Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mike
Dołączył: 26 Sie 2004 Posty: 4802 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Lip 19, 2012 1:22 pm Temat postu: |
|
|
whoatemydinner napisał: | Fenderek napisał: | punkadiddle napisał: | Popowe Hot Space nie odniosło sukcesu, a mimo to poszli w tym kierunku. |
W sumie Hot Space było z jednej strony odważnym ruchem- z drugiej... zbyt dużym kompromisem. Bo ja mam wrażenie, ze im się tak strasznie spodobał sukces AOBTD, ze zapragnęli go powielić. A już na pewno suckes "Another One..." dał argumenty Johnowi i Fredowi, zeby to dalej ciągnąć w tym a nie innym kierunku. Wcześniej Maylory mogły storpedowac tego typu zapędy Johna- po suckesie AOBTD nie mieli nic do gadania. Zresztą, zastanawiam się własnie czy to podczas The Game zespół nie podzielił się na te dwie frakcje naprawdę ostatecznie...? |
IMO to nie podczas nagrywania The Game zespół się podzielił, a po tym, jak AOBTD stało się ogromnym hitem. Jak dobrze zauważyłeś, zapędy Johna mogły zostać przedtem przytłumione przez Rogera i Briana, ale potem - cholera, odnosimy tym sukces, nie mamy nic do gadania. Zawsze odczuwałem, że The Game było jakby pewnym przyzwoleniem ze strony Maylorów na trochę eksperymentów w stronę new wave czy funk rocka, coby właśnie John i (w mniejszym stopniu wtedy) Freddie nie narzekali. Jednak to chyba właśnie wydanie Another One na singlu, gdzie stało się ogromnym hitem sprowadziło Queen tak, że powstało Hot Space - a przecież to ta płyta była chyba największym apogeum kłótni i utarczek w zespole (o solówkę w Back Chat na przykład). Mi się wydaje, że pójście w tę stronę było w dużej mierze faktem tego, że Queen stało się ofiarą jednego ze swoich eksperymentów, tym razem z "czarną muzyką". |
No ale też z drugiej strony - większość Taylorowych odrzutów z The Game wylądowało na Fun In Space, tak? A chyba nie można tego albumu nazwać kwintesencją rocka, prog rocka etc. Pomijając już walory artystyczne (dla mnie najlepsza z tej płyty jest okładka Tima ), to stylistycznie płyta Rogera także odbiega od dawnego stylu zespołu.
Z kolei próba ratowania rocka przez Maylorów na Hot Space to także śmiech na sali. Co z tego, że w jednym kawałku pojawiło się więcej Red Special, skoro "people get shot by people - people with guns"... _________________ QPoland - skoro jestem już oficjalnym współpracownikiem, to warto zachwalać
http://podniosle.blogspot.com/ - mój superowy bloga$$ek! (aktualizacje w każdy cojakiśczas)
Still Burnin' (i wiele innych: http://www.youtube.com/user/MikeBoatCityPl/videos)
C-lebrity - kontrowersyjny klip zbanowany na YT! |
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Czw Lip 19, 2012 2:49 pm Temat postu: |
|
|
Fenderek napisał: | Bo ja mam wrażenie, ze im się tak strasznie spodobał sukces AOBTD, ze zapragnęli go powielić. |
O tym, że AOBTD dało początek Hot Space pisze Peter Hince.
mike napisał: | A chyba nie można tego albumu nazwać kwintesencją rocka, prog rocka etc. |
Nie pamiętam w tej chwili Fun In Space, ale jak popowo by to nie brzmiało - na Made In Heaven mamy już przerobione na rock popowe piosenki i wg mnie brzmią ok, czyli da się. |
|
Powrót do góry |
|
|
mike
Dołączył: 26 Sie 2004 Posty: 4802 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Lip 19, 2012 3:04 pm Temat postu: |
|
|
punkadiddle napisał: |
Nie pamiętam w tej chwili Fun In Space, ale jak popowo by to nie brzmiało - na Made In Heaven mamy już przerobione na rock popowe piosenki i wg mnie brzmią ok, czyli da się. |
Pewnie, że się da, mnie chodziło raczej o to, że to nie do końca chyba było tak, że The Maylors występowali w obronie muzyki rockowej, a Mercon to funkowe zło. Moim zdaniem Roger nagrał mniej rockowy album niż The Game (pomijając, że nagrał straszne badziewie ). _________________ QPoland - skoro jestem już oficjalnym współpracownikiem, to warto zachwalać
http://podniosle.blogspot.com/ - mój superowy bloga$$ek! (aktualizacje w każdy cojakiśczas)
Still Burnin' (i wiele innych: http://www.youtube.com/user/MikeBoatCityPl/videos)
C-lebrity - kontrowersyjny klip zbanowany na YT! |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Czw Lip 19, 2012 3:10 pm Temat postu: |
|
|
punkadiddle napisał: |
O tym, że AOBTD dało początek Hot Space pisze Peter Hince.
|
Czyli potwierdza to co napisałem w Przewodniku jakieś 5-6 lat temu. Cool.
mike napisał: |
Pewnie, że się da, mnie chodziło raczej o to, że to nie do końca chyba było tak, że The Maylors występowali w obronie muzyki rockowej, a Mercon to funkowe zło. Moim zdaniem Roger nagrał mniej rockowy album niż The Game (pomijając, że nagrał straszne badziewie ). |
Przy The Game oni jeszcze niczego nie bronili- co najwyżej Roger strasznie nie chciał, żeby AOBTD wyszło na singlu. To później się zaczęli żreć- przy Hot Space czy Works. Tak, Put Out the Fire czy Action (choć tu słyszę w sumie fajne nawiązania do ELO) to rzeczywiście śmiechu warte próby, ale... hm, jeśli nagle atmosfera siadła, jesli Fred z Johnem ciągnęli w taką a nie inną stronę- to im też mogło się przestać chcieć... Brian przyniósł na Works I Go Crazy i zostało przegłosowane na nie. Let Me Out też miał w szufladzie już od 1981 chyba... to są naczynia połączone, raczej nie widzę sytuacji w której muzycy się tak strasznie żrą, John i Fred nagrywają Body Language a Brian im przynosi coś w stylu heaven and Hell... Więc wyszedł kompromis a kompromis w sztuce to... no wyszło jak wyszło. Jak się Brian z Rogerem zabrali za pisanie razem to też im wyszło "Thank God It's Christmas" a nie następca It's Late
Niestety, Radio Ga-Ga czy IOWTBF osiągnęły tak masakryczną popularność, że płacimy za to do dziś. Już bardziej tradycyjne It's A Hard Life takich wyżyn nie osiągnęło. W rezultacie o Ogre Battle na koncertach mozemy pomarzyć. Nawet na Rocks, z założenia składance któa miała pokazać ich z tej rockowej (a maczali w niej palce prawie tylko Brian i Roger!), drapieżnej strony- nawet to zjebali kompromisami, powtarzaniem tego co już było na Grejtest Hitsach itd... _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
DDelilah
Dołączył: 09 Lip 2012 Posty: 190 Skąd: Wrocław/Warszawa
|
Wysłany: Pią Lip 20, 2012 12:11 am Temat postu: |
|
|
Fenderek napisał: | Tak sobie myślę, że w dobie panowania jaśnie miłosiwego nam Adama ten temat nabiera nowego wydźwięku, c'nie?
mike napisał: | To tylko utwierdzi Briana i Rogera w tym, że ich polityka jest słuszna i właściwa, że fani łykną jak młode pelikany wszystko to, co oni wydadzą. |
Hie, hie |
A'propos reedycji sukcesu komercyjnego Queen, właśnie omawiamy na wątku Briana produkcje krasnala ogrodowego wg projektu http://www.brianmay.com/brian/brianssb/brianssbjul12.html#18
Został temat praw autorskich...i jeden szczegół do doprojektowania |
|
Powrót do góry |
|
|
Mariusz
Dołączył: 17 Maj 2005 Posty: 2411 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pią Lip 20, 2012 10:11 am Temat postu: |
|
|
abercjusz napisał: | Trzeba podziękować Majkelowi J. |
Też, ale przede wszystkim Crystalowi i ekipie technicznej. _________________ There Must Be More To Life Than This |
|
Powrót do góry |
|
|
Gnietek
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 936 Skąd: z pięknej planety zwanej Ziemią :)
|
Wysłany: Pią Lip 20, 2012 10:50 pm Temat postu: |
|
|
mike napisał: |
No ale też z drugiej strony - większość Taylorowych odrzutów z The Game wylądowało na Fun In Space, tak? A chyba nie można tego albumu nazwać kwintesencją rocka, prog rocka etc. Pomijając już walory artystyczne (dla mnie najlepsza z tej płyty jest okładka Tima ), to stylistycznie płyta Rogera także odbiega od dawnego stylu zespołu. |
No i jak by nie patrzeć - pierwszą piosenkę Queen z elementami funku - czyli "Fun It" - napisał Roger. _________________ Wszyscy jesteśmy jak worki kartofli: czy chcemy, czy nie, i tak nas wrzucą do piwnicy. |
|
Powrót do góry |
|
|
haes82
Dołączył: 23 Maj 2012 Posty: 757
|
Wysłany: Sob Lip 21, 2012 9:07 am Temat postu: |
|
|
Ja myślę, że prawdziwym fanom zespołu (jakiegokolwiek - abstrahuję tu od Queen) raczej nie zależy na sukcesie komercyjnym, nie chcą, aby zespół wybił się, stał się ultrapopularny, płyty sprzedawały się w milionach, a koncerty wypełniały cały stadion. Bo po co? Prawdziwym fanom zależy na dobrej muzyce.
Wręcz przeciwnie: sukces komercyjny raczej nie kończy się dobrze. Zespół/artysta wywęwszywszy kasę (często ogromną) zaczyna instynktownie postępować tak, aby ilość tej kasy zwiększyć. Trudno podać chyba jakikolwiek przykład zespołu, który wydostawszy się z niszy do szerokiej publiki nadal gra swoje (być może Pink Floyd, ale...). Wręcz przeciwnie - zaczyna zaniedbywać swoją artystyczną duszę, a talent poświęca na to, co może się podobać. Przykładem może być Genesis albo Metallica (chociaż tutaj mam wątpliwości). Z naszego podwórka można podać przykłady Budki Suflera, czy też Bajm albo Varius Manx. Im dalej - tym gorzej. Kto słyszał pierwsze dwa albumy Varius Manx (jeszcze przed Lipnicką) świetnie wie, o czym mówię.
Jeżeli chodzi o Queen - po sukcesie "Opery" zaczęła się równia pochyła, której apogeum stanowiły albumy "Works" i "AKOM". Ale czy kolejne - Miracle, Innuendo, Made in Heaven tak naprawdę są powrotem do korzeni? Jakkolwiek bardzo dobre, to jednak wciąż czuję w nich tę zachowawczość, myślenie "czy to się spodoba?", takie dopieszczanie szczegółów i "ugładzanie" w produkcji. Jeden utwór "Innuendo", niesztampowy bezkompromisowy broni się od tego - chociaż i w nim troszkę czuć to, czym śmierdzi cała twórczość zespołu w latach 80-tych: nieodwracalne skażenie zespołu pogonią za pieniędzmi, podporządkowanie się gustom nie swoim, ale cudzym. Zespół raz skażony komercją nigdy nie wróci już do tego, co grał na początku. Nawet jeśli się bardzo stara, jak to było w przypadku albumu "Innuendo".
Bardzo lubię słuchać pierwszych albumów różnych zespołów. Występuje tu bowiem taka świeżość, innowacyjność, autentyczność. Co prawda często jest to skażone inspiracjami innymi zespołami, ale mimo wszystko - widać i czuć pewne wibracje w tej muzyce, można usłyszeć czterech (czy trzech, czy pięciu - nieważne) chłopaków, którzy chcą nam coś powiedzieć. W drugim, trzecim, piątym i dziesiątym albumie, kiedy czterech naiwnych młodzieńców zaczyna czaić bazę i kumać czaczę, wie o co w tym wszystkim chodzi, ta magia już zanika. Artyści zmieniają się w biegłych rzemieślników.
I tak też się stało z naszym Queen, niestety. Ci trzymali poziom przez aż cztery albumy (co się raczej nie zdarza), później nieco opadli z sił szukając inspiracji. W końcu jednak inspirację znaleźli - pieniądze. I chociaż nie lubię NOTW ani Game'a, to jednak wciąż widzę tutaj szukanie, eksperymentowanie i przyznam, że na swój sposób szanuję te albumy. Dla AKOMa nie mam już litości. _________________ Zdeklarowany brianofil, korwinista oraz wyznawca Latającego Potwora Spaghetti. |
|
Powrót do góry |
|
|
mike
Dołączył: 26 Sie 2004 Posty: 4802 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sob Lip 21, 2012 12:28 pm Temat postu: |
|
|
haes82 napisał: |
Jeżeli chodzi o Queen - po sukcesie "Opery" zaczęła się równia pochyła, której apogeum stanowiły albumy "Works" i "AKOM". Ale czy kolejne - Miracle, Innuendo, Made in Heaven tak naprawdę są powrotem do korzeni? Jakkolwiek bardzo dobre, to jednak wciąż czuję w nich tę zachowawczość, myślenie "czy to się spodoba?", takie dopieszczanie szczegółów i "ugładzanie" w produkcji. Jeden utwór "Innuendo", niesztampowy bezkompromisowy broni się od tego - chociaż i w nim troszkę czuć to, czym śmierdzi cała twórczość zespołu w latach 80-tych: nieodwracalne skażenie zespołu pogonią za pieniędzmi, podporządkowanie się gustom nie swoim, ale cudzym. Zespół raz skażony komercją nigdy nie wróci już do tego, co grał na początku. Nawet jeśli się bardzo stara, jak to było w przypadku albumu "Innuendo". |
Nie zgodzę się, że równia pochyła zaczęła się od Opery. Może nie było płyty tak genialnej, ale powstawały wydawnictwa różnorodne i nadal dość bezkompromisowe. A Day at the Races - troszkę brzydsza siostra Nocy w Operze, ale być brzydszym od pięknego... News of the World - zupełnie inna, nowa odsłona zespołu. Fakt - WWRY i WATC były komercyjnym sukcesem, ale myślę, iż panowie w momencie tworzenia albumu nie spodziewali się czegoś takiego. Ot, Brian napisał utwór do poklaskania, bo się kapnął, że publiczność nie gapi się na nich jak sroka w gnat, a jak Freddie pierwszy raz zagrał swój utwór, to go wyśmiali . Zresztą po sukcesie wspomnianych utworów sodówa nie uderzyła chłopakom do głowy, nagrali Jazz, który dla mnie zawiera wszystko to za co kocham Queen (no poza Ga Ga i We Believe ), a nie widzę tam żadnego hitu pisanego z myślą o dużych pieniążkach, nadal jest różnorodnie i bezkompromisowo. O Flashu nie mówię. The Game - tu się czasem zastanawiam czy wykorzystali syntezatory w celach komercyjnych (w celu pozyskania nowych fanów za pomocą nowych brzmień), czy raczej zafascynowały ich możliwości nowocześniejszych sprzętów. Okres Hot Space - A Kind of Magic to już kłótnia na całego walka o kasę i komercyjny sukces - pełna zgoda.
The Miracle, Innuendo i Made In Heaven - powrót do korzeni polega tu na tym, że zawarte na nich kompozycje są zwyczajnie lepsze niż na dwóch-trzech poprzednich albumach. Słysząc dema takich utworów jak Affairs czy Grand Dime nie mam wątpliwości, że utwory na The Miracle dobierano pod kątem komercyjnym - nie może być za dużo rockerów, musi być miejsce dla Rain Must Fall i My Baby Does Me. Przy Innuendo raczej bardziej wierzę w bezkompromisowość - umierający facet piszący o kocie nie może myśleć o tym czy to się sprzeda (inna sprawa, że zadbał o promocję Back to the Light), Brian oddający kompozycje przeznaczone na swój solowy album, gdyż uważa, że Queen nagra je lepiej też raczej nie robi tego z myślą o kasie. Made In Heaven - chce im wierzyć, że dobór piosenek był taki, a nie inny by wywołać w słuchaczu jakiś stan refleksji, zadumy, może wyciszenia i ukojenia, ale już wciskanie go jako "testamentu Freddiego" i ostatnich piosenek to ewidentny skok na kasę (inna sprawa, że skuteczny). _________________ QPoland - skoro jestem już oficjalnym współpracownikiem, to warto zachwalać
http://podniosle.blogspot.com/ - mój superowy bloga$$ek! (aktualizacje w każdy cojakiśczas)
Still Burnin' (i wiele innych: http://www.youtube.com/user/MikeBoatCityPl/videos)
C-lebrity - kontrowersyjny klip zbanowany na YT! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|