FAQFAQ
SzukajSzukaj
UżytkownicyUżytkownicy
GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja

ProfilProfil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości
ZalogujZaloguj

Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna
Użytkownikami tego forum nie są wyłącznie (i w większości) członkowie Polskiego Fanklubu Queen, dlatego ogółu opinii prezentowanych na forum nie można traktować jako opinii Fanklubu, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru.
Polski Fanklub Queen

Czat.Queen.PL!
Mike Oldfield
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Another World
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Wto Lis 01, 2011 7:24 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Exposed to jednak koncertówka, więc trochę innymi prawami się rządzi. Cool Nie, niestety nie znam w całości, tylko wykonanie pierwszej części Dzwonów Rurowych. Zacnie im to wyszło, nie powiem. A, no i ejtisowe Guilty afkors. Reszty wolę na razie nie słuchać, bo jednak to Incantations tam główną rolę gra, a chcę go najpierw przesłuchać w studyjnej wersji. Wink Ale na listę płyt do przesłuchania idzie jak najbardziej.

Cytat:
To jest moja ulubiona wersja: http://www.youtube.com/watch?v=3-O-WXcLuM0 - także od tyłu. Twisted Evil

Montreux? Too mainstream for me. Razz Ale to jak się Mike bawi z publicznością to faktycznie się fajnie ogląda. Wink
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
punkadiddle



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 1123

PostWysłany: Wto Lis 01, 2011 7:37 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Exposed to jednak koncertówka, więc trochę innymi prawami się rządzi.

Normalnie bym przytaknęła, ale jakoś w tym przypadku jest inaczej. Moja ulubiona płyta w ogóle, bez dwóch zdań. Nawet mimo tego, co mówił Oldfield: jemu się to nie podoba i nigdy nie lubił grać co najmniej TB z orkiestrą, bo nie pisał tego pod orkiestrę. Btw chciałabym być na takim koncercie.

Cytat:
Too mainstream for me.

Po tym, jak grał wcześniej na koncertach to jest obłęd i orgia na scenie wg mnie - bez koszulki i jeszcze się uśmiecha. (Tj. to nagranie widziałam bodajże jako drugie-trzecie, po Exposed i Millenium Bell w Berlinie, to było kilka lat temu co najmniej i nie zauważyłam, że on grał dla ciut innej publiczności bądź w innych warunkach. Wink)

Co do Guilty to to mnie chyba najbardziej zachwyciło po pierwszym obejrzeniu tego koncertu. Wtedy chyba jeszcze moją ulubioną płytą Queen było AKOM. Embarassed Laughing W każdym razie nie chciałam o tym wspominać, żeby któregoś dnia nie być dla kogoś obvious. ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Atrus



Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 1752

PostWysłany: Wto Lis 01, 2011 7:45 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

punkadiddle napisał:
Ja znam wszystko i mogłabym powiedzieć, że Ommadawn to i moja ulubiona płyta Oldfielda, gdybym nie znała Exposed. Atrus zostanie chyba moim guru. Mr. Green

Słuszny wybór. Bardzo słuszny Cool

Exposed polubiłem zanim je właściwie usłyszałem - wystarczył rzut oka na listę gości Cool Pohjola, Moerlen, Bedford, kawał dobrego składu. Oczywiście miałem rację i płyta w dyskografii Mike'a rządzi. Nawet, jeśli on sam jej nie lubi, ale tak to już bywa, że muzycy czasami najmniej się znają na swojej twórczości.
_________________


With my last breath I curse Zoidberg.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
punkadiddle



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 1123

PostWysłany: Wto Lis 01, 2011 8:05 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Atrus napisał:
Słuszny wybór. Bardzo słuszny Cool

W której kwestii? Laughing

A propos Bedforda - gdybyś miał wybrać jakieś jego utwory, to które? Twoje ulubione lub takie, które być polecił innym. Szczególnie mnie interesują te z Oldfieldem, bo reszty prawie nie znam, ale jak polecisz to poznam. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Atrus



Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 1752

PostWysłany: Wto Lis 01, 2011 8:13 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W kwestii wyboru swojego guru, oczywiście.

Co do Bedforda, to nie będę się wymądrzał, bo znam dwie płyty, mianowicie The Odyssey (taka sobie, Mike pojawia się chyba w Phaecian Games) i The Rime of the Ancient Mariner (całkiem, całkiem, solo Mike'a pod koniec pierwszej części albo na początku drugiej). Oldfield pojawia się na obu, wprawdzie nie na długo, ale solo w Rime... powinno Cię zadowolić Wink Swoją drogą, Bedford zmarł na początku października tego roku.
_________________


With my last breath I curse Zoidberg.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
punkadiddle



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 1123

PostWysłany: Wto Lis 01, 2011 8:41 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Phaecian Games poznałam, zanim jeszcze poznałam nazwisko Bedford. Potem przesłuchałam The Odyssey i Instructions for Angels, ale nie powaliły mnie na łopatki, dlatego teraz ich praktycznie nie pamiętam. Za to pamiętam mniej więcej Star's End, dwa ok. 20-minutowe utwory opowiadające o śmierci gwiazdy, jak nazwa wskazuje. Od czasu do czasu słychać Oldfielda, więcej w pierwszej części, ale za to w drugiej jego gitara pojawia się po dłuższym spokojnym graniu, a kiedy już się pojawia to wszystko inne, cały zgiełk, milknie. To tylko kilka sekund, ale za pierwszym razem zrobiło na mnie wrażenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Sro Lis 02, 2011 7:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W końcu się wziąłem i biorąc pod uwagę, że zabierałem się do tego już od ho, ho, ho, w końcu poszedłem po rozum do głowy i przesłuchałem Incantations. Nie powiem, połowa dupy nie urywa. Pierwsze dwie części są takie sobie. To znaczy nie są złe, ale no jakoś do mnie nie przemawiają specjalnie. Jak już to druga bardziej do mnie przemawia z nich, ale też jakiś specjalnych orgazmów przy niej nie doświadczam. Zbyt kościelnie brzmią te chóry jak na mój gust, wolę użycie zaprezentowane na Ommadawn, z tymi mantrami i ogółem takim wydźwiękiem afrykańskim. Na plus na pewno ten wiersz śpiewany przez Prior. Ładny głos ma ta pani, nie powiem. Ale to dopiero trzeci part sprawia, że mogę powiedzieć spokojnie "mniam" i delektować się muzyką. Fajna gra na gitarze, pomysły i motywy fajnie płyną (wog'le czy mi się wydaję, czy większość poszczególnych melodii przechodzi przez wszystkie tonacje dając taki fajny kołowy obraz całości?), nie czuję takiego rozwleczenia. Syntezatory są cudne moim zdaniem tutaj miejscami, szczególnie ten powolny wschodzący motyw przemieszczający się między kanałami przy każdym powtórzeniu. Bardzo fajne, urzeka mnie. Cool Sam początek tej części taką jarmarczną muzykę mi przypomina. Tylko koniec taki niespodziewany, a mogłoby lecieć i lecieć i lecieć... Ech... Jak to rzekł Harrison, all things must pass. No ale czwarta część też jest bardzo fajna. Z jakiejś zjebanej wersji CD sobie ściągnąłem na przesłuchanie tę płytę, bo bas strasznie cicho tam przy tych ksylofonach jest koło 3 minuty; słyszę, że jakieś solówki robi, ale tak chamsko jest schowany, że ni kija nie mogę się nacieszyć pełnią zajebistości Oldfielda jako basisty. Jeśli to wina źródła, to będę się pocieszał, że może na nowym remasterze jest bardziej wyeksponowany; jeśli nie, to WIELKA szkoda, bo naprawdę fajne zagrywki tam można wychwicić jak się bardzo, bardzo wytęży słuch. No i gitara rozwala. Właściwie zawsze wolę traktować tego gościa głównie jako multiinstrumentalistę, ale no kurna, niektóre solówki i zagrywki pokazują, że Mike to jednak wyśmienity gitarzysta jest. To żem kurna odkrył Amerykę. Lepiej późno niż wcale. No i powrót wokalu. Bardzo fajnie tak na koniec.

Ogółem to dwie ostatnie części są bardzo dobre i właściwie gdyby Inkantacje były wydane jako pojedynczy album tylko z tymi dwoma częściami nie narzekał bym. Ale nawet jako wydawnictwo 4-częściowe broni się generalnie. Może jeszcze się przekonam do 1 i 2. Ale na razie to na stałą playlistę do Winampa wędrują cz. III i IV. O. Cool

Następne w kolejce do przesłuchania: Exposed. Wink
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
punkadiddle



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 1123

PostWysłany: Sro Lis 02, 2011 8:51 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W końcu się z Tobą zgadzam. Tj. ostatni raz słuchając Exposed bardzo mi się podobały dwie pierwsze części Incantations, a cała reszta, razem z TB i Guilty mniej. To pierwszy raz, dlatego może to jakiś wyjątek, zresztą studyjnej wersji dawno nie słuchałam, ale zawsze dużo bardziej mi się podobały dwie ostatnie części. Więcej gitary w nich.

Jakich albumów tak w ogóle już słuchałeś?
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Sro Lis 02, 2011 9:04 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tubular Bells, Ommadawn, Incantations, Platinum, Five Miles Out, Crises, TB2, TB3, TB2003. Hergest Ridge słyszałem raz tak pobieżnie, ale się nie wsłuchiwałem, więc się nie liczy. Wink
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
punkadiddle



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 1123

PostWysłany: Sro Lis 02, 2011 9:11 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jeszcze Ci brakuje Amaroka. Chciałam to nawet dać do QW, ale nie wiem. Nie daję dwa razy tego samego wykonawcy. Za to słuchałam ostatnio i był bardziej genialny niż kiedykolwiek. Godzina zleciała raz dwa. Dla takiego zakończenia warto było, tym bardziej, że utwór i bez tego dobry.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Sro Lis 23, 2011 9:03 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ej, czy Exposed na DVD to dokładnie to samo co płyta, tylko w wersji wideo? Czy może jakiś zupełnie inny występ? Bo się wzięło i okazało, że mam DVD (rodzice dostali w prezencie i ukryli to przede mną... ech), ale płyty audio ni ma, a i jakoś trudno mi jest znaleźć w internecie, żeby ściągnąć i ukraść. Także czy WIELE stracę oglądając film?
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Sro Mar 14, 2012 2:06 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W związku z tym, że parę osób wyraziło chęć poznania większej części dyskografii Oldfielda po Ommadawn Part 1 w QW, prezentuję moją osobistą całkiem subiektywną listę albumów tego gościa od najfajniejszego do najdenniejszego. Ogółem polecam na początek Top 10, opcjonalnie numery 11-15, a obok reszty przejść obok. No.

1. Ommadawn - NIESPODZIANKA! Magia. Idealny album, razem z OK Computer Radiohead oraz TDSODM Floydów tworzy moją Wielką Trójcę Muzyczną na wieki wieków. Tyle się tu dzieje, ale wszystkie motywy mają jakiś cel, do czegoś dążą, szczególnie na pierwszej stronie, gdzie całość jest zwieńczona czymś przepięknym, wręcz niewytłumaczalnym... Zawiodłem się, gdy dałem do QW i mało osób tak naprawdę doceniło, ale no hard feelings - sam się do tego wkręcałem przez dłuuuugi czas, ale jak już chwyciło? Daaaaaaamn. Normalnie syndrom Brave. 40 minut najpiękniejszej i najmądrzejszej muzyki instrumentalnej ever (plus bonus w postaci ultra niewinnego On Horseback, do którego mam dodatkowy sentyment bo jest już w mojej klasie czymś w rodzaju hitu, od kiedy puściłem to paru osobom...) Słyszałem to już tyle razy, a mi się jeszcze nie znudził ten album. Magia. Przyjaźn. Jeden pies. Jeden ZAJEBISTY pies.
2. Exposed - Jezu, faktycznie. Zajebisty album. Nie dosyć, że uwypukla wszystko, co najlepsze na Incantations, przy okazji skracając tą płytę i tworząc wręcz idealną skondensowaną jej wersję, to jeszcze jest tu jedna z najlepszych wersji cz. pierwszej Dzwonów Rurowych, jaką słyszałem. IMO bije nawet wersję albumową. Zmieniona aranżacja, zagrane z wielką swobodą, ale w żadnej sekundzie nierozwleczone, czy psujące wydźwięk - Oldfield razem z jednymi z najlepszych muzyków sesyjnych i koncertowych nagrał chyba mój ulubiony album live. A i zapomniałbym: Guilty brzmi przepięknie, ale i tak wolę suchą wersję albumową. Jednyny przypadek utworu na tym albumie z którym tak mam. No dobra, jeszcze cz. II TB, bo nie wykonali najbardziej epickiego momentu w dyskografii tego człowieka, AKA gitar brzmiących jak dudy.
3. Tubular Bells/Tubular Bells 2003 - No już darujmy sobie odróżnianie. To tak naprawdę ten sam album, tylko że jeden jest słabiej nagrany. Ale jeśli mam być szczery, to ta oryginalna, pełna imperfekcji oryginalna wersja z 1973 jest tą właściwą. Ta z 2003 jest... sterylna? Chyba tak. No i dodał automat perkusyjny do finale 1. części. Niemoge, jak artysta tak jest w stanie pozbawić swojego dzieła oryginalnego wydźwięku gdy przekombinuje. Ale o samej płycie... No już właściwie album-symbol. Chyba każdy słyszał raz w życiu przynajmniej motyw pianina z samego początku. Świetny eksperyment muzyczny 19-latka pozbawionego życia przez to, że uczył się grać na tysiącu pięćset stu dziewięćset instrumentach. I niesamowite, bo się tego wybitnie dobrze słucha. Bo wszystko jest na swoim miejscu. Pomimo kilku wątpliwych fragmentów(piosenkę jaskiniowca kocham, ale nijak się ma do reszty albumu, podobnie jak taki Sailor's Hornpipe, który jednak trochę osłabia wydźwięk ambientowych gitar), naprawdę świetnie zagrany, rozplanowany i skomponowany album. Genialność czy inny geniusz.
4. Five Miles Out - Mike w latach 80. też potrafił... jak mu się chciało. Idealna równowaga między dłuższymi instrumentalami (wybitne Taurus II, świetnie pojebane Orabidoo i mehowe w sumie Mount Teidi) oraz popwymi pioseneczkami z NAJLEPSZĄ WOKALISTKĄ ŚWIATA KTÓRA BIJE NA GŁOWĘ NAWET KATIE czyli Maggie Reilly. Tytułowy to chyba najlepsza piosenka jako taka Oldfielda, idealnie używa motywu z Taurus II jako silnika, a Family Man to utwór do którego mam ogromną słabość. Bardzo chwytliwe. Taurus II to zdecydowanie jedna z lepszych suit Mike'a i dorównuje takim gigantom jak part 1 TB albo Amarokowi. Aż się dziwię, że taki niedoceniany jest ten utwór często. Zaje kompozycja, zaje album.
5. Platinum - Najprawdopodobniej moje chwilowe zboczenie. Ale chwyciło w miarę już za pierwszym przesłuchem, co jest dość... niestandardowe? dla albumów tego Pana. Ale potem zakochałem się na zawsze. Mamy co prawda gofera w postaci nowej suabej wersji Sally czyli Into Wonderland, zakończenie w postaci coveru Gershwina jest takie se, ale tytułowa suita jak najbardziej bije jako całość którąkolwiek część Incantations czy takie Lake albo Crises. No i jest Punkadiddle. Ten motyw celtycko-dziwaczny jest świetny. Wog'le gdyby Branson się nie mieszał i poprzednia wersja Sally dalej była na albumie, mielibyśmy jeden z najspójniejszych albumów Oldfielda. A tak też jest spoko, ale holender. Szkoda. OK, po prostu lubię słuchać jak Mike przez vocoder śpiewa o tym, że jest gorylem, macie coś do tego? MACIE?!
6. Amarok - jedno słowo: HAPPY? Naprawdę, tego albumu się nie opisuje. Go się słucha. Bo co można napisać o albumie, który składa się z jednego utworu, występuje na nim stepująca impersonatorka Thatcherowej, są nawiązania do Ommadawn, są co chwila wyskakujące z dupy fanfary, Oldfield śpiewający jakieś sylaby, Oldfield grający na odkurzaczu i Oldfield mówiący w morsie Richardowi Bransonowi, żeby się odpieprzył? No doprawdy. Najdziwniejsza, ale i chyba najbardziej badass wycieczka muzyczna Oldfielda.
7. The Songs Of The Distant Earth - wielu twierdzi, że to powrót MO do formy, ale przecież 2 lata wcześniej wydał TB2 więc to bujda i legendy miejskie. Co nie jest kłamstwem za to, to to, że ten album brzmi NIESAMOWICIE. Jakby istniała wersja surround, to by była magia. A tak to jest tylko wybitnie świetnie. Instrumentalny concept album, adaptacja powieści Clarke'a pod tym samym tytułem. TAK się robi koncepty. Nienachalne, świetnie wykonane i zaaranżowane, piękna podróż muzyczna, świetna równowaga między syntezatorami, samplami a "żywymi" instrumentami. Gdyby cały New Age brzmiał tak, to bym chyba się na niego całkiem przerzucił... Magnificent.
8. Tubular Bells II - wariacje na temat TB. Bardzo fajne, chwilami przebija oryginał (The Bell przychodzi na myśl w tej chwili, jak i Blue Saloon), ale... no chyba trochę odgrzewanie kotletów. Ale już wolę, żeby odgrzewał schabowego z przed 20 lat niż żeby nagrywał coś jak TB3 albu co gorsza Millenium Bell. Niektóre wersje motywów z oryginału b. ciekawe, świetnie wykonane... Ogółem jak trafi się odpowiedni dzień, mogę fapować do tego albumu, ale ogółem bez podniety. Ale i tak b. lubię.
9. Crises - Tytułowy lubię, co prawda gdzie mu tam do Taurus II albu suity Platinum, ale jest spoko. W tym przypadku to magia drzemie w piosenkach na stronie drugiej. Moonlight Shadow każdy zna, zasłużony klasyk z niewiarygodnie chwytliwą melodią i solówką. Foreign Affair to moje osobiste zboczenie i przyznaję - utwór monotonny, dość słaby, ale jak ten Fairlight faluje... łoa. Jeszcze Jon Anderson śpiewający, trzecia, akustyczna część rodziny Taurusów, utwór inspirowany sytuacją polityczną w Polsce i mój ulubiony artwork.
10. Hergest Ridge - Jakie to urocze, takie miłe, wszystko takie spokojne, ale miło, jejciu... BOŻE, CO SIĘ DZIEJE. Chyba na żadnym innym albumie różnica między spokojnymi częściami (czyli ok. 3/4 albumu) a tymi mocnymi jest najbardziej zauważalna. Jako całość jest bardzo urocze. Potrafi też kopać tyłki, kiedy trzeba. Fajnie ujęła Wikipedia, że album jest bardzo ekonomiczny jeśli chodzi o aranżacje, ale kiedy już Oldfield chce zaszaleć, to idzie na całość i faktycznie to brzmi jak 100 gitar naraz. BTW, pierwsze pierwsze miejsce na liście albumów UK. Przed TB. Śmieszne.
-----
Dalej albumy, które lubię, ale no kurwa bez przesadyzmu.
-----
11. Discovery
12. Incantations
13. The Killing Fields
14. QE2
15. Music of the Spheres
-----
A dalej albumy nudzące mnie, niczym mi nie imponujące lub po prostu całkiem chujowe.
-----
16. Tr3s Lunas
17. Guitars
18. Light + Shade
19. Tubular Bells III
20. Islands
21. Voyager
22. Heaven's Open
23. The Millenium Bell --\
24. Earth Moving --------/ Płaczę, jak słucham tych albumów, są takie słabe. ;_;
_________________


Ostatnio zmieniony przez whoatemydinner dnia Pią Maj 18, 2012 6:57 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Xavi



Dołączył: 06 Wrz 2010
Posty: 2519

PostWysłany: Sro Mar 14, 2012 6:51 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ommadawn jest absolutnie cudowne, a za 20 razem dużo lepsze niż za 10-tym. Szczególnie płyta jako całość, dzięki whoate, muszę więcej od tego gościa zaczerpnąć, polecę może według Twojej listy bo mam w końcu DŁUG wdzięczności : P Generalnie ten utwór potrzebuje czasu, a te młotki na QW pewnie za 2-3 razem odrzucili, jak nie za pierwszym.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Pią Kwi 27, 2012 9:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

lol, nie widzę na last.fm żebyś zbytnio poznawał, więc sobie pozwolę napisać z bagatela miesięcznym opóźnieniem. Razz

Xavi napisał:
Ommadawn jest absolutnie cudowne, a za 20 razem dużo lepsze niż za 10-tym. (...) Generalnie ten utwór potrzebuje czasu, a te młotki na QW pewnie za 2-3 razem odrzucili, jak nie za pierwszym.

no, ba. Ale sam się prosiłem o niski wynik dając do QW utwór do którego trzeba DOJRZEĆ. Ale cieszę się, że chociaż te parę osób doceniło, mi wystarczy. A z tym długiem to bez przesady, bo to jednak się chyba wyrównało nam, biorąc pod uwagę, dzięki komu poznałem Chicago (Illinoise ftw). Razz

No w sumie najlepiej to posłuchać, oprócz Ommadawn, Tubular Bells, bo to masakrycznie udany album i słusznie zyskał ogromną popularność. Ze złożonych Oldfieldów też najłatwiejszy w odbiorze mi się zdaje. Wink Potem koniecznie Exposed, bo to top koncertówek ever (+zawiera większość Incantations, które definiuje styl tego gościa pod koniec lat 70.). A z lat 80. Five Miles Out bądź Crises. Osobiście mam zboczenie na punkcie tej pierwszej, ale są często w rankingach zamiennie dawane, więc chyba nie robi aż tak przy poznawaniu. A z późniejszych Amarok, jeśli szukasz czegoś bardziej w stylu Ommadawn i TB, albo The Songs of Distant Earth jeśli chcesz coś bardziej klimatycznego i elektronicznego.

A potem zapraszam do dalszego słuchania. :3 Tubular Bells za 2 dychy do nabycia w Media Markt jak się orientuję, więc okazyjnie jak na klasykę progu. WARTO.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Xavi



Dołączył: 06 Wrz 2010
Posty: 2519

PostWysłany: Sob Kwi 28, 2012 12:11 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

znaczy last.fm nie jest odzwierciedleniem tego czego obecnie słucham, bo jednak najczęściej w ruch idzie komórka ze słuchawkami, a tam nie mam owego lasta Wink Tabular już tam jest i już dwa razy odpalił i wrażenia pozytywne, ale rozpiszę się po dłuższym czasie bo na razie za mało wiem Razz
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Kriejtiw



Dołączył: 04 Lut 2012
Posty: 384

PostWysłany: Czw Maj 17, 2012 11:04 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bardzo dawno nie słuchałem Five Miles Out (całego Mike'a ostatnio sobie odświeżam i zakochuję się na nowo) Jezu, jaki to wspaniały album jest! Perfekcyjny balans pomiędzy długaśną suitą a trzyminutowymi piosenkami, Taurus II i jego zmiatający przestrzeń wstęp po prostu miażdży, do tego ten podniosły wokal, super sprawa. Lepsze od Tubular Bells? Nie, ale cholernie dobre. Mount Teidi ma początek wzięty z Kraftwerka jakiegoś (co jest plusem niebywałym) tytułowy to perfekcyjny vocoder, dudo-podobne ozdobniki i inne ciekawe efekty. Nawet Orabidoo, które na początku mnie irytowało, ale teraz dostrzegam jego fajność. To nie jest dziwność dla samej dziwności. I oczywiście najbardziej chwytliwy i zaraźliwy Oldfield w ogóle, czyli Family Man, świetna, nawiedzona trochę Maggie, niegłupi tekst + TA gitara. Perfekcja, szkoda, że nie tak rozpoznawalne jak Moonlight Shadow.

Obiecuję napisać coś więcej w temacie, jak już skończę odświeżanie. Rurowych nie słuchałem już z pół roku, a Platinum wcześniej poza Punkadiddle nie znosiłem, a teraz z każdym przesłuchaniem znacząco zyskuje Cool

whoatemydinner napisał:
NAJLEPSZĄ WOKALISTKĄ ŚWIATA KTÓRA BIJE NA GŁOWĘ NAWET KATIE czyli Maggie Reilly.

Po "czyli" powinieneś napisać "Annie Haslam", ale Maggie w duecie z Majkiem na gitarze to rzeczywiście absolutny top wokalistek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Czw Maj 17, 2012 11:17 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bardzo fajnie, że nie jestem jedyny na tym forum, który dojrzał do Five Miles Out. Cool Magiczny album, naprawdę. I serio, Taurus II to poziom Bellsów dla mnie. 'Deep, Deep Sound' i pierwsze kilka minut -> kosmos, na pewno jedne z najlepszych momentów w dyskografii tego gościa. Podobnież jak motyw gitarowy przed 'Ireland's Eye' w Orabidoo. No i tytułowy, który dla mnie jest jedną z najlepszych piosenek lat 80. Ach, ten vocoder i growlujący Mike. I +1 w sumie co do Family Man - faktycznie szkoda, że nie odniosło tego sukcesu, co Moonlight Shadow. Wink

Kriejtiw napisał:
Platinum wcześniej poza Punkadiddle nie znosiłem, a teraz z każdym przesłuchaniem znacząco zyskuje

Miałem tak samo, dopóki nie zacząłem rozpracowywać na gitarę czterech części tytułowego. Najpierw zakochałem się w basówce w Charleston, potem w riffie Platinum, następnie w niesamowitej aranżacji North Star Glassa, aż w końcu przekonałem się do Airborne. Ale druga strona to dla mnie dalej taka se rzecz. Tzn. Punkadiddle uwielbiam, ale piosenki + Woodhenge miałkie dość są. Jak już mówiłem - gdyby oryginalna Sally tam była przed Punkadiddle, to by mocno zyskało w moich oczach chyba.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Kriejtiw



Dołączył: 04 Lut 2012
Posty: 384

PostWysłany: Nie Maj 20, 2012 1:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Druga strona Platinum faktycznie jest taka sobie. I Got Rhythm jeszcze lubię za fajne podciągnięcia na syntezatorze, ale Sally nie przekonuje mnie zupełnie. Woodhenge to jakiś ambientowy Mike, ale niemrawy przy okazji. Ot takie ło. CHOCIAŻ NIE, przecież tu jest Guilty, czuć trochę Jarre'a i dyskotekowe bity. Świetny numer, ale tru fani chyba go nie lubią, szkoda.

A co do mojego odświeżania:
Crises

No nie da się ukryć, że to takie poor man's Five Miles Out. Tytułowy jest bardzo spoko, oczywiście nie ma startu do żadnego z pierwszych dwóch Taurusów, nie mówiąc już o Dzwonach Rurowych (no raczej) ale przewyższa takie Mont St. Michel o głowę.
whoatemydinner napisał:
W tym przypadku to magia drzemie w piosenkach na stronie drugiej.

Hmm, do krótkich numerów z FMO start mają właściwie jedynie Moonlight Shadow (wspaniałe solo) i Foreign Affair. In High Places jest przyzwoite, ale na dłuższą metę irytuje, Taurus III mija mi niezauważalnie, a Shadow On The Wall mnie irytuje. Może porównanie tego album do FMO jest trochę krzywdzące, bo Five Miles Out umieściłbym w trójce (a na pewno w piątce) najlepszych Oldfieldów w ogóle. Krótko mówiąc, przyzwoity album, dobry na początek w sumie.

Discovery
Trochę jednak spadek formy, Maggie błyszczy jak zawsze. Niewiele znam wokalistek, które potrafią brzmieć jednocześnie delikatnie i kobieco a przy tym zadziornie i agresywnie. Reilly jest jedną z nich i tutaj ratuje album. Świetnie zaśpiewane hitowe To France, lekkie Tricks of the Light i genialne Crystal Gazing, uwielbiam ten numer, świetnie buja. Natomiast Talk About Your Life jak mnie nie jarało, tak mnie nie jara. Przykro mi Sad
Nieststy oprócz Maggie jest tu Barry freakin' Palmer. Lubię gościa za jego karierę w Triumviracie (polecam zespół, brzmi jak ELP bez odwołań do klasyki i bez wspaniałego Lejkowskiego wokalu - no bądźmy szczerzy, żaden z wokalistów tej grupy nawet się nie zbliża do Grega. Chociaż w sumie... kto się zbliża?) ale u Majka się nie sprawdził. W każdym utworzy brzmi, jakby chciał, ale nie mógł. Tytułowego nie znoszę, Posion Arrows ujdzie, Saved By The Bell jest nawet ok, ale maniera Barry'ego mnie odrzuca, z Jurgenem na klawiszach radził sobie lepiej Cool Jeszcze The Lake, przyjemny instrumental, ale bez szczególnego błysku.

Amarok
No tak, to wymagało odświeżenia. Pamiętam, że na poczatku skomentowałem ten album jednym wielkim 'pff' i uznałem za pretensjonalny w cholerę. Później zacząłem się przekonywać, a wczoraj po kilku miesiącach nieobecności znów zagościł w moim odtwarzaczu i... to chyba kwintesencja tego muzyka. Niesamowita podróż, album zachowuje się jak dyskografia Franka Zappy, nigdy nie wiesz co za chwilę znajdziesz. Niespójny, powalony, wspaniały. Jeśli nie odrzuca was vocoder, fanfary z przysłowiowej dupy (świetne określenie, btw) sylabizowanie, stepowanie byłej premier zakończone upadkiem na twarz i rozbiciem parunastu szklanek, HAPPY, które w lekko zmienionej wersji zapożyczył sobie Bowie na 1. Outside, wiercenie, DZWONY, instrumenty o których nie mieliście wcześniej pojęcia to zapraszam. Jeśli tak to też zapraszam, nauczycie się je doceniać.

Whoate, czemu dałeś tak nisko QE2? Taurus I jest bardzo dobry, wokalizy na Shebie to geniusz, solidny tytułowy, wspaniałe Mirage... Dla mnie to wyżej od Crises, Discovery i TB 2003 (ja tam rozdzielam oryginał i nowe wersje) oraz Hergest Ridge. Chociaż nie, ta szybka część w HR jest jednak potężna. I cholera, już chciałem się wykłócać o Voyagera, ale w sumie nie znam wielu albumów gorszych od niego, a on sam trochę mnie faktycznie nudzi. O ile uwielbiam tytułowy i otwieracz, tak closer uważam za jeden z najgorszych zamykaczy w całej karierze Majka. Generalnie, Voyager jest spoko jak się go słucha przez 20 minut, więcej autentycznie mnie męczy.

PS. Tubular Bells III to dno.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Nie Maj 20, 2012 1:47 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Masz Guilty na Platinum? Szczęściarz. U mnie nie na CD ma, ale jakby było, to by druga strona absolutnie zyskała, bo to, jak sam mówisz, świetny numer, w którym ogromnie dużo się dzieje. Wink A podejście tzw. tró fanów do Guilty zawsze mnie wkurzało, no bo jak można traktować i oceniać taki wybitnie rozrywkowy numer w tych samych kategoriach i kryteriach co co bardziej "poważne" i "dojrzałe" rzeczy tego pana? [BTW, właśnie mnie uderzyło, że nigdy nie zalinkowałem oryginału Sally, którym się tak zachwycam. Także link. Od razu początek Punkadiddle ma sens, no.]

U mnie Discovery ma sens głównie znowu przez piosenki, głównie te z Maggie Reilly (<3). To France wymiata i kończy trylogię FMO/Moonlight Shadow/To France na poziomie (tak, dla mnie te piosenki to trylogia.) Talk About Your Life bardzo lubię, ale chyba głównie za fajnie wykorzystany motyw z TF, a pozostałe utwory sobie przelatują, ale są cholera bardzo miłe w słuchaniu, żaden Barry Palmer mi nie przeszkadza. Tylko The Lake przynudza, a szkoda. Co do Amarok pełna zgoda - w 60 miunt wszystko, co chcieliście wiedzieć o Oldfieldzie, ale baliście się przesłuchać.

A QE2 tak nisko, bo... nie wiem. Bardzo kojarzy mi się z FMO, ale zawsze jakoś nie trafiał do mnie tak bardzo, jak tamten album. Wszystkie rzeczy, które wymieniłeś na tym albumie bardzo lubię. Chyba jednak po refleksji umieściłbym go w TOP10, zamiast Hergest Ridge albo Crises. Bo to dobra rzecz jest całkiem. Ale nie odmawiam tego, że poziom całkiem dobry. Chyba w ogóle jak robiłem tę listę to miałem za sobą pierwsze przesłuchanie tego albumu i jeszcze mi się bardzo nie spodobał. Ale teraz już jest lepiej. Więc tak.

To co napisałeś o Voyagerze to słowa mądrości i prawdy. Od Mont St. Michel to chyba już nawet wolę Music from the Balcony. Nie podoba mi się, zresztą pierwsza strona nigdy nie była dla mnie wiele lepsza. Atrus kiedyś napisał, że ta płyta jest mniej więcej jak jej okładka, a okładka jest... no mogę znaleźć naprawdę z 15 lepszych okładek albumów Mike'a. Laughing

A skoro już o okładkach mowa...

Kriejtiw napisał:
PS. Tubular Bells III to dno.

No ba, ja wog'le nie wiem, co Mike sobie myślał przez większość część 1996-2003. Ale Millenium Bell jest IMO jeszcze gorsze. Najbardziej oczojebna okładka w całej dyskografii tego gościa zdecydowanie nie pomaga w odbiorze tego albumu. Jak wszedłem ostatnio do EMPiKu w Gdańsku to była jedyna jego płyta jaka była w sprzedaży i mój kolega podszedł, zobaczył tą okładkę i powiedział: "lol, to jest ten Mike Oldfield którym tak się podniecasz? Jakieś disco-polo czy co?" I wiadomo: nie oceniaj książki po okładce. Ale ten kicz z okładki idealnie przenosi się na album IMO - ta płyta jest taka słaba, że nie ma nic do ukrycia, więc nawet artwork mówi: "strzeż się!". No Boże, nie wierzę.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Kriejtiw



Dołączył: 04 Lut 2012
Posty: 384

PostWysłany: Nie Maj 20, 2012 2:37 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

whoatemydinner napisał:
Masz Guilty na Platinum? Szczęściarz.

Hmm, nie Wink Ale wyczytałem, Platinum zostało wydane jako Airborn w US of A i tam tracklista różni się od tej na normalnej wersji. Z ciekawości przesłuchałem Gulity i chwyciło właściwe od razu, niestety, jak piszesz, niektórzy muszą mieć siedemnaście gitar i pięć syntezatorów naraz żeby docenić Mike'a.
Generalnie, to każda wizyta w sklepie muzycznym jest dla mnie wielką wyprawą. Cóż, w moim miejscu zamieszkania takowych brak i w Saturnie byłem ostatnio... 3 dni temu, ale od poprzedniej wizyty upłynęło kilka miesięcy, lol. Kupiłem Tubular Bells za 20 zł bez grosza Cool i to był mój pierwszy kontakt z Dzwonami Rurowymi od pół roku. Po prostu w pewnym momencie stwierdziłem, że TB to tak ważny album dla mnie, że zasługuje on na lepsze słuchanie i usunąłem rzecz z dysku. I tak przez długi czas trwał 'post'. Wczoraj pierwszy raz odpaliłem Dzwony ponownie i... uderzyło mnie jak dawniej, przy 'plus... Tubular Bells' była magia, cholera, kocham budowanie napięcia przez fortepian na początku, by powoli przejść wyliczania poszczególnych instrumentów i zakończyć taką puentą. Dobrze, że jest druga, spokojniejsza część, można odetchnąć po wrażeniach. Może to dziwne, co tutaj wypisuję, ale co tam.
whoatemydinner napisał:
pozostałe utwory sobie przelatują, ale są cholera bardzo miłe w słuchaniu, żaden Barry Palmer mi nie przeszkadza.

Imo Barry pasowałby bardziej do czegoś w stylu R&B, albo do... nie wiem czego. Tu po prostu mi nie pasuje, sztucznie przedłuża swój wokal, może Oldfield chciał mieć kontrast do głosu Maggie. Na jego miejscu wziąłbym np. Rogera Chapmana (gość od Shadow on the Wall) albo nawet Jona Andersona. W ogóle najlepiej by było, gdyby piosenki na Discovery śpiewała sama Maggie, na pewno dużo by zyskały.

Millenium Bell jeszcze nie słuchałem, ale:
wikipedia napisał:
The Millennium Bell - studyjny album Mike'a Oldfielda z 1999 roku. Jest to wydawnictwo nagrane z okazji zbliżającego się wówczas roku 2000. W zamyśle autora miała być muzycznym przedstawieniem najważniejszych wydarzeń mijających dwóch tysięcy lat. Z najważniejszych poruszonych tematów można wymienić wyprawę Krzysztofa Kolumba do Ameryki, II wojnę światową czy Prohibicja w Stanach Zjednoczonych.

O kurde, jeśli to nie jest pretensjonalnie, to nie wiem co może być. Do tego ta okładka, faktycznie okropna. Mike wziął na tapetę jakieś wydumane tematy, a najdłuższy utwór ma całe 7 minut. Mam złe przeczucia... Zrobi 10 Shadow on the Wallów? Whew, nie sądzę że prędko przesłucham ten album. Btw, co sądzisz o The Killing Fields?
whoatemydinner napisał:
Nie podoba mi się, zresztą pierwsza strona nigdy nie była dla mnie wiele lepsza. Atrus kiedyś napisał, że ta płyta jest mniej więcej jak jej okładka, a okładka jest... no mogę znaleźć naprawdę z 15 lepszych okładek albumów Mike'a. Laughing

Mike generalnie nie błyszczy jakoś specjalnie jeśli chodzi o artworki. Owszem, wielkich faili raczej nie popełnił, ale szału też nie ma. O, aż zrobię mały topik.

TOP 5 OKŁADEK
1. Amarok
2. The Songs Of Distant Earth
3. Tubular Bells
4. QE2 (bo kojarzy mi się z Tour de France Soundtracks)
5. Crises
998. Light + Shade
999. The Millennium Bell
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Nie Maj 20, 2012 3:04 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kriejtiw napisał:
O kurde, jeśli to nie jest pretensjonalnie, to nie wiem co może być. Do tego ta okładka, faktycznie okropna. Mike wziął na tapetę jakieś wydumane tematy, a najdłuższy utwór ma całe 7 minut. Mam złe przeczucia... Zrobi 10 Shadow on the Wallów? Whew, nie sądzę że prędko przesłucham ten album. Btw, co sądzisz o The Killing Fields?

Oj, gdyby to było 10 SotW, to bym skakał ze szczęścia. Za to mamy Mike'a bawiącego się w techno. No doprawdy. Rolling Eyes Sporo rzeczy jest ładnych, ale absolutnie nienatchnionych. Spokojniejsze rzeczy są całkiem fajne (tutaj to nawet chwilami czuć Amarok, ale nie ten poziom...), ale np. taki tytułowy już wszystko psuje. A całość brzmi w ogóle nie spójnie. No nie mam nic do elektroniki, ale za co innego pokochałem jego muzykę. W dodatku on przecież samplerami i syntezatorami potrafi się posługiwać po mistrzowsku, wystarczy posłuchać Sounds of the Distant Earth.

A o The Killing Fields powiem tak, że jest to dość ciekawy album. Ale zdecydowanie jako soundtrack powinno być traktowane. Tzn. jak się słucha to nawet połowy zajebistości tego, jak pięknie to współgra z filmem nie czuć. Bedford i Oldfield powinni IMO częściej byli robić soundtracki, bo im to wybitnie wychodziło. O, i najlepsze jest to, że to przecież praktycznie sam Fairlight na tym albumie jest, ale jest wykorzystany miło i chwilami bardzo pomysłowo. Da się nagrać dobry soundtrack na syntezatorze przy udziale orkiestry? Da się. Panowie z Queen powinni się uczyć (nawet jeśli Flash Gordon wyszedł przed TKF).

TOP5 OKŁADEK MIKE'A
1. Crises
2. Tubular Bells
3. Ommadawn
4. QE2
5. Platinum
Kusiło jeszcze TKF, ale to plakat filmu zdaje się, więc ostatecznie odpuściłem. Wink

Kriejtiw napisał:
998. Light + Shade

Łojezu, ta okładka. Niby nie jest tak tragicznie jak przy TMB, ale nie... W ogóle Mike powinien się trzymać z dala od okładek płyt mi się wydaje, no chyba, że tak, jak było to zrobione na Ommadawn i Amarok (Discovery okropnie wyszło mu jednakże).

EDIT:
Kriejtiw napisał:
Wczoraj pierwszy raz odpaliłem Dzwony ponownie i... uderzyło mnie jak dawniej, przy 'plus... Tubular Bells' była magia, cholera, kocham budowanie napięcia przez fortepian na początku, by powoli przejść wyliczania poszczególnych instrumentów i zakończyć taką puentą. Dobrze, że jest druga, spokojniejsza część, można odetchnąć po wrażeniach. Może to dziwne, co tutaj wypisuję, ale co tam.

No bo to zakończenie jest przeepickie. A motyw z powtarzaniem tej samej melodii na różnych instrumentach fenomenalny. Co prawda ostatnio trochę bardziej polubiłem drugą część (gitary brzmiące jak dudy...), ale to, jak pierwsza zdaje się zmierzać do nikąd, żeby zostać zakończona taką świetną puentą - no magia, faktycznie. Wink
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Xavi



Dołączył: 06 Wrz 2010
Posty: 2519

PostWysłany: Wto Maj 29, 2012 2:04 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tubular Bells, a Ommadawn.

No i zdecydowanie jednak punkt dla tego drugiego. Po pierwsze nie ma tam słabszych momentów, a po drugie te lepsze momenty są dużo lepsze niż te wyróżniające się na Tubular. Ale, żeby nie było - bardzo fajnie się słuchało, ba, momentami kapitalnie. W końcu to też porównywanie płyty dojrzałego muzyka z młokosem jak sądzę. Tam nie będę poszczególnych części wyróżniał na Tubular no ale początek płyty i inne rzeczy czasem się rozchodzą przesadnie (końcówka I-wszej części też, no ale ona jest bardzo ciekawa jeśli chodzi o te wchodzenie różnych gitar i generalnie wkręca bardziej). W sumie jakbym miał wybierać to druga część jest bardziej atmosferyczna i chyba ją bym wybrał na tą lepszą. (w przeciwieństwie do Ommadawn, ale tam w drugiej części jest mój ukochany moment, bodaj 4 minuty z 80 minut, które znam).

A właśnie motyw kończący Tubular to jego dzieło czy przerabianie czyjegoś motywu? Znaczy podejrzewam, że jego. Praktycznie każdy zna, każdy słyszał, ale nikt nie wie skąd Razz
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Wto Maj 29, 2012 2:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mówisz o Sailor's Hornpipe? To jest melodia tradycyjna z tego, co wiem, Oldfield jedynie rozpisał aranżację. Zresztą on często dość sięgał po popularne melodie, folkowe czy klasyczne, np. Uwertura z Wilhelma Tella, czy In Dulce Jubilo.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Xavi



Dołączył: 06 Wrz 2010
Posty: 2519

PostWysłany: Wto Maj 29, 2012 2:41 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No o to mi chodziło, jednak słusznie mi coś nie pasowało do końca Wink

na bliżej nieokreśloną przyszłość: Exposed.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
NAR



Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 5778
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto Maj 29, 2012 2:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

kiedyś, dawno temu się nastawiłem, że Tubular Bells to jakieś wielkie arcydzieło i było wielkie rozczarowanie. Potem jeszcze spróbowałem Ommadawn z o wiele mniejszymi wymaganiami i było lepiej, ale też bez szału. Do największych prog rocka to jednak imo startu nie ma.
_________________
oł je oł je oł je.

Powyższy post NIE jest oficjalną opinią Polskiego Fanklubu Queen, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru. Za obrazę uczuć religijnych i wszelkich innych proszę karać banem (na fejsie i innych portalach) jedynie owego użytkownika.


LOST: THE END - smutno mi
<smutno mu>
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Wto Maj 29, 2012 6:17 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

NAR, napisałbym, że się nie znasz i żebyś wracał pedale słuchać Radiohead, ale o dziwo bardzo dobrze Cię rozumiem. Wink

Gdy pierwszy raz słuchałem TB też nie pojąłem zajebistości i fenomenu tego wydawnictwa. Myślę, że ten mit jednak leży w gdzieś tak 40% w fakcie, że w wieku 19 lat nastolatek z UK nagle nagrywa album, który sam skomponował i na którym gra na prawie wszystkich instrumentach. Ta renoma chyba wynika właśnie z faktu, że przemysł muzyczny i publika byli po prostu pod wrażeniem tego bądź co bądź ambitnego projektu ze strony osoby, która praktycznie wcześniej się nie wybiła szerzej (no grał na basie u Ayersa, ale jak wielu ludzi go kojarzyło wtedy?). 30% to fakt, iż jako soundtrack do Egzorcysty intro albumu jest ultra znane i spora część ludzi, którzy słyszeli ten kawałek i go kojarzą (a ten motyw to chyba każdy zna Wink) nigdy nie słyszała reszty albumu, ale skoro ten motyw jest taki creepy i fajny, a słyszeli, że cały album jest przełomowy i tak dalej, to dodają te dwie rzeczy do siebie, i też wywyższają ten album jak nie wiadomo co. Pozostałe 30% sukcesu przypisuje jednak muzyce - bo ta, choć nie bez słabszych momentów (rozwleczone intro części drugiej, jaskiniowiec, w pierwszej części też są fragmenty, które jednak są mocno średnie...), to jednak nie jest zła (far from that!), ale czy faktycznie album narobiłby sobie reputacji epokowego arcydzieła gdyby liczyła się tylko muzyka? Pewnie nie. Co nie zmienia faktu, że i tak to jest bardzo przystępna płyta na początek i polecam ją każdemu razem z Ommadawn.

Braku szału przy Ommadawn nie rozumiem, no ale OK. Wink

Tzn. jeszcze polecam Ci naprawdę NAR żebyś przesłuchał Five Miles Out. To jest to, skąd Orabidoo kiedyś do QW wrzucałem. Czuć, że to ejtisy, głównie przez wszechobecny vocoder, ale damn to jest dobra rzecz. I Taurus II to jest fajny utwór, bardzo progresywny, ale jednocześnie cholernie fun. Bardzo pełen energii prog. Może ta płyta by Tobie przypadła do gustu. Wink

@Xavi: no, dobry wybór dalej. Cool
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Dundersztyc19



Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 1356
Skąd: Kuala Lumpur

PostWysłany: Sro Maj 30, 2012 11:25 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja akurat nie musiałem się długo przekonywać do albumu "Five Miles Out". Od początku mnie chwyciło. A najlepszy jest utwór tytułowy, choć suita też wciąga jak cholera.
Zgadzam się też co do "The Millenium Bell". Ze wszystkich Oldfieldów, które miałem okazję słuchać, ten okazał się zdecydowanie najsłabszy.
_________________
- Odnoszę wrażenie, że niektórzy powinni dostać dożywotni zakaz słuchania Kazika Staszewskiego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Numer GG Tlen
punkadiddle



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 1123

PostWysłany: Sro Cze 06, 2012 11:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ze wszystkich TB także najmniej lubię Millenium Bell. Nazwa sugeruje kontynuację, a dla mnie to zupełnie inny album. Po długim czasie trochę się do niego przekonałam, chociaż wolę brzmienia dwóch pierwszych Dzwonów. Z tego najbardziej mi się podoba drugi utwór - "Pacha Mama".
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Czw Cze 07, 2012 9:10 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

o, witamy z powrotem Smile

Pacha Mama to, wraz z Liberation, chyba moi faworyci z tej płyty. Ale jak słucham tego albumu, to zaczynam się nudzić w połowie trzeciego utworu i muszę się zmuszać, by słychać dalej, nawet jak leci w tle. A już faktu, że wydał to jako część "sagi" TB to nie można chyba tłumaczyć w inny sposób, niż że Oldfield wywęszył kasę związaną z marką i podpiął do wydawnictwa tę nazwę.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
punkadiddle



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 1123

PostWysłany: Czw Cze 07, 2012 12:19 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Prędzej niż kasę to on zwietrzył jakąś logikę między tymi albumami. Gdyby chodziło o pieniądze to nie poszedłby nigdy w stronę muzyki poważnej tylko dalej nagrywał piosenki w stylu "Moonlight Shadow", a z tego już wcześniej zrezygnował, o czym świadczy choćby The Millenium Bell. Muzyka new age nie jest, o ile mi wiadomo, zbyt popularna. To nie techno.

Ps. Dziękuję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Another World Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group. Dopracował: Piotr^ Kaczmarek