jest na mojej liście to raczej na plus. Nie wrzucałbym przecież krążka którego nie lubię. Listę zamykają Czerwone Gitary z ich chyba najlepszą jak dotąd płytą pod względem ilości powszechnie znanych hajlajtów, aczkolwiek na "Dozwolone od lat 18-tu" mam ostrą alergię.
Najbliżej dychy byli chyba Animalsi i Cream. Chyba, bo już nie chciało mi się bawić w układanie listy poza dychą. Ci pierwsi mieli kilka dobrych psychodel na jednej z płyt, no ale tak dawno nie słuchałem, że uznałem, że sobie ich odpuszczę. Cream spodobał mi się tylko w połowie i to głównie tej koncertowej. Jeszcze początkowo myślałem o Stonesach, ale tego też już tak dawno nie ruszałem, że ho ho... acz okładka z kiblem zajebista. Brakuje mi tam tylko śpiącego BeBe. xD Drugich Purpli odrzuciłem z tego samego powodu - z powodu zbyt długiego nieużywania, a także dlatego, że chyba wolałem dać szanse innym wykonawcom, więc wolałem dać tylko jedną ich płytę. Zresztą czuć że to jeszcze ewidentnie nie są ci Purple których znamy i kochamy. Bee Gees z dobrymi hajlajtami, nie mniej jednak nie specjalnie mnie ten ich wczesny okres interesuje. Moody Blues już bardziej różnorodnie niż roku temu no ale to jednak moszny nie urywa, a Czesław Niemen poza płonącą stodołą niczym mnie praktycznie nie urzekł.
A za rok to dopiero będzie ostra jazda zaś za 2 lata z kolei wrzucanie do dziesiątki wszystkiego co lubię będzie po prostu niemożliwe. _________________
"Lepiej pić piwo niż nie" - Paulo Coelho
Ostatnio zmieniony przez Mefju dnia Sro Paź 24, 2012 9:47 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Dundersztyc19
Dołączył: 25 Sie 2009 Posty: 1356 Skąd: Kuala Lumpur
|
Wysłany: Sro Paź 24, 2012 9:30 pm Temat postu: |
|
|
Dla mnie wspaniały rok, tyle, że pierwsza połowa albumów świetna, dalej gorzej. I znów trafiła się równa dyszka. Nie mniej, nie więcej.
1.The Beatles - The Beatles
Cały pic tego wydawnictwa polega właśnie na obszerności. I na tym, że to jest zestaw bardzo różnorodnych, ale ambitnych i wciągających utworów. I jakoś do siebie to wszystko pasuje. Każdy utwór ma do zaoferowania coś innego i z każdym utworem jest to coś fantastycznego, nawet jak na chłopski rozum jest to głupie, jak np. utwór "Wild Honey Pie". Tutaj jest mnóstwo bardzo fajnych momentów, więc wymieniać ich wszystkich nie ma sensu. Ogólnie z całego zestawu najbardziej do mnie trafia druga strona pierwszej kasety/płyty, gdzie są utwory "Rocky Raccoon" czy "Don't Pass Me By". Momentem kulminacyjnym albumu jest w moim odczuciu "Revolution 9", ja go kocham, a tuż po tym "Good Night".
Każdy z was by to chciał zredukować do jednego albumu, ale to fatalny pomysł. Przecież dużo ładniej wygląda to w zestawie dwukasetowym czy dwupłytowym, popełnilibyście świętokradztwo. Poza tym o na forum Beatlesów gość tak napisał i się z nim zgadzam:
Cytat: | Nie wiem czemu Martin pluje sobie w brodę, ze nie skompresowal muzyki z sesji do "Białego" w jedną plytę. Nagroda Nobla dla kogoś, kto da radę zrobić jeden, mniej więcej 45-minutowy album z piosenek umieszczonych na "Białym" i nie narazi się na komentarze: "jak do cholery mogłeś umieścić piosenkę X zamiast Y?!" A nie zapominajmy, że sesja do "Białego" to nie tylko utwory na nim zamieszczone, są jeszcze odrzuty naprawdę warte ponownego rozpatrzenia. Redukując dwie płyty do jednej i zostawiając potencjalnie najlepsze utwory, te najbardziej uznane (USSR, Hapiness, Helter, I'm So Tired, While My Guitar) ta płyta wg mnie nie bedzie lepsza, bedzie gorsza o dokladnie tyle utworów, ile sie z niej wyrzuci, ale to pół biedy, najgorsze ze zostalaby porzucona fantastyczna forma calego dziela. Nie macie wrazenia, ze caly ten klimat, cala ta tajemniczośc, cały ten rodzacy sie powoli ból i niezrozumienie, który aż wylazi momentami z tej plyty (zwlaszcza jak zna sie kontekst) po prostu rozsypalby sie jak domek z kart i zamiast przemyslanego arcydzieła muzyki rockowej otrzymalibyśmy płytę, ktora rownie dobrze moglaby sie nazywac: "Jestesmy Beatlesi i to sa nasze najlepsze kawałki jakie napisalismy w 68ym". |
2.The Jimi Hendrix Expierience - Electric Ladyland
Najlepszy album Hendrixa, zdecydowanie. Tutaj jego rzemiosło sprawia wrażenie najlepszego. Wystawiam o nim pozytywną opinię, także dzięki większej długości i urozmaicenia. Właśnie jakoś wolę tą okładkę z twarzą Hendrixa, niż z gołymi babami.
3.Pink Floyd - A Saucerful of Secrets
Czy mi się zdaje, czy ludzie wrzucają dwa pierwsze albumy do jednego wora? Tak, czy siak, drugi album znacznie się różni od pierwszego i to pozytywnie. Powiedziałbym nawet, że to o wiele lepszy album. Tutaj psychodelia brzmi, jak powinna brzmieć. Brzmi ambitnie, jest tu różnorodnie, bo uwielbiam "Corporal Cregg", doceniłem potęgę tytułowego, na końcu jest ujmujący, kakofoniczy "Jugband Blues", a przecież jest jeszcze druga połowa utworów, wcale nie słabsza. Moim zdaniem jest tu po prostu lepszy warsztat, jest różnorodnie, ale bardziej poukładane. Brzmi to już bardziej klasycznie pinkfloydowo.
4.The Doors - Waiting For The Sun
Uważam, że obok debiutu, jest to najbardziej doorsowy album. Szczerze nie rozumiem niechęci Mefju, bo pisał kiedyś, że ten album lubi najmniej, czy coś. Nie ma kolosa typu "The End", ale jest wszystko inne. Utwory typu "Not To Touch The Earth", "Summer's Almost Gone", czy "My Wild Love" świetnie oddają mi tu ten amerykańsko-indiański klimat. A zresztą, wszystkie utwory go oddają. Tutaj też jest różnorodność, a zarazem pasują utwory do siebie, ten rok tak ma A największe hiciory typu "Hello, I Love You", "The Unknown Soldier" nie odstają od innych największych klasyków, choć ten pierwszy jest prosty.
5.Czerwone Gitary - Czerwone Gitary (3)
Z kolei ten album z pierwszych trzech Czerwonych Gitar wypada najlepiej. Tutaj słychać większe urozmaicenie wśród utworów oraz po prostu liczy się dla mnie fakt, że zawiera praktycznie moje ulubione utwory zespołu znane od dawna, takie jak: "Takie ładne oczy", "Dozwolone od lat 18-tu" czy "Kwiaty we włosach". Swoją drogą nie spodziewałbym się, że "Takie ładne oczy" są na tym samym wydawnictwie, co "Kwiaty we włosach", są takie różne od siebie. To świadczy o owym urozmaiceniu. Z nowo poznanych rzeczy najbardziej zaintrygował mnie utwór "My z XX wieku". Naprawdę dobry album. Dalsze dokonania zespołu znam tylko z największych hitów, ale one są naprawdę bardzo dobre, "Ciągle pada", "W drogę", "Jeden dzień w roku", czy "Płoną góry, płoną lasy".
6.Deep Purple - The Book of Taliesyn
Nie wiem, czy to z powodu wersji kasety, którą mam, ale brzmienie tego albumu jest bardzo staroświeckie, co mi się strasznie podoba. Magia nagrania.
7.Deep Purple - Shades of Deep Purple
Fajny debiucik. Miło, że zespół na samym początku prezentował się nieco inaczej. Taka fajna ciekawostka. Po prostu fajne granie.
8.Simon & Garkunkel - Bookends
Taki trochę odstający ten album. Zawsze wydawał mi się nierówny. Poza tym akurat "Mrs Robinson" średnio lubię. Za bardzo mi się kojarzy z balangą rencistów Ale rzeczy typu "America" czy "Old Friends" to już wyższa półka.
9.The Rolling Stones - Beggars Banquet
Ot taka fajna, ambitna pozycja Stonesów. Brudne brzmienie, parę mocnych klasyków. W tym wydaniu to nie do końca mój żywioł, ale posłuchać posłucham. A okładka zdecydowanie kiblowa, ta druga to słaby żart.
10.Niemen - Sukces
Niemen, który raczej mnie nie zachwycił, albo nie wpadł ucho. Bo oprócz tytułowego, "Allilah" i "Płonącej stodoły" nic nie przykuło mojej uwagi. Takie tam Akwalerowe plumkanie. _________________ - Odnoszę wrażenie, że niektórzy powinni dostać dożywotni zakaz słuchania Kazika Staszewskiego.
Ostatnio zmieniony przez Dundersztyc19 dnia Wto Lip 30, 2013 10:39 pm, w całości zmieniany 23 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Gnietek
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 936 Skąd: z pięknej planety zwanej Ziemią :)
|
Wysłany: Sro Paź 24, 2012 10:06 pm Temat postu: |
|
|
1968. Rok hippisów. Ja tam psychodelic rock uwielbiam, więc to czasy zdecydowanie dla mnie.
1. Eric Burdon & The Animals - The Twain Shall Meet
Minęły zaledwie 4 lata od "Domu Wschodzącego Słońca", a mamy już zupełnie innych, psychodelicznych Animalsów. Moim zdaniem, bardzo niesłusznie zapomniana płyta. Najbardziej znane "Monterey" i "Sky Pilot" są genialne, "Just the Thought" ma niesamowity, niepokojący klimat, a końcówka "Closer to the Truth" to już poziom "Interstellar Overdrive". Tyle że Floydzi nagrali swój kawałek wcześniej.
2. Pink Floyd - A Saucerful of Secrets
Kiedyś miałem inne zdani, ale teraz uważam, że to bardzo nierówny album. Owszem, są hajlajty, choćby mające niesamowity klimat "Let There Be More Light" czy "Set the Controls for the Heart of the Sun", moim zdaniem także prześmiewcze, zadziwiająco wesołe jak na Floydów "Corporal Clegg" (jeśli ktoś nie widział teledysków do tego kawałka, polecam... oba na jednym kamerzysta jest ewidentnie pod wpływem http://www.youtube.com/watch?v=zJDeZ8qBd5A a na drugm jest niezła rozróba http://www.youtube.com/watch?v=nx4Fnaboax4). Jest też ostatnie dzieło Syda z Floydami, które podnosi poziom psychdeli na albumie - moim zdaniem bardzo na plus. Niestety, kompozycje Ricka Wrighta są nudne na maxa, zaś utwór tytułowy jest żałośnie biedny w porównaniu do wykonań live. Tu jest tylko chaos - na żywo była genialna suita. Podsumowując, dobry, zasłużenie ceniony album... ale nie od początku do końca.
3. The Velvet Underground - White Heat/White Light
Moim zdaniem, płyta lepsza od debiutu. Nawet gadane dziwadło w postaci "The Gift" mi się podoba. Są momenty chaotyczne i niepotrzebne, ale i tak jest to kawał porządnego grania.
4. The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland
Klasyka rocka i koniec. Mogę sobie nie lubić bluesa, może mi nie odpowiadać barwa głosu Hendrixa, ale to tu ma minimalne znaczenie. Rock na najwyższym poziomie. Btw "All Along the Watchtower" to jeden z mnóstwa przykładów, że piosenki Boba Dylana sto razy lepiej brzmią, kiedy są coverowane niż w oryginale.
5. Iron Butterfly - In-A-Gadda-Da-Vida
A tego nikt tutaj nie zna. Ale tak na serio - poza tytułowym (który zajmuje całą stronę B, więc liczy się bardziej niż jakakolwiek inna piosenka) jest na poziomie, ale bez ciar, orgazmów itp. przeżyć.
6. The Beatles - The Beatles (czyli White Album)
Naprawdę nie wiem, co mam sądzić... Są tu i najlepsze kawałki Beatelsów (harrisonowskie cudo "While My Guitar Gently Weeps", niezwykle ciężkie, a przecież brzmiące typowo dla lat 60. "Helter Skelter" - kto pierwszy raz słyszy tę ostatnią piosenkę, zapewne dziwi się, że to The Beatles ), są odważne, ale też mało słuchalne eksperymenty ("Revolution") i są wprost koszmarki (Obiady Obiada), nie mówiąc już o całej masie zapychaczy. Niech już będzie tak wysoko na liście ze względu na hajlajty, ale nie jestem przekonany co do całości...
7. Czerwone Gitary - Czerwone Gitary (3)
Chyba każdy ma jakiś sentyment do przebojów z tej płyty . "Kwiaty we włosach", "Dozwolone od lat 18-stu", "Takie ładne oczy" itd.
8. Deep Purple - Shades of Deep Purple
Na początku swojej działalności byli tak słodko psychodelicznie, że aż muszę im dać trochę punktów.
9. Nirvana - All of Us
Kiedy Kurt Cobain był jeszcze niemowlakiem, na brytyjskiej scenie psychodelicznej brylował zespół o nazwie Nirvana. Już pierwsza piosenka z albumu jest niesamowita (kto nie zna, proszę obczaić: http://www.youtube.com/watch?v=dcf19K5QFqQ). Dalej bywa lepiej lub gorzej, ale album trzyma klasę. Żeby nie było - na Kurtową Nirvanę nie zagłosuję ani razu.
10. Donovan - Hurdy Gurdy Man
Smutny Szkot na samym końcu, bo choć utwór tytułowy to przewspanałość, to niestety, jak zwykle u niego, większość albumu to zapychacze. Niemniej Donovan stworzył sporo dobrej psychodeli i chociaż raz muszę o nim wspomnieć.
No proszę, nawet nie musiałem dopychać Small Faces ani Fleetwood Mac.
Cytat: | Zaraz po nich mamy Floydów... wciąż psychodelicznych ale jednak bez Barretta to już nie to samo i cieszyć się z ich dokonań będę dopiero wtedy gdy dojdziemy do ich czysto progresywnego okresu. Nie mniej jednak "Julia Dream" i "Set The Controls For The Heart Of The Sun" to rzeczy cudowne i wywołujące ciary. |
Gdyby "Julia Dream" znalazło się na tym albumie, to dałbym go na 1. miejsce. _________________ Wszyscy jesteśmy jak worki kartofli: czy chcemy, czy nie, i tak nas wrzucą do piwnicy. |
|
Powrót do góry |
|
|
kater
Dołączył: 24 Maj 2006 Posty: 6820 Skąd: Góry Samotne
|
Wysłany: Czw Paź 25, 2012 1:06 am Temat postu: |
|
|
1. Pink Floyd - A Saucerful Of Secrets
Simon & Garfunkel - The Graduate się nie liczy
2. Ennio Morricone - Once Upon A Time In The West
3. Simon & Garfunkel - Bookends
4. The Doors - Waiting For The Sun
5. Gun - Gun
6. Nico - The Marble Index
7. Johnny Cash - At Folsom Prison
8. Ten Years After - Undead
9. Giles, Giles & Fripp - The Cheerful Insanity Of Giles, Giles And Fripp
10. The Beatles - White Album _________________
PORTFOLIO / 1 DZIEŃ 1 PŁYTA / QW OKŁADKI / KOPS / ZUPA
Ostatnio zmieniony przez kater dnia Pią Paź 26, 2012 11:47 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Czw Paź 25, 2012 1:08 am Temat postu: |
|
|
1. The Doors – Waiting for the Sun (MC) – to nie jest moja ulubiona plyta doorsow, znalazlbym przynajmniej ze trzy, ktore lubie bardziej. ale uwielbiam love street i hello i love you, niemal rownie mocno spanish caravan i five to one. reszta raz lepiej, raz gorzej ale trzyma poziom.
2. Deep Purple – The Book Of Tailesyn (CD, MC) – ponownie rock axxess: "Druga płyta podtrzymuje stylistykę zapoczątkowaną na debiucie. Także tutaj mamy kilka przeróbek bardziej (Kentucky Woman) lub mniej (We Can Work it Out) udanych. Utwory napisane przez zespół sprawiają jednak wrażenie bardziej dopracowanych i złożonych, niż na debiucie. Na tle całości niewątpliwie wybijają się wiedziony gitarowo-klawiszowym motywem Wring That Neck, który zespół odkurzył kilka lat temu podczas występów z orkiestrami symfonicznymi, oraz Anthem, śpiewany przez Roda Evansa niemal elvisowską manierą. Otwierający płytę Listen, Learn, Read On przywołuje natomiast pewne skojarzenia ze święcącym w czasie nagrywania tej płyty triumfy zespołem The Doors."
3. Deep Purple – Shades Of Deep Purple (CD) – posluze sie moją wlasną recenzją z rock axxess "Pierwsza płyta zespołu, jak to często bywa z młodymi grupami, wypełniona jest w dużym stopniu coverami. Najbardziej znanym z nich jest naturalnie Hush, który do dziś pozostaje jedynym elementem koncertowego setu Deep Purple, pochodzącym z tego najwcześniejszego okresu w historii grupy. Warto jednak zwrócić uwagę także na dwie inne przeróbki. O ile Help z repertuaru The Beatles jest nieco zbyt rozlazłe, to już purpurowa wersja Hey Joe, ze wspaniałym organowym motywem Jona Lorda, jest na pewno godna uwagi, choćby ze względu na aranżację bardzo odległą od tej, którą przedstawiał Jimi Hendrix. A utwory oryginalne? Część z nich nie wychodzi poza stylistykę lekkich i przyjemnych piosenek, typowych dla okresu powstania płyty. Wyjątkiem są tu albumowe intro zatytułowane And the Adress oraz Mandrake Root, które są zwiastunem bardziej rockowego kierunku, obranego przez zespół dwa lata później."
4. The Jimi Hendrix Experience – Electric Ladyland – co tu duzo gadac, hit na hicie a do tego kawalki takie jak burning of the midnight lamp.
5. Aretha Franklin – Soul Lady (CD) – chain of fools, people get ready, natural woman i ain't no way na jednej plycie? no to nie moge pominac w zaden sposob
6. The Beatles – The White Album (LP) – nie do konca czaje kultowosc tego albumu, bo wedlug mnie beatlesi nagrali kilka lepszych, nawet rok wczesniej, no ale ok. za dlugie, zbyt duzo roznych niepotrzebnych rzeczy itd. ale jednak jest tu 'while my guitar...", 'happiness', 'blackbird', no i helter skelter wiec moge przymknac oko na reszte
7. Pink Floyd – A Saucerful of Secrets – Set the Controls for the Heart of the Sun miażdzy organy. kiedys nie znosilem wczesnych floydow. przez te ksiazke, ktorą tlumaczylem polubilem niektore elementy ich wczesnej tworczosci. jest tu pare sympatycznych numerow, choc wspomniany wyzej wybija sie zdecydowanie.
8. The Rolling Stones – Beggars Banquet – nie jestem jakims wielkim fanem stonesow, wlasciwie to w ogole nie jestem ich fanem i raczej nie znam calych plyt, ale nie moge nie wspomniec o albumie, na ktorym jest sympathy, stray cat blues i salt of the earth
9. Iron Butterfly – In-A-Gadda-Da-Vida – oczywiscie absolutnym hajlajtem jest kawalek tytulowy, ktory zajmuje calą drugą strone. reszta to w zasadzie tło, choć sympatyczne.
nie bede dopychał na sile. to nie tajski burdel. _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|