Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Solo- kto byl najlepszy? |
BRIAN RULEZ!!! |
|
27% |
[ 19 ] |
LOVE FREDDIE!!! |
|
47% |
[ 32 ] |
ROGER!!!!!!!!! |
|
17% |
[ 12 ] |
JOHN :-) |
|
7% |
[ 5 ] |
|
Wszystkich Głosów : 68 |
|
Autor |
Wiadomość |
PiotreQ
Dołączył: 03 Kwi 2005 Posty: 4957
|
Wysłany: Sro Wrz 20, 2006 6:45 pm Temat postu: |
|
|
mike napisał: | [...]a John chociaż założył szaliczek i pilotkę . |
Przydałyby się jeszcze gogle i mokry seler (jak powiedział kapitan Bertorelli - wet seleri ) |
|
Powrót do góry |
|
|
Jaime
Dołączył: 30 Mar 2006 Posty: 236 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Pią Wrz 22, 2006 3:33 pm Temat postu: |
|
|
Na razie wstrzymuję się od ostatecznego głosu, ponieważ nie znam całego dorobku solowego Briana i przede wszystkim Rogera. Jednak na dzień dzisiejszy powiedziałbym, iż twórczość solowa Freddie'ego najbardziej do mnie przemawia. |
|
Powrót do góry |
|
|
david82
Dołączył: 09 Wrz 2012 Posty: 569
|
Wysłany: Sob Lut 23, 2013 1:21 pm Temat postu: |
|
|
Mam wrażenie że wszyscy bierzecie pod uwagę tylko BARCELONĘ. A nie można zapomnieć także o kiepściutkim Mr Bad Guy. I w takim wypadku u mnie wygrywa akurat ROGER. |
|
Powrót do góry |
|
|
haes82
Dołączył: 23 Maj 2012 Posty: 757
|
Wysłany: Sob Lut 23, 2013 1:37 pm Temat postu: |
|
|
Roger - 4 albumy solowe, piąty w drodze. Na dodatek trzy albumy z "The Cross" (jak rozumiem, też się liczą). Niestety, wszystko takie jakieś nieprzyjemne, niby rockowe, ale tutaj syntezator, tutaj jakieś funkowo-bluesowe ciągoty... Ech, nigdy nie byłem fanem tego osobnika.
Freddie - Mr Bad Guy całościowo nie zachwyca, składanka Pretender też (co innego pojedyncze utwory z nich - niektóre cudowne!). Dopiero przy Barcelonie Freddie pokazał pazurki. Ale to za mało
Brian - Też miał wzloty i upadki. Bo Starfleet to nie moje klimaty, ale też pewnie nawet osoby lubujące się bluesie nie będą zachwycone (chociaz utwór tytułowy daje radę). Ale BTTL i AW... - tutaj Brian rządzi! Myślę, że przebija tymi dwoma albumami resztę karier solowych członków Queen. Furię ledwo dosłuchałem do końca - moim zdaniem ten typ soundtracku (podobnie jak Flash) znakomicie współgra z filmem, odseparowany od niego traci całą wartość. Pomimo to mój głos idzie na Briana i jedyne, co mogę dodać, to wyrazić żal niewymowny że wydał tylko dwa pełnoprawne albumy solowe. Ja bym chciał nawet i 10.
John - Rozmawiajmy poważnie. Nawet gdyby jedyny jego utwór solowy był megahitem i trafiłby idealnie w mój gust (a tak nie jest), to i tak byłoby to za mało, aby jego "karierę" solową traktować poważnie. _________________ Zdeklarowany brianofil, korwinista oraz wyznawca Latającego Potwora Spaghetti. |
|
Powrót do góry |
|
|
Corey
Dołączył: 15 Lis 2012 Posty: 1741 Skąd: Wembley Stadium
|
Wysłany: Sob Lut 23, 2013 7:54 pm Temat postu: |
|
|
Nie znam solowego dorobku Briana, ani Rogera, dlatego wybrałem oczywiście Freddiego. Jak dla mnie poza albumem Barcelona oraz kilkoma pojedyńczymi utworkami dorobek solowy niczym się nie różni od dorobku Dody, ten sam muzyczny kicz i beznadziejne teksty. Te pojedyńcze które mi się podobają to: The Great Pretender, Foolin' Around, Time, Exercises In Free Love oraz Love Kills (ta wersja rockowa). Może coś jeszcze jakbym nabrał odwagi posłuchać raz jeszcze, no ale nie przepadam zabardzo za takim orgazmem muzycznym jaki można wyczuć w albumie Mr. Bad Guy Już wole te niektóre ze składanki The Great Pretender, no i oczywiście Barcelona _________________ magic
Niesamowity Chuck Norris!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|