FAQFAQ
SzukajSzukaj
UżytkownicyUżytkownicy
GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja

ProfilProfil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości
ZalogujZaloguj

Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna
Użytkownikami tego forum nie są wyłącznie (i w większości) członkowie Polskiego Fanklubu Queen, dlatego ogółu opinii prezentowanych na forum nie można traktować jako opinii Fanklubu, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru.
Polski Fanklub Queen

Czat.Queen.PL!
ANOTHER story about Queen...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Queen - Ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arquest



Dołączył: 27 Lut 2008
Posty: 1942
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw Cze 24, 2010 8:23 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przydałyby się jakieś znaki interpunkcyjne Twisted Evil , ale tak poza tym to nie można się przyczepić Smile , chociaż momentami zapachniało tekstami z nk albo innych takich... Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG WP Kontakt
punkadiddle



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 1123

PostWysłany: Nie Wrz 12, 2010 1:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bla bla.

Ostatnio zmieniony przez punkadiddle dnia Sro Lis 09, 2011 2:03 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Mattey



Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 1417
Skąd: Lublin

PostWysłany: Wto Wrz 21, 2010 7:52 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z racji, że dzisiaj moje imieniny, to oto sprawiłem sobie prezent i napisałem bo dłuuuugiej przerwie do ASAQ. Kto wie, może jeszcze wrócę tu na dłużej Wink
Wybaczcie za jakość, ale wyszedłem z wprawy i formy.

____________


Rudolf Mistletoe, dyrektor i założyciel Szkoły Rocka, został dłużej po prowadzonych przez siebie zajęciach. Siedział za biurkiem, czytając swój ulubiony miesięcznik opiniotwórczy „Przegląd wkładów do syfonów napędzanych drewnianą korbką”, gdy dziwny szelest odciągnął jego uwagę od lektury.
- Jest tu kto? – zapytał, ale odpowiedziało mu tylko echo.
- Nie.
Rudolf uspokoił się nieco i pogładził się po bujnym wąsie, którego sobie zapuścił, żeby upodobnić się do polskiego robotnika z lat 80-tych. Tak na wszelki wypadek. Dla ukojenia nerwów co jakiś czas obgryzał jabłko zwisające na sznurku z sufitu. Miał ciężki dzień w pracy, bowiem udzielał prywatnych korepetycji Philowi Collinsowi w zakresie techniki trzymania tamburynu w ten sposób, żeby nie upaść pod jego ciężarem.
Znów usłyszał ten dziwny dźwięk.
- Kto tam? – spytał głośniej, patrząc w kierunku drzwi. Nagle spojrzał na parapet, a po chwili zebrał się na odwagę i podszedł bliżej. Na parapecie leżała...
- Gałka muszkatołowa... – wyszeptał zdziwiony Rudolf.
- Anoś! – zawtórowało echo.
Po chwili krępującej ciszy gałka zaczęła powolną transformację, aż przed oczami skołowanego dyrektora stanął nie kto inny, tylko...
- Paul Rodgers! – wykrzyknęło zaskoczone echo.
- Paul Rodgers! – zawtórował echu Rudolf Mistletoe. – Co tu robisz, głupcze? Szkoła rhytm&blues’a jest trzy ulice stąd, za szóstym śmietnikiem trzeba zastukać w siódmą cegłę od dołu po dwakroć, a następnie otworzy się przejście do spiralnych schodów, które prowadzą do opuszczonej krypty, gdzie należy wejść po drabince sznurowej, rozhustać się i wskoczyć do zacumowanej w kanale łódki, prowadzonej przez Drętwego Harmonijkarza, który będzie wymagał podania hasła. Brzmi ono: „oh baby, love, babe, mmmmm.... yeah! Love”. Po jego podaniu włoży ci do ust obola na wszelki wypadek. Ale nie połykaj. Wysiądając na brzegu, musisz się skierować w stronę żelaznego sfinksa, w paszczy którego znajduje się mechanizm uruchomiający windę. Zjedziesz nią na poziom piąty, potem schodami w górę, następnie odnajdziesz wyjście ewakuacyjne, które poprowadzi cię do żelaznej drabinki. Gdy wejdziesz nią na szczyt, musisz odbić wieko studzienki kanalizacyjnej i zobaczysz kiosk. Za kioskiem w lewo znajduje się szkoła.
- Nie, drogi Rudolfie – powiedział uśmiechnięty Paul, któremu wyraźnie drżał lewy sutek. – Przyszedłem, bo chcę się zapisać do szkoły rocka.
- Ha! – zaśmiał się dyrektor szkoły. Echo milczało zakłopotane. – Prędzej Coventry zdobędzie puchar Anglii niźli bogaty wejdzie do królestwa niebies... yyy... to znaczy niźli ty staniesz się piosenkarzem rockowym.
- Chcę zastąpić Freddiego Mercury’ego w Queen – oznajmił Paul Rodgers tryumfalnie.
- Nie masz szans – stwierdził bez ogródek Rudolf. – Chociaż przyznać muszę, że odkąd Freddie zapuścił wąsy i przepisał się do szkoły popu, odszedł trochę od korzeni.
- Bez kitu, słuchałeś Mr Bad Guy? – spytał zniesmaczony Paul.
- Spuściłbym na ten album zasłonę milczenia – zaczął Rudolf - ale niestety ostatnio ukradli mi zasłony i firanki. Mam tylko kawałek żelaznej kurtyny. Znalazłem go niedawno koło muru berlińskiego.
- To jak, dogadamy się? Dobrze zapłacę... – zachęcał Rodgers – naucz mnie jak być gwiazdą rocka, a ja cię ozłocę i dostaniesz 10% zysków z biletów trasy Queen + Paul Rodgers.
- 5%! – targował Rudolf.
- 2% i ani grosza więcej! – zaproponował Paul Rodgers.
- Zgoda – ucieszył się Rudolf, któremu procenty od zawsze myliły się z promilami, których im mniej, tym lepiej. – Nie zawiedziesz się na mnie Paul. To ja osobiście dobierałem Davidowi Bowie garnitury na ostatnie koncerty.
- Poważnie? Yyyy... to do tej szkoły R&B w prawo czy w lewo było? – zaniepokoił się Rodgers, rozglądając się dyskretnie za wyjściem.
- Spoko – uspokoił go Rudolf – dla ciebie poszukamy czegoś w magazynie z dresami, skórami i podkoszulkami w rozmiarze XS. Zgoda?
- Zgoda – odpowiedziało echo, a Paul Rodgers uścisnął dłoń swojego nowego nauczyciela.

*

Paryż. Raj dla artystów, perełka dla miłośników architektury, mekka dla wielbicieli mody, Żyrap dla ludzi czytających wspak. Właśnie tutaj wylądował zespół Queen, by odbyć kolejny koncert podczas Magic Tour.
- Mamy trochę czasu, więc może pójdziemy do Luwru? – zaproponował Brian.
- A może do klubu nocnego? – zapytał Roger.
- A może do klubu nocnego o nieco innym profilu odwiedzających? – wyszedł z inicjatywą Freddie. Po chwili jednak musiał wrócić, bo miał nałożony sądowy zakaz wychodzenia gdziekolwiek z inicjatywą, odkąd obraził jej rodzinę i system monetarny Macedonii.
- A co ty proponujesz, John? – zagadnął Brian, którego głównymi hasłami były: Wolnośc, równość i braterstwo. – John? JOHN?
- O mój Boże! – krzyknął Roger, patrząc na swojego kolegę z sekcji rytmicznej. – John znowu przedawkował insulinę.
- Siostro! Stężony roztwór glukozy i zgłębnik. Szybko! – zażądał Brian, który nie wiedzieć kiedy zdążył się przebrać w fartuch lekarski.
- Przecież nie masz siostry, Bri – przerwał mu Roger – miałeś brata-traktorka, ale zginął w wypadku. Czy coś tam.
- Zamknij się, bębniarzu! – syknął wkurwiony gitarzysta, a dla uspokojenia zaczął odtwarzać sobie w mózgu harmonijną gamę i pasażę z echem do swojego nowego guitar solo. – Freddie, podaj z łaski swojej stężony roztwór glukozy. Jest w czarnej torbie. W małej przegródce z przodu.

*

- Spójrz kochanie – rzekł niski mężczyzna w czarnych okularach, stojący kilka metrów od krzątającej się na środku lotniska grupy Queen – czy to przypadkiem nie są chłopaki z Queen? Jak chcesz, to mogę załatwić ci autograf. Myślisz, że wiedzą o tym, że zaczynam zdjęcia do Frantica?
- Daj spokój, Roman. Tylko gadasz i gadasz. Chodźmy do mnie.
- A na pewno skończyłasz osiemnaście lat?
- No ba...

*

- W małej przegródce z przodu? – spytał nerwowo Freddie. Zaprezentował swój najbardziej nieporadny uśmiech, ukazując wszystkie sześć rzędów zębów w dolnej szczęce. Swoją drogą dentystka Freddiego napisała dzięki niemu artykuł do czasopisma stomatologicznego, wprowadzający nowe oznaczenia zębów. Tytuł brzmiał: „Dolna lewa czwórka rzymska C Bis apostrof delta”.
- Tak – niecierpliwił się Brian – pośpiesz się. Za cztery godziny koncert, a John znowu nażarł się insuliny.
- Ma chorobę lotniczą – usprawiedliwiał kolegę Roger – ja przez całą podróż ze strachu trzymałem lewą pierś stewardessy. Tak się odstresowałem, że potem musiałem wrócić do samolotu, żeby jej ją oddać, bo zapomniałem z tego wszystkiego...
- Brian... jak to powiedzieć... – zaczął powoli Freddie drapiąc się koło wąsa. – No bo George Michael przysłał mi wczoraj w woreczku foliowym na urodziny 30ml swojego nasienia... I włożyłem je do czarnej torby... No a wiesz, że ja się lubię podczas podróży napić... I się... wiesz... pomyliłem... W końcu to takie podobne...
- Wypiłeś glukozę!!?!?!?!?!??!? – wykrzyknął Brian, który nie był tak wkurwiony od czasu, kiedy za bardzo się upił i przegapił wybuch supernowej w galaktyce Oriona.
- I co teraz zrobimy? – zestresował się Roger. – Nie możemy zagrać bez Johna.
- HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!! – wybuchnęli śmiechem we trójkę.
- No dobra, dobra... – wytarł łzy radości Roger. – Nie powinniśmy grać bez Johna, bo tak nie wypada. Pamiętacie występ w Kopenhadze, kiedy John się zatruł dwutygodniowym pasztetem? W przedostatnim utworze część widowni zaczaiła, że za Johna podstawiliśmy stracha na wróble w koszulce Myszki Miki.
- Racja – przytaknął Freddie, wyjmując z czarnej torby foliowy woreczek z prezentem od George’a Michaela.

*

Napięcie wśród paryskiej widowni narastało z każdą sekundą od momentu, gdy scena spowiła się dymem scenicznym, a z głośników popłynęły pierwsze zniekształcone dźwięki głosu, zwiastujące początek utworu otwierającego koncert – One Vision. Jeszcze ukryci z boku czekali członkowie Queen. W komplecie. Zdenerwowanie udzielało się również im, bo zaraz Brian miał wbiec na scenę i zagrać pierwsze riffy.
- Dzięki chłopaki – powiedział jeszcze szybko John Deacon do pozostałej trójki. – Gdyby nie wy i szybka pomoc z glukozą, to koncert mógłby się nie odbyć.
- Spoko, John – uśmiechnął się Freddie. – Ale podziękuj George’owi Michaelowi.
- George’owi? Dlaczego? – spytał zdziwiony John, ale nie usłyszał odpowiedzi, bo Freddie już wybiegł na scenę.
- Dziwne – mruknął John.
- Zaiste – przytaknęło echo. I wyszło.
Z inicjatywą.
_________________
Pierwszy Mattey Forum
Pierwszy vice Pisarz Forum 2007!

wg Fenderka: Pierwszy Humorysta Forum 2009!

wg NARa: Drugi Fenderek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Kensington



Dołączył: 27 Sie 2004
Posty: 4263
Skąd: Modar

PostWysłany: Sro Wrz 22, 2010 2:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dzięki, Mattey.
Jest nadzieja na kontynuowanie tematu.
_________________

Z kobietami się nie dyskutuje. Kobiet się słucha.
Moje aukcje
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Oskar



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 588
Skąd: Rumia

PostWysłany: Sob Lip 23, 2011 8:01 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

2010 rok? ...hm...
W imię demokracji:
JAk by co, to przygotowuję dalszą część powieści:
"Koncert w Paryżu i po koncercie"
_________________
O! To też jest Queen'ów? Fajny kawałek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Oskar



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 588
Skąd: Rumia

PostWysłany: Sob Lip 23, 2011 8:33 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Scenę spowijały dymy i smugi kolorowych świateł wydobywających się ze wszelakich reflektorów znajdujących się dosłownie wszędzie. Teraz techniczni grupy odpowiedzialni za sterowanie reflektorowymi rampami podnoszą je wyżej ukazując ich ogrom i finezję, z jaką poruszały się nad sceną, sprawiając takie wrażenie, jakby za chwilę miały spaść na głowy muzyków.
Gdy tylko Brian wyskoczył na scenę w swoim białym kostiumie z gitarą elektryczną, którą niektórzy fani zdaje się kochają bardziej niż jej współtwórcę, publiczność wzniosła okrzyki pełne entuzjazmu. Brian zaintonował riff do "One Vision" wypełniając dźwiękami z Red Special cały stadion i każdy milimetr kwadratowy uszu i mózgów każdego człowieka znajdującego się na stadionie. Powietrze stało się cięższe od odgłosów jakie wydawały z siebie niezliczone głośniki i wzmacniacze.
Wraz z pierwszymi uderzeniami w bębny spowodowane ruchami rąk Rogera trzymającymi pałeczki, powietrze stało się jeszcze bardziej ociężałe. Niemal miażdżyło widzów spektaklu.
Roger Taylor jak zawsze z finezją gra na perkusji, Brian i John latają palcami po gryfach swoich gitar, a Freddie wydobywa ze swojego gardła zmęczonego wieloletnią sławą i przygodami z gazetą "The Sun" pierwsze słowa piosenki otwierającej album, który ta trasa właśnie promuje.
Koncert się zaczął. Nie ma odwrotu dla Johna...

--------------------------------------------------------

Publiczność szaleje, a wraz z nią solidarnościowo ich Freddie. Ten już bez kurtki i koszólki zlany potem prezentuje fanom swoje ciało i głos, a także energię, która zdaje się nigdy w nim nie kończy.
Reflektory zamieniły się już dawno w istne kaloryfery, pod wpływem temperatury zmieniające barwy niczym kameleon.
Jest ciemno. Podłoga sceny zmienia ubarwienie pod wpływem reflektorów.
Oświetlane talerze Rogera nadają magii całemu spektaklowi. O ile niektórzy fani śledzą każdy ruch Briana, czy Freddiego, o tyle inni spoglądają na Rogera. Na jego ruchy i włosy, które zamieniły się juz dawno w niewyżnięty mop do podłogi ufarbowany na blond.
Spektakl dobiega końca, zbyt szybko.
Muzycy stanąwszy przed swoimi fanami, na scenie pomachując im, podczas gdy Freddie popisuje się swoim upierzeniem i koroną. Schodzą ze sceny. Koncert dobiegł końca.
John zmęczony staniem w jednym miejscu na scenie zaczyna rozmowę za kulisami spoglądając jak Freddie, Brian i Roger opadają na specjalnie przygotowane łoże...
_________________
O! To też jest Queen'ów? Fajny kawałek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Oskar



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 588
Skąd: Rumia

PostWysłany: Nie Lip 24, 2011 12:05 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

CDN...
_________________
O! To też jest Queen'ów? Fajny kawałek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
whoatemydinner



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 1771
Skąd: Z Mornington Crescent.

PostWysłany: Nie Lip 24, 2011 12:32 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ciąg Dalszy Następuje.

BTW, jest to mój debiut w ASAQ i jest to prawdopodobnie jeden z najbardziej chorych, idiotycznych i porypanych odcinków w historii tej zabawy. Yhy.

Viewer discretion is advised.

____________

- Zacne to łoże – rzekł Freddie kładąc się na nim w poprzek jak prostak.
- Fred, nie kładź się w poprzek łoża jak prostak. Ta pozycja jest zarezerwowana dla mnie I mojego Red Speciala... - powiedział Brian patrząc lubieżnie na swoją dźwignie tremolo.*
- Nie pyskuj tak do showmana, kochanie. Wsadził Ci kto kiedy tą gitarę w dupę?!
- A to żeby tylko raz. Hyh hyh.
I się rozmarzył.
Wąsaczowi coś nie pasowało. Zrobił szybki osąd sytuacji: Roger leżał zachlany na łóżku, chociaż nie pił wyjątkowo nic w czasie koncertu. No, ale powiedzmy że po tych wszystkich libacjach u pana Antoniego i tych wszystkich biednych martwych wiewiórkach z lat 70. alkohol płynie mu w żyłach zamiast krwi. Brian robił palcówki z góry na dół gryfu swojej gitary z mocno podekscytowaną miną.
- Cholera, - pomyślał Freddie – Brian nie jest aż TAK zainteresowany swoją gitarą jak jest całkiem trzeźwy. - oczywiście implikuje to, że Mercury po prostu nie widział Maya w takim stanie kiedykolwiek, co nie oznacza, że Brian faktycznie nie zachowuje się w ten sposób gdy jest całkiem sam... No, ale przecież od kiedy odcięli mu kablówkę, musiał się czymś zająć, więc zamontował kamery w domu Maya i teraz ma jednak wgląd na Briana 24 godziny na dobę. W ten sposób Brian został uratowany z okropnej pułapki... ale to historia na inny odcinek. Powiedzmy tylko, że były w to wplątane misie Haribo, model Tomka-lokomotywy, oraz Phil Collins.
- W każdym razie – May nie zachwyca się swoją gitarą aż tak, gdy jest trzeźwy.
Teraz spojrzał na siebie. Przystojny jak zwykle, hi hi! - pomyślał. Czuł się dobrze, w przeciwieństwie do bębniarza i (wygląda na to, że) strunoszarpa. Zaczął się rozglądać za Johnem.
- Hm... Nie ma go... - rozejrzał się w obie strony, ot tak profilaktycznie...
Profilaktycznie myje się zęby 3 razy dziennie! - wtrącił Brian do narracji i wrócił do bawienia się dwoma twardymi, wystającymi kontrolkami głośności i barwy dźwięku gitary. W końcu mógł sobie powykręcać do woli i nikt go nie będzie osądzał. <śmiech diaboliczny>
...ot tak profilaktycznie, na wypadek, gdyby basista ruszył jednak dupsko do tego pomieszczenia.
- Heh. Gdy Diakona w domu nie ma, skarpetkami pobawić się trzeba! - i poleciał z prędkością światła po swój zestaw do kukiełkowego teatru.

*Znaczy się tą przy gitarze.

* * *

John szedł niechętnie ulicą, jego kapelusz był zaciągnięty bardzo nisko. Trudno było usłyszeć jakikolwiek dźwięk poza tym, który dobiegał z pod jego stóp.
- Święta cenzuro na cenzurowanej kanapce! Czuję się trochę jak w piosence... - pomyślał sobie. Nie mogąc przypomnieć sobie następnych linijek, dalej szedł jakby nigdy nic. - Ale im żarcik zrobiłem... Te zakute pały myślały, że mogą sobie MOJĄ glukozę wymieniać na byle czyją spermę!
- EJ! - powiedział George Michael na drugim końcu świata* - Moje nasienie to nie jest byle jaki Hwam! - i odszedł dumny, z tego, jakie to piękne gry słów jest w stanie utworzyć, gdy tylko się go sprowokuje.
John spoglądał na swoją pustą już buteleczkę po glukozie, którą właśnie kupił w pobliskim kiosku ruchu. Czuł się dobrze, ale wciąż był w fazie bycia złowieszczym geniuszem. - Dobrze, że bank nasienia był otwarty! Ale się odwdzięczyłem tym gupolom! - i dalej powrócił do zachwycania się faktem, że udało mu się zamienić zawartość wszystkich kubków na koncercie tym płynem. I to wszystko w czasie bycia wykończonym po przedawkowaniu insuliny! Tak, to wszystko potwierdza, że to on jest zdecydowaną podporą zespołu. Siedział teraz sobie na ławce w parku i spoglądał, jak para francuskich dresów bije anglika za to, że jest anglikiem.
- HA HA HA HA HA! - John wrzasnął z całej siły na widok tej sceny. - LOL, ale kino! Ale ten Anglik dostał za swoje! Ha.... Dobrze, że nie jestem anglikiem.

*Świat nie ma końców, więc teoretycznie stał chyba tam gdzie John. Amirite?

* * *

- Już nie żyjesz, McCartney!
- Przekonamy się, Lennon!
Freddie bawił się w skarpetowe walki celebrytów, gdy powoli wstawał świt. Znikąd zaczął grać nagle Edward Grieg i jego Poranny Mood. Na łożu leżał Roger, który wciąż wyglądał na zachlanego, ale otwierał w końcu oczy.
- Kurde, kto włączył słońce?! - zapytał się retorycznie.
Pan-włączający-Słońce odrzekł (retorycznie afkors): A spierdalaj.
Rozejrzał się dookoła. Głowa go bolała jak nigdy w czasie kaca. Freddie jak zwykle pedalił skarpetami Johna, roślinka stała w rogu nie podlana, a Brian...
- BRIAN, CZEMU JESTEŚ CAŁKIEM GOŁY... no, dobra, masz skarpetki... I CO ROBI TA GITARA MIĘDZY TWOIMI NOGAMI?
- Eeee... co? - odrzekł, jak zwykle, bardzo elokwentny Dr May – No co ty... ŁO KUŹWA, ALE POPIJAWA MUSIAŁA BYĆ! Skarpetek nie zdjąłem! - powiedział Brian i żeby się nie musieć wstydzić przed kolegami, zdjął szybko skarpetki.
- Co się z nami stało? Przecież nie piliśmy nic wczoraj na koncercie... - zauważył Roger. Nawet pomimo kaca był bardzo spostrzegawczy, szczwany lisek.
Freddie i Brian przytaknęli.
- Ja mam totalnego kaca, gorszego niż po jakimkolwiek alkoholu, Brian przestał być aseksualny (- Myślałem, że to John jest aseksualny... - wtrącił jeden z wcześniejszych autorów ASAQ, ale został uciszony patelnią), a Freddie zachowuje się, jak zwykle. Panowie, wygląda na to, że ktoś nam podał nasienie do picia!
- Z całym szacunkiem, ale skąd to możesz wiedzieć? Masz wiedzę chemiczną i biologiczną, jak nasienie działa na ludzki organizm? - wtrącił Brian ubierając się. Dał Red Special kilka złotych na taryfę do domu. Co jak co, ale chamem nie był, żeby towarzyszce pieniążków żałować.
- Nie, ale przecież aspirowałem jako dentysta w latach 60. Dużo dziewczyn przychodziło... W ogóle zdajesz sobie sprawę, jak ta substancja działa na szkliwo?!
- Nie, i nie chcę wiedzieć. Baj de łej, gdzie jest John?
- Nie widziałem go wczoraj ani dziś. - wtrącił Freddie, gdy skarpetkowy George Harrison urywał głowę Ringo.
- Meh, i tak nie jest ultra ważny... Zaraz, zaraz... Chyba nie myślicie, że on się odwdzięczył w ten sposób za numer z nasieniem Michaela? Skąd on mógł to wiedzieć?
- Pewnie użył swoich ninja mocy! - powiedział Freddie. Właśnie transformował skarpetkę uchodzącą za Yoko Ono w „Niszczyciela Beatlesów 4000DX” za pomocą plasteliny.
- Fred... John to nie ninja.
- Aha, powiedz to kotom z naprzeciwka.
Brian podszedł do okna. Na chodniku leżały z chirurgiczną precyzją na pół przecięte koty (Ninja umieją tak przecinać przeciwników, nie wiedzieliście? Rolling Eyes), a za nimi napis: "Tu byłem, John Deacon z zespołu Queen. PS: Jestem ninja, bo obejrzałem Karate Kida."
- To nie jest żaden dowód. - rzekł sceptycznie Brian.
- O, o... Nie dobrze... - powiedział Roger. - Jeśli John faktycznie myśli, że jest ninja, a używa karate, to mamy poważny problem! Jak spotka prawdziwych ninja, to już po nim!
- ...Czemu? - zapytał niepewnie Brian.
- Bo jeden to japoński styl walki, a drugi to... hm...zaraz, właściwie to co jest japońskie, a co chińskie?
- Bo ja wiem? Pewnie znam odpowiedź, ale jeszcze nie do końca doszedłem do siebie po nasieniu. Nie chce mi się mądrzyć... - stwierdził May.
- Dobra, nudzi mi się. Chodźmy go poszukać! - Fred wstał sprzed teatrzyku dla skarpet, gdzie wszędzie lał się keczup, trzy skarpetki były dziurawe, a jedyna z nich, która się jeszcze jakoś trzymała, ta z okrągłymi oprawkami do okularów, tuliła się do „Niszczyciela Beatlesów 4000DX”.
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Oskar



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 588
Skąd: Rumia

PostWysłany: Nie Lip 24, 2011 1:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wiem że to przypadkiem, ale wpieprzyłeś mi się w coś niezłego...
No ale dobra, jakoś naprawię swój odcinek. Teraz ja Laughing
_________________
O! To też jest Queen'ów? Fajny kawałek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Oskar



Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 588
Skąd: Rumia

PostWysłany: Nie Lip 24, 2011 2:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Innym czasem po koncercie w Warszawie, kiedy Queen lecieli samolotem do Brukseli na kolejny koncert, stewardessa przyniosła telefon.
-To do pana, panie Freddie Mercury, Larry Rulex, Bud Guy i Great Pretender.
-Tak słucham? - odparł Fred do słuchawki.
-Cześć Fred. Tutaj PAul Rodgers. Słuchaj, Freddie. Właśnie sobie uśiwadomiłem że jestem homoseksualistą. Od kilku dni chodzisz mi po głowie skarbie i myślę sobie żeby się spotkać w Brukseli. Jak będziecie w Brukseli to zadzwoń do mnie. Zapraszam cię do swojego hotelu na małe "In The Lap Of The Gods". Co ty na to? - Opowiedział Paul.
-Heh! Dobrze. Niech stoi. Kiedy wylądujemy dam ci znać i wpadnę do ciebie na małe deeroop, deeoo eeoo fuck you. - Odpowiedział Fred.
-Dobra. Freddie, słuchaj. Wolisz na fortissimo, czy na piannisimo? - Zapytał się Paul z niecierpliwością wyczekując odpowiedzi.
-To nie są sprawy na telefon, Paul. Pogadamy później.
-WIęc do zobaczenia kochanie - pożegnał się Paul.
-Pa pa - pożegnał się Freddie oddając słuchawkę stewardessie. Nagle zauważył iż ta nie ma jednego cycka. O nic nie pytał.
-Czy to ten dupek Paul Rodgers ze szkoły R&B? To on dzwonił? - Zapytał z dociekaniem Roger.
-Tak. To ten kutas. Chce się ze mną... yyy... spotkać w Brukseli. Będe musiał was chłopcy na jakiś czas zostawić samych - Odpowiedział Freddie sięgając po kieliszek jakiejś białej, lekko prześwitującej mazi.
-David Bowie? - Zapytał z domysłem Roger spoglądając na kieliszek przechylany do ust Freda.
-Przeceniasz mnie Roger! Elton John. - odpowiedział freddie.
-Yyy - zawył z obrzydzenia Roger - Wracając do sprawy. Czego od ciebie chciał ten Rodgers?
-Odpieprz się odemnie, Roger. Odwal się od moich spraw. Zajmij się cyckami stewardess, to ci wychodzi lepiej niż Fun In Space! - Wrzasnął z dogryzem Freddie.

* * *

Był wieczór. Paul i Freddie byli już po prysznicu. Leżeli razem na łóżku gładząc się wzajemnie dłońmi po nagich ciałach.
-Dobra! Koniec tego romantyzmu! Masz wazelinę Paul? - rzekł Freddie z mocno zauważalnym podnieceniem w głosie.
Co? Ja się nie bawię w wazeliniarstwo. Chrzanić zabezpieczenia! - Odrzekł zirytowany Paul wypinając się w stronę freda Freda.
-JA pierwszy? Ha! Lubię cię Paul. - oświadczył Freddie czyniąc swoją powinnoś bez jakiegokolwiek wazeliniarstwa.
Po jakimś czasie przxyszła kolej Paula. Ten jednak niepostrzezenie założył prezerwatywę i włożył Freddiemu do tyłka.

* * *

Był ranek. Było po wszystkim. Paul wcześniej opuścił hotel i poleciał do Londynu, żeby spotkać się z Rudolfem Mistleonem - dyrektorem szkoły rocka i zarazem nauczyciela Paula.
Wszedł do jego gabinetu pełen entuzjazmu trzymając się z bólu jedną ręką za tyłek.
-Paul?! Gdzie się podziewałeś? Gdzie byłeś jak cię nie było? - zapytał się Rudolf.
-Przeprowadzałem swój złowieszczy plan. Spotkałem się z Freddiem i...
W tym momencie Rudolf spojrzał się na rękę Paula masującą okolice odbytu przez materiał spodni.
-Chyba nie chcesz powiedzieć, żę... Z Freddiem? - krzywiąc usta odrzekł do Paula.
-Taak! Udało się. Zrobił to bez gumki! Oczywiście ja się zabezpieczyłem. Już nie moge się doczekać The Cosmos Rocks i szyldu Queen + Paul Rodgers. Teraz wystarczy tylko poczekać. A w trakcie czekania możesz mnie nauczyć jak się rzuca statywem do mikrofonu. - Powiedział z triumfem Paul Rodgers zaciągając kołnierz wyżej zasłaniając po częśći swoją facjatę...
_________________
O! To też jest Queen'ów? Fajny kawałek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Mattey



Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 1417
Skąd: Lublin

PostWysłany: Sob Sie 06, 2011 11:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

whoatemydinner napisał:
jest to prawdopodobnie jeden z najbardziej chorych, idiotycznych i porypanych odcinków w historii tej zabawy. Yhy.


Dużo czytania przed tobą Very Happy


A generalnie jestem wzruszony, że ktoś chciał pociągnąć tą zabawę... Aż chyba tu kiedyś coś jeszcze napiszę Wink
_________________
Pierwszy Mattey Forum
Pierwszy vice Pisarz Forum 2007!

wg Fenderka: Pierwszy Humorysta Forum 2009!

wg NARa: Drugi Fenderek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
mike



Dołączył: 26 Sie 2004
Posty: 4802
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob Cze 16, 2012 4:25 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

***

9 miesięcy później

***

Poranek był wyjątkowo paskudny - szaro, buro, w dodatku deszcz siąpił nieubłaganie któryś dzień z rzędu. Właściwie, żeby pozostać precyzyjnym, deszcz siąpił nieubłaganie odkąd geografowie wynaleźli Anglię, dzień w dzień, niezależnie od pory roku, godziny oraz od tego, w którą stronę brytyjska chluba narodowa - borsuk Chester - wyjrzał z norki królowej Elżbiety 15. czerwca każdego roku (tzw. Dzień Wychylenia Borsuka). Ciągle deszcz, zasrany deszcz! I mgła! I zamglony deszcz i zadeszczona mgła. Taka pogoda zdecydowanie nie sprzyjała nauce, a już na pewno nie o 7 rano, a najpewniej nie nauce pieśniopisarstwa z profesorem Dylanem. Niemniej piąty trymestr semestru wiosennego w szkole Rocka był w pełni i trzeba było być pilnym studentem, żeby nie skończyć na karnej zsyłce w Black Sabbath (aktualnie przebywał na niej Glenn Hughes, który ponoć już załatwiał sobie zwolnienie lekarskie, żeby wykaraskać się z opresji).
Paul Rodgers jednak ani myślał o nauce. Ten Dylan w ogóle nie przypadł mu do gustu i o wiele bardziej wolał zajęcia z profesorem McLeanem. To fakt - nużyły go trochę cotygodniowe próby napisania kontynuacji American Pie, ale profesor przynajmniej chwalił go za umiejętność wplecenia pięciu "love" w zdaniu złożonym z sześciu wyrazów. Niestety McLean został podejrzanym w sprawie próby zamachu, coś tam, że sadził brzozy na lotnisku w Smoleńsku, a tam miał lądować samolot z Bowiem, Bono i Jaggerem, ale w końcu odwołano lot... W każdym razie Rudolf Mistletoe postanowił pozbyć się profesora, by nie szargać dobrego imienia szkoły... I teraz muszą użerać się z Dylanem, który został profesorem tylko dlatego, iż odkrył, że w Anglii ciągle pada i napisał o tym piosenkę. Dureń nawet nie wie, że deszcze są kwaśne, a twarda to może być co najwyżej woda!
Paul siedział nad niemal pustą kartką papieru i próbował stworzyć tekst protest-songu o Bitwie Warszawskiej. Nie szło mu kompletnie, w dodatku w głowie wciąż miał brukselską przygodę z Freddiem w roli głównej. "Jak do cholery mogłem popieprzyć motyw z tym zabezpieczeniem?!" - roztrząsał Paul - "Dobrze, że chociaż żadnego syfa nie złapałem...". W ogóle ta historia odbiła się na Rodgersie wyraźnym piętnem - miewał zmienne humory, dziwnie przytył, w dodatku ciągle by tylko jadł i to najlepiej śledzie z kisielem malinowym. Jak na złość zachciało mu się korniszonka...
Nie byłoby w tym nic strasznego, zresztą zachomikował sobie jednego w prawej skarpetce, jednak ten ćwok Dylan nie zezwalał na jedzenie podczas zajęć. Uważał, że artysta musi pić wódę i głodować, żeby napisać dobry protest-song. "Raz kozie śmierć!" pomyślał Paul i schował się pod ławkę. Już sięgał po korniszonka, już zaraz będzie się delektował pysznym sokiem!
- Rodgers! - warknął profesor - Co ty tam odpierdalasz pod ławką?! Wyłaź natychmiast!
Dylan zbliżył się powłóczystym krokiem do pulpitu Paula, który przerażony wrócił na swoje miejsce
- Tak lepiej! - wydzierał się Dylan - Wstawaj i czytaj coś tam nagryzmolił!
- Ale...ja...ja...jeszcze...n-nie skończyłem - drżał Paul
- Skoro masz czas na robienie sobie laski pod ławką, to na pewno stworzyłeś już niesamowite dzieło... Czytaj!
- Hey, slow it down
Whataya want from me
Whataya want from me
Yeah, I’m afraid
Whataya want from me
Whataya want from me
Oooh, love, love, love, love, love
- d-d-dalej j...je-e-szcze nie mam... - wydukał Rodgers
W sali najwyższej wieży szkoły Rocka nastała grobowa cisza, zaś powietrze zgęstniało niczym mgła za oknem. Twarz Boba Dylana momentalnie spurpurowiała, niektórzy studenci przysięgają, że zaczął syczeć, a głowa zaczęła mu parować.
- Co to kurwa ma być?! Co ty sobie chuju w dupę jebany pierdolony myślisz?! Że Piłsudski się bał?! Że po to jechał z Magdalenki na Kasztanku, żeby powiedzieć Kamieniewowi, że się boi?! Albo co...że Kacapy się bali?! Nie ciulu jeden! Tam była walka, krew, łzy i kupy w majtkach! - wygrzmiał profesor i zaczął ciężko dyszeć. Spokojniejszym już głosem dodał - No ale ostatni wers całkiem niezły, dobrze wychwyciłeś ideę protest-songów.
Wtem na podłodze pojawiła się niewielka kałuża
- Co ty Rodgers, płaczesz?!
- Nie...
- Zejszczałeś się?
- Nie...
- To co jest kurwa?!
- Chyba...chyba...wody mi odeszły!

***

Samolot linii Londyn-Barcelona-Paryż-Wietnam-Poczdam-Barcelona-Madryt-Barcelona właśnie zakończył swój 125-godzinny lot. Nieco zmęczony Freddie wytoczył się na lotnisko. Nieopodal rosły młode brzózki.
- Żesz kurwa ja pierdolę Phoebe! Dlaczego nie wysiedliśmy za pierwszym razem?!
- Srałeś...
- A no tak...A kurwa za drugim?!
- Zaciągnąłeś drugiego pilota do kibla... - odparł znudzony asystent
- Mmm...racja - rozmarzył się Mercury - cóż, dobrze, że teraz nic nam nie wypadło. No dobra panowie, idziemy do hotelu trochę się odświeżyć, a potem na spotkanie z tym groupie od Rogera! - rzekł wesoło Freddie i ruszył w podskokach w stronę najbliższej taksówki.

***

- Chłopaki, chłopaki! - krzyczał podekscytowany John wbiegając do studia (albo do studio, zależy czy odmieniacie ten wyraz) - napisałem 40 nowych piosenek na nasz nadchodzący album!
- Uspokój się John - rzekł spokojnie Brian czochrając bobra - Freddie poleciał do Barcelony, więc nie nagrywamy, ergo twoje piosenki się nie liczą
- Eh... - posmutniały John spuścił nos na kwintę i wrzucił dwie kartki formatu A5 do niszczarki - To ja idę do domu...
- Gdzie? - zdziwił się Brian
- Oj dobra! Do jednopokojowej kawalerki wynajmowanej od tego spaślaka, Roya!
- Ależ John, w definicji kawalerki zawiera się to, iż ma jeden pokój...
Deacon tylko machnął na to ręką i wyszedł. Tymczasem May delikatnie zepchnął bobra z kolan i zwrócił się do Taylora
- Powiedz mi Rog, po co właściwie wysłałeś Freddiego do tej Barcelony?
- A wiesz... - niechętnie zaczął Tamburyniarz - po koncercie w Kneb...w Knib...po naszym ostatnim koncercie podejszła do mie taka stara gruba raszpla i mówi do mie "RRrogerrr Taylorrr - ruchaj mie!"... No i głupia sprawa... Wiesz, że jestem żentelmą...
- Tia...
-...i kobietom z reguły nie odmawiam. No ale przecież nie będę się brał za jakiegoś morświna rozlazłego, nie popierdoliło mnie jeszcze!
- Słusznie, to zagrożony gatunek!
- No, no! To jadę jej z bajerką "oh, ah kochanie, chętnie, wpadnę do ciebie w wolnej chwili", no i tak ją zwodziłem parę miesięcy, aż w końcu trzeba było załatwić sprawę po męsku: powiedziałem Fredowi, że podwalał się do mnie facet, zachwalał się jako dobry flecista (if ya' know what I mean), a ja na to, że pomylił adresata i że wyślę kolegę. Ta nasza ciota w godzinę była spakowana i gotowa do drogi!
- Cudownie... - sarknął Brian - a możesz mi jeszcze powiedzieć co ty wyprawiasz przez całą naszą rozmowę?
- No jak to co? Trzepię kapucyna!
- Boże, dlaczego?!
- Nie lubię katoli...

***

- Przyyyyyyyyj!
Ekhm...wrócimy tu za moment

***

Tymczasem w apartamencie hotelu Ritz dało się wyczuć podniecenie. Freddie krzątał się w amoku przymierzając rozmaite stroje. Dobrze, że chociaż nie musiał zakładać majtek (skoro ma się spotkać na randewu z flecistą, to majtki nie będą potrzebne, he he hee). Phoebe i Mike Moran patrzyli na wokalistę z mieszanką zażenowania, politowania i dwóch promili w oczach. W końcu asystent Mercury'ego postanowił przemówić
- A po co mamy iść tam z tobą, skoro najprawdopodobniej po pięciu sekundach wylądujecie na szybkim numerku w kiblu?
- Muszę wywrzeć dobre wrażenie - odparł Freddie - a jak lepiej wypadnę niż na tle twoim: grubaska z plebsu i Kretyna Mike'a?
- Wypraszam sobie! - wtrącił Moran - jestem światowej sławy fortepianinistą!
- Tak Słonko, oczywiście - rzekł z politowaniem wąsacz, a zwracając się do Phoebe'go - O tym właśnie mówię! No dobrze kochani, idziemy.
Freddie Mercury schodząc po granitowych schodach obleczonych sraczkowato-żółtym dywanem wyglądał oszałamiająco - białe trampki, jeansy w kolorze jeansowym, biały bezrękawnik i marynarka w jodełkę. Czekał na spotkanie ze swoim "największym" (if you know what I mean) fanem, a zarazem najwspanialszym flecistą w całej Hiszpanii. A trzeba przyznać, że jego flecik...tfu!...jego flecior, flecisko wymagało porządnego przedmuchania. Kiedy pełen podniecenia czekał w hallu na swojego gościa zwrócił się nagle do swoich towarzyszy. Phoebe miał na sobie smoking ("Będzie wyglądał jak pingwin, hahahaha"), a Mike piżamę w hipopotamy, którą Freddie ukradł Johnowi.
- Słuchajcie, czy tu kiedyś nie stało fortepianino?
- Nadal stoi - Mike wskazał głową na przeciwległy koniec hallu - zasłania go ta stara wielorybica drąca się "RRrogerrr! Overture Piccante me!"
- No kurwa, tak nie może być! Trzeba tu zrobić porządek przed orgietką! - pisnął Mercury i podbiegł do "wielorybicy" strosząc się przy tym jak kogut. Zanim jednak wydobył z siebie pierwsze dźwięki tyrady usłyszał z ust damy te oto słowa
- Freddie? Freddie Mercury?! Kopę lat!
- To my się znamy? - zdziwił się wokalista, aż mu jodełki opadły
- To ja, Montserrat!
- No, że monstrum to widzę, ale...zaraz, zaraz...

***

- Przyj, przyj!
- Panie! Jak pan mi zabijesz studenta, to obaj wylecimy na pysk! - grzmiał Dylan
- Co ja poradzę?! Jestem kardiologiem! - załamywał ręce Kuba Sienkiewicz, próbując wyciągnąć z Paula to, co Paul miał w środku - mówiłem cioci Krysi, że ta szkoła Rocka to głupi pomysł! Dawaj Paul!
Wtem z łona (?) Paula wypełzła mała, płacząca istotka. I ucieszył się Rodgers, bo męczarnie dobiegły końca i ucieszył się Sienkiewicz Kuba, bo poczciwy zeń chłop. Jednak jako jedyny trzeźwo (he he hee) myślał profesor Dylan
- No świetnie, to do worka bachora i do rzeki!
- No chyba panu odbiło! - oburzył się Kuba - Takie rzeczy to nie na mojej zmianie. Coś pan, serca nie masz?!
Zniecierpliwiony Dylan pokręcił głową
- To nie o to nawet chodzi. Po prostu jak Mistletoe zobaczy, że uczeń ma dziecko, to wyjebie go ze szkoły. A Rodgers, choć ciul straszny, to ma smykałkę do protest-songów. Nie to co ty i to twoje "Odwalcie się od miłości"... W każdym razie: Rodgers, czujesz się związany z tym bękartem?
- Nie... - wydyszał Paul wciąż leżąc na ławce zadkiem do góry -...ale wywieźcie je chociaż do Urszulanek!
- Dobra!
Bob Dylan chwycił nowonarodzone dziecię, owinął je w dzieło Paula i schował za pazuchę płaszcza. Gdy opuszczał placówkę, nad szkołą Rocka zakłębiły się czarne chmury, zaczęło błyskać i grzmieć. Przygarbiony profesor wsiadł do czarnego Chevroleta i wyruszył w pełną niebezpieczeństw drogę...tuż za róg, do sióstr Urszulanek. Po dziesięciu minutach był już z powrotem, a po drodze zdążył kupić małpkę i fajki.
- Już po strachu!
- Uff... - odetchnął Paul, wciąż leżąc tak, jak Dylan go zostawił - Profesorze?
- Tak, Rodgers?
- Po co... Po co panu małpka?
- Bo chujowo tu płacą i muszę dorabiać jako kataryniarz. A ostatniej małpce Osbourne odgryzł łeb...
Tymczasem siostry Urszulanki zaopiekowały się już nowym mieszkańcem ich włości. Siostra Gertruda i siostra Genowefa siedziały przy ciepłej herbacie ubolewając nad bestialstwem ludzkim oraz dziękując Bogu, że mogą pomagać wszystkim podrzutkom z tej zawszonej szkoły rocka, tfu!
- Jak go nazwiemy? - zapytała otyła Gertruda
- Może Lambert?
- Boże, czemu pokarałeś mnie tą wychudzoną oszołomką! Ileż jeszcze będziesz się ekscytować tym Nieśmiertelnym?!
- No co! - obruszyła się Genowefa - To jak chcesz go nazwać?
- Jest pierwszą sierotką w tym roku... Może więc Adam, od pierwszego człowieka?
- To takie pospolite!
- No lepsze niż to twoje dziwadło!!
- Spokojnie siostry - rzekła siostra przełożona, wysuszona starowinka, która właśnie wkroczyła do jadalni - Niechaj będzie Adam Lambert!

***
_________________
QPoland - skoro jestem już oficjalnym współpracownikiem, to warto zachwalać Wink

http://podniosle.blogspot.com/ - mój superowy bloga$$ek! Very Happy (aktualizacje w każdy cojakiśczas)

Still Burnin' (i wiele innych: http://www.youtube.com/user/MikeBoatCityPl/videos)

C-lebrity - kontrowersyjny klip zbanowany na YT!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Kensington



Dołączył: 27 Sie 2004
Posty: 4263
Skąd: Modar

PostWysłany: Sob Cze 16, 2012 8:05 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ładnie Smile
_________________

Z kobietami się nie dyskutuje. Kobiet się słucha.
Moje aukcje
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
mumin_king



Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 6343
Skąd: Rzekuń

PostWysłany: Sob Cze 16, 2012 10:18 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To ASAQ jeszcze zyje? Dlatego jestem za eutanazja.
_________________


GGP - na spotkanie ze świeżoscią

Bój się bloga NOWOŚĆ Exclamation BLOG MUMINA Exclamation

wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Numer GG Tlen WP Kontakt
innuendo0



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 1519
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Sob Cze 16, 2012 12:49 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kurcze popłakałam się ze śmiechu Laughing
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
BoRhap



Dołączył: 12 Maj 2012
Posty: 98
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Sob Cze 16, 2012 2:04 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Powiem Wam, że mam zajęcie z czytaniem ASAQ na długie godziny Smile Gratuluję pomysłowości, super się czyta Smile
_________________
"Be yourself, no matter what they say"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Qnegunda



Dołączył: 20 Lip 2005
Posty: 2030
Skąd: Poznań/Warszawa

PostWysłany: Sob Cze 16, 2012 2:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

mumin_king napisał:
To ASAQ jeszcze zyje? Dlatego jestem za eutanazja.

No właśnie też się zdziwiłam. Ale skoro majk napisał, to czytać trza, w końcu nie dociągnęliśmy tej historii do 1991 roku Razz (choć sama nie wiem, do kiedy dociągnęliśmy)
_________________
W avatarze jest lemur, gdyby kto nie wiedział. W domu wygląda tak samo.

Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG
Qnegunda



Dołączył: 20 Lip 2005
Posty: 2030
Skąd: Poznań/Warszawa

PostWysłany: Sob Cze 16, 2012 3:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

mike napisał:
- Przyj, przyj!
- Panie! Jak pan mi zabijesz studenta, to obaj wylecimy na pysk! - grzmiał Dylan
- Co ja poradzę?! Jestem kardiologiem! - załamywał ręce Kuba Sienkiewicz, próbując wyciągnąć z Paula to, co Paul miał w środku

<3 <3 <3
No i motyw z tym "pokrewieństwem" - luv it!
_________________
W avatarze jest lemur, gdyby kto nie wiedział. W domu wygląda tak samo.

Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG
daga
Site Admin


Dołączył: 29 Paź 2003
Posty: 11065
Skąd: Warszawa - Ursynów

PostWysłany: Nie Cze 17, 2012 5:51 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

powinien się pojawić jeszcze Smuda i Krecik Wink ale piękny cud narodzin
_________________
http://www.wierszetakzwane.prv.pl/
http://www.deaky.prv.pl/
http://www.queen1991.blog.pl
http://www.queen.blox.pl
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG
punkadiddle



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 1123

PostWysłany: Nie Cze 17, 2012 5:59 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Bob Dylan chwycił nowonarodzone dziecię, owinął je w dzieło Paula i schował za pazuchę płaszcza. Gdy opuszczał placówkę, nad szkołą Rocka zakłębiły się czarne chmury, zaczęło błyskać i grzmieć. Przygarbiony profesor wsiadł do czarnego Chevroleta i wyruszył w pełną niebezpieczeństw drogę...

Nie wiedziałam z czym mi się to kojarzy, aż w końcu przed oczami pojawiła mi się scena z Harrego Pottera. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Mattey



Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 1417
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią Lis 02, 2012 12:53 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dla Qnegundy. Żeby miała przekonanie, że chociaż jedna rzecz, którą zrobiła w życiu, ma sens:)

-----------------------------------------------------------------------------------

- Freddie był nie tylko wspaniałym muzykiem, ale też cudownym człowiekiem. Nie ma już takich jak on – mówiła Monsterrat Caballe otoczona świeczkami i wieńcami z napisem „Ostatnie pożegnanie”.
- Co robisz? – zapytał Freddie, wchodząc do jej garderoby.
- Ćwiczę przemówienie do pośmiertnego filmu dokumentalnego.
- O mnie? – wokalista Queen zapałał rumieńcem, jakiego nie powstydziłaby się zawodowa dzięcielina o tej porze roku. – To może powiedz, że byłem świetny w łóżku.
- A skąd mam to wiedzieć? – obruszyła się Monsterrat, co poskutkowało lekkim przechyleniem osi Ziemi. – Przecież robiliśmy to tylko na blacie kuchennym.
- Skąd mogłem wiedzieć, że jesteś kobietą – Freddie zapalił papierosa. – Zanim przekopałem się przez twoje fałdy tłuszczu, było już za późno żeby się wycofać.
- A właśnie, widziałeś może mojego męża? – spytała. – Zgubił mi się w zeszły wtorek jak go w końcu namówiłam na seks oralny.
- Nie, w twoich fałdach znalazłem tylko szkielet jakiegoś kota, znak drogowy o utrudnieniach na Wisłostradzie, unikatowy egzemplarz Biblii Gutenberga, worek ziemniaków i kalendarz na rok 1987.
- Zmieniłeś kartkę na marzec?
- Tak.
- To dobrze – ucieszyła się Monsterrat, co wyraziła poprzez klaśnięcie w dłonie. Oś Ziemi wróciła do pierwotnego ułożenia. – Słuchaj, może nagramy razem jakąś płytę?
- Może winylową? – zaproponował Freddie.
- Niegłupie… - podrapała się po brodzie. – To znaczy, że płytki łazienkowe będą musiały poczekać na mój duet z Pavarottim. Ciągle staram się go namówić na śpiewanie, ale nie mogę się do niego dodzwonić od miesiąca.
- To ten grubasek z brodą, który wygląda jak Rumcajs?
- Tak.
- Chyba mi mignął w twoich fałdkach…
- To był Demis Roussos.
- Cholera, zawsze mi się mylą.

***

Rudolph Mistletoe, Dyrektor Szkoły Rocka, był wściekły, co można było poznać po marsowej minie, głośnych, przyspieszonych krokach, dymie sączącym się z uszu i koszulce z napisem „Jestem wściekły!!!”, którą kazał mu nosić jego terapeuta. Miał koszulki na każdą okazję. To ułatwiało wszystkim odgadnąć w jakim nastroju się znajduje.
Koszulkę z napisem „Jestem wściekły!!!” założył zaraz potem jak został zgwałcony analnie przez dwumetrowego murzyna. To z kolei było wypadkową omyłkowego założenia na meczu koszykówki koszulki z napisem „Mam ochotę na sex analny z dwumetrowym murzynem” zamiast „Cieszę się, że jestem na meczu”. Wtedy też zrozumiał, że nie może dłużej zwlekać z zakupem okularów.
Zabawne. To samo mówił mu optyk, kiedy Rudolph spędził w salonie optycznym 11 dni, jedząc tylko linoleum.
- Wygląda gorzej niż smakuje – powtarzał później żonie. Ale ona go nie słuchała, odkąd zmarła rok wcześniej. Dlatego kazał ją wypchać. Chuck Testa zrobił to genialnie.
Rudolph otworzył drzwi do jednej z sal wykładowych z hukiem.
- Dzięki. Sam bym tego nie zrobił.
- Nie ma sprawy – powiedział huk, po czym wsiadł na konia i odjechał w stronę zachodzącego słońca.
W ławkach siedział przestraszony David Bowie, Bruce Springsteen podłączony do kroplówki, Ozzy Osbourne, którego karnie przydzielono do Black Sabbath, po czym – gdy zorientowano się, że on należy do Black Sabbath – przywrócono do szkoły, oraz Roger Waters.
- Chyba będzie klasówka – szepnął Bowie.
- Milczeć! – krzyknął Mistletoe. – Jesteście moją najgorszą klasą.
- Ale tu nie ma innych klas – stwierdził Roger Waters.
- Wyciągajcie flety – zaordynował Mistletoe, jednocześnie zupełnie ignorują uwagę Rogera Watersa. W zasadzie ignorował go od momentu, kiedy ten opuścił Pink Floyd. Nie mógł mu tego wybaczyć, dlatego codziennie go odpytywał przy tablicy. – Niech ktoś wyciągnie flet Springsteena i mu go włoży do gęby.
- Ale po co mamy grać na flecie? – spytał Bowie – Jesteśmy muzykami rockowymi.
- Ta, zwłaszcza kurwa ty. Dobra, gramy Lulajże Jezuniu.
- Psze pana! – ręka Ozziego poszybowała w górę. – Zaczynamy od „Mi”?
- Chyba od „E”, cymbale – zakpił Roger Waters.
- Nie znam się na nutach – usprawiedliwił się Ozzy. – Jestem przecież muzykiem rockowym.
- Tak, zwłaszcza kurwa ty – powiedział Bowie.
- On akurat jest – syknął Mistletoe. – Bowie, chodź lepiej na środek Sali i pokaż nam wszystkim jak się gra Lulajże Jezuniu.
- Zgłaszam NP!
- Wykorzystałeś już wszystkie w tym semestrze – powiedział Mistletoe po zapoznaniu się z dziennikiem. – Ostatnio jak wszyscy mieli przynieść na lekcję materiał na zajebistą płytę, a ty kurwa nam przyniosłeś „Never Let me Down”. Musiałem wstawiać po dwie jedynki w kratkę, żeby się wszystkie zmieściły.
- Przepraszam za spóźnienie – wydyszał, wpadając do sali, Paul Rodgers.
- To już kolejny raz! – krzyknął Mistletoe, rzucając kredą w swojego ucznia, ale przypadkiem trafił w torebkę z roztworem charyzmy, która płynęła do żył Bruce’a Springsteena. – Oby to był ważny powód.
- Rodziłem… to znaczy… yyy… rodziłem własną piosenkę… właśnie… tak… pracowałem nad protest-songiem na zajęcia z panem Dylanem.
- Przeciwko czemu protestowałeś?
- Przeciwko nienawiści – wyznał Paul Rodgers z taką pasją, że zwisające mu dotąd na podłodze suty, naprężyły się, przewracając dwie ławki.
- Jaki tytuł? – drążył temat dyrektor.
- Love forever.
- Mocne… - gwizdnął z uznaniem Roger Waters, zapisując słowo „Love” w zeszycie. – Nawet lepsze niż mój pomysł na album koncepcyjny o Billym, który potrafił słyszeć fale radiowe. Że też wcześniej na to nie wpadłem…

***

- Należy nam się urlop – oznajmił Brian May, siedząc na podłodze w studio. – Odkąd Freddie wyjechał do Barcelony nic nam się nie klei.
- Kurwa, bez kitu! – krzyknął robotnik kładący w studio tapetę, po czym wyszedł trzaskając drzwiami. To był dla wszystkich szok, bo Tym-miejscu-gdzie-się-nagrywa-płyty nie było drzwi od Sylwestra, kiedy to Ringo zaprosił Queen na Sylwestra.

TUŻ PRZED SYLWESTREM 1986

- Co mu damy na prezent? – spytał John.
- Może płytę The Doors? – zaproponował Brian.
- Dobra – zgodził się Roger.
- To może dorzucimy drzwi od naszego studio jako zajebisty żart muzyczny – rzucił Freddie.
- Chyba cię pojebało – Roger złapał to, co Freddie rzucił.
- Podajcie do mnie! – krzyknął John i to on musiał zanieść na plecach drzwi do Ringo.
- Ale Ringo spodobał się ten żart – wspominał później Freddie.

RETROSPEKCJA. SYLWESTER 1986. DOM RINGO

- Ha ha ha – powiedział Ringo.

KONIEC RETROSPEKCJI

- To co, zawieszamy działalność? – spytał Brian.
- Myślałem, że nigdy nie spytasz – ucieszył się Roger, po czym trzy razy pstryknął palcami, raz stuknął pałeczką od perkusji w kaloryfer, po czym wymówił imię pana Boga swego nadaremno.
- Co to za ludzie? – spytał Brian, kiedy po tych wszystkich zabiegach z kątów zaczęli wypełzywać jacyś faceci.
- Mój nowy zespół, The Cross. – oznajmił Roger.
- Zaraz, czy to Spike Edney? On miał grać u mnie – oburzył się Brian, pokazując palcem na zbliżającego się do keyboardu faceta w różowej koszuli.
- Eee… nie – zaprotestował Roger – on jest tylko ociupinkę podobny.
- To przecież on! Poznaję po twarzy! – Brian podszedł bliżej.
- Cześć, Spike.
- Cześć.
- Kurwa, nie wpadłem na to – zmartwił się Roger. – Ok, to on. Mówiłem mu, żeby nie przyłaził w różowej koszuli.
- Koniec naszej przyjaźni Roger! – krzyknął Brian. – Przeklinam twój nowy zespół i życzę ci, żeby wszystkie twoje piosenki okryły się hańbą.
Na te słowa Mick Jagger, Sting i Axl Rose przestraszyli się i wrócili do domu.

* * *

- Marzę o tym, żeby zaśpiewać o jakimś klubie piłkarskim odkąd Marco van Basten strzelił mi gola – perorowała Monsterrat Caballe pchana w taczce przez Freddiego po korytarzu hotelu Ritz.
- To by tłumaczyło skąd się tam wzięła piłka – zauważył Freddie. – To może o Wolverhampton? Napisałem już nawet o nich zgrabną rock-operę.
- Wolałabym o jakimś hiszpańskim – mruknęła sopranem Caballe.
- Nie znam się kompletnie na piłce nożnej – zasmucił się Freddie. – Znam tylko jedenaście klubów Primera Division, osiem z Lig Ę, obczajam też skład Zawiszy Bydgoszcz jeszcze z czasów Bońka no i słyszałem coś o Realu Madryt, ale o nich nie zaśpiewam.
- To może…
- OSASUNA PAMPELUNA!!! – zaśpiewali razem.
Tak się tworzy historia.

* * *

- Przepraszam… To ja, Bóg… Czy ktoś mnie wzywał.
- Nie.
- Cholera, znowu nadaremno…
_________________
Pierwszy Mattey Forum
Pierwszy vice Pisarz Forum 2007!

wg Fenderka: Pierwszy Humorysta Forum 2009!

wg NARa: Drugi Fenderek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
mike



Dołączył: 26 Sie 2004
Posty: 4802
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią Lis 02, 2012 1:51 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

:*
_________________
QPoland - skoro jestem już oficjalnym współpracownikiem, to warto zachwalać Wink

http://podniosle.blogspot.com/ - mój superowy bloga$$ek! Very Happy (aktualizacje w każdy cojakiśczas)

Still Burnin' (i wiele innych: http://www.youtube.com/user/MikeBoatCityPl/videos)

C-lebrity - kontrowersyjny klip zbanowany na YT!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
PiotreQ



Dołączył: 03 Kwi 2005
Posty: 4957

PostWysłany: Pią Lis 02, 2012 1:54 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

O, widzę, że Mumin wreszcie przypomniał sobie hasło do swojego drugiego konta.
_________________


Vice Maskotka Forum 2007
Vice Człowiek Roku Forum 2008


PiotreQrmx.com - Remixy Queen
QueenBootlegs.com - Bootlegi Queen
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Mattey



Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 1417
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią Lis 02, 2012 1:56 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chyba do pierwszego. On jest drugim kontem Razz
_________________
Pierwszy Mattey Forum
Pierwszy vice Pisarz Forum 2007!

wg Fenderka: Pierwszy Humorysta Forum 2009!

wg NARa: Drugi Fenderek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Kensington



Dołączył: 27 Sie 2004
Posty: 4263
Skąd: Modar

PostWysłany: Pią Lis 02, 2012 3:23 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Super Smile
_________________

Z kobietami się nie dyskutuje. Kobiet się słucha.
Moje aukcje
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
mumin_king



Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 6343
Skąd: Rzekuń

PostWysłany: Pią Lis 02, 2012 3:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mattey napisał:
Chyba do pierwszego. On jest drugim kontem Razz


Pierwszy się tu zarejestrowałem.

Mattey, nie ma już Fenderka na forum. Nikt nie wie kim był. Zmień podpis.
_________________


GGP - na spotkanie ze świeżoscią

Bój się bloga NOWOŚĆ Exclamation BLOG MUMINA Exclamation

wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Numer GG Tlen WP Kontakt
Mattey



Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 1417
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią Lis 02, 2012 6:17 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak mnie nie było przez rok, to ci jakoś nie przeszkadzało umieścić mojego nicka w podpisie Twisted Evil

A z tym drugim kontem to faktycznie dziwne, że się najpierw zarejestrowało alter ego. Myślę, że to nie jest niezgodne z prawem, więc się nie przejmuj Wink
_________________
Pierwszy Mattey Forum
Pierwszy vice Pisarz Forum 2007!

wg Fenderka: Pierwszy Humorysta Forum 2009!

wg NARa: Drugi Fenderek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Żbik88



Dołączył: 05 Kwi 2009
Posty: 573
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią Lis 02, 2012 6:39 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

jestem rad i wesół z ciągu dalszego ASAQ zbliżacie sie pomału do fajnych lat gdy Freda już zabraknie. Myślę że mogą powstawać piękne i bardzo śmieszna historie Very Happy

aha

Mattey napisał:
- Przeciwko nienawiści – wyznał Paul Rodgers z taką pasją, że zwisające mu dotąd na podłodze suty, naprężyły się, przewracając dwie ławki.


padłem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
PiotreQ



Dołączył: 03 Kwi 2005
Posty: 4957

PostWysłany: Pią Lis 02, 2012 7:23 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Żbik88 napisał:
jestem rad i wesół z ciągu dalszego ASAQ zbliżacie sie pomału do fajnych lat gdy Freda już zabraknie. Myślę że mogą powstawać piękne i bardzo śmieszna historie Very Happy

Aż strach myśleć co będzie o przygotowaniach do trasy Q+AL Laughing
_________________


Vice Maskotka Forum 2007
Vice Człowiek Roku Forum 2008


PiotreQrmx.com - Remixy Queen
QueenBootlegs.com - Bootlegi Queen
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
mike



Dołączył: 26 Sie 2004
Posty: 4802
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob Gru 01, 2012 11:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

OSasuuuunaaaa
Pantalones vibro
Pampeluuuunaaaa
Dicko Negro in asso
Portki se dre tam taram tam tam


- Hm... Coś tu chyba jednak nie bardzo... Może spróbujemy z Sociedad Deportiva Albacete Balompié?

***

Dzień w kawalerce państwa Deaconów (wynajmowanej nieprzerwanie od 1975 r. od Roya, tego spaślaka) rozpoczął się jak zwykle. Dzieciaki śmiały się i dokazywały, John prasował skarpety w kant, Roy (który mieszkał razem z Deaconami) okupywał łazienkę (dosłownie), zaś Veronica przygotowywała mężowi śniadanie - idealnie kwadratowe tosty pszenne z boczkiem i jajkiem, pokrojone w kosteczki odpowiadające dokładnie jednemu gryzowi (robiła tak od 1977 r., kiedy to John zadławił się kanapką z Nutellą i nieomal nie dokończył jedynego hitu na News of the World, autobiograficznego Who Needs You (a.k.a I'll Slit My Fucking Wrists)
- Ciapciusiu, czy pokroić ci pięć gryzów, czy dzisiaj oprócz plumkania masz zamiar skomponować jakiś progresywny utwór? Wtedy przygotuję dziesięć.
- A to nie słyszałaś? - zapytał John, ze stoickim spokojem rozprostowując zielone skarpety w żółte romby - Freddie się obraził i poleciał do Barcelony, Roger założył boysband, a Brian ma jakieś problemy w domu.
Twarz Weroniki (Veronicy kiepsko wygląda na papierze, także elektronicznym) momentalnie zmieniła kolor, ze swojskiego buraczanego na purpurowy. Ta kobieta zaraz wybuchnie, ale wcale nie będzie z tego dzieci!
- Żekurwacoprzepraszamjaciebie? To z czego my się teraz utrzymamy?
- No, przecież wpływają środki za No Turning Back - odparł basista
- Nie rozśmieszaj mnie, z tego gówna? Pomijając już, że dostaliście za to 100 funtów w stu ratach, to jeszcze te żyduchy cię oszukały! - grzmiała Weronika
- Robert i Lenny nie są Żydami...
- Powiedz mi, jak ktoś kto nazywa się Robert Ajwaj może nie być Żydem! Mniejsza o to, grunt, że dzięki nim twój przychód z The Immortals wyniósł 5 funtów! A to oznacza, że nasze miesięczne dochody wynoszą... 5 funtów + bony żywnościowe, które i tak zgarnia ten spaślak, Roy. Nie zniosę więcej twojej indolencji John! Pakuj skarpety, ja dorobię kanapek... Płyniesz do Barcelony i prosisz Freddiego o litość!
- Ale...
- Żadnych ale!
- Dobrze Kochanie - spuścił nos na kwintę John - czy nie mogę jednak polecieć? Będzie szybciej...
- Nie stać nas na to, ty podróbo muzyka! Wskakuj na rower i pędź na prom
John już się nie odezwał, pokornie spakował trzy pary skarpet i około 20 kęsów kanapki z boczkiem i jajkiem, a następnie zamknął za sobą drzwi.
Weronika zabrała się za zmywanie ulukrzonych przez Roya garów, a w głowie kiełbiło się jej wiele myśli, jednak głównie ta - "Dlaczego nie wyszłam za Ozzy'ego..."
Nagle drzwi do ich kawalerki Roya zaskrzypiały i ukazała się za nimi głowa Johna
- Kochanie, a co to ta "indolencja"?
- WOOOOOOON!!!!!!!!

***

Man Uniiiteeeed
Brian May looks like George Best
Man Uniiiited
aaaand I fuck the rest


- Za mało gejowe, nie?

***

Tymczasem w tym_miejscu_gdzie_się_nagrywa_płyty zespół The Cross odbywał swoją pierwszą naradę. Roger Taylor i muzycy obradowali nad koncepcją ich pierwszej wspólnej płyty - jakie utwory się na niej znajdą, w jakiej stylistyce, jak podbić świat, czy Coventry City wygra kiedyś FA Cup?
- Dobrze panowie - rozpoczął uroczyście tamburyniarz - Planuję nagrać concept album, zatytułuję go Interlude In Constantinople, na cześć mojego solowego opus magnum. Zainstalowałem już mikrofony w łazience Roya Thomasa Bakera, tego spaślaka, także o fajne sampele nie musimy się martwić. Aha, postanowiłem, że w naszym zespole będę grał na gitarze, żeby wszyscy mogli mie podziwiać na pszodzie...pżedzie...na początku sceny. Trochę szkoda, że żeby być gitarzystą, to trzeba mieć ciemne kręcone włosy...w każdym razie wszyscy gitarzyści, których znam takie mają - Brian i Iommi. W każdym razie, w związku z tym, iż będę majstrem gitary... - Roger przyjrzał się wnikliwie zebranym - ty, pedalski blondynie, będziesz grał na perkusji.
- Ale ja nie umiem!
- Chuj mie to boli, naumiesz się
- W sumie skoro ty się nauczyłeś... - wyszeptał przez zaciśnięte zęby Josh Macrae
- Co tam mamroczesz? W sumie nieważne, mam kilka demówek, posłuchajcie...

Lov, Lov, Lov, yup, yup, yup
OOOh, UUUh, AAAh
You can shove it!



***

Spartaaaak Moskwaaa
Adin, dwa, triii
Spartak Mooooskwaaa
Czetyrie piaaaat
Taki rym w żopu se wsaaadź


- Nie?
- No nie bardzo...

***

Zespół The Cross tak bardzo śmiał się ze swojego frontmana, że nawet nie zauważył jak do tego_miejsca_gdzie_się_nagrywa_płyty wkroczył nie kto inny jak Sam Brian May (Brian podczas bierzmowania przyjął imię Sam i czasem używał go jako pseudonimu artystycznego). W dłoniach trzymał taśmę z demem, opisaną "TMLWKY".
- Roger, mam depresję. Żona mi powiedziała, że w związku z tym, że "Queen is no more" bierze ze mną rozwód, a Freddie najprawdopodobniej złapał jakiegoś syfa. Jest mi smutno, jest mi źle, on ma syfa, a ja nie. W dodatku z kasą krucho. Chcę wstąpić do twojego zespołu, nazwiemy go Brian May & The Cross. Nie myśl jednak, że przychodzę z pustymi rękoma. Oto niesamowite demo, mój pierwszy hit twojego zespołu!

Too much love will kill you
'cause you fucked each man you've met
Now you're filled with virus
From your anus to your head
You gave your dick, you gave your ass
To these faggots in your bed
Too much love will kill you - in the end


I co ty na to?

- Człowieku - wyrzęził Taylor - ja tu tworzę rzeczy o poważnych sprawach. O samochodach, bzykaniu, panienkach, szmatowatych kelnerkach. A ty mi tu z pedałami wyskakujesz... Wystarczy, że cały mój zespół wygląda jak skrzyżowanie Pana Antoniego z bandą geja. Nie, sorry stary.
- Rog, błagam cię... Jestem taki ubogi... mam dwa jelonki, pięć borsuków i tchórzofretkę na utrzymaniu...
- Brian, jedno mogę dla ciebie zrobić. Odsprzedaj mi perukę. Wiesz, chcę zostać gitarzystą, ale nie kręcą mi się włosy. Daję 5 funtów!

***

Widzeeew Łóóódź
Podsiadło, Cisek, Szulc
Widzeeew Łóóóóódź
Młynarczyk, Wilk i Cuch
a ŁKS w pupsku gmyyyraa


- Pierdolę, wracam do Garden Lodge!

***

Londyn spowiła ciemność nocy. Po ulicach snuła się mleczna mgła, latarnie wyznaczały drogę nielicznym wędrowcom. Brian May właśnie wchodził w boczną, ciemną uliczkę, prowadzącą do tylnego wejścia tego_miejsca_gdzie_się_nagrywa_płyty. Miał niecny plan i doskonale wiedział jak go zrealizować...
_________________
QPoland - skoro jestem już oficjalnym współpracownikiem, to warto zachwalać Wink

http://podniosle.blogspot.com/ - mój superowy bloga$$ek! Very Happy (aktualizacje w każdy cojakiśczas)

Still Burnin' (i wiele innych: http://www.youtube.com/user/MikeBoatCityPl/videos)

C-lebrity - kontrowersyjny klip zbanowany na YT!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Queen - Ogólne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14  Następny
Strona 12 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group. Dopracował: Piotr^ Kaczmarek