FAQFAQ
SzukajSzukaj
UżytkownicyUżytkownicy
GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja

ProfilProfil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości
ZalogujZaloguj

Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna
Użytkownikami tego forum nie są wyłącznie (i w większości) członkowie Polskiego Fanklubu Queen, dlatego ogółu opinii prezentowanych na forum nie można traktować jako opinii Fanklubu, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru.
Polski Fanklub Queen

Czat.Queen.PL!
Długie i rozbudowane utwory, suity
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Another World
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szymek_dymek



Dołączył: 24 Lis 2004
Posty: 2079
Skąd: Racibórz

PostWysłany: Nie Mar 02, 2008 3:26 pm    Temat postu: Długie i rozbudowane utwory, suity Odpowiedz z cytatem

Na fali słuchania Echoes zakładam taki problemowy temacik - siłą rzeczy bardziej dla progresywnych nieluzaków Twisted Evil

Jak to zwykle bywa, najprościej zagaić mi dyskusję, zadając kilka pytań. Jaki jest Wasz stosunek do takich długich - często stylizowanych na rozimprowizowane - kompozycji rockowych? Kilkanaście, dwadzieścia lub więcej minut? Kiedy, w Waszym subiektywnym odczuciu, kompozycja zaczyna być długa / za długa / za krótka, żeby się nią cieszyć? Wymieńcie swoje ulubione utwory tego typu, z uzasadnieniem Wink Czym różni się suita od "po prostu długiego utworu"? Czy na utwór trwający 24 minuty rzucacie się z apetytem, nawet nie znając jeszcze jego rzeczywistej wartości? A może takie długie kawałki odrzucają Was od siebie - mimo, że nie znacie jeszcze ich rzeczywistej wartości? A może nieważna jest długość, ale liczy się wyłącznie jakość? I inne, pokrewne zagadnienia.

Ja szerzej wypowiem się pewnie później. Na razie powiem tylko, że chociaż najważniejsza dla mnie jest jakość, to jednak te 24-minutowe kawałki działają na mnie jak magnes... Wychodzę z założenia, że skoro zespół ryzykuje nagranie takiego bydlęcia, to musi ono być z gruntu dobre. Ulubione to na pewno: Ars Longa Vita Brevis, Octavarium, Supper's Ready i parę innych.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Misiu



Dołączył: 21 Sty 2005
Posty: 3580
Skąd: Rybnik

PostWysłany: Nie Mar 02, 2008 5:15 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przede wszystkim - gdy słyszę/czytam "fajne, ale za długie" (podczas gdy utwór ma 11 minut), krew mnie zalewa. Moim zdaniem, zazwyczaj jedynym powodem "ale" jest tylko i wyłącznie sam fakt długości, a nie zła jakość.

Gdy ktoś zada mi pytanie, jak mogę słuchać utworów 25-minutowych, odpowiadam: zazwyczaj i tak słucham całych albumów, więc nie robi mi różnicy, czy wydawnictwo ma dwadzieścia 3-minutowych kompozycji (dobrze zorganizowanych), czy może jest to Amarok Oldfielda, czyli jeden utwór, który trwa godzinę. Ważne, żeby całość była dobrze zorganizowana. Zazwyczaj jest.

Za utwór "długi" zazwyczaj uważam taki, który trwa przynajmniej 10 minut. Ta dwucyfrowa liczba z przodu robi swoje. Wink Przyznam się, że długie utwory rajcują mnie właśnie najbardziej. Wychodzę z podobnego założenia, co Szymek. Poza tym - wolę fajny utwór o długości 25 minut niż 5-minutowy. Wink Lubię, gdy muzyka stanowi historię, jakąś opowieść, z dobrym tekstem, a nie jest tylko "fajnym graniem". Czy widział ktoś kilkuminutowy film? Wink Długie utwory sprawdzają się tu najlepiej. Octavarium to świetny przykład: suitę kończy motyw, który ją rozpoczyna, tylko dużo bardziej wzniosły, w międzyczasie ciągle gdzieś się przewija. To jest ta magia, utożsamiasz się przez cały czas z tym, co słyszysz. To jest całość, a nie zbiór przypadkowych dźwięków, części, który trwa 20 minut. To jest PRZEŻYCIE, a nie tylko zwyczajne odsłuchanie. Może dlatego właśnie rajcuje mnie w spisie dzieło kilkunastominutowe - szukam przeżycia, a nie krótkiego napływu dźwięków. Dlatego też wolę albumy od pojedynczych utworów. Dlatego tak nie znoszę mp3, bo nastawiono je na pojedyncze utwory. Idea albumu przemija, niestety.
_________________
Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.

Moje zdjęcie
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Kuba



Dołączył: 03 Gru 2004
Posty: 2024
Skąd: Dąbrowa Górnicza

PostWysłany: Nie Mar 02, 2008 5:48 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Moja granica dopuszczalnej długości utworu wynosi ~15 minut, do dłuższych utworów nie mam cierpliwości, choć oczywiście znajdą sie wyjątki. Uważam że można nagrać ciekawą historię, nie przekraczając 10 minut, doskonałym przykładem jest tu "A Quick One While He's Away" The Who, poza tym, jak widać po poście Misia, zależy kto czego szuka w muzyce, ja gdybym miał słuchac godzinnego utworu Oldfielda, chyba bym ocipiał Laughing Wole jak Free albo The Who w 5 minut zawrą to co maja do powiedzenia, prostymi środkami, bez zbędnego patosu
_________________
Well, it's all right then, and it's all right now
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
szymek_dymek



Dołączył: 24 Lis 2004
Posty: 2079
Skąd: Racibórz

PostWysłany: Nie Mar 02, 2008 6:30 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Misiu napisał:
Długie utwory sprawdzają się tu najlepiej. Octavarium to świetny przykład: suitę kończy motyw, który ją rozpoczyna, tylko dużo bardziej wzniosły, w międzyczasie ciągle gdzieś się przewija. To jest ta magia, utożsamiasz się przez cały czas z tym, co słyszysz. To jest całość, a nie zbiór przypadkowych dźwięków, części, który trwa 20 minut. To jest PRZEŻYCIE, a nie tylko zwyczajne odsłuchanie.

Ciągłość i spójność są rzeczywiście bardzo ważne. Spotkałem się ze skandalizującym zarzutem odnośnie Supper's Ready, że mianowicie składa się z przypadkowo posklejanych części. Moim zdaniem to absurd! Podobnie jak we wspomnianym przez Ciebie Octavarium, motyw z pierwszej części, cudnie uwznioślony pojawia się na końcu (śmiem twierdzić, że ten utwór stanowił jedną z największych inspiracji DT w krojeniu omawianej suity). Tekstowo SR to co prawda erudycyjny galimatias, ale muzycznie nie można mieć zarzutu do spójności.

I jeszcze o jednym zboczeniu powiem. Otóż, nawet kiedy w takim kolosie mam jeden ulubiony moment i chciałbym go słuchać w nieskończoność, to zawsze włączam utwór od początku i cierpliwie wysłuchuję całości, dla tego swojego ukochanego fragmentu. Gdybym bezczelnie przewinął, czułbym się jak oszust. Wiem, głupie Laughing
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
kater



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 6820
Skąd: Góry Samotne

PostWysłany: Nie Mar 02, 2008 6:33 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tak samo jak Misu - i tak zazwyczaj słucham całych albumów, więc nie robi mi to różnicy. A najbardziej lubię jak długaśne suity są podzielone na podtytuły. Bywa, że jakaś część suity jest lepsza od reszty i dobrze gdy ma swoją nazwę. I też utwór mający powyżej 10 minut nazwałbym długim, chociaż taka suita pełną gębą zaczyna się gdzie na wysokości kilkunastu minut. :]

Najukochańsza suita moja to oczywiście Echoes Floydów. Na drugim miejscu 10.000 Days Tool. A dalej pozostałe floydowe suity, łącznie z A Saucerful Of Secrets; Larks' Tongues In Aspic i Starless King Crimson; The End i Doorsów; Bema Pamięci Żałobny Rapsod Niemena; czarna strona Queen II; The Sky Moves Sideways Porcupine Tree; "trylogia" kończąca Lateralus Tool czyli Disposition / Reflection / Triad; no i suity Dream Theater też (w tym In The Presence Of Enemies), ale jakoś dziwnie ich akurat bardziej cenię za inne, krótsze utwory.
_________________

PORTFOLIO / 1 DZIEŃ 1 PŁYTA / QW OKŁADKI / KOPS / ZUPA
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG Tlen
CORAX



Dołączył: 05 Lip 2004
Posty: 3277
Skąd: Coraxstadt

PostWysłany: Nie Mar 02, 2008 7:28 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Misiu napisał:
Czy widział ktoś kilkuminutowy film? Wink

Tak, to się nazywa krótki metraż :]

The silent city
http://pl.youtube.com/watch?v=_MfNyfwwfV4

Reżyser był nominowany onegdaj do Oskara za inny film.
http://www.ruairirobinson.com/silentcity/silentcity_500width.jpg
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Bizon



Dołączył: 24 Sty 2004
Posty: 13394
Skąd: Radomsko/Łódź

PostWysłany: Nie Mar 02, 2008 8:18 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

w czasach liceum niemal zawsze przychodzilem do szkoly z discmanem i jakas plyta do sluchania po drodze i na przerwach... kiedys jeden z kolegow zobaczyl na lawce pudelko od plyty i wzial zeby zobaczyc co to... dodac trzeba, ze kolega hip hopowiec, gatki do kolan itd... popatrzyl na tytuly na plycie (nie pamietam juz co to za plyta ale mniejsza o to) i zapytal sie ile ta plyta trwa... powiedzialem, ze ponad godzine... na co zniesmaczony odpowiedzial, ze jak 5 czy 6 kawalkow moze trwac godzine? odpowiedzialem, ze jak sie cos w nich dzieje, to moze i jeden trwac godzine, jesli tylko nie ma w nim w kolko tego samego motywu, co oczywiscie wywolalo od razu klotnie, ze sie dopieprzam do jego muzyki jak zwykle (co zreszta bylo prawda, ale przecie sam zaczal hehehe)

no i otoz to... jesli autor faktycznie ma cos ciekawego do przekazania i ma POMYSL na dlugi utwor, to czemu nie? wcale nawet nie chodzi o te suity, ale tez o zwyczajne dlugie utwory... dlugie czyli jakie? hmmm no dla mnie utwor powiedzmy 8-minutowy jest dlugi.... przecietny utwor zazwyczaj trwa kolo 4-5 minut, no oczywiscie poza wiekszoscia singli, ktore sa jeszcze krotsze... mowie tu o muzyce rockowej, bo w pop czy disco zaglebiac sie nawet nie mam zamiaru przy tej okazji... 8 minut to duzo, co nie znaczy, ze nie moze byc ciekawie i przy 40 minutach...

przyklady? no oczywiscie nie moge nie zaczac od dream theater, mimo ze na pewno nie oni to wymislili Wink wszystkie tasiemce DT uwazam, za dziela przynajmniej bardzo udane, a niektore wrecz za wybitne... zarowno change of seasons, 6 degrees jak i octavarium oraz in the presence of enemies... kazde z nich zamiera tyle roznych odcieni muzyki i tyle roznych emocji, ze moznaby nimi obdzielic cala dyskografie niejednego zespolu... a, co najwazniejsze, utwory te nie traca ani troche na spojnosci, mimo, ze gdyby puscic przypadkowemu sluchaczowi kilka wybranych fragmentow z roznych momentow w utworze, to pewnie nie uwierzylby, ze to wszystko pochodzi z jednego tylko utworu... i to jest najwieksza zaleta tego typu kompozycji...

nie mozna nie wspomniec tu o floydach... wedlug mnie przede wszystkim o shine on you crazy diamond i echoes, czyli kompozycjach zlozonych z poszczegolnych czesci, w ktorych jednak od czasu do czasu przewija sie motyw przewodni calosci...

oczywiscie, to, ze utwor jest dlugi, nie musi oznaczac, ze sklada sie on automatycznie z kilku roznych czesci itd... sa utwory po prostu rozbudowane, ktore niekoniecznie musza posiadac te ceche i tu na pierwszym miejscu wymienic musze moj numer 1 wszechczasow, czyli uriah heep - "july morning"... utwor wlasciwie posiadajacy tradycyjna strukture wstep, zwrotka, refren, zwrotka, refren, ponownie refren, cos na ksztalt bridge'a, zwrotka, refren i dluuugaaaaasne outro powtarzajace z pozoru jedynie ciagle ten sam schemat, ale wszystko tworzy tak niesamowity klimat, ze fanowi klasycznego rocka ciezko przejsc obok tego utworu obojetnie... innym tego typu utworem jest na pewno "child in time" purpli... schemat podobny, tyle, ze czesci z solowkami sa duzo bardziej wyeksponowane, no i mamy zmiany tempa dosyc charakterystyczne przy tego typu kompozycjach... jesli juz jestesmy przy purplach, to nie wypada nie wymienic duzo mniej znanego (a wlasciwie wcale nie znanego poza kregami fanow tegoz zespolu) utworu "april" nagranego przez pierwszy sklad purpli ze spiewajacym rodem evansem i nickiem simperem na basie... tu z kolei mamy doczynienia z fascynacja jona lorda elementami muzyki klasycznej, co w tamtym czasie (koncowka lat 60tych) nie bylo codziennoscia w utworach rockowych...

warte wspomnienia w tej kategorii sa tez utwory stricte hard rockowe, ktore z zasady zazwyczaj maja byc szybkie i zwiezle, a nie zawsze spelniaja te "kryteria"... jako przyklad niech posluza kawalki guns n' roses... daruje sobie moze november rain, zreszta ten utwor az tak dlugi nie jest, ale spokojnie mozna tu wrzucic utwory "estranged" oraz "coma"... nie skladaja sie one z wielu czesci, motyw przewodni jest w sumie caly czas obecny, nie ma naglych zmian "akcji", wszystko z pozoru utrzymane w jednakowym tempie i klimacie, a jednak napiecie caly czas narasta... mimo pownej powtarzalnosci schematow wyczuc mozna to zblizanie sie do punktu kulminacyjnego, ktory nastepuje w ostatnich sekundach utworu...



utwor zlozony, dlugi, powinien posiadac przede wszystkim jedna ceche - nie nudzic sluchacza... i o ile to, czy ktos sie nim znudzi czy nie zalezy w duzej mierze od jego gustu i upodoban muzycznych, to utwor dobrze przemyslany, zlozony, taki w ktorym duzo dzieje sie pod wzgledem instrumentalnym ma zdecydowanie wieksze szanse, zeby zaciekawic soba sluchacza i sprawic, ze sluchacz bedzie sluchal go z przyjemnoscia, a nie tylko patrzyl na licznik czasu i odliczal minuty i sekundy do konca.
_________________

if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS

you never had it so good, the yoghurt pushers are here
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
hirszu



Dołączył: 30 Maj 2007
Posty: 484
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie Mar 02, 2008 9:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
wszystkie tasiemce DT


nie znam ich tworczosci barzo dobrze, ale kocham piosenke "Beyond this life" (11:22). jest to jeden z niewielu dlugich utworow, do ktorych mam cierpliwosc. najabrdziej wyczekuje tych wszystkich solowek... genialne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Bizon



Dołączył: 24 Sty 2004
Posty: 13394
Skąd: Radomsko/Łódź

PostWysłany: Nie Mar 02, 2008 10:32 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

wlasciwie, piszac tasiemce miale mna mysli a change of seasons, 6 degrees of inner turbulence, octavarium i in the presence of enemies, ale zupelnie zapomnialem, ze przeciez oni na kazdej plycie maja kawalki po 11-12 minut Very Happy
_________________

if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS

you never had it so good, the yoghurt pushers are here
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
kater



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 6820
Skąd: Góry Samotne

PostWysłany: Pon Mar 03, 2008 12:28 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

h1rszu napisał:
Cytat:
wszystkie tasiemce DT


nie znam ich tworczosci barzo dobrze, ale kocham piosenke "Beyond this life" (11:22). jest to jeden z niewielu dlugich utworow, do ktorych mam cierpliwosc. najabrdziej wyczekuje tych wszystkich solowek... genialne.

A na tej płycie są jeszcze lepsze rzeczy. Cool
_________________

PORTFOLIO / 1 DZIEŃ 1 PŁYTA / QW OKŁADKI / KOPS / ZUPA
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG Tlen
Bizon



Dołączył: 24 Sty 2004
Posty: 13394
Skąd: Radomsko/Łódź

PostWysłany: Pon Mar 03, 2008 12:31 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

a propos beyond this life, bo wlasnie leci u mnie wersja z budokanu w ramach odluchu wszystkich plyt Very Happy tu ta wersja ma ponad 19 minut, chociaz to, co jest w srodku to raczej luzna "improwizacja" ..celowo w cudzyslowie, no bo z improwizowaniem miala ona zapewne niewiele wspolnego, no ale tez nie byla w zaden sposob zwiazana z samym utworem.. po prostu wydluzona czesc instrumentalna o rozne dodane pomysly, lepsze lub gorsze. ale to tak tylko bajdełej
_________________

if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS

you never had it so good, the yoghurt pushers are here
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
hirszu



Dołączył: 30 Maj 2007
Posty: 484
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon Mar 03, 2008 4:58 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

widzialem ta wersje... dvd z budokanu, czy sie myle? Cool tam faktycznie jest jeszcze lepsza, bo dluzsza Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
dudek



Dołączył: 29 Paź 2003
Posty: 493
Skąd: Pasikurowice (k/Wrocławia)

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 1:58 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bardzo lubie takie "dlugie i rozbudowane utworu, suity", te wszystkie Child In Time'y, Octavaria i Shine Ony, choc oczywiscie nie za to, ze sa dlugie, tylko za to co sie w nich dzieje. I tez jakos tak wychodzi, ze podobaja mi sie tacy progresywni wykonawcy, jak DT czy PF, ktorzy zwykle wlasnie dlugie kawalki nagrywaja.

Ale chyba moja ulubiona suita jest "Foreigner Suite" Cata Stevensa, goscia raczej z innych muzycznych rejonow. Mozna, jak widac, poradzic sobie bez dlugasnych gitarowych solowek i z zupelnie prosta aranzacja (gitara, fortepian i jakas sekcja chyba, moze czegos tam nie uslyszalem...) Uwielbiam glos Stevensa, a ta suita moglaby dla mnie plynac i plynac... W ogole te dlugie utwory maja to do siebie, ze zwykle i tak sa za krotkie. Podoba mi sie tez tekst "Foreigner", w sam raz na te chwile slabosci kiedy przestaje narzekac :)
Oto fragment http://youtube.com/watch?v=taVIJEo6uUk - ale polecam tez wysluchanie pozostalych 11 minut...

Ehh, sluchalem tego jak mialem jakies 12-13 lat prawie codziennie, az mi sie calkiem znudzilo. Zarazil mnie tym utworem moj ojciec. Pozniej odlozylem go na kilka lat, az jakis czas temu wrocilem do tej suity. I teraz tez zdarza mi sie jej sluchac dzien w dzien...

No i inny sposrod tych dlugich utworow, jeden z moich #1 wszech czasow, to "Still Remains" Fates Warning, ale juz duzo razy o tym nagraniu wspominalem, wiec nie bede sie powtarzac.
_________________

Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Numer GG
black_queen



Dołączył: 24 Sie 2007
Posty: 354
Skąd: Nowy Sącz, prawie;)

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 3:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

suitom mówimy zdecydowane tak! Wink
Zaczęło się od "Shine on...." Flojdów oczywiście. powtórzę to co pisała tu większość-ważne, żeby sie coś działoWink Najwspanialsza jest ta zmienność, a nie tłucznie jednego motywu przez 20min i wplecienie w to jakiejś solówki. Jedna z cudowniejszych suit to "A passion play" Jethro Tull- 44min geniuszu. Teraz jestem na etapie wielkiej fascynacji twórczością Mike'a Oldfielda (chyba mi to zauroczenie pozostanie już po wsze czasy Wink ). Wspaniałe kompozycje, zazwyczaj instrumentalne i długaśneee, poprostu miód maliny Wink
Muszę jednak przyznać, ze zawiodłam się słuchając na TOPie wszachczasów w trójce tego kawałka Archive..no..."again"? Było fajnie przez pierwsze 4minuty, później nudnooo Rolling Eyes Twisted Evil (nie zabijać ;f)
_________________
mam plan tak szczwany, że można mu doczepić ogon i powiedzieć, że to lis
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Bizon



Dołączył: 24 Sty 2004
Posty: 13394
Skąd: Radomsko/Łódź

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 3:14 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

again jest troche innego rodzaju kawalkiem.. on nie ma wielu watkow muzycznych, nie jest skomplikowany jakos specjalnie, nie ma licznych "zwrotow akcji" ... to raczej kawalek, ktory przez powtarzalnosc pewnych schematow i motywow wprowadza w pewnego rodzaju hipnoze, powtarzajac to samo... znowu i znowu.... czyli 'again' jakby nie bylo Wink
_________________

if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS

you never had it so good, the yoghurt pushers are here
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Misiu



Dołączył: 21 Sty 2005
Posty: 3580
Skąd: Rybnik

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 3:21 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No nie gadajcie, bo Again to fantastyczny utwór jest. Za długi nie może być, skoro moje punkrockowe koleżanki się w nim zakochały. Wink A tak poważniej - po prostu trzeba złapać ten klimat, wtedy dusza chce, by trwał on jak najdłużej... No i tak właśnie jest z Again.
_________________
Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.

Moje zdjęcie
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
black_queen



Dołączył: 24 Sie 2007
Posty: 354
Skąd: Nowy Sącz, prawie;)

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 3:22 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jakby nie było muszę sę zgodzić. Na mnie ta hipnoza jednak chyba nie działa, choć ten powtarzany motyw jest całkiem całkiem, w odpowiedniej ilości Wink
_________________
mam plan tak szczwany, że można mu doczepić ogon i powiedzieć, że to lis
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Bizon



Dołączył: 24 Sty 2004
Posty: 13394
Skąd: Radomsko/Łódź

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 3:26 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

no to pozostaje ci wersja singlowa czy tam radio edit jakis, ktory ma minut kilka Wink
_________________

if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS

you never had it so good, the yoghurt pushers are here
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Fenderek



Dołączył: 14 Lis 2003
Posty: 13423

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 4:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A ja wam powiem, że to całe AGAIN to jedna z najbardziej przereklamowanych rzeczy jakie w życiu słyszałem. O! Ciągnie się flaki z olejem, jest przynajmniej o połowę za długie, melodia wcale ni ejest jakaś nadzwyczajna...
Ja uwielbiam, jak pojawia się jakiś motyw który chwyta za serce, który hipnotyzuje, który jest pięknby- i właśnie wtedy serce chce jeszcze i jeszcze... w AGAIN nie było nic- oprócz modlitwy o szybszy koniec... Melodia taka sobie, klimat OK (ale też bez przesady), aranżacja... zwykła... Zwykły utworek wydłużony do granic możliwości...
I mówi to osoba KOCHAJĄCA długie rzeczy- 10 minut to dla mnie prawie singiel Wink Uwielbiam suity, uwielbiam utwory wielowątkowe (i.e. CLOSE TO THE EDGE), uwielbiam rzeczy w których emocje przeplatają się z najgłębszego smutku po najdzikszą złość (STARLESS czy ARRIVING SOMEWHERE)... kocham takie rzeczy jak SHINE ON... czy SKY MOVES SIDEWAYS, po prostu kocham je bardziej niż cokolwiek innego w muzyce... Ja lubię Metallicę, Audioslave, SOAD czy innego Slayera- ale NIC nie jest mi w stanie dać takiej satysfakcji jak tych kilka momentów w STARLESS, ISLANDS, ANESTHETIZE, ROUNDABOUT czy innym WATCHER OF THE SKIES...
Kocham kiedy piosenka jest jak opowieść- ma początek, wstęp, rozwinięcie, zwrot akcji, może kolejny, wreszcie konkluzja i finał. Wszystko logiczne, ale też potrafi zaskoczyć. Jak z dobrą książką- może być długa ale tak frapująca i tak ciekawa że nie wiadomo kiedy te 17 minut uleciało... jak przygoda... jak jakaś podróż... jaki 3 minutowy singielek może coś podobnego zapewnić?
Ale może właśnie dlatego nic nie drażni mnie bardziej n iż sztuczne wydłużanie czegoś na to nie zasługującego, nudnego, smętnego... zwykłego... znowu- jak książka... kiedy czytam coś niesamowicie wciągającego i dobrego wręcz modlę się, żeby się za szybko nie skończyła... ale czy będę delektował się dłużyznami? Nie lubię jeżeli coś co można powiedzieć w jednym zdaniu jest powiedziane w 20. Jeżeli ktoś używa 20- to niech lepiej ma cościekawego bądź pięknego do powiedzenia. Kojarzy mi się to z laniem wody na wypracowaniach- byle nabić czasu... Do takich utworów należy większość ostatniej płyty DT- a już na pewno takie "arcydzieło" jak "THE MINISTRY OF LOST SOULS"- gdyby miało 5 minut nie powiedziałbym na ten utwór złego słowa... AGAIN też do tej kategorii należy...
Ja lubię jak jest długioe bo klimat (np. ECHOES), ale też lubię, kiedy jest długie bo bardzo dużo się dzieje (np. ATOM HEART MOTHER), albo kombinacje obu (THE SKY MOVES SIDEWAYS). Uwielbiam, kiedy mamy do czynienia z opowieścią, tak muzyczną jak i tekstową, wyprawą w inną rzeczywistość (SIX DEGREES OF INNER TURBULANCE czy OCTAVARIUM)...

I na koniec walnę coś kontrowersyjnego. Mnie osobiście Bema Pamięci Żałobny Rapsod NUDZI... ale nie próbuję mówić, że jest słąby- tylko że mnie najnormalniej nudzi...
_________________


Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.

A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
black_queen



Dołączył: 24 Sie 2007
Posty: 354
Skąd: Nowy Sącz, prawie;)

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 4:18 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kocham "Bema pamięci...", robi taki klimat, że hej ho. Jednak wstęp do pierwszej zwrotki mógłby być krótszy (ciachnąć trochę tych chórów), bo potrafi zniechęcic, jak sie nie wie co jest dalej;)
_________________
mam plan tak szczwany, że można mu doczepić ogon i powiedzieć, że to lis
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Bizon



Dołączył: 24 Sty 2004
Posty: 13394
Skąd: Radomsko/Łódź

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 4:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

'bem' tez mnie troche nudzi... moze dlatego, ze wiekszosc linii wokalu leci tak samo i niemen spiewal kolejne kilkanascie wersow w identyczny sposob... troche dla mnie za malo tam urozmaiceniam jakiejs zmiany klimatu.. czegokolwiek... chociaz jednoczesnie nie moge powiedziec, ze nie jest to wielkie dzielo.. tylko mnie nie do konca rusza... choiaz kilka dni temu jak na tvp kultura puscili, to wysluchalem calosci z przyjemnoscia, ale zebym mial to robic jakos nalogowo, jak w przypadku a change of seasons na przyklad, to chyba jednak nie Wink
_________________

if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS

you never had it so good, the yoghurt pushers are here
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Fenderek



Dołączył: 14 Lis 2003
Posty: 13423

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 4:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bizzy napisał:
'bem' tez mnie troche nudzi... moze dlatego, ze wiekszosc linii wokalu leci tak samo i niemen spiewal kolejne kilkanascie wersow w identyczny sposob... troche dla mnie za malo tam urozmaiceniam jakiejs zmiany klimatu.. czegokolwiek... chociaz jednoczesnie nie moge powiedziec, ze nie jest to wielkie dzielo.. tylko mnie nie do konca rusza... choiaz kilka dni temu jak na tvp kultura puscili, to wysluchalem calosci z przyjemnoscia, ale zebym mial to robic jakos nalogowo, jak w przypadku a change of seasons na przyklad, to chyba jednak nie Wink

Dokładnie. Chyba ta monotonia kolejnych wersów mnie dobija... nie jest to złe- ale arcydziełem do którego chętnie wracam też na pewno nie...
_________________


Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.

A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Misiu



Dołączył: 21 Sty 2005
Posty: 3580
Skąd: Rybnik

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 7:22 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Uhm, napisał se parędziesiąt linijek o swoim guście i myśli, że ktoś będzie chciał mu odpisać...
I ma rację. Wink
Niech więc będzie kontrowersja za kontrowersję (tylko że Fender nie lubi Again, a kocha Arriving Somewhere But Not Here, a ja uwielbiam oba Wink ). Co prawda porównanie progresywnej elektroniki i progresywnego rocka psychodelicznego jest nieco ograniczone, ale:

Ile dzieje się w Arriving Somewhere But Not Here poza częścią instrumentalną (którą, swoją drogą, stanowią może 3 riffy i trwa 2 minuty)? Motyw przedni to konfiguracja jednego akordu, w sumie cztery dźwięki tworzą utwór dwunastominutowy. Melodia złożona z czterech dźwięków ma stanowić nadzwyczajny motyw?
Co w tym utworze gra perkusja? Przez cały czas to samo, banalne tempo (metrum bodajże 8/4, tak?). Gdzie słychać bas? Prawie nie słychać, bo on w zasadzie nie istnieje. Krócej - sekcja rytmiczna leży.
Wreszcie - co wyróżnia aranżację Arriving Somewhere But Not Here? A czy ten fragment po części środkowej, kiedy to wraca ten banalny motyw złożony z czterech dźwięków, nie brzmi wręcz nu-metalowo?

Porcja pytań, mam nadzieję, że domyślasz się, Fenderku, co należy mi teraz odpowiedzieć. Wink
_________________
Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.

Moje zdjęcie
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Gnietek



Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 936
Skąd: z pięknej planety zwanej Ziemią :)

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 7:38 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"Bema pamięci rapsod żałobny" rzeczywiście jest nudnawy, ale skoro już ruszyliśmy Niemena, to jestem bardzo ciekawy waszej opinii na temat niedawno wydanej płyty tejże postaci Wink . "41 potencjometrów pana Jana". To jest coś z nieco innych klimatów niż przynajmniej większość podawanych tu utworów, bo jedno, że właściwie instrumentalny, drugie, że to jest improwizacja na żywo, a trzecie, że ciachana w studio. We mnie osobiście budzi mieszane uczucia - bo fajnie, że klimaty się zmieniają, nie można powiedzieć, że nic się nie dzieje; fajnie przekonać się, jak różna od tej powszechnie znanej bywała twórczość Niemena; fajnie usłyszeć coś tak finezyjnie zaimprowizowanego; ale nie bardzo podoba mi się to sklejanie różnych kawałków; nie bardzo też czuję koncept tego utworu - wydaje mi się jakby nie do końca przemyślany - takie gramy coś, może wyjdzie z tego coś ciekawego, może nie... Wink Czyli - bardziej jam session niż coś, co pokazuje się publiczności.
_________________
Wszyscy jesteśmy jak worki kartofli: czy chcemy, czy nie, i tak nas wrzucą do piwnicy. Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Fenderek



Dołączył: 14 Lis 2003
Posty: 13423

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 8:09 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Misiu napisał:


Ile dzieje się w Arriving Somewhere But Not Here poza częścią instrumentalną (którą, swoją drogą, stanowią może 3 riffy i trwa 2 minuty)? Motyw przedni to konfiguracja jednego akordu, w sumie cztery dźwięki tworzą utwór dwunastominutowy. Melodia złożona z czterech dźwięków ma stanowić nadzwyczajny motyw?

Dzieje się to, że kiedy wchodzi część instrumentalna jest ona diametralnie inna od części zwrotka-refren. Inna melodycznie- a jednak logicznie ma to ten sam ciąg. W dpodatku emocjonalnie jest to również podróż- od zgaszonego smutku i przygnębienia (tak odbieram zwłąszcza pierwszy refren) aż po wyzwoloną złość na stan rzeczy, wściekłość. Mogą być trzy akordy- może być pięćdziesiąt- nigdy na ilość nie zwracam uwagi tylko na jakość. A trzeba być martwym, żeby nie zareagować na TEN riff w środku...
Tak jak mówiłem- nie lubię kiedy mówi się w 20 zdaniach coś co można powiedzieć w 2. Ale tutaj jest balans, tutaj jest akurat... jest wstęp, jest smutek, jest rozwinięcie tematu- pojawia się złość, nagły jej wybuch- potem mamy wyciszenie, po burzy zawsze jest cisza... i wraca temat główny, dopowiada historię... Wg mnie dzieje się MNÓSTWO! Smile
Misiu napisał:

Co w tym utworze gra perkusja? Przez cały czas to samo, banalne tempo (metrum bodajże 8/4, tak?).

Gra dość monotonnie- ale nie do końca, jest w części instrumentalnej kilka ciekawszych motywów. Gavin nie jest IMO popisowcem jak Portnoy- i zdarza mu się poskramaićs woje techniczne umiejętnośći na potrzeby utworu. W tym chodziło o coś innego- i po prostu gra swoje... A że perksusista PT jest geniuszem to wiem z koncertu i... posłuchaj tego...
http://www.youtube.com/watch?v=X81qq6Fi3G4&feature=related
Zresztą, facet ma koncertować (czy koncertował, nie jestem pewien) z Crimsonami- pionkiem być nie może Wink
Misiu napisał:

Gdzie słychać bas? Prawie nie słychać, bo on w zasadzie nie istnieje.

Że co?????????????????????????????
To posłuchaj uważnie- do pewnego momentu jest podporządkowanyy utworowi- potem... Posłuchaj uważnie 6:42 do 6:54; potem leci z riffem unisono (coby ciężej było) a potem... potem to w ogóle magia...- od 8:07 a już zwłaszcza od 8:31- tych kilka zagrywek w tym ostatnim fragmencie to jeden z moich ulubionych momentów w muzyce KIEDYKOLWIEK...!

Misiu napisał:
A czy ten fragment po części środkowej, kiedy to wraca ten banalny motyw złożony z czterech dźwięków, nie brzmi wręcz nu-metalowo?

Może i odrobinę nu-metalowego feelingu na początku wejścia tego riffu jest... co w tym złego? Gdyby było tylko banalne powtarzanie tego momentu przez 5 minut- wzruszyłbym ramionami i o piosence zapomniał... ale... tu chodzi o całość, o podróż o której już pisałem... melodia jest... anglicy mają takie fajne określenie "haunting"- ona za Tobą idzie, nie daje Ci spokoju, niepokoi... i taki jest klimat- a potem wybuch złości... Po kiego któryś z muzyków PT (czy to Gavin czy Colin) miałby popisywać się i... psuć klimat efekciarstwem? Ja lubię jak ktoś potrafi zagrać rzeczy skomplikowane- ale piękne jest kiedy ktoś kto w swoim fachu jest bogiem (bo np. Colin to jeden z najlepszych basistów na świecie) podporządkowuje swoje ego kompozycji i jej służy- a nie traktuje jej jako okazji do kolejnego popisu techniki... <tu wstaw kolejny przytyk pod adresem SYSTEMATICV CHAOS> Wink

I nie czuję tego samego przy AGAIN- melodia mni eani nie niepokoi ani nie wbija się w podświadomość- wpada prawym a wypada lewym, przechodzę obok niej obojętnie... to nie jest podróż do nikąd- ten utwór do nikąd nie prowadzi... A kiedy słuchałem go po raz pierwszy myslałem chyba w 10 momentach że to już koniec... a oni jeszcze... i jeszcze... i za każdym razem nic nowego...
EDIT
Dowód, że Gavin Hamilton TEŻ jest jednym z najlepszych perkusistów na świecie... rytm 19/8... czemu nie
http://www.youtube.com/watch?v=Xyy0nRVHnQM&feature=related

Albo to- Roger (z całym szacunkiem) 10 razy by się zgubił...
http://www.youtube.com/watch?v=3eW69zZo-is&feature=related
I ten facet, potrafiący grać TAKIE rzeczy gra czasami proste rzeczy na płytach... Bo nie o niego tam chodzi tylko o klimat, historię, melodię... więc gra to, czego wymaga kompozycja... nigdy mniej, nigdy więcej... na swój sposób bardziej to cenię niż nieskończone popisy Portnoya...
_________________


Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.

A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/


Ostatnio zmieniony przez Fenderek dnia Sob Mar 22, 2008 8:36 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Misiu



Dołączył: 21 Sty 2005
Posty: 3580
Skąd: Rybnik

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 8:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Fenderek napisał:
Dzieje się to, że kiedy wchodzi część instrumentalna jest ona diametralnie inna od części zwrotka-refren. Inna melodycznie- a jednak logicznie ma to ten sam ciąg. W dpodatku emocjonalnie jest to również podróż- od zgaszonego smutku i przygnębienia (tak odbieram zwłąszcza pierwszy refren) aż po wyzwoloną złość na stan rzeczy, wściekłość. Mogą być trzy akordy- może być pięćdziesiąt- nigdy na ilość nie zwracam uwagi tylko na jakość. A trzeba być martwym, żeby nie zareagować na TEN riff w środku...

A co ja napisałem? Wink POZA częścią instrumentalną. Wink W Again też mogę znaleźć takie momenty, w których dzieje się więcej, ale... chyba nie o to chodzi...
Fenderek napisał:
Gavin nie jest IMO popisowcem jak Portnoy- i zdarza mu się poskramaićs woje techniczne umiejętnośći na potrzeby utworu.

Teraz kreślisz nieco sytuację w czarno-białych barwach - albo popis, albo monotonia. A jest jeszcze miejsce na stan środkowy. W przypadku Arriving Somewhere But Not Here (TYLKO tego utworu, nie wątpię w dobre umiejętności Gavina) - perkusja jest monotonna. Kilka momentów tego nie zmieni. I wiesz co? To nie jest wcale taka wada. Smile Już się zmartwiłem, że tego nie napiszesz:
Fenderek napisał:
Po kiego któryś z muzyków PT (czy to Gavin czy Colin) miałby popisywać się i... psuć klimat efekciarstwem? Ja lubię jak ktoś potrafi zagrać rzeczy skomplikowane- ale piękne jest kiedy ktoś kto w swoim fachu jest bogiem (bo np. Colin to jeden z najlepszych basistów na świecie) podporządkowuje swoje ego kompozycji i jej służy- a nie traktuje jej jako okazji do kolejnego popisu techniki...

I widzisz, moim zdaniem o to samo chodzi w Again. Sporo tu powtarzania, ale w Arriving Somewhere But Not Here - również. Napięcie rośnie tak samo, tylko za pomocą innych środków - Archive nie robi tego za pomocą gitary. Klimat również jest, ale to już sprawa subiektywna. To wszystko byłoby sprawą subiektywną i w ogóle bym nie zareagował, gdybyś nie napisał, że w Again nic się nie dzieje - bo to już takie subiektywne nie jest.

Co do basu - przyznam się, że mnie oświeciłeś z tymi kilkoma momentami. Ale to wciąż tylko momenty. Wink

Mogę zrobić małą dygresję na temat Porcupine Tree? Co prawda czytając recenzje na artrock.pl zazwyczaj załamują mi się ręce, ale ostatnio ktoś napisał fajną rzecz w recenzji Deadwing. "Fajną", to znaczy - zgadzam się z nią. Wink Może zacytuję:

Nie wiem dokąd właściwie Steven Wilson prowadzi Porcupine Tree. Nie jest to już psychodeliczny czy też progresywny rock, który w Porcupine kochałem, nie pachnie to również ani metalem ani popem. Mam wrażenie, że Porcupine Tree zabrnęło w ślepą uliczkę.

Można zrobić małą dygresję na temat Dream Theater? Myślę, że Systematic Chaos to nie jest album nagrany dla popisywania się. To po prostu Dream Theater w trakcie wypalania się, w którym nie ma już świeżości i jest coraz częstsze powtarzanie samych siebie, zjadanie własnego ogona.

Na razie tyle, lecę coś zjeść. Wink
_________________
Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.

Moje zdjęcie
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Fenderek



Dołączył: 14 Lis 2003
Posty: 13423

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 8:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A ja ni euważam, że PT zabrnęło w ślepą uliczkę, bo FEAR OF THE BLANK PLANET jest pięknym logicznym ciągiem, niejakim połączniem tego co działo się w latach 90-tych z tym co stało się na ABSENTII i właśnie DEADWING...
Zresztą- ja zawsze chciałem usłyszeć jak za porządny metal czy porządny rock zabierają się cholernie inteligentni ludzie- i w przypadku PT właśnie to mam. Opinie innych kompletnmie mi wiszą, bo od lat czegoś takiego szukałem i... znalazłem... zresztą- jakbym się miał czepiać...
Ja na przykład uwielbiam SKY MOVES SIDEWAYS- chyba nawet nr 2 u mnie teraz... co z tego- WIDZĘ ile tam nawiązań do Floydów, ta płyta... no jest wtórna, no! Co nie zmienia faktu że tak piękna... ale jakimś niesamowitym krokiem w przód w rozwoju muzyki rockowej to ona na pewno nie jest...
Wiesz co? Coraz bardziej rozumiem ludzi którzy niejako czasami uciekają od definicji "rock progresywny"- panowie z artrockowej strony poewnie byliby zachwyceni gdyby PORCUPINE nagrało 10 płyt brzmiących jak SIGNIFY albo SKY MOVES SIDEWAYS. Tylko że to się nazywa "regresja" a nie "progresja".
I jeszcze jedno- odnośnie tego konkretnego zacytowanego fragmentu... Mówimy o rocku progresywnym, po czym zarzut stawiany zespołowi jest taki, że nie wiadomo jak sklasyfikować, jak zaszufladkować muzykę nagraną na DEADWINGU.... Hmmm...
Nie żebym uważał DEADWING za wielkie arcydzieło... To płyta do jakiej NAJCZĘŚCIEJ wracam, ale nie uważam za najlepszą, taki mały paradoks... z Queen mam podobnie- ANATO jest lepsze, ale najczęściej wracam do SHA... też ostrzejszej, surowszej... jak już mówiłem- UWIELBIAM kiedy za fajnego rocka zabierają się cholernie inteligentni ludzie... Steven Wilson jest teraz moim bogiem- bo tego brzmienia szukałem od kilku lat...
A wracając do cytowanego fragmentu... panowie nagrali płytę inną- i z tym recenzent ma problem, bo za coś innego zespół cenił; pośrednio przyznaje, że oczekiwał powtórki z rozrywki a tu klops- zespół nagrał coś innego... nazwij mnie dziwnym- ale to jest właśnie dla mnie rock progresywny... Wink
_________________


Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.

A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Dustin24



Dołączył: 09 Gru 2005
Posty: 136
Skąd: Prabuty

PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 10:19 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja z tych wszystkich tasiemców to znam tylko Floydów. A to co znam (Echoes, Shine On) wcale nie wydają mi się za długie i nudne, są ciekawsze od wielu utworów trwających ok. 3min.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG
Ziutek98



Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 3947
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie Mar 23, 2008 2:48 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Fenderku, przeklinam Cię Razz Znów mój wolny czas się uszczupla, z czystej ciekawości odslłuchałem na yt Arriving Somewhere i zakochałem się w muzyce tych gości...
_________________
PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Misiu



Dołączył: 21 Sty 2005
Posty: 3580
Skąd: Rybnik

PostWysłany: Nie Mar 23, 2008 6:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z tą wtórnością Porcupine Tree jednak nieco bym uważał. Fakt, inspiracji sporo, szczególnie Oldfieldem, ale Floydami również. Wielu jednak twierdzi, że Wilson otworzył pewne drzwi dla progresywnego rocka - te psychodeliczne drzwi połączone z nowoczesnym brzmieniem. Coś jak Dream Theater i progresywny metal - również sporo nawiązań do klasyki, prog metal wymyślono już wcześnej, ale to Dream Theater wniósł do tego gatunku tak wiele świeżości i można by powiedzieć, że rozsławił ten odłam metalu. I jakby na to nie patrzeć, Jeżozwierze są z obecnych zespołów psychodelicznych chyba najpopularniejsi i już czerpie się z nich wzorce (Riverside brzmi jak kopia niby którego zespołu?), a Wilson w światku progresywnym jest już bardzo znaną osobistością.
Fenderek napisał:
I jeszcze jedno- odnośnie tego konkretnego zacytowanego fragmentu... Mówimy o rocku progresywnym, po czym zarzut stawiany zespołowi jest taki, że nie wiadomo jak sklasyfikować, jak zaszufladkować muzykę nagraną na DEADWINGU.... Hmmm...

Autor wyraźnie pisze, że nie jest to również progresywny rock. Wink
Fenderek napisał:
nazwij mnie dziwnym- ale to jest właśnie dla mnie rock progresywny... Wink

Zmiana stylu nie jest tożsama z progresją, chociaż... Zależy, jak spojrzeć. Pewna osoba powiedziała mi ostatnio, że dziś rockiem progresywnym nazywa się już muzyką ani trochę progresywną (a wręcz - totalnie regresywna), z czym ja się zgadzam (rock regresywny to nazwa, choć prawdziwa, jedynie umowna). Wygląda na to, że przymiotnik progresywny zaczyna tracić w muzyce swe dosłowne znaczenie. Rock progresywny coraz bardziej zazębia się w gatunek - nadal niezwykle szeroko pojęty, ale już gatunek. Konkretny, nacechowany w ten sam sposób co punk czy metal, choć bardziej ogólnie.

Ze słowami autora recenzji Deadwing zgadzam się, chociaż nie całkowicie, bo ów album z 2005 ciągle ma w sobie ducha progresji, ale poprzez takie utwory jak Shallow, Lazarus czy Open Car słychać, iż w jakimś stopniu on się ulatnia. A metalem też trudno nazwać którykolwiek z nich. Ciągle przy tym twierdzę, że brak nazwy nie jest tożsamy z progresją, no bo... Open Car jest progresywny? Przy całej mojej sympatii do tego utworu (fajny tekst, który idealnie zostaje oddany przez muzykę, w szczególności głos Wilsona) - śmiem wątpić.
_________________
Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.

Moje zdjęcie
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Another World Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group. Dopracował: Piotr^ Kaczmarek