Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
PiotreQ
Dołączył: 03 Kwi 2005 Posty: 4957
|
Wysłany: Czw Sty 26, 2006 3:57 pm Temat postu: |
|
|
Misiu napisał: | A nie jest to również klawisz? Jeśli to gitara, to nie dość, że niefajnie brzmi, to jeszcze jest schowana na całego. |
Hmm... na moje oko... yy... nos... eee.. ucho to jest gitara. Tylko nie wiem czy myślimy o tym samym;]
Misiu napisał: | (...)Body Language - fatalny to kawałek. | Ach Tyyyyy!!!!!! Body Language FOREVR _________________
Vice Maskotka Forum 2007
Vice Człowiek Roku Forum 2008
PiotreQrmx.com - Remixy Queen
QueenBootlegs.com - Bootlegi Queen |
|
Powrót do góry |
|
|
Marcin S.
Dołączył: 15 Lut 2005 Posty: 1865
|
Wysłany: Czw Sty 26, 2006 7:25 pm Temat postu: |
|
|
Machines, Man On The Prowl, Pain Is So Close To Pleasure, She Makes Me, Who Needs You, a poza tym taki temat już był :] |
|
Powrót do góry |
|
|
dudek
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 493 Skąd: Pasikurowice (k/Wrocławia)
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 4:27 am Temat postu: |
|
|
No jak można nie lubić She Makes Me... przecież to ma taki klimacik.
Moje typy - Some Day One Day, The Loser In The End; You're My Best Friend; Sheer Heart Attack; większość Hot Space; pewnie coś z The Works - nie wiem, bo od wieków nie słuchałem; The Invisible Man. Chyba tyle. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blackie_Sexx
Dołączył: 12 Cze 2005 Posty: 402 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 11:21 am Temat postu: |
|
|
Good Company. Jest bzdurna i niepotrzebna. Psuje cały czar płyty A Night At The Opera. Mogli sobie darować.
Reszta mi się podoba, lub mi nie przeszkadza. Moi drodzy, myślę, ze jesli tak na siłe będziemy szukać w Queen rzeczy, które nam nie pasują wyjdzie na to, że tak naprawde niewiele nam się w tym zespole podoba poza kultem Freddiego _________________ |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 12:23 pm Temat postu: |
|
|
Blackie_Sexx napisał: | Good Company. Jest bzdurna i niepotrzebna. Psuje cały czar płyty A Night At The Opera. Mogli sobie darować. |
A wedlug mnie jest cholernie waznym skladnikiem tej plyty. Tekst jest rewelacyjnie napisany. Posluchaj tego utworu w 5.1 i poczekaj na jazzowa orkiestre zagrana za pomoca gitary. Jesli cie nie zmiecie z fotela, to... nie wiem co bedzie w stanie... Uwazam ten fragment plyty za bardziej przelomowy dla studyjnej techniki niz srodkowy fragment BoRhap. SERIO! Wielu ludzi tego utworu nie lubi, a mam wrazenie, ze jest po prostu bardzo niedoceniony... Chyba zaden inny utwor jak ten nie pokazuje gitarowego kunsztu Briana.
A co do kultu Freddiego, to... jest to jedna z rzeczy ktorej w calym Queenowaniu wlasnie nie lubie... Czasami wzbudza az zazenowanie. Czemu? Bo dlatego ze nie zyje fani moga sobie wyobrazac go takim, jakim chca, niewiele o prawdzie tak naprawde wiedzac. jest martwy, wiec nie podejmie ZADNEJ decyzji, ktora mogly swoich fanow rozczarowac. czar nie moze prysnac. Co innego ci ktorzy zyja. Brian i Roger sa regularnie opluwani, bo... zyja, bo.. sa soba i podejmuja WLASNE decyzje. Oni moga ROZCZAROWAC, oni moga podjac decyzje ktora sie fanom nie podoba. Wydaje mi sie to przynajmniej... niedojrzale... Jestem pewien ze gdyby to Brian odszedl a nie Freddie sytuacja bylaby identyczna- to Freddie dostawalby raz za razem za jakis "dziwny" pomysl a Brian uroslby do skali nietykalnej legendy, bostwa i takich tam pierdol... _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Misiu
Dołączył: 21 Sty 2005 Posty: 3580 Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 2:20 pm Temat postu: |
|
|
Czego wy chcecie od Good Company? Jedno zdanie Fenderka, mówi, moim zdaniem, wszystko:
Fenderek napisał: | Chyba zaden inny utwor jak ten nie pokazuje gitarowego kunsztu Briana. |
No i niedoceniony jest. Choć mnie osobiście nie dziwi, że wiele osób tego kawałka nie lubi - jeżeli kunszt Briana ma się gdzieś, to to może być trochę smętne. No ale mnie się podoba _________________ Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.
Moje zdjęcie |
|
Powrót do góry |
|
|
Ania2609
Dołączył: 15 Paź 2005 Posty: 163
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 2:28 pm Temat postu: |
|
|
eeeeeeee, no nie tak chyba jest z tym kultem do końca. Owszem, zgadzam się, że Freddie jest już legendą, obrosnięta mitami, ale nie zapomnijmy, że sam na nia zapracował. Po pierwsze głos: drugiego takiego nie ma. To jest ogromny atut, a przy tym olbrzymi talent. Gitarzystów świetnych jest dużo, wokalistów też, ale żaden nie ma takeigo głosu jal Freddie. I to bardziej trafia do ludzi, bo gitarką, subtelnymi elementami gry na niej zachwycac się moga osoby, które się na tym znają, mają dobry słuch. A głos potrafi docenić każdy (no prawie). A wokal jest jedym z najwazniejszych elemetów każdej piosenki. Freddie poza tym miał też rozbrajającą osobowość.
Brian jest mniej wyraisty. Sympatyczny, miły facet. Inteligrnty, ale jednak mnie rzuca się w oczy.
A klut Freddiego? Jejku, przeciez mozna być fanem Freddiego. Za jego głos, talent, utwory, kochać wizerunek. Taki "kult" jest tak normalny, że nie ma co się na to denerwować. Dajcie ludziom kochać to co lubią w mniej wysublimowany i wyrafinowany sposób... Wiem, ze teraz jest pewna moda na obiektywizm. Jak kogoś ponoszą emocje, to od razu stara się go przygasić. No ludzie kochają Freddiego i nie ma się co na to burzyć.. Póki sie do niego nie modlą, nie ma się co złościć.
oczywiście pomijam tutaj fanatyków róznej maści..... _________________ Anka |
|
Powrót do góry |
|
|
Misiu
Dołączył: 21 Sty 2005 Posty: 3580 Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 2:48 pm Temat postu: |
|
|
Ania2609 napisał: | A wokal jest jedym z najwazniejszych elemetów każdej piosenki. |
Jeżeli chodzi o rock, to DLA MNIE ważniejsza jest gitara - wokal nie jest niezbędny, a czasami nawet psuje utwory. Oczywiście nie podważam tego, że jest także bardzo ważny. Ale jeżeli o mnie chodzi, to większym brakiem od wokalu jest brak dobrej gitary. Często też klawisza, ale to się da nadrobić innymi instrumentami. Mówię oczywiście o typowej, rockowej grze. Ja akurat kocham dobre klawisze _________________ Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.
Moje zdjęcie |
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 2:53 pm Temat postu: |
|
|
Ania2609 napisał: | Po pierwsze głos: drugiego takiego nie ma. |
polemizowalbym... moze nie ma zbyt wielu wokalistow, ktorzy potrafia tak zaspiewac, ale na pewno nie mozna powiedziec, ze nie ma takiego drugiego.. kilku by sie znalazlo _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
Leniu
Dołączył: 06 Kwi 2004 Posty: 2432 Skąd: Przemyśl / Kraków
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 3:02 pm Temat postu: |
|
|
Queen - eeee...
Queen II - The Loser In The End, nie przemawia do mnie
Sheer Heart Attack - Misfire, She Makes me
A Night At the opera - (tak, tak - zabijcie) Love of my life
A Day At the races - Long away
News Of The World - Sheer Heart Attack (wersja studyjna mnie męczy)
Jazz - hmm...
The Game - Coming soon
Hot Space - Body Language (nie trawię), Action This day, Cool Cat
The Works - Man On The Prowl, Machines, (znow zabijcie) I wan't to break free. Wersja live jest oczywiście wspaniała...)
A Kind Of Magic - Pain is so close to pleasure, Don't Lose Your head
The Miracle - Chinese torture, Rain must fall
Innuendo - All God's people
Made in Heaven - My Life Has Been Saved
Ostatnio zmieniony przez Leniu dnia Pią Sty 27, 2006 3:10 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Misiu
Dołączył: 21 Sty 2005 Posty: 3580 Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 3:03 pm Temat postu: |
|
|
Za Machines nikt Cię nie zabije, bo większość chyba tego nie lubi Cholera, a mnie się to podoba _________________ Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.
Moje zdjęcie |
|
Powrót do góry |
|
|
Leniu
Dołączył: 06 Kwi 2004 Posty: 2432 Skąd: Przemyśl / Kraków
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 3:06 pm Temat postu: |
|
|
Misiu napisał: | Za Machines nikt Cię nie zabije, bo większość chyba tego nie lubi Cholera, a mnie się to podoba |
Ekhm, chodziło mi raczej o I Wan't To break free |
|
Powrót do góry |
|
|
Misiu
Dołączył: 21 Sty 2005 Posty: 3580 Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 3:08 pm Temat postu: |
|
|
Okay, bo po I Want To Break Free też dałeś nawias, więc.... No ale tego też wiele osób nie trawi _________________ Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.
Moje zdjęcie |
|
Powrót do góry |
|
|
Blackie_Sexx
Dołączył: 12 Cze 2005 Posty: 402 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 3:53 pm Temat postu: |
|
|
Ja z kolei Machines lubię... O wiele bardziej niż I Want To Break Free, który to utwór o wiele lepiej sprawdziłby się w repertuarze Tiny Turner, niż rockowego Queen...
Rain Must Fall też lubię, gdyż zwracam bardzo wielką uwagę na linie wokalne, a w tymze utworze jest ona piękna, soulująca...
Poza tym, nie wiem jak można nie lubić kawałka Save Me Ja rozumiem, że o gustach się nie dyskutuje, ale ... nie lubić takiej power ballady? Save Me wyprzedziło epokę, gdyż było to rok 1980 a takie potężne pieśni zaczęto pisać kilka lat później (kiedy na szczyt list przebojów weszły zespoły typu Damn Yankees, Poison, Whitesnake, bądź Conderella). Cudeńko. _________________ |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 3:56 pm Temat postu: |
|
|
Mnie nie chodzi o bycie fanem Freddiego. Ani o bycie nim w wyrafinowany czy wysublimowany sposob. Chodzi mi o ludzi ktorzy Freddiego podniesli do rangi nigdy nie robiacego zle Boga, a zloszcza sie na Briana gdy ten podejmie taka czy inna decyzje. A jedyna roznica jest wlasnie taka, ze Freddie zadnej rozczarowujacej decyzji juz po prostu podjac nie moze...
Freddie umierajac taka legenda nie byl. To jego smierc otworzyla oczy ponad polowie swiata na jego talent. NIE BYL legenda przed, stal sie po. Tak samo Cobain, Presley, Lennon. Byli wielcy i za zycia, ale poki zyli legendami nie byli. Brian zyje, ot cala roznica. Bo skoro mowisz ze Freddie sobie na to zapracowal... Coz, nie wierze, ze Brian nie...
Rzecz ktora mnie denerwuje (jedna jedyna) to ludzie bez ZADNEGO dystansu do osoby Freddiego, twierdzacy ze on byl dokladnie taki, jakim oni chca zeby byl (i nikt ich nie rozczaruje...), a rownoczesnie plujacy na Briana czy Rogera hektolitry jadu, tylko i wylacznie dlatego ze podjeli taka a nie inna mniej popularna decyzje. I nie mowie tu tylko o Q+PR...
Nagle zapominaja ze to takze B. i R. dostarczyli im niesamowitych emocji, wrazen, szybszego bicia serca... I muzyke, ktora tak kochaja... Gdzies w tym wszystkim jest cholernie blisko do balwochwalstwa...
Oczywiscie ze nikomu nie zabronie kochac Freda jak sobie tam chce. I nie jest to moim zamiarem
Ale wyrazam swoja na ten temat opinie. I... tego tez nikt nie zmieni
PS
Tak jak kilku przede mna. SA tak samo wielcy wokalisci jak freddie- skoro jestes fanka to oczywiscie uwazasz, ze nie ma, ale... fani Deep Purple stwierdza ze Gillan ma wieksza skale, fani Jeffa Buckleya wysmieja cie, zas fani Rodgers stwierdza ze ten ma lepsza technike. To samo z Brianem- ja moge powiedziec ze jest najlepszym gitarzysta wszechczasow, zostane wysmiany przez fanow Dream Theater badz Metalliki. I wiesz co? Tak naprawde kazdy z nas bedzi mial racje!!!
O co mi chodzi? Nie mozna jednoznacznie powiedziec ze glos Freddiego byl tylko jeden jedyny, zas Brian jest jednym z wielu gitarzystow. I tak- jestem klejna osoba ktora w muzyce zwraca BARDZIEJ uwage na gitare, niz na glos, CHOC z drugiej strony nic bardziej nie moze piosenki spieprzyc niz slaby wokal... Tyle, moja opinia, nikomu niczego nie zabraniam _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
sammywaslow
Dołączył: 01 Lut 2005 Posty: 53 Skąd: kraków
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 4:09 pm Temat postu: |
|
|
Zgadzam się z tym , chciałem tylko dodać ,że wiele osób (krytycy , dziennikarze itd) uważa , że Freddie stal się legendą juz po LIVE AID |
|
Powrót do góry |
|
|
Blackie_Sexx
Dołączył: 12 Cze 2005 Posty: 402 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 4:15 pm Temat postu: |
|
|
Brawo Fenderku, pięknie powiedziane. Nie wiem, czy należy tu cokolwiek dodawać... _________________ |
|
Powrót do góry |
|
|
Ania2609
Dołączył: 15 Paź 2005 Posty: 163
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 4:32 pm Temat postu: |
|
|
no tak, teraz się zgadzam z Tobą Fenderku. Pewnie, że dużo zależy o gustu. Nie tylko od samej technikii umiejętności ocenianego muzyka. Może nie potrzebnie napisałam poprzedniego posta.
A propos znaczenia wokalu, to specjalnie napisałam "piosenki", a nie utworu muzycznego. Bo ludzie normalnie raczej piosenek słuchają. Mało jest takich, którycz słuchają tylko i wyłącznie utworów instrumentalnych. A jak wokal jest tandetny, to zabije nawet najlepszy utówr.
Źle się tez wyraziłam jak napisałam, ze Frddie na legendę sobie zapracował. To owszem, ale tak jak napisałeś - Brian też. Fred miał natomiast właśnie to coś, co do większości łatwiej trafia. I dlatego jest tak kochany.
A idealizowanie go, no cóż... Ja tego nie robię, bo wydaje mi się to właśnie ślepotą. Tu się z Tobą Fenderek zgadzam, - to fakt, bez snesu jest robienie z Fredzia świętego, bo nim nie był (cokolwiek każdy uważa za świętość). Ale można Frddiego kochać i nie uważać go za ideał.
Przyznam szczerze, że jest on moją ulubioną postacią z Queen, po prostu budzi u mnie jakąś taką ogromną sympatię. I uwielbiam jego głos - tą barwę. Ale reszte chłopaków doceniam również - zresztą najlepszym dla mnie dowodem, że Queen jest ZESPOŁEM jest piosenka I Was born to love You - wiem, może nie jest to arcydzieło poezji, ale ja uwielbiam ta piosenkę. No właśnie uwielbiam ale z Made In Heaven. Bo z solowej płyty Freda - hmmmm.... no cóż - lekki niesmak....
no troszkę mi się zeszło z tematu (ups, nawet zapomniałam co to za topic)
ale już kończe
chodziło mi o to, żeby nie wściekać się na ludzi za to, ze akurat Freda uwielbiją najbardziej , ale tak jak pisałam - może zbyt pochopnie zinterpretowałam Twoje słowa..
ale powtórzę tu - nie ma takiego drugiego głosu jak Frddie (- nie chodzi mi tylko o technikę - bo może znajdą się geniusze)
- Freddie miał barwę, która akurat do mnie trafia... i tyle i jak napisał Fenderek - mam rację (też) _________________ Anka |
|
Powrót do góry |
|
|
mike
Dołączył: 26 Sie 2004 Posty: 4802 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 6:10 pm Temat postu: |
|
|
Ania2609 napisał: | zresztą najlepszym dla mnie dowodem, że Queen jest ZESPOŁEM jest piosenka I Was born to love You - wiem, może nie jest to arcydzieło poezji, ale ja uwielbiam ta piosenkę. No właśnie uwielbiam ale z Made In Heaven. Bo z solowej płyty Freda - hmmmm.... no cóż - lekki niesmak.... |
Tu wyszedł mały paradoks, bo wersja Made In Heaven powstała zespołowo, ale już bez Freddie'go. Ale zapewne chodziło Ci o to, że utwór ten jest dowodem na to, że Freddie bez Queen nie był już tak wspaniały. I z tym się zgadzam w pełni. |
|
Powrót do góry |
|
|
Marcin S.
Dołączył: 15 Lut 2005 Posty: 1865
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 7:52 pm Temat postu: |
|
|
Fenderek o Good Company napisał: | Tekst jest rewelacyjnie napisany. Posluchaj tego utworu w 5.1 i poczekaj na jazzowa orkiestre zagrana za pomoca gitary. Jesli cie nie zmiecie z fotela, to... nie wiem co bedzie w stanie... Uwazam ten fragment plyty za bardziej przelomowy dla studyjnej techniki niz srodkowy fragment BoRhap. SERIO! Wielu ludzi tego utworu nie lubi, a mam wrazenie, ze jest po prostu bardzo niedoceniony... Chyba zaden inny utwor jak ten nie pokazuje gitarowego kunsztu Briana. |
Absolutnie się z tym zgadzam- utwór ten to dowód na to, że May'owi należy się miano wirtuoza. No i wyboldowałem najważniejsze dla mnie zdanie.
Fenderek napisał: | A co do kultu Freddiego, to... jest to jedna z rzeczy ktorej w calym Queenowaniu wlasnie nie lubie... Czasami wzbudza az zazenowanie. Czemu? Bo dlatego ze nie zyje fani moga sobie wyobrazac go takim, jakim chca, niewiele o prawdzie tak naprawde wiedzac. jest martwy, wiec nie podejmie ZADNEJ decyzji, ktora mogly swoich fanow rozczarowac. czar nie moze prysnac. Co innego ci ktorzy zyja. Brian i Roger sa regularnie opluwani, bo... zyja, bo.. sa soba i podejmuja WLASNE decyzje. Oni moga ROZCZAROWAC, oni moga podjac decyzje ktora sie fanom nie podoba. Wydaje mi sie to przynajmniej... niedojrzale... Jestem pewien ze gdyby to Brian odszedl a nie Freddie sytuacja bylaby identyczna- to Freddie dostawalby raz za razem za jakis "dziwny" pomysl a Brian uroslby do skali nietykalnej legendy, bostwa i takich tam pierdol... |
Też nie lubię, a może raczej wzdrygam się, gdy ktoś uważa Freddie'ego za Bóg wie kogo, ale to, że istnieje jego kult, jest uzasadnione. On był liderem, on był wokalistą, on był- nie oszukujmy się- najważniejszym członkiem grupy. Decyzje po rozpadzie grupy nie mają tu IMHO nic do rzeczy- Freddie był najbardziej wyrazisty i tyle. Nie wydaje mi się to niedojrzałe- takim mianem nazwałbym pisanie zaimków osobowych z wielkiej litery ("...On to świetnie śpiewał" , "...nikt Mu nie dorówna..." etc)
No i bądźmy szczerzy- niektórymi decyzjami Brian i Roger zasłużyli na zjechanie.
Tak więc przyznaję Ci rację, choć IMO trochę przesadzasz i wyolbrzymiasz.
Misiu napisał: |
Ania2609 napisał: | A wokal jest jedym z najwazniejszych elemetów każdej piosenki. |
Jeżeli chodzi o rock, to DLA MNIE ważniejsza jest gitara - wokal nie jest niezbędny, a czasami nawet psuje utwory. |
Gitara też psuje utwory, bas i perka też. Wszystko. Nawet produkcja ( ) Tak naprawdę wszystko jest w rocku ważne, każdy składnik może spieprzyć utwór.
Bizon napisał: |
Ania2609 napisał: | Po pierwsze głos: drugiego takiego nie ma. |
polemizowalbym... moze nie ma zbyt wielu wokalistow, ktorzy potrafia tak zaspiewac, ale na pewno nie mozna powiedziec, ze nie ma takiego drugiego.. kilku by sie znalazlo |
Myślę, że Ania ma po części rację- TAKIEJ barwy nie miał nikt. Podczas gy są wokaliści, którzy mają absolutnie kosmiczny wokal, ale ich barwa nie jest wyjątkowa (np. Tony Martin i R.J. Dio). Ale kilku wokalistów klasy Freda by się znalazło.
Fenderek napisał: | Tak jak kilku przede mna. SA tak samo wielcy wokalisci jak freddie- skoro jestes fanka to oczywiscie uwazasz, ze nie ma, ale... fani Deep Purple stwierdza ze Gillan ma wieksza skale, fani Jeffa Buckleya wysmieja cie, zas fani Rodgers stwierdza ze ten ma lepsza technike. To samo z Brianem- ja moge powiedziec ze jest najlepszym gitarzysta wszechczasow, zostane wysmiany przez fanow Dream Theater badz Metalliki. I wiesz co? Tak naprawde kazdy z nas bedzi mial racje!!!
O co mi chodzi? Nie mozna jednoznacznie powiedziec ze glos Freddiego byl tylko jeden jedyny, zas Brian jest jednym z wielu gitarzystow. |
No i znó się zgodzę, oczywiście z wiadomych powodów wyboldowałem najważniejsze zdanie.
NIE MA obiektywnych prawd w muzyce, jeśli ktoś twierdzi, że Ich Troje jest bandem wszech czasów, to nie pomyli się. WG NIEGO tak właśnie jest. |
|
Powrót do góry |
|
|
lemur Moderator
Dołączył: 13 Maj 2005 Posty: 5251 Skąd: z Komitetu Centralnego
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 10:12 pm Temat postu: |
|
|
A ja powiem jedno: nigdy chyba nie zrozumiem dlaczego tak wiele osób nie znosi She Makes Me. Dla mnie jest to jeden z najwspanialszych momentów "Sheer Heart Attack". Ten wokal Briana jest taki...dziwny, oddalony, psychodeliczny, wystraszony, nieśmiały...zupełnie wielowątkowy chciałoby się powiedzieć. Tekst mimo, że prosty - intryguje. Motyw, na którym pieśń jest oparta - jeszcze prostszy,ale jednak te manipulacje przy akrodzie D w refrenie..cudeńko...
Zaś moje typy co do nielubianych kawałków:
Party
Khashoggi's Ship
Spread Your Wings
Machines
A Kind Of Magic
Gimme the Prize
Now I'm Here
Pain Is So Close To Pleassure
Dragon Attack _________________ Pierwszy Pisarz Forum 2006, 2007, 2009; Podpis Roku 2010
Mój blogasek: http://obserwujacylemur.wordpress.com/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Popuś
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 11 Skąd: Borówiec
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 10:40 pm Temat postu: |
|
|
Hmm.... "Spread Your Wings" (bardzo miła pioseneczka, czasem jak mnie najdzie melancholia to jest idealna, no i tak gitara na koniec...) i "Gimme The Prize" należą do moich ulubionych. Natomiast również nie przepadam za "Pain Is So Close To Pleasure". _________________ Mustapha Mustapha - Allah-i na stolei
Mustapha Mustapha - Achtar es na sholei
Mustapha Mustapha - Mochamut dei ya low eshelei! |
|
Powrót do góry |
|
|
Marcin S.
Dołączył: 15 Lut 2005 Posty: 1865
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 10:42 pm Temat postu: |
|
|
Ja zaś nie mogę pojąć, jak można nie lubić dwóch pierwszych kawałków na Miracle i Dragon Attack |
|
Powrót do góry |
|
|
Popuś
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 11 Skąd: Borówiec
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 10:48 pm Temat postu: |
|
|
Marcin S. napisał: | Ja zaś nie mogę pojąć, jak można nie lubić dwóch pierwszych kawałków na Miracle i Dragon Attack |
Co do tych pierwszych to toże prawda, ale Dragon Attack IMhO dość przeciętne jak na Queen. _________________ Mustapha Mustapha - Allah-i na stolei
Mustapha Mustapha - Achtar es na sholei
Mustapha Mustapha - Mochamut dei ya low eshelei! |
|
Powrót do góry |
|
|
daga Site Admin
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 11065 Skąd: Warszawa - Ursynów
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 11:02 pm Temat postu: |
|
|
Wymieniliście większość tzw. gniotów, które mnie nie poruszają, usypiają, nudza itd.
Ale zboczenie czy nie ale Body Language rules to chyba od kiedy będąc młodą dziewczyną zobaczyłam klip i tak już zostało miłość chociaz ostatnio wole Action this day
Ale miało być o nie lubianych......
Ale Good Copmany jest słodkie i urocze
I Dragon attack z Johnem
Ku mej rozpaczy najczęściej padają utwory Johna _________________ http://www.wierszetakzwane.prv.pl/
http://www.deaky.prv.pl/
http://www.queen1991.blog.pl
http://www.queen.blox.pl
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blackie_Sexx
Dołączył: 12 Cze 2005 Posty: 402 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 11:09 pm Temat postu: |
|
|
Dragon Attack to doskonały heavy metalowo funkowy utwór. Jeden z najlepszych na płycie. _________________ |
|
Powrót do góry |
|
|
Ania2609
Dołączył: 15 Paź 2005 Posty: 163
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 11:34 pm Temat postu: |
|
|
wiem, że I was born to love you z MIH jest dziełem "pośmiertym". Ale to najlepiej wg mnie swiadczy, ze Queen nie składał sie z samego Freddiego. _________________ Anka |
|
Powrót do góry |
|
|
Popuś
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 11 Skąd: Borówiec
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 11:43 pm Temat postu: |
|
|
Cytat: | wiem, że I was born to love you z MIH jest dziełem "pośmiertym". Ale to najlepiej wg mnie swiadczy, ze Queen nie składał sie z samego Freddiego. |
Należy tesh dodać, że ta wersja jest o wiele lepsza niż solowa z Mr. Bad Guy. _________________ Mustapha Mustapha - Allah-i na stolei
Mustapha Mustapha - Achtar es na sholei
Mustapha Mustapha - Mochamut dei ya low eshelei! |
|
Powrót do góry |
|
|
Misiu
Dołączył: 21 Sty 2005 Posty: 3580 Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Sob Sty 28, 2006 12:10 am Temat postu: |
|
|
Marcin S. napisał: | Gitara też psuje utwory, bas i perka też. Wszystko. Nawet produkcja ( ) Tak naprawdę wszystko jest w rocku ważne, każdy składnik może spieprzyć utwór.
|
Masz rację, ale jak już wcześniej powiedziano - wokal z reguły wybija się najbardziej, będąc na pierwszym planie psuje chyba najbardziej. Gitarę jeszcze idzie jako tako znieść, jeżeli coś jest zagrane przynajmniej czysto (np. Chinese Torture) - akurat moje uszy są dużo bardziej drażnione przez zły wokal.
Marcin S. napisał: | NIE MA obiektywnych prawd w muzyce, jeśli ktoś twierdzi, że Ich Troje jest bandem wszech czasów, to nie pomyli się. WG NIEGO tak właśnie jest. |
Z tym akurat absolutnie się nie zgadzam Z jednej strony racja - według kogoś Ich Troje może być zespołem wszechczasów, ale to, że ktoś tak uważa, to nie jest ŻADNA obiektywna prawda. A przecież są jeszcze suche fakty, nie eliminujmy ich tak od razu. Gust to nie wszystko.
le_mmor napisał: |
A ja powiem jedno: nigdy chyba nie zrozumiem dlaczego tak wiele osób nie znosi She Makes Me. Dla mnie jest to jeden z najwspanialszych momentów "Sheer Heart Attack". Ten wokal Briana jest taki...dziwny, oddalony, psychodeliczny, wystraszony, nieśmiały...zupełnie wielowątkowy chciałoby się powiedzieć. Tekst mimo, że prosty - intryguje. Motyw, na którym pieśń jest oparta - jeszcze prostszy,ale jednak te manipulacje przy akrodzie D w refrenie..cudeńko...
|
To popieram całkowicie. Szczególnie jedno słowo - psychodeliczny. Już od jakiegoś czasu chciałem to napisać, teraz jest dobra okazja:
Wokal Briana jest, jak powiedział le_mmor, nieśmiały, leniwy, a prosty tekst intryguje. No właśnie - intryguje. Ja mam nieodparte wrażenie, że w tym momencie ktoś popełnia samobójstwo z miłości. Tekst akurat świetnie pasuje, wokal jest pełen rozpaczy, goryczy, poczucia przegranej. Gdy już Brian kończy śpiewać, w tle słychać karetkę, która jakby spieszyła z pomocą. Ten moment akurat mnie szczególnie zastanowił i dał taki obraz She Makes Me. Utwór kończy się takim oddechem, jakby ktoś się wahał uczynić ten ostateczny krok. Nagle wszystko się przerywa - ktoś właśnie strzelił sobie w łeb, było po wszystkim. I po śmierci wszystko jest w rękach Bogów - In The Lap Of The Gods. Może znów trochę zanudzam, ale lubię pisać interpretacje, szczególnie jeżeli jakoś szczególnie na mnie działają. _________________ Whatever happened to playing a hunch? The element of surprise, random acts of unpredictability? If we fail to anticipate the unforseen or expect the unexpected in a universe of infinite possibilities, we may find ourselves at the mercy of anyone or anything that cannot be programmed, categorized or easily referenced.
Moje zdjęcie |
|
Powrót do góry |
|
|
lemur Moderator
Dołączył: 13 Maj 2005 Posty: 5251 Skąd: z Komitetu Centralnego
|
Wysłany: Sob Sty 28, 2006 12:25 am Temat postu: |
|
|
Ja zawsze miałem inną interpretację. Odnoszę wrażenie jakby podmiot liryczny przedstawiał siebie jaką małą, podporządkowaną i słabą istotę, zupełnie bierną, która leży w "kokonie" swej wielkiej miłości, kogoś - w dziwny sposób przychodzi mi tu na myśl królowa z "Obcego" kto nadeje sens jego istnieniu, "tworzy" go. Jest potężna. Wypełnia cały jego świat.
I pytanie...co oznacza ten podtytuł? I dlaczego On miałby kiedykolwiek ją zostawić? Z własnej woli? _________________ Pierwszy Pisarz Forum 2006, 2007, 2009; Podpis Roku 2010
Mój blogasek: http://obserwujacylemur.wordpress.com/ |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|