Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kubol
Dołączył: 03 Lis 2008 Posty: 59 Skąd: Krosno
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 1:35 pm Temat postu: |
|
|
Witam wszystkich. Czytam te Wasze wypowiedzi o Larsie i jako, że gram na perkusji postanowiłem, że powiem kilka rzeczy o nim.
Na sam początek chcę ustalić, że Metallica to mój (po Queen) ulubiony zespół, MASA genialnych piosenek itd. nie ma sensu pisać dużo banalnych słów, bo same literki uczuć nie oddadzą w pełni . Ale do rzeczy.
Ulrich jak powszechnie wiadomo jest uważany za perkusistę słabego, grającego tak, jakby (i tu najlepsze, KRS - dzięki za te słowa ): młócił zboże itd. Ja się z tym zgadzam i nie zgadzam. Technicznie Lars jest słabiutki, można by pokusić się o stwierdzenie, że nawet bardzo słaby. Polecam pooglądać Cunning Stunts, zwłaszcza te ujęcia, gdzie tylko on jest pokazany. Zero ruchów nadgarstkiem, niesamowita siłowa gra. Tak się nie powinno grać. Nawet ja próbowałem ta grać pewnego razu hehe i sam się zdziwiłem jak tak można grać?! No, widocznie Lars umie.
Ktoś tu wspomniał, że Lars przy Loadach zredukował sobie zestaw do 7 części zamiast 9-ciu. Pomysł był słuszny (wiem co mówię, dużo bębnów i talerzy wręcz rozprasza, a im mniej bębnów tym grający bardziej kombinuję, przez co gra staje się ciekawsza), tylko wykonanie takie... no nie najlepsze. Co prawda Lars zaczął grać tak "spokojniej", wydaję mi się, że zaczął troszkę słabiej walić , ale no właśnie, nadal walił - nie poprawiło mu to techniki i tak jest niestety do dziś. Przesłuchałem ostatnio niedawny występ na Bemowie - i muszę stwierdzić niestety bardzo złą opinię: Lars gra coraz gorzej.
Tylko z drugiej strony może te wszystkie złe rzeczy wynikają ze zmęczenia? No bo trzeba jeździć po całym świecie, a to też jest przecież męczące... Jednak jak się popatrzy nawet na Queen, który też jeździł w dalekie miejsca to naprawdę trzeba się natrudzić, aby doszukać błędów w grze Rogera.
Jest jeszcze druga strona medalu, chociaż nie jest na 100% przekonany, czy to jest wystarczający argument, aby obronić osobę Larsa. Ulrich jest słaby technicznie i tak napisałem. Jednak jako podkład do riffów Hetfielda Lars jest chyba najlepszym perkusistą w ogóle. Chcę głównie zwrócić uwagę na utwór Enter Sandman i ten wstęp na tomach. Banalna rzecz do zagrania.. ale jak łapie! Popatrzcie również na utwór Master of Puppets. Bardzo łątwa perkusja, ale czy trzeba było jakąś specjalnie połamaną technicznie? Wyobraźcie sobie, że w tle są blasty, jak w black metalu i zastanówcie się, czy to już by był ten sam Master of Puppets?
Chciałbym jeszcze poruszyć ważną kwestię, która została poruszona w temacie o Metallice, a konkretnie o klejeniu ścieżek bębnów na albumie... and Justice for All i nie tylko.
Na pewno nie jeden słuchając tego albumu był pod wrażeniem gry jaka została zaprezentowana przez Larsa. Ja również byłem długo, długo zafascynowany tą grą, głowiłem się: kurde, jak on to gra?...
Mili państwo, te wszystkie wrażenia są złudne. Na albumie... and Justice for All zastosowano klejenie poszczególnych partii bębnów. Można zadać sobie pytanie: ale po co, jakby nie można było zagrać danego utworu bez przerw? Jasne, że można było, gdyby nie to, że pewien Pan o nazwisku na literę U po prostu nie jest w stanie zagrać na perkusji tak trudnych dla niego partii za jednym zamachem, więc można zagrać częściami. Ok, w porządku - tylko DLA MNIE nie dość, że w niektórych miejscach na płycie ktoś się po prostu nie przyłożył do tego klejenia, to w dodatku to jest po prostu zwykłe oszukaństwo. Produkcja albumu trochę zakryła te wady, ale dla kogoś, kto ma trochę lepszy słów niż przeciętny człowiek dojdzie do wniosku (i w tym ja), że to wyeksponowanie perkusji (bardzo podbita stopa, dotknijcie sobie palcem głośnika i będziecie mieli takie mocne uderzenie) miało na celu głównie przykrycie tych wad klejenia.
Reasumując, AJFA jest bardzo dobrym przykładem na to, że w studiu Lars jest cacy cacy, a na scenie nagle ogarnia go niemiłosierne zmęczenie i po dwóch kawałkach wygląda tak, jakby miał za chwilę umrzeć. A to daję nam następny wniosek, że Lars jest po prostu słaby i wszelkie tricki, jakie się na nim zastosuję w studiu, potem na scenie wychodzą wszelkie braki, jakie on posiada.
Podobny zabieg, ale już w znacznie na mniejszą skalę zastosowaną na Blacku i nie jest już to aż tak słyszalne (krążyła plotka, że nawet tak łatwa partia jak w Nothing Else Matters została sklejona, ale nie należy w to specjalnie wierzyć... chociaż... jak słucham NEM to to wejście perkusji takie jakieś.. spóźnione... cholera wie...)
Niestety, to nie koniec. Hmm, słuchacie St. Anger czasami? Lars nawet nieźle tam zagrał, co nie? Na pewno lepiej niż na Loadach, gdzie się trochę uwstecznił wręcz? O matko, co za złudne wrażenia...
Na St. Anger również zastosowano trick studyjny, ale dla mnie znaczniej bardziej przerażający. Partie perkusji na Anger to... loopy i to słychać. Posłuchajcie sobie tytułowego kawałka. Tam gdzie jest tak szybka partia na stopach (szybko jak na Larsa hehe) w tle słychać takie charakterystyczne, powtarzalne (no właśnie...) piszczenie. Czegoś takiego normalnie się nie uzyska, no bo uderzasz (nawet jakby grający nie chciał) w różne miejsca i to nie jest niemożliwe, żeby uzyskać taki sam dźwięk. No, ale jakby zastosować loop...
Na nowych DVD zastosowano również "ciekawostkę". Bardzo często się mówi, że Lars nie wyrabia ze stopami i tak faktycznie jest. Hmm, więc panowie, którzy robili DVD po prostu wsamplowali w "zjebane" miejsca przez Larsa stopę. Ale to nie tylko to: pokaże Wam inny przykład:
http://www.youtube.com/watch?v=tSDGmGy37Fw
To wersja z oficjalnego DVD. No wydaje się, że wszystko OK. Ale..
http://www.youtube.com/watch?v=4rhp5qSTZcc
Przewińcie sobie od razu do 6:10 i nagle się okazuję, że na amatorskim nagraniu Lars zaczyna kaleczyć perkusję. Resztę sobie dopowiedzcie...
Podsumowując, Larsowi raczej już nie zależy na graniu, ale on dorobił się już WIELKIEJ kasy, zdobył sławę, rozgłos i chyba wszystko co można było więc czemu nie miałby machnąć na wszystko ręką?
Aha, chciałbym się odnieść wogóle do tematu, w jakim jesteśmy.
Nie ma czegoś takiego jak najlepszy perkusista, bo taki ktoś nie istnieje. Czy ktoś kto gra najszybciej, ale bez uczucia, feelingu (chociaż są tacy co mają i duża szybkość i feeling) musi być lepszy od kogoś, kto gra wolniej, ale subtelniej? Możemy rozmawiać o gustach, o swoich ulubionych perkusistach, ale takiego kogoś jak najlepszy perkusista (ale nie tylko, gitarzysta, basista itd.) po prostu nie ma.
P.S. Przepraszam, że się tak rozpisałem, ale musiałem, w kilku słowach nie napisałbym tego, co chcę napisać. _________________ Gust jest jak dupa - każdy ma swój/swoją ... |
|
Powrót do góry |
|
|
Kubolski
Dołączył: 05 Mar 2010 Posty: 1270 Skąd: Stare Polesie
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 4:48 pm Temat postu: |
|
|
Bardzo dobry, ciekawy wpis. Wniosek jest prosty - Lars kiepści
A wyobraźcie sobie, jak by Metallica zabrzmiała z takim Dave'em Lombardo za garami |
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej
Dołączył: 22 Lip 2005 Posty: 1329 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 5:18 pm Temat postu: |
|
|
kubol napisał: |
Aha, chciałbym się odnieść wogóle do tematu, w jakim jesteśmy.
Nie ma czegoś takiego jak najlepszy perkusista, bo taki ktoś nie istnieje. Czy ktoś kto gra najszybciej, ale bez uczucia, feelingu (chociaż są tacy co mają i duża szybkość i feeling) musi być lepszy od kogoś, kto gra wolniej, ale subtelniej? Możemy rozmawiać o gustach, o swoich ulubionych perkusistach, ale takiego kogoś jak najlepszy perkusista (ale nie tylko, gitarzysta, basista itd.) po prostu nie ma.
. |
Może to nie tyle kwestia gustu ,co ja bym rzekł że w ogóle sekcja rytmiczna a w szczególności perkusista ma w muzyce rozrywkowej ( w tym rockowej) znaczenie usługowe, ma służyć utworowi, nadać rytm ,to nie jest popis jednego człowieka ,perkusja ma dobrze obsłużyć utwór i współgrać z kompozycją.
I naprawdę perkusista grający w balladach jest równie dobry( dla muzyki swojego zespołu) jak super szybki rzeźnik typu Hellhammer(dla swojej grupy).Poza jakimiś eksperymentami funkcja perkusji jest podporządkowana całkowicie muzyce a przynajmniej powinna. Choć oczywiście są perkusiści lepsi i gorsi technicznie jak w każdym fachu |
|
Powrót do góry |
|
|
Kubolski
Dołączył: 05 Mar 2010 Posty: 1270 Skąd: Stare Polesie
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 5:36 pm Temat postu: |
|
|
Jedynym w miarę obiektywnym kryterium przy rozpatrzaniu tematu pt. "najlepszy perkusista" jest właśnie technika, czyli niby najlepszy jest ten, który potrafi zagrać najwięcej rzeczy. Natomiast dobry perkusista to taki, który idealnie wpasuje się w klimat utworu, prezentując swoje umiejętności dokładnie tam, gdzie powinien.
Tych "najlepszych" perkusistów to tak naprawdę są setki czy tysiące. |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 7:36 pm Temat postu: |
|
|
kubol, no daj spokój... to, że wykorzystuje się loopy w studio to rzecz normalna. w studio ważny jest efekt - osiągnięcie danego brzmienia, przekucie pomysłów w efekt. loopy były używane przez queen od hot space, choć perkusistą taylor jest świetnym. niemniej na jednej ręce można policzyć utwory, które zagrał w studio na żywo - od hot space do innuendo. |
|
Powrót do góry |
|
|
kubol
Dołączył: 03 Lis 2008 Posty: 59 Skąd: Krosno
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 9:30 pm Temat postu: |
|
|
W porządku, tylko Queen i Metallica to dwa różne zespoły. Queen w latach 80 grał pop i loopy bardzo dobrze się sprawdzały. Nie sądzę, aby Queen używał loopów tylko dlatego, że Roger powiedział: ojej, nie dam rady tego zagrać, nagram po fragmencie a potem się to jakoś sklei... Ale w Metallice, w metalowym (jakby nie było) zespole? No bez przesady... A jestem pewien, że loopy zostały zastosowane dlatego, że Lars jest słaby... Posłuchajcie sobie jakieś wersji koncertowej St. Anger i ciekawe dlaczego Lars nie wyrabia z szybkimi stopami. A tak apropo: coś chłopaki od czasu wydania tego albumu nie grają dużo piosenek. Ba, co ja pieprze, wcale nie grają! Może Larsik, jako głowa zespołu nie chcę się przemęczać? No ale widocznie tak posklejał bębny, że na raz tego nie zagra... _________________ Gust jest jak dupa - każdy ma swój/swoją ... |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 9:41 pm Temat postu: |
|
|
często grają frantic... a innych rzeczy z tej płyty nie grają, bo jest słaba, źle się sprzedała i nie została zbyt dobrze przyjęta przez odbiorców. myślę, że to nie chodzi o to, że lars by tego nie zagrał na koncercie - przecież na koncercie wcale nie trzeba grać tak samo jak na płycie - inna rzecz, że Metallica nigdy nie przywiązywała wielkiej wagi do idealnego odegrania utworów, zawsze bardziej chodziło o show. rzeczy z and justice lars pogrywał i pogrywa do dziś - gra je nierówno, ale publice to nie przeszkadza:
http://www.youtube.com/watch?v=rdKPEjrbGQc
odnośnie użycia loopów - no proszę Cię - co to ma do rzeczy, czy ktoś gra pop czy nie gra. masę grup metalowych nagrywa bębny automatami... to nie jest żaden argument. nawet jednak idąc Twoim tokiem rozumowania - płyta innuendo to prawie same loopy, a trudno uważać tę płytę za popową. w studio ważne jest, jak napisałem wcześniej, zrealizowanie pomysłu - kwestia doboru środków to już inna sprawa.
a teraz parę uwag o nagrywaniu. w studio bębny prawie zawsze nagrywa się fragmentami - na setkę nagrywa się bardzo rzadko. to raz. dwa - taylor przede wszystkim używał automatów perkusyjnych (m.in. automaty linna). w takich wypadkach robi się dogrywki i nakłada talerze. inną rzeczą jest wykorzystanie sampli (loopów), które wszak często są nagrywane przez samych bębniarzy a potem zapętlane do woli. generalnie zabawa z nagrywaniem bębnów w studio to rzecz zupełnie inna niż samo granie na bębnach. |
|
Powrót do góry |
|
|
kubol
Dołączył: 03 Lis 2008 Posty: 59 Skąd: Krosno
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 10:34 pm Temat postu: |
|
|
Hmm, Loady podobno też słabe... Hmm, czyli nie przyznają się do czegoś, co sami zrobili? No dla mnie to jest śmieszne. W ogóle to ta cała trasa Madly In Anger czy coś takiego była nieco groteskowa - promowanie albumu, z którego grają dwie piosenki max. Ok, wiadomo, że nie gra się całego albumu, ale z drugiej strony CAŁE Death Magnetic potrafili zagrać...
Aha, śledzę teraźniejsze koncerty i Frantica daaaawno nie słyszałem...
Co do loopów - w sumie mnie przekonałeś, ale nie do końca. No bo wg mnie jeśli zbyt często się wykorzysta te loopy to możemy odczuć, że mamy do czynienia z jakimś wręcz eksperymentem muzycznym, a nie z "żywą" muzyką. Chociaż już tutaj wchodzi w grę subiektywna ocena, także stwierdzam, że przekonałeś mnie. _________________ Gust jest jak dupa - każdy ma swój/swoją ... |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 10:53 pm Temat postu: |
|
|
Frantic był grany na sam początek promocji Death Magnetic, na zamkniętym koncercie w Berlinie. ja generalnie mam wrażenie, że oni sami tej płyty nie lubią- a że do tego nie lubią jej także fani zespołu, to po ki diabeł ją grać... |
|
Powrót do góry |
|
|
kubol
Dołączył: 03 Lis 2008 Posty: 59 Skąd: Krosno
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 11:09 pm Temat postu: |
|
|
To po cholerę ją wydali? Aha, robili płytę, po ukazaniu przesłuchali jeszcze raz (oczywiście jakby nie mogli tego zrobić wcześniej) powiedzieli: ja pierdole, jaki szajs... Dla mnie to jest śmieszne nie przyznawać się do czegoś co się robiło no niecałe dwa lata. Ale dobra, bo schodzimy z tematu. _________________ Gust jest jak dupa - każdy ma swój/swoją ... |
|
Powrót do góry |
|
|
Ziutek98
Dołączył: 15 Wrz 2007 Posty: 3947 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 11:09 pm Temat postu: |
|
|
Loady są kipeskie w odczuciu tró thrashowych faów. To są dwie świetne płyty i w przeciwieństwie do Angera - sama Meta jest z nich zadowolona. Bo rzeczywiście, jak Loady skrzą się od naprawdę niezłych kompozycji, tak na St. Anger dla mnie istnieje tylko tytułowy i przede wszystkim The Unnamed Feeling. No i Frantic ujdzie... _________________ PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
|
Powrót do góry |
|
|
spider89
Dołączył: 02 Lis 2008 Posty: 58 Skąd: Bytom
|
Wysłany: Pon Lip 12, 2010 9:02 pm Temat postu: |
|
|
Uwielbiam Ricka Allena z resztą jak cały Def Leppard, ale Rick jest świetny, facet nie ma ręki a gra naprawdę dobrze, niepoddaje się i ciągle jest w formie, szacunek się należy.
Podziwiam również Nicko Mcbraina i Scotta Travisa.
Scott Travis to perkusista Judas Priest który pierwszy raz zadebiutował na płycie Painkiller, posłuchajcie tej płyty i jego gry na perkusji, cudo! |
|
Powrót do góry |
|
|
Kubolski
Dołączył: 05 Mar 2010 Posty: 1270 Skąd: Stare Polesie
|
Wysłany: Wto Lip 13, 2010 10:31 pm Temat postu: |
|
|
Nicko, jak na moje ucho, gra strasznie kwadratowo, oprócz bajecznej gry stopą nie ma wiele do zaoferowania. |
|
Powrót do góry |
|
|
spider89
Dołączył: 02 Lis 2008 Posty: 58 Skąd: Bytom
|
Wysłany: Czw Lip 15, 2010 12:54 pm Temat postu: |
|
|
To twoje zdanie, ja go lubię, a co sądzisz o jednorękim Ricku Allenie i o Travisie? |
|
Powrót do góry |
|
|
Ziutek98
Dołączył: 15 Wrz 2007 Posty: 3947 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Lip 18, 2010 11:06 pm Temat postu: |
|
|
Travis jest mistrzem, Judasi nigdy wcześniej nie mieli takiego bębniarza, zresztą to słychać. Nie wiem, na ile to zależało od samego bębniarza, a na ile od producenta, ale między Ram It Down a Painkillerem jest gigantyczny skok. Ogólnie w brzmieniu Judasów w latach '80 tylko perkusja jest fatalna, stopa brzmi jak obijanie wojka treningowego trzepaczką do jajek, natomiast Travis... Noż kurna, już samo intro do pierwszego, tytułowego numeru na Painkillerze mówi za siebie. Niesamowita gra podwójną stopą, ale i tradycyjną, pojedynczą, niesamowicie ogarnia tę perkusję i umie ją wykorzystać tak jak trzeba.
Zresztą, Painkillera chyba każdy szanujący się fan metalu zna i tam Travis pokazuje wiele - ale następna płyta, Jugulator, to już jest na perkusji majstersztyk. Płyta w stylu niezwykle przecież ciężkim, mnóstwo, ale to mnóstwo rytmów na twinie, łamane metrum w niektórych utworów (słychać sporo podjazdów pod muzykę progresywną na tym krążku), Travis sprawdza się w tym idealnie. Perkusja w głównym riffie Blood Stained na przykład - mistrzostwo świata Inny utwór z genialną perkusją Scotta, już po powrocie Halforda - Judas Rising. Niesamowita napierdzielanka na twinie, ale zaraz znowuż n tej samej płycie cudnie utrzymuje majestatyczny, wolny rytm w Lochness, w którym z kolei miażdży przejściami. Na koncertach również świetnie się sprawdza, nadając nową jakość wcześniejszym utworom Judasów. No i to jego podrzucanie pałek pod sam sufit.
Złego słowa na fasceta nie dam powiedzieć. Zresztą na Nicko też nie, kolejny bębniarz, którego uwielbiam _________________ PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem |
|
Powrót do góry |
|
|
spider89
Dołączył: 02 Lis 2008 Posty: 58 Skąd: Bytom
|
Wysłany: Pon Lip 19, 2010 12:09 am Temat postu: |
|
|
To prawda Scott Travis wymiata, szacun! |
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej
Dołączył: 22 Lip 2005 Posty: 1329 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon Lip 19, 2010 10:45 pm Temat postu: |
|
|
Apropos najlepszych perkusistów to parę dni temu "szalony" i wszędobylski Mike Terrana który grał z taką ilością wykonawców że łatwiej byłoby wymienić z kim nie grał , bił rekord guinessa na Masters of Rock pod względem nieprzerwanego występu i ilości zespołów w których będzie grał pełne sety.Zagrał w 5 zespołach pełne koncerty pod rząd,a na pytanie dziennikarzy jak to wytrzymał to rzekł że jak nie jest na trasie to w domu ćwiczy sobie po 10-12h gry dziennie bez przerwy żeby się utrzymywać w formie więc takie coś to dla niego nie wyczyn a facet ma już pięćdziesiatkę |
|
Powrót do góry |
|
|
KubeK
Dołączył: 20 Sie 2009 Posty: 20 Skąd: MAŁA WIEŚ
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 3:23 pm Temat postu: |
|
|
Kuba Jabłoński z Lady Pank.
świętej pamięci Andrzej Szymańczak z Kultu
i to tyle _________________ BEATLES
Ostatnio zmieniony przez KubeK dnia Pią Lip 23, 2010 4:02 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 3:42 pm Temat postu: |
|
|
Tomek Goehs świetnie grał w Wilczym Pająku i Turbo, miał kilka miłych zagrywek w Kr'shna Brothers i 2TM2,3 - w Kulcie odwala pańszczyznę za pieniądze, bo ciekawych bębnów to tam szukać ze świecą.
bębny Goehsa w tym kawałku są genialne:
http://www.youtube.com/watch?v=bY6LUNmV9LQ&feature=related
|
|
Powrót do góry |
|
|
KubeK
Dołączył: 20 Sie 2009 Posty: 20 Skąd: MAŁA WIEŚ
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 3:54 pm Temat postu: |
|
|
a pozatym nienawidzę perkusistków co napierdalją jak szaleni !
a nic więcej sobą nie reprezentują
liczy też się technika i klimat _________________ BEATLES |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 3:56 pm Temat postu: |
|
|
wśród ulubionych podałeś perkusistę, który właśnie napierdala jak szalony przez lata był uważany za najszybszego heavy metalowego perkusistę w Polsce ale technicznie jest bez zarzutu - uwielbiam grę Goehsa - szczególnie na płytach z Wilczym i Turbo. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kubolski
Dołączył: 05 Mar 2010 Posty: 1270 Skąd: Stare Polesie
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 4:02 pm Temat postu: |
|
|
Goehs najszybszy? A gdzie mu tam do Inferno czy śp. Docenta... czy nawet takiego Ślimaka
Goehs ma u mnie szacun, bo zacnie bębnił w KNŻ |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 4:13 pm Temat postu: |
|
|
ej stary, gdy Goehs grał na bębnach heavy metal, Ślimak chodził na kółko oazowe przy swojej parafii, mając 15 lat zresztą, Goehs był pierwszym nauczycielem gry Ślimaka na bębnach. Docent też zaczął grać później. Goehs to legenda bębnów heavy i thrash w drugiej połowie lat 80-tych. a dlaczego był uwazany za najszybszego? póki nie poznasz płyt Wilczego Pająka to się tego nie dowiesz
Ostatnio zmieniony przez krs dnia Pią Lip 23, 2010 4:16 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kubolski
Dołączył: 05 Mar 2010 Posty: 1270 Skąd: Stare Polesie
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 4:15 pm Temat postu: |
|
|
I co z tego? Najwidoczniej uczniowie prześcignęli nauczyciela |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 4:17 pm Temat postu: |
|
|
sam Ślimak by Ci powiedział, że za Goehsem może nosić pałeczki... do dziś są przyjaciółmi, a Ślimak odnosi się do niego jak do starego mistrza. |
|
Powrót do góry |
|
|
KrzysiekP
Dołączył: 26 Lut 2006 Posty: 2115 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 4:54 pm Temat postu: |
|
|
Blackmore też był najszybszym wymiataczem, coś takiego jak Pietrucha w okolicach 1970 roku. Czas leci i jest coraz więcej dobrych, szybkich wymiataczy.. tylko, że w większości oprócz szybkości nic innego nie mają.. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kubolski
Dołączył: 05 Mar 2010 Posty: 1270 Skąd: Stare Polesie
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 5:09 pm Temat postu: |
|
|
krs napisał: | dlaczego był uwazany za najszybszego? póki nie poznasz płyt Wilczego Pająka to się tego nie dowiesz |
Jak znajdę coś na YT i przesłucham, to dam znać. |
|
Powrót do góry |
|
|
krs
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 1677
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kubolski
Dołączył: 05 Mar 2010 Posty: 1270 Skąd: Stare Polesie
|
Wysłany: Pią Lip 23, 2010 5:24 pm Temat postu: |
|
|
Słuchałem. Bębny jak najbardziej na poziomie, chociaż nic mi szczęki z podłogą nie zrównało.
Tutaj to dopiero są bębny:
http://www.youtube.com/watch?v=lyQwhXFpG5Y
Brann Dailor swego czasu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Gra z niesamowitą, niemal jazz-rockową lekkością. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|