Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 7:00 pm Temat postu: Komercyjny sukces- ważny dla fanów? A może przekleństwo...? |
|
|
Jeden z obiecanej serii- chyba będą wchodzić powoli, nie ma sensu walić kilkunastu na raz, lepiej popisać dogłębnie na jeden, jak się skończy dodać następny itd.
No więc- nurtuje mnie to od dawna. Za każdym razem kiedy jest jakaś dyskusja która schodzi na lata 80-te, klawisze i sukces komercyjny- jednym z najczęściej słyszanych argumentów jest to, że Queen musiało to zrobić, żeby osiągnąć w latach 80-tych sukces. W ogóle bardzo często mówi się o sprzedaży płyt, sukcesach na listach przebojów, potrzebie pójścia z duchem czasu...
Ja się pytam- czemu dla niektórych fanów jest takie ważne? Led Zeppelin nie pokazywali się w telewizji, nie wydawali w Anglii singli, nie istnieją od ponad 25 lat; kiedy ogłosili powrót na scenę 25 milionów ludzi chciało to zobaczyć. 25 MILIONÓW!!! Queen- w czasie kiedy Freddie umiera i krótkotrwały sukces komercyjny nie jest ważny wydają bezkompromisowy singiel, sześć minut, trzy części, niepodobne do niczego w tamtym czasie. Efekt? Ledwie trzeci numer 1 na listach przebojów. O Bohemian Rhapsody nie wspomnę...
Okazuję się, że legendarny status nie osiąga się za pomocą krótkotrwałych sukcesów na listach przebojów... Kylie ma więcej numerów jeden niż Pink Floyd- komu zapłacono by teraz więcej za trasę? Kogo chciałyby zobaczyć miliony i kto nie miałby problemów z zapełnieniem Wembley z pięć razy z rzędu...? Więc...? A jednak mam wrażenie, że dla wielu fanów ta obecność na listach przebojów jest ważna. Ten argument o tym, że MUSIELI coś zmienić żeby się sprzedać, bo przecież były lata 80-te pada często... OK- może paru z nas dotarłoby do muzyki zespołu trochę później... Byłoby w tym coś złego...?
Równocześnie będąc fanem Queen jestem fanem Porcupine Tree- zespół bardziej niszowy, grający koncerty dla 3-5 tysięcy ludzi... nie uważam, że cokolwiek jako fan tracę. Ba- uważam, że wręcz zyskuję! Koncerty są bardziej przystępne (tańsze!), bardziej osobiste, intymne; zespoły dbają o fanów... Wydają ciekawe pozycje (dema, bootlegi, koncerty, itp.) Czy... czy Queen nie stało się niewolnikiem sukcesu komercyjnego? Tyle razy narzekamy na działania Queen Productions... A czy właśnie sukces komercyjny nie wyalienował zespołu od tych najbardziej zagorzałych fanów? Czy zespół nie zagubił się w pogoni za dogodzeniem szerokiej publiczności i nie zignorował tych najbardziej oddanych? Czy my, ci najwięksi fani zespołu- nie cierpimy właśnie PRZEZ te sukcesy komercyjne...? Czyż nie dlatego ciągle nie możemy doczekać się tych najatrakcyjniejszych wydawnictw (BBC, Golders Green, Hammersmith, Box Sety, Houston), bo... kto to kupi? Czy zespół nie jest niewolnikiem sukcesu? I czy rzeczywiście- biorąc to pod uwagę- ten ich sukces komercyjny w latach 80-tych to taka wspaniała rzecz? _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 7:23 pm Temat postu: |
|
|
teoretycznie sukces komercyjny zespolu dla mnie jest kompletnie nieistotny... moglbym sluchac sobie jakiejs kapeli, ktora w polsce zna z 5 osob jesli bym mial okazje na nia trafic i by mi sie spodobala... zreszta uwielbiam absolutnie takie mother love bone, ktore wydalo jedna plyte i sila rzeczy musialo przestac istniec przez smierc wokalisty... znaja ich tylko i wylacznie fani pearl jamu... absolutnie mi to nie przeszkadza.. natomiast jest tez druga strona medalu... zeby uwielbiac jakis zespol, to trzeba miec go gdzie poznac... wiadomo, ze akurat na listach przebojow raczej swoich ulubionych zespolow nie poznam, bo ich tam zwyczajnie nie ma (to nie to co na poczatku lat 90tych kiedy czolowki list przebojow okupowaly zespoly naprawde rockowe, a nie tylko trzymajace gitary)... wiec zazwyczaj tym, czy poznam dany zespol rzadzi przypadek... dream theater poznalem przez przypadek dzieki programowi holdysa, mother love bone w sumie poznalem tez przez przypadek dzieki temu, ze ich crown of thorns bylo wykorzystane w reklamie headbanger's ball na mtv na poczatku lat 90tych... liquid tension experiment czy plyte petrucciego z rudessem poznalem przez jeszcze wiekszy przypadek dzieki last.fm ...
i chocby wlasnie last fm jest dla mnie takim dowodem, ze zespol nie potrzebuje byc na szczytach list przebojow, zeby wieksze grono sluchaczy mialo okazje go poznac... mozna trafic na niego zwyczajnie przypadkowo sluchajac sobie radia danego gatunku muzycznego na last.fm chocby... chociaz wiadomo, ze i wtedy tez trzeba miec sporo szczescie, zeby akurat na ten zespol trafic...
nigdy nie zgodze sie z tym, ze queen potrzebowal sukcesu komercyjnego takiego jak w latach 80tych , zeby stac sie ikona rocka... przeciez bo rhap spedzilo w 74 roku 9 tygodni na szczycie brytyjskiej listy przebojow! przeciez zagrali olbrzymi koncert w hyde parku jako jeden z pierwszych zespolow, ktory otrzymal tego typu pozwolenie... oczywiscie, dzieki tym hitom z lat 80tych maja wiecej fanow chocby z tej racji, ze do fanow rocka, dolaczyli fani muzyki pop... tylko co mnie to tak naprawde obchodzi czy ktos dolaczyl do grona fanow tego zespolu w latach 70tych czy 80tych czy jeszce pozniej... mnie obchodzi to, ze ja mialem okazje ich poznac.. oczywiscie istnieje prawdopodobienstwo, ze gdyby nie nagrali tych hitow z at 80tych, to moze nie byliby az tak slawni wiec moze bym o nich nie uslyszal tak wczesnie... natomiast samo bo rhap rozslawilo ich na swiecie na tyle, ze jestem absolutnie przekonany, ze predzej czy pozniej trafilbym na nich i uwielbial tak samo jak teraz, chocby dlatego, ze dla mnie radio gaga czy i want to break free moglyby nie istniec i nigdy nie przechodzilem fazy uwielbienia dla tych kawalkow... dla mnie od samego poczatku queen to byly przede wszystkich lata 70te i innuendo wiec z mojego punktu widzenia sukces komercyjny w latach 80tych nie ma zadnego znaczenia...
edit: jesli komus sie wydaje, ze to powyzej jest chaotyczne i nie ma sensu, to witam w klubie w polowie chyba przestalem kontrolowac to, co chcialem przekazac, ale moze kiedys to poukladam w jakas calosc jak bede mial lepszy dzien _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
Leniu
Dołączył: 06 Kwi 2004 Posty: 2432 Skąd: Przemyśl / Kraków
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 7:41 pm Temat postu: |
|
|
Powszechnie wiadomo, że moim zdaniem ten ich sukces komercyjny lat '80 to jednym słowem kicha. Czy cierpimy teraz z tego powodu? Nigdy o tym nie myślałem - ale na pewno coś w tym jest! Dla mnie nie ma znaczenia dzięki czemu Queen jest sławny i jak wysoko stoi na liście przebojów... Już teraz, po czasie, jest mi najzupełniej obojętne - liczy się to, dzięki czemu ja uwielbiam ten zespół. A tych rzeczy jest sporo. W dużej mierze są to, wręcz powiedziałbym, zapomniane rzeczy, które fan odkrywa sam - poszukując... Przykład - ŚWIETNE BBC - nigdy nie miałbym pojęcia o istnieniu czegoś tak wspaniałego, gdyby nie to miejsce. Nieraz ciężko było dotrzeć do różnych nagrań, które kiszą się w archiwum... Tylko po co?
I właśnie jako fan czuję się zaniedbany przez Queen Productions... Ileż to ja bym dał, by doczekać się oficjalnego wydania koncertu Hammersmith '79, no ale właśnie - kto to kupi, skoro zespół kojarzony jest z Gaga, IWTBF, a nawet z Wembley z '86 roku... |
|
Powrót do góry |
|
|
Qnrad
Dołączył: 17 Sty 2007 Posty: 1092 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 7:43 pm Temat postu: |
|
|
Wielki minus sukcesu - kojarzenie Queen z popem, który odniósł sukces właśnie... Wszyscy tylko gaga i IWTBF... Większosc ludzi nie zna tego rockowego (dla mnie - o wiele lepszego!) oblicza zespołu i uważa że np. ja jestem fanem no niemalże disco
Ale przecież oni mieli już kasy jak lodu za czasów Jazz. Gdyby zostali w takiej stylistyce chyba bylibyśmy zadowoleni... Więc dlaczego? Może chęc ciągłych zmian, z czym mieliśmy do czynienia już wcześniej, bo przecież każdy z pierwszych 7 albumów (może poza parą ANATO i ADATR) jest w innym stylu...
Ogólnie, wychodząc poza Queen z tematem jest różniście, zależy właśnie od tego co odniosło sukces... Hitem Led Zeppelin było Wholle Lotta Love - życzę wszystkim takiego komercyjnego sukcesu... Ale i im zdarzyło się All My Love...
Myślę, że w przypadku Queen 'zawiniła' właśnie ta chęc ciągłego rozwijania się, postępu. Szkoda, że w taki sposób... _________________ bardzo mało czasu na forum, niestety... |
|
Powrót do góry |
|
|
Kuba
Dołączył: 03 Gru 2004 Posty: 2024 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 8:08 pm Temat postu: |
|
|
Wstęp piszę po zakończeniu pisania posta, z góry przepraszam za misz-masz, do końca nie wiem czy jest on nawet na temat, ale zawsze to wyrażenie własnego punktu widzenia, tak więc licze na wyrozumiałość
Skoro chcieli osiągnąć sukces w dobie Nowej Fali, musieli pójść na jakieś ustępstwa, koniec lat '70 to koniec pewnej ery, moim zdaniem zatraciła się równowaga między stylami muzycznymi. W '70s jeden mógł słuchać Pink Floydów, Zeppelinów, Bowie'go, Sabbathów albo Abby czy Bee Gees i dla każdego było miejsce, tym samym była większa swoboda w tworzeniu, większość tych kapel kreowała własny, bezkompromisowy styl i tkwiła w nim. Dzięki temu stali się legendami.
Wraz z nadejściem '80s byli, albo Judasi albo Ironi, z drugiej strony zaś Ultravox i Duran Duran, tak więc albo heavy metal, albo słodki pop [pogoń za pieniądzem, listami przebojów, stacjami muzycznymi, w tym okresie był wielkim ogranicznikiem swobody artystycznej] grupy "środka", takie jak Police czy Marillion stanowiły wyjątek. Queen, będące zespołem ambitnym, o czym nie trzeba nikogo przekonywać, by pozostać na szczycie musieli obrać jedną z tych dróg, wybrali teledyski, słodkie melodie i przebojowe refreny, puszczając oczko do popowej publiki na pewno liczyli się z "komercjalizacją" twórczości. Czy dobrze zrobili? Z jeden strony, gdyby nie Break Free i Gaga, szczerze połowy z nas [w tym mnie] by tu nie było. Z drugiej zaś "orientacja" grupy nie jest do końca jasna
Świetną jednak rzeczą jest poznawanie zespołu krok po kroku, poczynając od radiowych hitów, po starsze albumy, kończąc na bootlegach, coś zaintrygowało mnie w tym zespole, sięgnąłem głębiej i zostałem fanem "na dobre". Tak więc w tym wypadku komercyjny sukces Queen z lat '80s stanowił dla mnie coś w stylu mostu do oblicza tej kapeli w latach siedemdziesiątych, a także innej, wspaniałej muzyki tego okresu _________________ Well, it's all right then, and it's all right now
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misiu
Dołączył: 21 Sty 2005 Posty: 3580 Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 8:16 pm Temat postu: |
|
|
Zapewne w trakcie pisania tego posta, pojawi się tu wypowiedź kogoś innego (w chwili pisania - Bizzy był ostatni).
Komercyjny sukces BYŁ dla mnie istotny. Dlaczego? Bo Queen uczył mnie muzyki, to był pierwszy zespół, który naprawdę pokochałem - na tyle, że zacząłem go z własnej woli poznawać. To były czasy (całkiem niedawne - jakieś 3 lata temu), kiedy wyznacznikiem jakości zespołu był jego sukces komercyjny. Zawsze wykłócałem się, że Queen był bardziej popularny od The Beatles.
Teraz ich popularność jest mi obojętna. Ma swoje wady i zalety (choć tych pierwszych znajdzie się więcej). Sukces komercyjny jest momentami wygodniejszy - nie trzeba wiele robić, by wiedzieć, że, na przykład, w najbliższym będzie wydany nowy album. Jest sporo reklam, na które trafimy tak czy siak, nawet jeśli prawdziwy fan dowie się o tym wcześniej z innych źródeł.
Inna sprawa to fakt, że wydawnictwa popularnych zespołów (takich jak Queen właśnie) można bez trudu nabyć w sklepach z płytami. Szybko, bez zbędnego czekania, cenowo wychodzi podobnie jak zakup z internetu, do tego mamy większą pewność, co kupujemy.
Na tym chyba kończą się chyba zalety dla mnie, jako fana. Reszta powinna mi być totalnie obojętna. I poniekąd jest - aczkolwiek denerwuje nas chyba, gdy ktoś ocenia zespół na podstawie kilku hitów z lat 80., nawet jeśli sam sobie wyrabia opinię. Co więcej - problem jest nie tylko z laikami. Ilu jest koneserów muzycznych, którzy z góry są, mniej lub bardziej, zniechęceni do zespołu TYLKO ze względu na popularność, jaką osiągnął? Ilu powie: "Eee, Queen to wszyscy znają, posłuchaj tego..."
Zastanówmy się jeszcze, jaki wpływ sukces komercyjny ma nie na nas, ale na sam zespół. Trudno powiedzieć, czy Queen stał się niewolnikiem popularności - czy to przypadek, że do największych sprzeczek dochodziło wtedy, gdy zespół osiągnął szczyt popularności (Bohemian Rhapsody to jest inna sprawa - to były początki kariery)? Jednym (Freddiemu, Johnowi) się to podobało, innym (Rogerowi, Brianowi) chyba mniej. Dziś jest nieco podobnie (choć nie tak źle, jak z Queen w latach 80.) z Dream Theater - to znaczy, że po kilku dobrych płytach, zaczyna się... nie powiem co... I Walk Beside You, Never Enough, Forsaken, Prophet's of War... No co to jest? Zresztą, historia zna więcej takich przypadków. I nie trzeba daleko szukać - Metallica. Chyba się nie mylę?
Siłą rzeczy - jeśli sukces komercyjny ma tak zły wpływ na sam zespół, ma on jednak zły wpływ na nas. Słyszymy coraz mniej muzyki, którą chce się przekazać nam, fanom, a coraz więcej tej, która ma trafić do reszty. Szkoda tylko, że mało kto z nas tu obecnych na Forum żył i w latach 70., i w 80. - mielibyśmy jaśniejszy obraz reakcji fanów na Hot Space, The Works i A Kind of Magic. FANÓW, nie - mas.
Czy Queen była potrzebna zmiana stylu do osiągnięcia sukcesu? Nie sądzę. Hot Space to pierwszy tak bardzo inny od poprzednich album. Wielkim echem się nie odbił. Za to w latach 70. - co płyta, to wielki sukces. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ci, którzy pokochali zespół za Don't Stop Me Now, Bohemian Rhapsody czy Good Old-Fashioned Lover Boy nagle przestali być fanami Queen przez new romantic czy wszechobecny w radiu plastik. Zawsze grali inaczej od wszystkich (może nie tak do końca inaczej, ale mieli własny, rozpoznawalny styl) i osiągnęli największy w karierze sukces bardzo szybko, bo już w latach 70. Jestem zatem przekonany, że później byłoby tak samo. Tym bardziej, że Queen grał, mimo wszystko, raczej przystępną muzykę - nawet przed Radio Ga-Ga i I Want To Break Free. _________________ Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.
Moje zdjęcie
Ostatnio zmieniony przez Misiu dnia Nie Gru 23, 2007 8:29 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Mariusz
Dołączył: 17 Maj 2005 Posty: 2411 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 8:24 pm Temat postu: |
|
|
Hm, coś w tym jest, że często się mówi o tym, jakoby Queen się 'sprzedało' w latach 80-tych...że zamiast dalej robić swoje i nagrywać spójne, świetnie brzmiące albumy, woleli zmienić koncepcję na rzecz zwiększenia popularności i zdobycia nowych fanów. Jednakże czy tak naprawdę było im to potrzebne? Zespół na przełomie lat 70-tych i 80-tych był w świetnej formie zarówno studyjnej, jak i koncertowej, miał swój określony styl(dla mnie niepowtarzalny) i nagle...kompletna zmiana...Mniej 'awangardy' a więcej 'naiwności'...Zmiana producenta, wejście klawiszy....i ta muzyka stała się niemalże od razu bardziej przystępna. Na tyle, że zdobyli nową, szeroką publiczność na całym świecie. Tyle że niestety ma to swoje ciemne strony i to do po dzień dzisiejszy...Bo większości Queen kojarzy sie właśnie z tym okresem, gdy ich piosenki były na szczytach list przebojów...Dzięki temu sprzedaż ich płyt była jeszcze większa, lecz ci prawdziwi fani musieli przełknąć niejako gorzką pigułkę... Czy musieli się zmieniać? Czy musieli biec z duchem czasu? Przecież to Oni w dużej mierze wyznaczali standardy jeszcze kilka lat wcześniej...Moim zdaniem, nie...ale zadziałało tu chyba coś takiego, jak czynnik ludzki na zasadzie 'mamy od cholery pieniędzy, to teraz idziemy na łatwiznę...'. Oczywiście, nie wiem, czy tak było...ale takie uczucia gdzieś się odzywają...Co do mojej przygody z Queen, to być może nie poznałbym Ich tak szybko i być może byłoby mi ciężej, ale jestem pewien, że jednak kochałbym tę Muzykę tak samo jak teraz!!! Nie twierdzę, że nie lubię tego okresu czy nie cierpię płyt z lat 80-tych, bo tak nie jest!!! Świadczy o tym chociażby fakt, że właśnie piosenka z tego okresu jest moją ulubioną w Ich dorobku... To chyba tyle. _________________ There Must Be More To Life Than This |
|
Powrót do góry |
|
|
Sherry
Dołączył: 23 Gru 2007 Posty: 64 Skąd: Pińczów/Kielce
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 9:10 pm Temat postu: |
|
|
Właściwie nie mam zdania co do sukcesu komercyjnego Queenu w latach 80. dlaczego? po pirwsze, nie miałam ochoty obserwować tego na żywo. Za młoda jestem. Ale właśnie najbardziej martwi mnie to, że gdy znajomi słyszą o Queenie, kojarzą go z Radio Ga-ga albo IWTBF. Może zdobyli wtedy więcej fanów, ale w dzisiejszych czasach już mało kto słucha takiej muzzyki na poważnie (przynajmniej w moim otoczeniu).
Z drugiej strony, Queen chciał być zespołem znanym i cenionym... jak większość zespołów... niepotrzebnie odeszli od swojego stylu... ja nigdy nie ceniłam "list przebojów"... to też dlatego, że jestem za młoda i odkąd pamiętam, nigdy nie zgadzałam się z tym, co w nich było...
Ee... chaotyczne i bez sensu ale i tak wyślę |
|
Powrót do góry |
|
|
jagaciarz
Dołączył: 16 Cze 2005 Posty: 670 Skąd: Zgierz
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 9:18 pm Temat postu: |
|
|
Przekleństwo sukcesu odczuwam tylko w jednym aspekcie.To o czym pisał Fenderek-zamiast Hammersmith czy Houston wychodzą na dvd same koncerty z lat 80. I tu rzeczywiście szkoda,która jest pochodną właśnie komercyjnego sukcesu lat 80.-dla mnie szkoda tym wieksza,że w ogóle mało znam ich koncertów z lat 70.
Natomiast w innych aspektach sukeces Królowej z lat 80.nie jest dla mnie niczym szkodliwym,ba-wręcz przeciwnie,ale to dlatego,ze jestem z tej mniejszości która uwielbia lata 80. w wykonaniu Queen.
Powiem szczerze,że chciałbym,żeby u większości zespołów "zejście na komercję" owocowało dziełami takimi jak Radio gaga czy cała płyta A kind of magic(wiem,ze dla wielu z Was to obrazoburstwo:)ale u mnie Kind of magic to pierwsza trójka płyt Królowej).
Cenię Queen jako zespół eklektyczny i ciesze się,że obok majstersztyków z lat 70. typu Prophet's song czy March of the black Queen mogę cieszyc się z Body language,Hard life czy Gimme the prize.
Dzięki sukcesom komercyjnym i popularności zespół poznali moi rodzice,przez co od najmłodszych lat znałem go i ja-i tak zaczął się cały kołowrotek przygody z zespołem.
Jednocześnie wiem też i rozumiem,ze punkt widzenia fana wizerunku i brzmienia zespołu z lat 70. jest diametralnie rózny od mojego.
Reasumując-choć jestem generalnie przeciwnikiem szeroko pojętego tzw.schodzenia na komercję przez ciekawe zespoły,to akurat Queen jest w moim przypadku wyjątkiem (poza wspomnianym na początku posta problemem wydawania dvd przez zespół. _________________ That time will come,one day you'll see when we can all be friends |
|
Powrót do góry |
|
|
wasdfg7
Dołączył: 16 Paź 2005 Posty: 4279 Skąd: Dębica/Wrocław
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 10:44 pm Temat postu: |
|
|
Co do mnie :
Sprawa przedstawia się tak, że sukces komercyjny i w ogóle większość piosenke lat 80 czyli te "wielkie" hity pozwolily mi w ogóle poznać Queen. Gdyby nie te piosenki prawdopodobnie dziś bym tegop nie znał, nie miałbym tu konta i w ogóle byłoby inaczej. Nie jest istotne to, że posiadałem GH I bo i tam trochę tego było.
"Nauczyłem" się Queen słuchając tych wszystkich hitów w latach mojej młodości czyli tak około 99' roku. Wniosek z tego tai, że ów sukces komercyjny dał Queen kolejnego fana (mnie) i jestem pewien, że może nawet miliony a jużna pewno tysiące innych.
Patrząc na to z tej perspektywy ten sukces komercyjny przydał się okropnie bo "po sznurku do kłębka" czy jakoś tak. Pokochać Queen pokochałem całkiem niedawno.... troszkę ponad rok temu ponieważ wtedy przekonałem się o ich prawdziwej sile, czyli wyszczególniając poznałem początki ich kariery... świetne piosenki, aranżacje i w ogóle. Na temat koncertów się nie wypowiem bo aż strach się przynznać ale oglądałem tylko jeden... choć mam nadzieję to szybko zmienić
Do dziś lubie te wszystkie komercyjne piosenki, i choć zeszły na dalszy plan to ja o nich nie zapominam, wracam do nich i się nimi cieszę. Więc ogólnie mówiąc moim zdanie ów sukces komercyjny był Queen potrzebny choć może nie aż w takim stopniu w jakim oni to zrobili no ale co by było gdyby nagrali mniej tych komercyjnych płyt... gdybanie pozostawiam innym. Mi się podoba tak jak jest
Dziękuję _________________
MARILLION - BRAVE
The true soul of Queen band is lost...
______________________________
I've Been Blessed By God
Yet I Feel Forsaken
All To Me Was Given
Now It's Finally Taken |
|
Powrót do góry |
|
|
hamburger
Dołączył: 22 Maj 2007 Posty: 215 Skąd: z fabryki wafelków
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 11:17 pm Temat postu: |
|
|
Queen był popularny przecież już w latach siedemdziesiątych i myślę, że takiemu zespołowi nie było potrzebne takie maksymalne pójście z prądem i poddanie się modzie. Myślę, że moda dyskotekowa nie narodziła się wśród ludzi słuchających wcześniej dobrego rocka, a w związku z tym Queen, zmieniając styl, nie przysporzyli sobie zbyt wielu fanów (płytą Hot Space, to raczej więcej zwolenników od siebie odwrócili). Zresztą, popularność 'Innuendo' tylko to potwierdza.
Dlaczego więc Queen zdecydowali się na 'upopowienie'? Można tylko dywagować. Myślę, że mogło to wynikać z pewnych obaw, mogło to być dmuchanie na zimne. Gdy rodzi się nowa moda, artysta może bać się o swoje miejsce wśród sław muzyki, a idąc za nowymi nurtami, zapewni sobie przynajmniej przyzwoitą pozycję. Druga sprawa - nie można na 100% odrzucić również hipotezy, że członkowie zespołu trochę bali się wyczerpania pomysłów w stylu, jaki dotychczas przyjmowali. W końcu liczebność tych pomysłów z czasem spada i zmiana mody może być dobrym pretekstem do ucieczki od ich utraty. Tak mi się wydaje. Mnie to trochę przeszkadza, ale nie muszę słuchać wszystkich rzeczy z lat 80., a i czasem dla odmiany przyjemnie jest to puścić w odtwarzaczu. _________________ The one thing we're all waiting for
Is peace on Earth, an end to war
It's the miracle we need
The miracle... |
|
Powrót do góry |
|
|
daga Site Admin
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 11065 Skąd: Warszawa - Ursynów
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 11:33 pm Temat postu: |
|
|
Cytat: | komercja
1. «działalność nastawiona jedynie na osiągnięcie zysku; też: produkty takiej działalności» | za SJP
Dla mnie komercją było ze strony Queen granie na festiwalach w Montreux czy San Remo! Sami mówili, że nie mogą stracić takiej widowni 40mlionów widzów.
Nagrywanie takich, a nie innych płyt nie uważam za czystą komercje przecież już The Game stanowiło odwrót od tego co wcześniej grali.
Może problem stanowi jak zaczęli traktować muzykę jako towar, zaczęli grać na stadionach, festiwalach, szukać coraz większej widowni, a za tym idzie klientów sklepów muzycznych.
I dziś to samo się dzieje przecież cały musical jest nastawiony na zysk i machina z nim związana pamiątek, specjalnych pokazów itd. Który poważny zespół coś takiego robi? _________________ http://www.wierszetakzwane.prv.pl/
http://www.deaky.prv.pl/
http://www.queen1991.blog.pl
http://www.queen.blox.pl
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Nie Gru 23, 2007 11:52 pm Temat postu: |
|
|
Sherry napisał: | ale w dzisiejszych czasach już mało kto słucha takiej muzzyki na poważnie (przynajmniej w moim otoczeniu). |
Skoro już to poruszasz... to będzie nowy temat _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Mattey
Dołączył: 08 Lip 2006 Posty: 1417 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 12:31 am Temat postu: |
|
|
Tak, komercyjne oblicze Queen to coś, na co prawie wszyscy psioczą, bo przez to szersza publiczność nie zapozna się z takimi perełkami jak TMOTBQ, White Queen, The Prophet's Song, Ogre Battle itd.
Fakt, szkoda tych biedaków.
Ale ilu z nas by tu było dzisiaj, gdyby Queen przestało grać w 1978? Ilu z nas pozanało Queen właśnie dzieki utworom komercyjnym?
Komercyjność naszej kapeli to wierzchnia warstwa. Jeśli komuś się spodoba, to stara się dostać coraz głębiej, aż dochodzi do jądra i zaczyna wydawać fortunę na rzadkie okazy typu kaszlnięcie Johna podczas próby świateł na koncercie w Qualalumpur.
Chłopaki nie obiecywali, że zawsze będą tworzyć muzykę taką jak w latach 70-tych, więc nie widzę powodu, żeby czuć się oszukanym. _________________ Pierwszy Mattey Forum
Pierwszy vice Pisarz Forum 2007!
wg Fenderka: Pierwszy Humorysta Forum 2009!
wg NARa: Drugi Fenderek! |
|
Powrót do góry |
|
|
CORAX
Dołączył: 05 Lip 2004 Posty: 3277 Skąd: Coraxstadt
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 12:52 am Temat postu: |
|
|
Trochę trudno mi jest jednoznacznie to ocenić, albowiem od samego początku mojej znajomości z Queen jestem jakoś pogodzony z tym korpuskularno molekularnym dualizmem zespołu. Z jednej strony coś namacalnego, widocznego, co każdy jest w stanie dostrzec, ta komercyjna strona, która trafia do ogromnej liczby zwykłych zjadaczy chleba. Z drugiej strony, fala o określonej długości dostrzeganej tylko w odpowiednich warunkach, wychwytywana przez selektywnych słuchaczy, ta prestiżowa strona.
Przyznaję się bez bicia, że bardziej do mojego zainteresowania się Queen przyczyniła się ta "gorsza" strona z AKOM na czele. Młody byłem i głupi :D A dzisiaj jestem trochę starszy i głupszy, i kiedy patrzę na to z perspektywy lat, nie robi mi to większej różnicy. Ja się cieszę poniekąd, że Queen trochę w swojej karierze wyglądał tak a nie inaczej, tworzył taką a nie inną muzykę, albowiem naprawdę czułem kiedyś w tym jakąś magię (vide wspomniany wyżej AKOM), a te wszystkie progresy do mnie praktycznie nie docierały. Jestem szczęśliwy, z uczuć jakie miałem poznając ten zespół od strony otwartej na wszystkich, bo naprawdę sporo ludzi tak zaczyna z muzyką w ogóle, a do tej bardziej "ambitnej" twórczości się i tak dorasta.
Kiedyś fascynowałem sie Modern Talking :D Co mi z tego dzisiaj pozostało? Bardzo niewiele, natomiast pozostałem przy Queen, słuchając coraz to wcześniejszych nagrań w historii zespołu, później sięgając też po innych wykonawców, którzy mniej lub bardziej w podobny sposób starali się bądź nie próbować czegoś więcej jak siedzenia w tym samym jednym nurcie. A że tyle milionów chciało pójść na Led Zeppelin? No fajnie, chwała im. Ja nie narzekam na swój ulubiony zespół.
Ale namotałem, łoJezu, idę spać, patrzeć na to nie mogę. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
lemur Moderator
Dołączył: 13 Maj 2005 Posty: 5251 Skąd: z Komitetu Centralnego
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 12:55 am Temat postu: |
|
|
Ładnie to ujęli Mateusz i Przemek - dla wielu z nas to właśnie komercyjne, efekciarskie - ale tym samym bardziej przystępne - wcielenie zespołu z lat 80 było bramą do poznania grupy...powiedzmy sobie szczerze, zupełnie nie wyrobiony muzycznie dzieciak prędzej zainteresuje się Radio GaGa niż White Queen. Ale za to jak już wsiąknie...
Ja zacząłem poznawać Queen od GH2. Choć przyznaję, zaraz potem było ANATO... _________________ Pierwszy Pisarz Forum 2006, 2007, 2009; Podpis Roku 2010
Mój blogasek: http://obserwujacylemur.wordpress.com/ |
|
Powrót do góry |
|
|
mumin_king
Dołączył: 14 Cze 2006 Posty: 6343 Skąd: Rzekuń
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 1:21 am Temat postu: |
|
|
Eeee tam... Brama do poznania. Myślę, że jeśli bym chciał poznawać nowe zespoły rockowe (w tym alternatywnym świecie, w którym Queen nagrywało by tylko do 78 roku) tak samo jak teraz to prędzej czy później bym na nich trafił. W końcu w latach 70 to nie był przecież animowy zespół! Gadanie, że dzięki latom 80 poznało się Queen to mimo wszystko ujma dla tego zespołu, bo pokazuje na jak łatwą nutę potrafili zagrać. Problemem była ta chęć zrobienia czegoś nowego i chyba hambuks ma racje, że o wiele więcej stracili na tym fanów niż zyskali, no ale cóż... Więcej zarabiali... _________________
GGP - na spotkanie ze świeżoscią
Bój się bloga NOWOŚĆ BLOG MUMINA
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012 |
|
Powrót do góry |
|
|
nevada
Dołączył: 22 Sty 2007 Posty: 753 Skąd: Radom
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 1:37 am Temat postu: |
|
|
Ja swoją przygodę z Queen zacząłem od 'Friends Will be Friends', 'Radio Ga Ga'. Czyli właśnie od tych wielkich, komercyjnych przebojów Królowej. Dopiero potem zacząłem poznawać resztę twórczości. Nie wiem czy gdyby ktoś mi puścił najpierw 'Bohemian Rhapsody' czy 'The Prophet's Song' to czy bym próbował dalej zagłębiać się w twórczość Queen. Nie mniej jednak jakby nie patrzeć to te komercyjne hity przyczyniły się do poznawania twórczości Queen. |
|
Powrót do góry |
|
|
mike
Dołączył: 26 Sie 2004 Posty: 4802 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 1:37 am Temat postu: |
|
|
Lata '80 są bramą. Czy to ujma, czy nie, to już każdy sobie to oceni sam. Gdyby nie sukces komercyjny, to wielu z nas Queen by nie poznało. Potrafili grać na łatwą nutę, więc byli/są grani w radio, więc potrafili się wypromować. Sukces medialny jest naprawdę (w dzisiejszych czasach) podstawą do poznawania czegoś (myślę tu globalnie). _________________ QPoland - skoro jestem już oficjalnym współpracownikiem, to warto zachwalać
http://podniosle.blogspot.com/ - mój superowy bloga$$ek! (aktualizacje w każdy cojakiśczas)
Still Burnin' (i wiele innych: http://www.youtube.com/user/MikeBoatCityPl/videos)
C-lebrity - kontrowersyjny klip zbanowany na YT! |
|
Powrót do góry |
|
|
mumin_king
Dołączył: 14 Cze 2006 Posty: 6343 Skąd: Rzekuń
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 2:00 am Temat postu: |
|
|
Do prostego Mike'a
Niekoniecznie, przykładem choćby Dream Theater. W ogóle nie znałem kapeli dopóki się tu nie zajerestowałem a mimo wszystko ma sporą ilość fanów.
Nawet Ci, powiedzmy więksi od Queen. Ile znamy tak naprawdę popularnych piosenek Floydów tylko część II Another Brick In The Wall. Purpli? Smoke On The Water. AC/DC? Highway To Hell (i mówimy tu o rockowej odsłonie). Mówię to o swoim przykładzie a zbyt ograniczony wiedzą muzyczną nie byłem (w sensie znania piosenek). Queen chyba aż za dużo ma takich utworów (kiedyś uznawałem to nawet jako plus), nawet AKOM (które notabene bardzo lubię), spójrzmy hit na hicie. Bardziej zaczyna przypominać ta płytę jakiś album Akona czy Gwen Stefani, gdzie nowe piosenki co dwa miesiące mozna usłyszeć w radio czy TV.... _________________
GGP - na spotkanie ze świeżoscią
Bój się bloga NOWOŚĆ BLOG MUMINA
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012 |
|
Powrót do góry |
|
|
Ziutek98
Dołączył: 15 Wrz 2007 Posty: 3947 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 2:21 am Temat postu: |
|
|
No to ja trochę jednak muszę obronić chłopaków. Sprzedali się w pewien sposób, czemu - nie dowiemy się nigdy. Może rzeczywiście chcieli spróbować czegoś nowego by nie zajść w ślepą uliczkę gdy skończyłyby im się pomysły. Odpoczęli od rocka, czy raczej zaczęli go grać mneij, bo ciągle 3/4 repertuaru było mocne i z kopnięciem, by wrócić z Cudem i Innuendo Nietrudno zauważyć, ze większość użytkowników tu to fani rocka. Również jestem fanem rocka, ale, choć w nieco mniejszym stopniu, uwielbiam też elektronikę z lat '80, disco i new romantic, wciąż lubię słuchać Modern Talking, Ultravoxu czy Visage. Cieszę się z tego, co Queen wniósł do muzyki popularnej. Mój ojciec bardzo lubił w latach '80 muzykę popową, uwielbia Spandau Ballet i dla niego Works to najlepsza płyta Queenu. I musze mu przyznać rację, jest to kawał naprawdę fajnej i przyjemnej muzyki. A Kind Of Magic należy u mnie do czołówki, Friends Will Be Friends było tą kotwicą, dzięki której Queen pozostał w mojej pamięci z czasów dzieciństwa, bo gdy byłem mały jako jedyny utwór Queenu lubiłem go na poziomie uwielbienia. I ciągle go ubóstwiam. Dziś słuchałem u babci na gramofonie Hot Space, bo tylko to Queenu ma na winylu, a chciałem się zrelaksować nieco wymknąwszy się z wigilii. I naprawdę, bawiłem się przy tych wszystkich Staying Power, Back chat itd. co najmniej jakby puścili mi Innuendo. Nie można tej muzyki tak dewaluować tylko dlatego, że to styl, którego się nei lubi/lubi się mniej. Wielka szkoda, że teraz Queen definiuje się jako "wąsateą ciotę od Łyarde czempions i ajłonttu brejkfri", ale jednak szkoda, gdyby tych trzech płyt miało nie być.
I skończyć mi tu z planami urwania Queenu w '78, The Game to moja druga ulubiona płyta, ma być _________________ PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem |
|
Powrót do góry |
|
|
PieciaM
Dołączył: 08 Lis 2005 Posty: 247 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 2:51 am Temat postu: |
|
|
O to właśnie chodzi - puszczasz Works i mówisz - "cholera, całkiem fajna muza, biore do samochodu na drogę". Po 2 tygodniach dowiadujesz się, że ta kapela istniała już w 73 roku, wiec myślisz sobie "walnę sobie coś z lat 70" i od razu szukasz BoRap i ANATO. I tak się powoli to rozwija. Nikt nie wpuści się na starcie w Queen II, bo po 2 minutach zmienił by płytę, kompletnie nic z tej muzyki nierozumiejąc.
A czy parcie na komercje jest istotne? W tych czasach - tak. W latach 80 - myśle, że w pewnym sensie też. Ta medialnośc zawsze Queen ciągnęła - już w latach 70 przez ten specyficzny sposób bycia i grania. A w latach 80 powiedzieli sobie " wszyscy nas muszą kochać, wszyscy muszą nas słuchać, wszyscy muszą nas uwielbiać". I udalo im się. _________________ "Today I settled all family business so don't tell me that you're innocent." |
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 3:56 am Temat postu: |
|
|
taki mi sie cytat nasuwa...
"One likes to believe
In the freedom of music
But glittering prizes
And endless compromises
Shatter the illusion
Of integrity"
niektorzy pewnie dobrze znaja _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 4:32 am Temat postu: |
|
|
For the words of the profits
Are written on the studio wall,
Concert hall ---
Echoes with the sounds...
Of salesmen.
Taaaa... Genialny riff _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Mattey
Dołączył: 08 Lip 2006 Posty: 1417 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 3:18 pm Temat postu: |
|
|
Nie widzę powodu, żeby być niezadowolonym z tego, że Queen w latach 80-tych poszło na popularność. Freddie zawsze mówił, że chce by jego zespół był najbardziej popularny i najlepszy. Jego charyzma i osobowość nie pozwalały na to, by siedzieć i dusić się w ułożonych konwenansach. Ciągle szukali czegoś nowego muzycznie.
Łatwo teraz siedzieć przed kompem i oceniać, ale Queen nie mogło przewidzieć jak się sytuacja potoczy. Byli zafascynowani syntetyzatorami, bo to była nowość. Dzisiaj wiemy, że nie był to najlepszy chwyt, ale wystarczy posłuchać ich wywiadów z początku lat 80-tych. Wszyscy byli zachwyceni i podekscytowani nowymi możliwościami.
Ja nie żałuję, że poznałem muzykę Queen także z tej komercyjnej strony. Zwłaszcza, że jak na komerchę, to - przyznajcie - muzycznie ambitne
No i kto by teraz był na tym forum, gdyby nie te wszystkie Grejtest Hitsy? Chyba tylko Bizon _________________ Pierwszy Mattey Forum
Pierwszy vice Pisarz Forum 2007!
wg Fenderka: Pierwszy Humorysta Forum 2009!
wg NARa: Drugi Fenderek! |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
Wysłany: Pon Gru 24, 2007 4:32 pm Temat postu: |
|
|
słuchajcie, jest w tym coś niepokojącego, bo wydaje mi się że słowo sukces w sensie komercyjnym za bardzo łączymy z latami 80-tymi. fakty są bowiem takie, że więcej płyt sprzedali w latach 70-tych (the game i greatest hits ulokujemy jeszcze w tym czasie - jako, że ta druga, najlepiej sprzedana płyta queen, podsumowała właśnie ten okres). lata 80-te? płyta hot space była najsłabiej sprzedaną płytą queen, sprzedaży the works i a kind bardzo daleko do wyniku choćby takiego news of the world. także może nie przesadzajmy. nawet innuendo (do czasu śmierci freddiego) nie sprzedawało się lepiej niż albumy z lat 70-tych. także właśnie lata 70-te to nie tylko największe osiągnięcie queen w zakresie sztuki, ale i pieniędzy.
w latach 80-tych słowo 'komercja' w muzyce miało inny sens, niż wcześniej. pojawiło się mtv, ludzie na zachodzie spijali owoce sukcesu ekonomicznego, płyty pojawiły się na 'lżejszych' nośnikach, a dzieciaki grały w montezumę na c-64. inne czasy, ale też piękne:) zresztą... nie uważam np. płyty hot space za bardziej komercyjną niż np. jazz. ach, czuję zupę grzybową... |
|
Powrót do góry |
|
|
PEJSY
Dołączył: 29 Wrz 2007 Posty: 72 Skąd: Przemyśl
|
Wysłany: Wto Gru 25, 2007 10:25 am Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem zespol stracil to cos(a zarazem zyskal sławe) przez We Will Rock You i We Are The Champions. Utwory te są genialne w swojej prostoscie, jednak nie ma chyba osoby ktora by ich nie znala... I przez to nie mozna samemu odkryc ich piekna.
Jeszcze zanim zaczalem sluchac Queen znalem wlasnie te 2 kawalki i kojarzylem IWTBF. Potem przypadkiem odkrylem (nie wiem skad mialem na dysku) Boh Rhapsody i tak sie zaczelo. Zaczalem czytac informacje o zespole, od kumpla ktory tez slucha Queen wzialem inne utwory i pozyczylem Live At Wembley 86. I obecnie nadal odkrywam zespol piosenka po piosence i to jest najpiekniejsze. Cos wpadnie mi w ucho i mecze to tydzien, zeby pozniej sluchac bez przerwy inny utwor ktory poczatkowo wydawal mi sie nudny.
Przykład:
Nie wiem dlaczego nigdy nie przepadalem za Crazy Little Thing Called Love, a na swieta obejrzalem sobie koncert w Montrealu i caly zas teraz katuje ten kawalek
ps. Zaluje ze nie mam takiego zapalu do Led Zeppelin _________________ Too much love will kill you
If you can't make up your mind
Torn between the lover
And the love you leave behind
You're headed for disaster
'cos you never read the signs
Too much love will kill you
Every time |
|
Powrót do góry |
|
|
hamburger
Dołączył: 22 Maj 2007 Posty: 215 Skąd: z fabryki wafelków
|
Wysłany: Wto Gru 25, 2007 12:06 pm Temat postu: |
|
|
PEJSY napisał: | Moim zdaniem zespol stracil to cos(a zarazem zyskal sławe) przez We Will Rock You i We Are The Champions. Utwory te są genialne w swojej prostoscie, |
We Are The Champions takie proste? Moim zdaniem, to jest świetnie pomyślana kompozycja i trzeba być kimś naprawdę pomysłowym, aby na coś takiego wpaść. Solówka też doskonale wpasowana Nie widzę wielkiej prostoty w WATC. _________________ The one thing we're all waiting for
Is peace on Earth, an end to war
It's the miracle we need
The miracle... |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Wto Gru 25, 2007 6:05 pm Temat postu: |
|
|
No, skala akurat w WE ARE THE CHAMPIONS należ do najprostszych i najbardziej oczywistych pod słońcem...
Kurcze, najpierw mówisz, że zwrotka FLICK jest prosta a potem twierdzisz, że WATC jest nie do końca prosta... Ciężko mi jest do końca serio te argumenty traktować... I nie chodzi o gust- bo ja potrafię dostrzec jak coś jest skomplikowane tudzież niezbyt proste- i ciągle utworu nie lubić (Radio Ga-Ga na przykład) _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
hamburger
Dołączył: 22 Maj 2007 Posty: 215 Skąd: z fabryki wafelków
|
Wysłany: Wto Gru 25, 2007 7:44 pm Temat postu: |
|
|
Nie tyle skala jest nie do końca prosta, co ogólny układ piosenki. Kompozycja nie tyczy się jedynie samej linii wokalnej Z tej samej melodii ktoś inny mógłby nie zrobić takiego przeboju - i zapewne nie zrobiłby, skoro melodia jest aż tak oczywista Ale sposób, w jaki Queen to zaaranżowali, tworzy bardzo ciekawy nastrój. Na ogólny wyraz tego utworu składają się np. te zmiany napięcia. Po prostu, został ten utwór bardzo ciekawie zrobiony, a i z tą prostotą melodii bym nie przesadzał, bo zobacz, jak idealnie została napisana pod głos Mercury'ego - to też bardzo ważne. Nie w każdej piosence głos Freddie'go brzmi aż tak świetnie, jak w tej. Dlatego uważam, że jest to solidnie dopracowany utwór. Sama skala to jeszcze nie wszystko. I według mnie, utwór może być nieprosty nawet posiadając dość mało złożoną skalę. Bo np. zwrotka 'we are the champions' rzeczywiście samą złożonością melodii nie powala na kolana. Chodzi mi raczej o pomysł i ogólne wykonanie. Nie zapominajmy również, że to jedna z najtrudniejszych piosenek Queen wokalnie - co również odbiera temu utworowi trochę prostoty. _________________ The one thing we're all waiting for
Is peace on Earth, an end to war
It's the miracle we need
The miracle... |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|