Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Do you BELIEVE ? |
Yes |
|
71% |
[ 23 ] |
No |
|
28% |
[ 9 ] |
|
Wszystkich Głosów : 32 |
|
Autor |
Wiadomość |
Anna A. B.-C.-May
Dołączył: 14 Cze 2008 Posty: 121 Skąd: Jasło
|
Wysłany: Sob Lis 01, 2008 9:54 pm Temat postu: |
|
|
Do teraz za bardzo w to nie wierzę, że byłam w Pradze, widziałam chamskość pepików, i że widziałam Mistrza (dla mnie) B.M. przy pracy.
zasiadłam z osobą towarzyszącą na swoim miejscu (sektor 425, rząd 10 miejsce 18 ) i czekałam.
przy IWTBF darłam się to co trzeba się drzeć i wogóle piski takie jakich jeszcze (JESZCZE! xD ) nie wydawałam.... ogólnie teraz kosmos mi się tylko z jednym będzie kojarzyć
o topbiletach pisać nie będę. wróciłam około 14 dzisiaj.
ech, już mogę umierać, ale jakby się udało to o jeszcze jeden taki koncert proszę......
I dalej nie wierzę w to, ze tam byłam.
ps.
przed koncertem, około 19.30 na arenie leciała taka piosenka.... po niej była chyba jakaś z Top Guna i Tutti Frutti (potem przed intrem też było TF). Czy ktoś wie co to była za piosenka... z moich informacji wynika, ze była to przeróbka... _________________ Lost, lost and never found
I must have called him
A thousand times
Sometimes I think
He's just in my imagination
Ostatnio zmieniony przez Anna A. B.-C.-May dnia Pon Lis 03, 2008 4:07 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Marcin
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 1706 Skąd: Police
|
Wysłany: Sob Lis 01, 2008 9:55 pm Temat postu: |
|
|
art_mar napisał: | ja tak patrząc na te posty, to proponuję zrobić jakąś mapę, kto gdzie stał na płycie, bo jak sam widziałem- wszyscy dość blisko siebie... ja sam wiem, że miałem z Wami do czynienia, tylko jedynie wasdfg7 znałem z twarzy- trudno nie znać kuzyna |
Ja (w koszuli w niebieską kratkę) stałem obok Coraxa, Kuby, Dudka i wasdfg7 zaraz obok nas stali jacyś obcy, chyba czesi i obok nich Mike i Bizon.
Na YouTube pojawiło się kilka kawałków z Pragi. _________________ The Story of Freddie Mercury - http://www.youtube.com/watch?v=rHY25zkQV0o
Ostatnio zmieniony przez Marcin dnia Sob Lis 01, 2008 10:01 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
marmoore
Dołączył: 25 Cze 2005 Posty: 11
|
Wysłany: Sob Lis 01, 2008 9:56 pm Temat postu: Re: Ahoj |
|
|
marmoore napisał: | Bizon napisał: | marmoore napisał: | byłem pod samym wybiegiem tuz za gosciem z koszulka We will Rock You |
hmmm moze za mną XD |
ja bylem w bluzie brazowej z kolega |
))
to pozdrowienia _________________ -Say it's not true ......that I have been there...... |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Sob Lis 01, 2008 10:00 pm Temat postu: |
|
|
Czego Wam naprawdę zazdroszczę- to towarzystwa Fajną ekipę mieliście, nie powiem Aż sam żałuję, że z Wrocławia nie mogłem z Wami jechać _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
marmoore
Dołączył: 25 Cze 2005 Posty: 11
|
Wysłany: Sob Lis 01, 2008 10:01 pm Temat postu: |
|
|
wasdfg7 napisał: | I wyżalić się na organizację chcę.... to co wszystkim nie pasuje....te bramki to przesada była...... ale niech im tam będzie... miałem ich na wyciągnięcie ręki... tak byłem wśród bizonów majków, kubów i innych podobnych.....
EDIT
I tak... to był jeden z najszczęśliwszych, najzajebistszych dni w moim życiu |
ja moge powiedziec to samo. Teraz umre spokojnie ze po 19 latach interesowania sie ich muzyka zobaczylem ich razem- widzialem wczesniej kazdego z osobna a teraz byli razem - jesli wroca do europy albo niedajBoze przyjada do Polski w przyszlym roku to maja przerąbane- bo i ja tam bede:D
Taka mała pomoc od moderatora przy cytowaniu _________________ -Say it's not true ......that I have been there...... |
|
Powrót do góry |
|
|
art_mar
Dołączył: 28 Cze 2004 Posty: 1247 Skąd: Tarnów
|
Wysłany: Sob Lis 01, 2008 10:03 pm Temat postu: |
|
|
Marcin napisał: | art_mar napisał: | ja tak patrząc na te posty, to proponuję zrobić jakąś mapę, kto gdzie stał na płycie, bo jak sam widziałem- wszyscy dość blisko siebie... ja sam wiem, że miałem z Wami do czynienia, tylko jedynie wasdfg7 znałem z twarzy- trudno nie znać kuzyna |
Ja (w koszuli w niebieską kratkę) stałem obok Coraxa, Kuby, Dudka i wasdfg7 zaraz obok nas stali jacyś obcy, chyba czesi i obok nich Mike i Bizon. |
To ten, co gadał z Wami w niektórych momentach przed i w trakcie koncertu (mam na myśli wymianę dosłownie kilku zdań- nie dialog ), stojący w czarnej "standardowej" koszulce Queen to byłem ja a za mną stała wieśniacka chyba rosyjska banda, wśród której jeden gnój wrąbął mi się w miejsce... (ale zastawiłem mu drogę do jego dziewczyny i stwierdził, że miejsce bliżej sceny na koncercie Queen jest mniej ważne od dziewczyny- idiota *)
* ja sam byłem m.in. ze swoją dziewczyną _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
marmoore
Dołączył: 25 Cze 2005 Posty: 11
|
Wysłany: Sob Lis 01, 2008 10:05 pm Temat postu: |
|
|
art_mar napisał: |
* ja sam byłem m.in. ze swoją dziewczyną |
to ja bylem chyba obok was = centralnie kolo np wybiegu za We will Rock You i za gosciem co sie rozbieral zeby zmienic koszulke - tlusciochem _________________ -Say it's not true ......that I have been there...... |
|
Powrót do góry |
|
|
Gnietek
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 936 Skąd: z pięknej planety zwanej Ziemią :)
|
Wysłany: Sob Lis 01, 2008 11:20 pm Temat postu: |
|
|
A teraz dla odmiany post napisany przez gościa, który stał w innym miejscu... chociaż przepchnął się na chwilę do reszty za q_michałem, zobaczył twarze dotąd nieznanych forumowiczów (niech mnie kule biją, jeśli ten długowłosy to nie był Bizon! ) i stwierdziłem, że trochę za ciasno tam dla mnie. Ostatecznie miałem też w miarę niezłe miejsce, bo przed samą sceną (drugi rząd licząc od barierek), tyle, że w prawym rogu. Więc to, co działo się na wybiegu lepiej widziałem w telebimie niż na własne oczy (zwłaszcza te małe rzeczy przy podłodze mi zasłaniali, np. hi-hat; ale na ekranie widziałem polskie flagi, których było chyba z 5 i widziałem, że nasi się nie popisali, bo nie rzucili Brianowi grosiaków zgodnie z umową ). Za to czasem zdarzało się Brianowi lub Paulowi pobiec na prawy skraj sceny i wtedy miałem ich na wyciągnięcie ręki. Zresztą Paul kilka razy mi odmachnął, bo w mojej okolicy raczej mało osób się wyróżniało tak jak ja skacząc, wymachując rękami i krzycząc. Większość stała jak słupy soli. Vessena, która była cały czas obok mnie, stwierdziła, że jeden koleś tam wyglądał, jakby został przyprowadzony za karę... Cóż, ja widziałem więcej takich... Czesi naprawdę się nie popisali. Mam wrażenie, jakby spora część widowni to byli przypadkowi ludzie, którzy usłyszeli, że gra zespół, który kojarzyli z We Are The Champions i Radio Ga Ga, spodziewali się przebojów z radia, a tu poleciało np. Bijou, którego symboliki mogli do końca nie zrozumieć.
Początek był dla mnie niesamowity. Może dla większości te tandentne efekty na telebimie przedstawiające burzę, wirujące rozgwieżdżone niebo przy akompaniamencie intro z "Cosmos Rockin'" jest badziewne, ale na mnie takie rzeczy działają. Niestety, później już byłem coraz bardziej zawiedziony, bo jakoś klasyki Queen śpiewane przez Rodgersa nie podchodzą mi. A już zupełne rozczarowanie poczułem przy solowym występie Paula, kiedy wyszedł sam z gitarą akustyczną i zaśpiewał "Seagull". Folk to totalnie nie mój klimat i nie pasował mi do całości. Wtedy to już cała widownia stała jak słupy soli i nawet tradycyjnych braw po zakończeniu kawałka jakoś nie było (albo ja, zdruzgotany, ich nie słyszałem ). I już miałem wrażenie, że wyjdę z koncertu, na który czekałem od lat rozczarowany, kiedy zaczęło się dziać coś niesamowitego. Zaraz potem miejsce Paula zajął Brian. Też wyszedł sam, też tylko z akustykiem i zaczął śpiewać "'39", które coś ma przecież z folku. Nie wiem, na czym polega różnica, ale klimat zupełnie się zmienił i tym razem coś zaskoczyło. A kiedy Brian zaczął przedstawiać kolejnych członków zespołu i każdą kolejną zwrotkę grano w coraz to większym składzie, na dość nietypowych instrumentach, z tak trudną do opisania czystą radością z grania - wszelki zawód minął. Ten koncept mógł już nudzić kogoś, kto oglądał choćby na YouTube poprzednie występy z tej trasy - ale ja nie oglądałem, bo właśnie nie chciałem sobie psuć wrażenia z tego pierwszego występu widzianego live (co prawda, czytałem na forum komentarze tego pomysłu, ale to za mało; niestety, w pewnym sensie Daga mnie rozdziewiczyła, bo w autokarze, którym jechaliśmy na koncert, puściła DVD z Charkowa, ale byłem tak zmęczony po prawie nieprzespanej nocy i kilku godzinach jazdy, że przysypiałem i ten akurat fragment mnie ominął). A potem niewiarygodny występ solowy Rogera: jego gra na samym hi-hacie, potem również na kolejnych częściach perkusji, które mu donosili techniczni... i chociaż grał w nietypowy sposób, bo np. stukał w obręcz albo... w struny basu, który pojawił się jako ostatni instrument, to wyszedł z tej niby-improwizacji niesamowity, zupełnie chwytliwy utwór. Fantazja nie opuszcza staruszka. Ani kondycja - bo zaraz potem, chociaż ocierał pot z czoła, twardo jednocześnie grał i śpiewał "I'm In Love In My Car" i "A Kind Of Magic". Gdybym wiedział, że Roger ma zaśpiwać ten kawałek swoim ochrypłym głosem, to bym się załamał. Ale nie wiedziałem , a tymczasem jakoś w tym koncertowym amoku chrypka mi nie przeszkadzała, a pod względem technicznym wokal był bez zarzutu. I wtedy przyszła mi do głowy myśl, że Paul tam w zasadzie nie jest potrzebny. Gdyby grała sama dwójka weteranów Queen (ewentualnie z pomocą Spike'a, Danny'ego i Justina, którzy jednak pozostają przez większość czasu z tyłu i najczęściej tylko przygrywają), oczywiście, koncert mógłby trwać max. godzinę, ale zawierałoby się tam wszystko, co dla mnie było najlepsze. Tę moją opinię potwierdziło Guitar Solo. Mówcie, co chcecie, ale mnie ono nie nudzi (nawet jeśli po raz iluśsetny oglądam Earl's Court '77 czy Montreal '81, to nie przwijam solówki). Te dźwięki sprawiają, że coś rozdziera mi serce. A co dopiero słyszane na żywo, w dodatku połączone z "Bijou" i "Last Horizon". Kiedy na ekranie widać było ogromnego Freddiego, a poniżej... małą postać Briana z gitarą (on akurat wszedł na wyższą część sceny i ponieważ zasłonił sobą ekran, u dołu było widać kontur jego postaci), widziałem w tej może przypadkowo powstałej scenie symbol - jakby mały, grający cień Briana składał w ten sposób hołd wielkości swojego kolegi. Nie miałem łez w oczach, ale jeszcze potrwałoby to minutę dłużej i miałbym. Podobne wrażenie z "Love Of My Life" i "Bohemian Rhpasody". Żeby nie było, że jestem taki zupełnie antyrodgersowski - nie jest tak, że on mi tam nie pasował od początku do końca. "Bad Company" też mnie nieźle poruszyło, i to własnie dzięki Paulowi. I znów oprawa wizualna zwiększyła wrażenie - na ekranie było widać naprzemian stojącego zaraz obok, śpiewającego i grającego na fortepianie Paula, ale w sepii (czyli jakby wracającego do dawnych czasów) i archiwalne zdjęcia jego dawnego zespołu. No i, moim zdanie świetnie wypadły piosenki z "The Cosmos Rocks" (zabijcie mnie, ale ja lubię tę płytę , nawet "We Believe" - co nie znaczy, że się nią zachwycam), bo tutaj wokal został napisany dla Paula, a nawet "The Show Must Go On". Bluesowe zaśpiewy i "mmm.." wokalisty Free mogą się nie podobać w tym kawałku, ale jak dla mnie to jest najlepsze wykonanie TSMGO poza oryginałem. Co tu dużo mówić o "Radio Ga Ga" czy "We Will Rock You", skoro wszystko już wyżej powiedziano . Też czułem wtedy, że należę do wielkiej wspólnoty. Tylko akurat "kartony", które wyświetliły się na telebimie podczas "Radio Ga Ga" nie bardzo mnie przekonały. Te wskaźniki to jakaś pomyłka, nawet jeśli pasują do przesłania. Więc generalnie, mimo pewnych zawodów, jestem szczęśliwy jak nie wiem, że tam byłem. Przeżyłem mnóstwo chwil wzruszeń i czystej radochy i na pewno nie zapomnę tego do końca życia. Co prawda, muszę potwierdzić, że panowie nie grają z taką energią jak niegdyś i stawiają coraz bardziej na ballady (chociaż mogę wnioskować tylko z nagrań), ale nadrabiają energią, fantazją i uczuciowym kontaktem z publiczością. Kiedy schodzili ze sceny, myślałem sobie: to są niedobitki tych, którz potrafią grać. Kiedy ich zabraknie, oczywiście, będzie dalej muzyka rockowa, będą wzruszenia... ale to wszystko będzie inne, nie wiem, czy gorsze, ale nie takie, jakie lubię.
Tak, poza tym, chociaż mam już taki charakter, że odnoszę się do ludzi z rezerwą, to naprawdę cieszę się, że poznałem innych fanów. No i fajnie było na króciutkim, bo godzinnym (przynajmniej dla nas, wracających zaraz potem do warszawy) after party czeskiego fanklubu. Super jest pokazać, że przy muzyce Queen też można tańczyć .
Takie są moje odczucia, nawet jeśli inne niż większości (dlatego zresztą je tu opisałem) proszę mnie za nie nie zabijać. _________________ Wszyscy jesteśmy jak worki kartofli: czy chcemy, czy nie, i tak nas wrzucą do piwnicy. |
|
Powrót do góry |
|
|
KonradWallenrod
Dołączył: 09 Lis 2004 Posty: 159 Skąd: Warszawa/Radom
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 12:55 am Temat postu: |
|
|
To teraz dla odmiany post kogoś kto miał okazję oglądać koncert z dwóch miejsc: początek blisko ekipy śląskiej oraz qmichala i le_lemmora, a pózniej już trochę dalej, z prawej strony wybiegu, z towarzyszem Crystalem (w skutek własnej głupoty musiałem na chwilę opuścić główną halę w okolicach Seagull i potem o powrocie do samej barierki nie mogło być już mowy ).
Generalnie, szczególnie na początku czułem się dość ... dziwnie. Jakbym oglądał film. Jakoś nie docierało do mnie, iż wszystko działo się na żywo.
Chyba nawet do końca koncertu to wrażnie po trosze pozostało.
Co do samego koncertu.
Za najmocniejsze punkty uważam: Bad Company (cudownie im wychodzi), Love Of My life, I'm In Love With My Car (wbrew moim obawom Roger zaśpiewał bardzo poprawnie), Bijou, A Kind Of Magic ( wspaniałe solo Briana, kurde, a załowałem,że w ogóle to grają ) solo Rogera , Last Horizon, Cosmos Rocking oraz Surfs Up...Schools Out . Blok od Love Of My life do Bad Company był genialny ...
Refleksje.
Podoba mi się Rodgers w swoim repertuarze, ale wykonując kawałki Queen (w zasadzie hity Queen powinienem rzec) nie przemawia do mnie niestety ... Nic na to nie poradzę. Gdy przez dłuższy czas nie było Rodgersa na scenie jakoś nie tęskniłem... Najmniej podobała mi się właśnie pierwsza część koncertu do LOML. Chyba powinni pomyśleć nad czymś innym niż HTF jako opener. Ale samo intro jest super.
Solo Rogera robi powalające wrażenie na żywo. Pozytywnym zaskoczeniem było wprawadzenie paru nowych elementów (przynajmniej w porównaniu z Charkowem). Obserwując chłopaków miałem wrażenie, iż właśnie on bawi się z nich najlepiej i najlepiej czuję się w tej sytuacji.
Animacje uważam za zbędne. Owszem, kilka razy robiły wrażenie (Bijou, Last Horizon), ale w kilku innych przypadkach wręcz przeciwnie. Za przykład podam We Are The Champions czy Crazy Little Thing Called Love IMHO.
Strasznie zazdroszczę szczęśliwcom, którzy spotkali osobiście Freestona. Chciałbym z gościem chociaż słowo zamienić. Była śmieszna sytuacja, jeszcze przed koncertem, kiedy prawie na drugim końcu sali wypatrzyla go ekipa śląska i co chwila wydawalismy okrzyki w jego kierunku. Dookoła wszyscy skonfundowani Czesi robili głupie miny i nie mogli zrozumieć o co chodzi .
Co do czeskiej organizacji - pomysł aby "obrączkować" osoby mające miejsca pod sceną, nie przy wejściu, ale poźniej, na korytarzu był wręcz żenujący. Chaos totalny ...
Chociaż ponarzekałem (tak już mam) mogę powiedzieć, że ogólnie było super i mam cichą nadzieję zobaczyć kiedyś jeszcze naszych staruszków . _________________ carpe diem |
|
Powrót do góry |
|
|
dudek
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 493 Skąd: Pasikurowice (k/Wrocławia)
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 1:08 am Temat postu: |
|
|
Nie wiem jak to napisać... od wieków nie bawiłem się tak dobrze, jak wczoraj.
To był mój "pierwszy raz", a na dodatek nie oglądałem wcześniej prawie żadnych nagrań z tej trasy. Dlatego miałem kilka niespodzianek, m.in. solo Rogera :-) Najbardziej odpłynąłem przy IWIA, IILWMC; AKOM jest po prostu rewalacyjny na żywo. Bad Company, All Right Now, FBG - świetne. Nawet dres i adidasy Briana nie wydawały mi się tak wieśniackie, jak wcześniej sądziłem...
Miałem też okazję, razem z "łowcami autografów" spotkać Petera Freestone'a i wziąć udział w (bezskutecznym) polowaniu na zespół po koncercie... Trochę się przez to spóźniliśmy i Pan Topbilet miał z tym jakiś problem, na szczęście zgodził się zaczekać.
Jestem bardzo szczęśliwy, że pojechałem do Pragi, że stałem przed samym wybiegiem, że poznałem paru nowych forumowiczów i spotkałem starych oraz że cały dzień mogłem spędzić w wyjątkowym towarzystwie :D
Heh, oby kolejna trasa była jak najszybciej... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aaricia
Dołączył: 02 Paź 2008 Posty: 457 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 1:49 am Temat postu: |
|
|
Nono, aż zazdroszczę.
Myślałam ze po Hyde Parku mi starczy, ale dobrej muzyki nigdy dość. Na kolejnym koncercie postaram się zameldować osobiście. _________________
Pleased to meet you
Hope you guess my name
But what's puzzling you
Is the nature of my game. |
|
Powrót do góry |
|
|
anulka_rafaleq
Dołączył: 28 Paź 2006 Posty: 1078 Skąd: Puławy <-> Kraków
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 10:49 am Temat postu: |
|
|
Kurwa! Zarąbiście było Was spotkać!!! :* :* :* _________________ All the desirable things in life are either illegal, expensive, fattening or married to someone else … |
|
Powrót do góry |
|
|
Arquest
Dołączył: 27 Lut 2008 Posty: 1942 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 12:36 pm Temat postu: |
|
|
Zabrali komuś z was aparat / kamerę / cokolwiek? |
|
Powrót do góry |
|
|
marmoore
Dołączył: 25 Cze 2005 Posty: 11
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 1:07 pm Temat postu: |
|
|
Arquest napisał: | Zabrali komuś z was aparat / kamerę / cokolwiek | p
ja widzialem jak wchodzilem przy bramkach jakiemus czechowi zabrali bo mial w reku <idiota> i go zatrzymali - nie wiem czy wszedl czy nie- mysle ze jakby ktos chcial to by wniosl i pol studia telewizyjnego nie bylo z tym problemu _________________ -Say it's not true ......that I have been there...... |
|
Powrót do góry |
|
|
Gnietek
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 936 Skąd: z pięknej planety zwanej Ziemią :)
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 2:20 pm Temat postu: |
|
|
No to ja widziałem podobną sytuację przy bramce. Z tym, że ta pani, która chciała przede mną przejść przez bramkę, trzymając aparat w ręku, nie rozumiała po czesku i długo "dyskutowała ze strażnikiem, zanim zrozumiała, że musi sobie pójść.
Poza tym, widziałem, jak ochrona złapała jakąś dziewczynę stojącą pod sceną i wyniosła ją za barierkę. Nie wiem, o co chodziło. Może nie chciała oddać aparatu... a może to gwałciciele?
Co do organizacji, to rzeczywiście była beznadziejna. Trzeba było przejść pojedynczo przez 5 punktów kontrolnych. Ja rozumiem, że o bezpieczeństwo trzeba dbać... ale tylko przy pierwszej bramce cokolwiek kontrolowano, i to też niezbyt dokładnie. Potem po prostu ochrona gapiła się, jak idziemy gęsiego. No i trzeba było pchać się po obrączki na zasadzie: kto pierwszy, ten lepszy. Nie mam pojęcia po co te obrączki, bo przecież wcześniej kontrolowano nam bilety i rozdzielano do sektorów na ich podstawie... Ostatecznie dostałem się na swoje miejsce... godzinę po tym, jak przeszedłem przez bramkę! _________________ Wszyscy jesteśmy jak worki kartofli: czy chcemy, czy nie, i tak nas wrzucą do piwnicy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 2:28 pm Temat postu: |
|
|
Swoją drogą to czesi dali dupy z oznaczeniami. Po wejsciu do hali wiadomo, ze każdy chce isc jak najszybciej pod scene, a tymczasem w hallu glownym zadnego oznaczenia gdzie jest wejscie na które sektory. Tylko jakies pojbane kody, które trzeba było na mapie sprawdzac, żeby się dowiedziec co oznaczają. Tak trudno do kurwy nedzy powiesic kilka kartek z napisami „stani” albo „stani u podia”? musielismy się dowiadywac w informacji gdzie mamy isc z naszymi biletami. A pozniej i tak musialem z czeskim ochroniarzem po niemiecku gadac żeby się dowiedziec gdzie mam już z korytarza isc na plyte na sektor dalszy, bo oznaczenia na stani u podia były, ale już na normalną plyte nie wiec skad z korytarza miałem wiedziec, czy dane wejscie prowadzi na plyte, czy qrwa do kibla albo na trybuny? Hale odpieprzyli, a oznaczenia w niej tak samo marne jak w spodku (tylko dojscia bardziej skomplikowane jeszcze...) _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
Maleństwo
Dołączył: 28 Mar 2008 Posty: 1664 Skąd: Miasto Łódź
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 2:29 pm Temat postu: |
|
|
Czeski film _________________
www.kot-malenstwo.blogspot.com
Są dwie kategorie przebojów - na lato i na lata. |
|
Powrót do góry |
|
|
art_mar
Dołączył: 28 Cze 2004 Posty: 1247 Skąd: Tarnów
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 2:43 pm Temat postu: |
|
|
Co do wchodzenia i aparatów. Ja wszedłem z aparatem, ale przeszedłem przez bramki dopiero za drugim podejściem u bardziej kumatego ochroniarza, który był bardziej "życzliwy" w stosunku do łamania zakazów.
Też widziałem dziewczynę, którą wynosili- pewnie zasłabła, albo było jej już na tyle słabo, że wolała się ewakuować przez ochronę wcześniej, zanim straci przytomność
Organizacja dupna, a też czemu mi nikt na forum nie powiedział, żeby wziąć zakrętkę na butelkę? _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 2:59 pm Temat postu: |
|
|
no fakt, ja numer z zakretka uwazam za tak oczywisty na kazdym koncercie, ze zupelnie o nim zapomnialem wspomniec inna sprawa, ze tym razem nie bylo 40stopni i slonca walacego w glowe przez kilka godzin oraz supportow, wiec uznalem, ze dam rade bez wody wiec mi nawet zakretka do glowy nie przyszla _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
Anka793
Dołączył: 31 Paź 2003 Posty: 315 Skąd: Warszawa / Lublin
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 3:02 pm Temat postu: |
|
|
Koncert w Pradze był fantastyczny, chociaż miałam kiepski początek ponieważ ulokowałam się na końcu wybiegu za jakimiś wysokimi Czechami, którzy mi idealnie wszystko zasłaniali, dlatego musiałam się mocno przepychać i udało mi się dotrzeć bardziej na prawą stronę końca wybiegu, gdzie stali niżsi ludzie i gdzie jakiś bardzo uprzejmy i wysoki chłopak z Polski przepuścił mnie przed siebie, widząc zapewne mój mocno sfrustrowany wyraz twarzy. Wtedy byłam już naprawdę blisko, chociaż nie pod samymi barierkami i miałam bardzo dobry widok na koniec wybiegu. Widziałam Briana, Rogera i Paula w odległości paru metrów ode mnie i to był widok który był warty długiej męczącej podróży, stania w tłoku pod sceną i w tym momencie byłam absolutnie szczęśliwa:). W Londynie miałam miejsce siedzące i wszystko było bardzo wygodne, bez przepychania, stania przez ponad cztery godziny, ale nie było tych niesamowitych emocji, kiedy zobaczyłam Briana i Rogera (no i Paula) tak blisko. Naprawdę warto było. Fajnie było poznać ludzi z forum i z fanklubu, Dagę, Anulkę, wasdfg7, Coraxa z którym jako jedyni mieliśmy inne bilety nie wyglądające jak kupon Lotto , le_mmora, Vessenę, Bizona, i wielu innych , jechać z polską ekipą, stać wśród Polaków przy scenie (obok mnie stali Polacy, jednak nie wiem kto to był niestety).
Co do samego koncertu, to setlista była chyba identyczna jak w Londynie, chyba tylko kolejność utworów była inna, ale to nie miało żadnego znaczenia bo i tak zabawa była przednia . Intro moim zdaniem robi niesamowite wrażenie, te grzmoty i inne sprawy. Najlepszymi momentami dla mnie były oczywiście te, kiedy muzycy znajdowali się na wybiegu, Love Of My Life, '39, A Kind Of Magic, Drum Solo, Say It's Not True w którym widać było wzruszenie Briana i kiedy wydawało mi się, że się na mnie spojrzał (albo w moją stronę) podczas śpiewania "so hard to believe the size of the crime" . Nie wiem czy publiczność śpiewała We Believe i SINT, ja śpiewałam bo mi się te kawałki autentycznie podobają i nie uważam żeby psuły atmosferę koncertu. Pod samym wybiegiem chyba nic nie jest w stanie zepsuć tej atmosfery . Genialne było Guitar Solo, Bijou i Last Horizon, Radio GaGa, Bohemian Rhapsody, All Right Now, WWRY, WATC, totalne szaleństwo. W ogóle nie czułam zmęczenia, które przyszło ze zdwojoną siłą po koncercie, tak że nie miałam już siły na after party i zostałam w autokarze.
Gnietek, ta dziewczyna którą wynosili ochroniarze zasłabła zapewne, też ją widziałam. Nie wiem czy ze zmęczenia, czy z wrażenia, że stoi tak blisko Briana .
Podsumowując, zajebisty koncert mimo przekrętu Czechów przy wpuszczaniu przez bramki i zajebiste przeżycie. Teraz czekam na wasze zdjęcia, żeby sobie skopiować na pamiątkę hehehe .
Art_mar, o tej zakrętce na butelkę na forum było wspomniane chyba przynajmniej 10 razy . Co do organizacji, to zgadzam się - do dupy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kensington
Dołączył: 27 Sie 2004 Posty: 4263 Skąd: Modar
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 3:03 pm Temat postu: |
|
|
Bizon napisał: | no fakt, ja numer z zakretka uwazam za tak oczywisty na kazdym koncercie, ze zupelnie o nim zapomnialem wspomniec |
Oj, Bizzy... Chyba jeszcze nie ochłonąłeś po koncercie Otóż sam nie tak dawno o tym pisałeś w "poradach koncertowych":
Bizon napisał: | zabieraja nakretne przy wejsciu, czyli trzeba ukryc w plecaku zapasową |
http://www.forum.queen.pl/viewtopic.php?p=248481#248481 _________________
Z kobietami się nie dyskutuje. Kobiet się słucha.
Moje aukcje |
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 3:07 pm Temat postu: |
|
|
no pisalem ale zeby samemu o tym pozniej pomyslec, to juz niekoniecznie _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
Karolina
Dołączył: 16 Sty 2004 Posty: 1655 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 3:18 pm Temat postu: |
|
|
Hej !
Szczesliwie wrocilismy do mieszkania w Krakowie !
Zaczniemy moze od narzekania ...
Najgorsze wspomnienia z Pragi z 2005 powrocily ...
Co prawda pojawilismy sie dosyc pozno pod O2, ale grupa trzymala nam miejsce przy barierkach i mielismy wbiec jako jedni z pierwszych ... Mielismy, bo pieprzony Pepiczkowaty Fan Klub zalatwim swoim zywiolowym i energicznym czlonkom pierwszenstwo wejscia do hali.
Myslelismy ze chyba zaraz ich wybijemy, albo sami to zrobia po tym jak podloga byla myta krotko przed otwarciem bramy
Kiedy tylko przyszla nasza pora, po naradach itp. ruszylismy do biegu ... i zaraz po tym stanelismy w korku przy drugiej bramce na dobre 30 minut.
Myslelismy, ze nas tam rozniesie tym bardziej, ze piepiczki stojacy obok nas caly czas nadawali na nas, ze niekulturalnie chcemy wejsc przed nich ... I dobrze, kto bedzie super sie bawic przed scena jak nie polacy ? Na pewno nie Czesi
Po tym jak juz laskawie moglismy biec dalej, czekal na nas kolejny szok ! Jakies pieprzone paski na sektory, ktore co chwile konczyly sie obsludze.
Takie cos tylko w O2 w praskim wydaniu.
Sam koncert byl niesamowity, jak kazdy, na ktorym mielismy okazje byc.
Zespol byl w bardzo dobrej formie, oczywiscie byly wpadki itp. ale to zawsze wliczone jest w cene biletu, jezeli zespol wykonuje swoje utwory na zywo.
Niestety nie wiemy jak reagowala publika, bo wokol nas byli tylko polacy i kilka innych osob, ktore dawaly czadu !
Co chwile akcentowalismy nasza narodowosc, co zreszta przyczylilo sie do tego, ze Brian zatrzymal sie przed nasza flaga "Keep Rockin' Ladies", wytrzeszczyl galy ze zdziwienia i nastepnie usmiechnal sie (widocznie przypomnial sobie stare dobre czasy, kiedy Freddie nazywal go Maggie) i poszedl dalej czynic swoja powinnosc. Nieco pozniej kilku naszych wywalilo rowniez flagi na wybieg, co prawie skonczylo sie wypieprzeniem sie Rogera. Troche glupio wyszlo, ze nie chcialo im sie podniesc flagi, a nam sie to nastepnego dnia we Wiedniu czkawka odbilo.
Zdziwilo nas opuszczenie drugiej zwrotki przy Radio Ga Ga, oraz zbyt krotkie wersje Crazy, All Right Now czy I Want It All.
Za to po raz pierwszy mielismy uslyszec Surf's Up w dluzszej wersji.
Relacjonowac koncertu chyba nie ma sensu. Kto nie byl i tak nie pozna calej magii, jaka towarzyszyla temu wieczorowi, a kto byl to wie co slyszal
Po koncercie udalismy sie na lowy autografow naszych starszych Panow, ale niestety wjazd na wyzsze pietro parkingu dla VIPow skonczylo sie niepowodzeniem i po tym jak wywalili nas kolorowi, przyjechala nas wspierac w smutku policja.
Efektem naszego oczekiwania byl przejazd limuzyny, w ktorej nawet nie wiemy czy jechal "ktos z naszych".
Po jakze obwitych we wrazenia polowaniach przeszlismy na AfterParty, na ktorym to swoja noge (a nawet i druga) postawil sam Phoebe !
Mieslismy okazje z nim porozmawiac, zrobic zdjecia, podpisac nasze kartki i posladki i co najwazniejsze, potwierdzil slowa Zbyszka, jakoby Freestone mial pojawic sie na przyszlorocznym zlocie !
Samo AfterParty nie bylo zle, choc bez naszego udzialu na pewno byloby nudne. q_michal w roli dyrygenta Rubika - bezcenne.
A co dzialo sie pozniej ... nie wiem czy warto o tym pisac, bo przychodzi mi na mysl wyjatkowa zimna noc ...
PS Chcielibysmy podziekowac wszystkim forumowiczom, ktorych mielismy okazje spotkac ! Osobiscie ciesze sie, ze poznalem Bizona, Mike i ktos tam jeszcze. Nastepnym razem wspolne piwko musi byc !
PS No 2: Anulka przyslala mi smsa przed pojawieniem sie Q+PR na scenie, ze na trybunach jest wspomniany wczesniej Peter ! Odszukalismy go za pomoca zooma naszego starego Lumixa i po chwili zaczelismy jak porabani machac do niech, machac flaga i wydzierac. Oczywiscie myslacy czesi zaczeli sie cieszyc, ze ich pozdrawiamy Debile. Ich chyba sie nie uczy, ze nie bierze sie cukierkow od nieznajomych.
Wracajac do Phoeba, ten w koncu nas zauwazyl i rowniez zaczal nas pozdrawiac ! Najlepsza beke mieslimy po tym, jak pomyslelismy, ze to jednak moze nie byc on tylko jakis stary, oblesny rusek, ktory stal sie z minuty na minute C-lebritowiec. Ale beka ...
PS No 3: Fajnie bylo spotkac mase polskich fanow na hali. Niestety widac bylo efekty niecheci do lokalnych czy ogolnopolskich spotkan, skoro nikt nie wie jak wyglada. To tyle ode mnie. _________________ Crazy Little Thing Called Love - 05/09/09 |
|
Powrót do góry |
|
|
Marcin
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 1706 Skąd: Police
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 3:46 pm Temat postu: |
|
|
Karolina napisał: |
kartki i posladki i co najwazniejsze, potwierdzil slowa Zbyszka, jakoby Freestone mial pojawic sie na przyszlorocznym zlocie ! | O kur** to ja muszę być tam! Bardzo zazdroszczę że spotkaliście Freestona. _________________ The Story of Freddie Mercury - http://www.youtube.com/watch?v=rHY25zkQV0o |
|
Powrót do góry |
|
|
Leniu
Dołączył: 06 Kwi 2004 Posty: 2432 Skąd: Przemyśl / Kraków
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 3:58 pm Temat postu: |
|
|
Witam i ja
Sama podróż do Pragi to było jedno wielkie pasmo niepowodzeń. Najpierw zatrzymała nas kontrola drogowa, która przytrzymywała nas ok. 1,5h tylko po to, by wcisnąć mandat w wysokości 50zł, a potem 30km od Pragi musieliśmy zrobić postój 40 minutowy. Ale tak czy siak - dotarliśmy przed bramę i zajęliśmy dobre miejsca. Już pojawił się uśmiech na naszych twarzach i przekonanie, że jednak wszystko dobrze się potoczyło... po czym zobaczyliśmy, że pepiki już biegną, kurwa jego mać, na halę! To była porażka, potem jeszcze trzeba było stać przy kolejnej bramce ładnych parę minut... Ale w pewnym momencie pojawił się papież i wszystkim zrobiło się tak jakoś weselej:)
Kiedy już nas przepuścili przez te nieszczęsne bramki - musieliśmy podejść do dziewczyny po pasek. Naprawdę większego idiotyzmu dawno nie widziałem. Biedna była ta dziewczyna, bo wszyscy nią poniewierali i rzucali w każdą stronę. I ja się do niej dopychałem z 10 minut. Potem, kiedy już wreszcie wszystko było gotowe, zauważyłem, że... że jestem sam. Żadnego polaka obok. Nie wiem jak, ale jakimś cudem przedarłem się pod scenę tam, gdzie stała nasza ekipa
Oszalałem, kiedy tylko pojawili się na scenie. q_michał świadkiem, bo razem wariowaliśmy:) to było piękne... W Pradze najbardziej wzruszył mnie moment, kiedy Brian uronił kilka łez po "Love of my Life" i wtedy, kiedy zwrócił na nas uwagę i przeczytał tekst, który był na fladze. Jeżeli chodzi o elementy biało-czerwone, to oczywiście przez cały koncert wszędzie można było je dostrzec, ale przy "We Are The Champions" było niesamowicie. Cała hala podczas refrenu była biało-czerwona! Magia... MY TAM TWORZYLIŚMY KLIMAT! My... i oczywiście zespół
Podobała mi się akcja z malowaniem flagi dla Freestona. Bodaj owca napisał na niej PHOEBE i jak szaleńcy zaczęliśmy skakać i wrzeszczeć do niego "FIBI!".. a po koncercie Kłin wyczaił go w jakimś korytarzu, dał dwa autografy, a mi już odmówił, bo czasu nie miał Na szczęście na AfterParty dostałem i autograf i trzasnąłem sobie z nim zdjęcie
Szkoda, że nie udało nam się zgarnąć autografów ani choćby spojrzeć na resztę gdy odjeżdżali... Pamiętacie jak ten gość na parkingu dla VIP-ów zrobił nas w ciula? A my jak ciule pojechaliśmy tą windą do góry:) Wydaje mi się, że mogli być w tej limuzynie... Ale to tylko przeczucie.
Przed koncertem w Wiedniu - ja, owca, q_michał i Crystal wracając z poszukiwania kantora zwróciliśmy uwagę na 6 czarnych aut z ciemnymi szybami (5 nówek Audi i jeden bus Mercedes). Jak się później okazało... To byli, cholera, oni! Stali na światłach, a my przechodziliśmy obok
W Wiedniu nie było problemów z wejściem do hali, ale te pierdolone stare prukwy z austriackiego fan-klubu doprowadziły mnie do szału! Stanęły jak te rozkraczone krowy i nie dopuszczały innych do barierek, mimo że spokojnie zmieściłoby się ze dwie osoby! Ale i tak uważam, że miałem miejsce idealne - wszystko widziałem bardzo dobrze... Ja i zespół - między nami tylko metry przestrzeni... To było po prostu piękne! I na koniec... Miałem przez kilka sekund pałeczkę Rogera w ręce! I pewnie obie by były nasze (bo jedną zgarnęła tyna), gdyby nie gość, który miał ją w dwóch rękach (a ja w jednej) i jego żona/dziewczyna, która nas - a na pewno mnie - po prostu... gryzła po ręce.
Po koncercie tradycyjnie wyczekiwaliśmy przed parkingiem i zobaczyliśmy tylko Briana, który nam tylko pomachał. Tylko i aż
-------
Nie potrafię opisać co czułem oglądając koncert. Nie umiem, nie istnieją takie słowa... |
|
Powrót do góry |
|
|
Arquest
Dołączył: 27 Lut 2008 Posty: 1942 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 4:12 pm Temat postu: |
|
|
Leniu napisał: | W Pradze najbardziej wzruszył mnie moment, kiedy Brian uronił kilka łez po "Love of my Life" [...] Jeżeli chodzi o elementy biało-czerwone, to oczywiście przez cały koncert wszędzie można było je dostrzec, ale przy "We Are The Champions" było niesamowicie. Cała hala podczas refrenu była biało-czerwona! Magia... MY TAM TWORZYLIŚMY KLIMAT! My... i oczywiście zespół |
Zgadzam się w pełni! |
|
Powrót do góry |
|
|
Monior vel. MoniQue(en)
Dołączył: 20 Lut 2006 Posty: 1683
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 4:41 pm Temat postu: |
|
|
... |
|
Powrót do góry |
|
|
Kuba
Dołączył: 03 Gru 2004 Posty: 2024 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 4:47 pm Temat postu: |
|
|
Leniu jaką karę sobie wybierasz, na okazję gdybyśmy się kiedyś spotkali, za nie odpisanie na 2 smsy ? _________________ Well, it's all right then, and it's all right now
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 4:50 pm Temat postu: |
|
|
Monior vel. MoniQue(en) napisał: |
tej, byłeś kiedyś z dziewicą w łóżku? ;> [fakt zaprzeczalny ]
|
nie (zawsze mozna to nadrobic lol) ale to byla tak zwana general truth _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
kociarz
Dołączył: 01 Wrz 2008 Posty: 177
|
Wysłany: Nie Lis 02, 2008 6:06 pm Temat postu: |
|
|
Musze Was zmartwić, bo spora grupa ludzi na siedzących była z Polski . Były całe rodziny, tatuśkowie z brzuchami . ja siedziałem obok tak na oko 50-letniego fana Paula , ożywiał się tylko na jego piosenkach i tych z CR . Niedaleko siedziała para starszych ludzi, tak około 80-lat, babcia z kulą sobie podrygiwała i wytrwała do końca - w przeciwieństwie do kilku gówniar z płyty, które mdlały i wynosili je co chwilę. poza tym wstawanie na tych miejscach było bez sensu, bo zasłania się wtedy siedzącym wyżej- więc albo nikt albo wszyscy.
Ktoś wyzej napisał,że chamstwo Czechów a po Pradze kiepsko się poruszać.... no cóż, pozwole sobie się nie zgodzić, CZesi byli mili, po mieście łatwo się jeździ (100 razy lepiej niż po Wrocławiu) , hotele, żarcie i piwo tanie , koncerty fajne mają....czego chcieć wiecej? |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|