Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Genesis: |
Z Philem Collinsem??? |
|
49% |
[ 51 ] |
Z Peterem Gabrielem??? |
|
33% |
[ 34 ] |
Z Rayem Wilsonem??? |
|
1% |
[ 2 ] |
Nieznam tego zespołu |
|
12% |
[ 13 ] |
Nielubie |
|
2% |
[ 3 ] |
|
Wszystkich Głosów : 103 |
|
Autor |
Wiadomość |
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 4:30 pm Temat postu: |
|
|
Fenderek w Survivorze Genesis napisał: | Równie dobrze mógłbym zagłosować na debiut, ale jednak przez ...And Then There Were Three... nie dałem rady przebrnąć. Wszystko i tak ratuje ostatni singiel, reszta jest nieprawdopodobnie wymuszona... odejście Hacketta faktycznie na muzykę wpłynęło bardzo źle... |
To żeś dojebał. Aż musiałem sobie dziś przypomnieć, czy ta płyta faktycznie jest aż tak tragiczna. I pomyśleć, że ja ...And Then There Were Three... mam w TOP 3 płyt Genesis (płyt ogółem znam 7, więc może nie jest to wielki wyczyn, ale jednak coś to oznacza, oprócz tego ,że najwyraźniej nie mam gustu). Głównie za to, że to pierwsza płyta Genesis jaką usłyszałem, ale nie tylko - jest kilka perełek. Np. Snowbound, jakie to urokliwe. Albo Scenes From A Night's Dream - energiczne, z fajną melodią. Follow You Follow Me też mi bardzo pasuje od czasu do czasu. Down and Out w moim rankingu piosenek Genesis pewnie by dość wysoko zaszło. Podobnie jak Deep In The Motherlode. Trochę bezsensownego paprania się w progresywno-popowym błotku jest, motywy przewodnie niektórych utworów brzmią jak progresywna muzyka biesiadna (wstęp do The Lady Lies powoduje u mnie wizje wstawionego Banksa z gigantycznym kielichem z winem grającego ten riff na weselu na jakiś tanich organach Casio), ale tragedii nie ma...
Naprawdę, Fenderku, nie wstyd Ci? _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 5:31 pm Temat postu: |
|
|
Nie, nie wstyd mi. Wręcz przeciwnie.
TOP3? Bez jaj, przy takich gigantach jak Selling England, Foxtrot, Trespass, Nursery Cryme czy Lamb? Czy nawet We Can't Dance albo Trick of a Tail, żeby nie było ze sam Gabriel. Nie, to nie mnie powinno być wstyd. Każda jedna z tych płyt wciąga nosem ...and than there were three... IMO
Tam jest nuda, nuda, strasznie ograne patenty, fura wymuszonych melodii i ledwie pojedyncze ciekawe zagrywki- tu fajny fragment, tam fajny fragment- ale absolutnie nic nie połaczone w jedną całość. Z wyjątkiem Follow...
Tragedia. Zero polotu. _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 8:20 pm Temat postu: |
|
|
Anet napisał: | Fenderek ja właśnie o tej płycie mówiłam...Znam to, słuchałam z kilka razy w życiu i mi nie podchodzi. Nie wiem co zrobić? Jest dla mnie jakiś ratunek? Ale przyznam, że jeden utwór a mianowicie Dancing with the Moonlit Knight mnie rozłożył i ten bardzo lubię i nawet chciałam go gdzieś w topie upchać.
P.S nie chcę tu spamować ;p |
A Fifth of Firth? Jezu, to solo Hacketta to jest rzecz z jakiej taki Rothery się uczył...!
Ewentualnie jeszcze Foxtrot. Albo, tak też kombinuję patrząc na Twoje uwielbienie dla h i Flojdów i szukając trochę bardziej wspólnych mianowników- Trick of the Tail. _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Anet
Dołączył: 20 Mar 2010 Posty: 762 Skąd: Leszno/ Wrocław
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 8:23 pm Temat postu: |
|
|
Fenderek napisał: | Anet napisał: | Fenderek ja właśnie o tej płycie mówiłam...Znam to, słuchałam z kilka razy w życiu i mi nie podchodzi. Nie wiem co zrobić? Jest dla mnie jakiś ratunek? Ale przyznam, że jeden utwór a mianowicie Dancing with the Moonlit Knight mnie rozłożył i ten bardzo lubię i nawet chciałam go gdzieś w topie upchać.
P.S nie chcę tu spamować ;p |
A Fifth of Firth? Jezu, to solo Hacketta to jest rzecz z jakiej taki Rothery się uczył...!
Ewentualnie jeszcze Foxtrot. Albo, tak też kombinuję patrząc na Twoje uwielbienie dla h i Flojdów i szukając trochę bardziej wspólnych mianowników- Trick of the Tail. |
No tak. Fifth of Firth i Dancing to były dwie rzeczy, które mi się na tej płycie spodobały tak na dzień dobry z naciskiem na otwieracza.Reszta mi nie do końca podeszła...Ale przesłucham jeszcze to co poleciłeś _________________ "O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki." |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 8:31 pm Temat postu: |
|
|
Widzę, że na pewno łatwiej by mi było polecić konkretne utwory...
Watcher of the Skies, Looking for Someone, White Mountain, Ripples, The Knife, The Musical Box, In the Cage, Entangled, Fading Lights, There Must Be Some Other Way, The Carpet Crawlers... jestem wręcz pewien, że prawie każdy miałby spore szanse się spodobać. Całe płyty... No jednak byli (zwłaszcza na początku) bardziej tradycyjnie progresywni niż Flojdzi czy Marillion... _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 8:38 pm Temat postu: |
|
|
Fenderek napisał: | TOP3? Bez jaj, przy takich gigantach jak Selling England, Foxtrot, Trespass, Nursery Cryme czy Lamb? Czy nawet We Can't Dance albo Trick of a Tail, żeby nie było ze sam Gabriel. Nie, to nie mnie powinno być wstyd. Każda jedna z tych płyt wciąga nosem ...and than there were three... IMO |
No żeby nie było, znam w całości zaledwie dwie płyty z Gabrielem (Foxtrot i Trespass) i one wypełniają mi resztę tego TOP3. Jednak nie planuję w bliskiej przyszłości zapoznać się z resztą dorobku z tego okresu, bo nie mam chwilowo ani weny, ani ochoty.
Z Gabrielem potrafili robić rzeczy wyjątkowe, zapadające w pamięć. Jednak jeśli chodzi o okres przejściowy między przewodnictwem Gabriela a całkowitym upopowieniem się w latach 80. to ...And Then... przebija A Trick of the Tail i Duke IMO (Wind and Wuthering nie znam w całości na razie), a przy okazji jako całość przemawia do mnie bardziej niż większość płyt tego zespołu z ejtisów. Na tej płycie ja tak bardzo nie odczuwam braku Hacketta jak na następnej np., bo Rutherford, mimo, że jest po stokroć lepszym basistą niż gitarzystą, też jest w stanie wykrzesać z siebie parę świetnych zagrywek i solówek (patrz Burning Rope). Ja właśnie słyszę na tym albumie kupę fajnych pomysłów i melodii (naprawdę, nie czuję, żeby melodia takiego Scenes From A Night's Dream czy Follow You, Follow Me była wymuszona w najmniejszym stopniu ) i są one ewentualnie popsute przez zapędy pod tytułem "Hackett i Gabriel nie są nam potrzebni, żebyśmy mogli udowadniać, że jesteśmy progowcami z prawdziwego zdarzenia" i świetne melodie są ewentualnie popsute przez to, co następuje, czyli przez absolutnie niepotrzebne zmiany metrum albo progresji akordów, które czasem tam są chyba tylko i wyłącznie po to, żeby udowodnić, że mogą. Najlepszy (najgorszy?) przykład jest w Snowbound, które jest naprawdę uroczą balladą, z fajnie ciągnącym się refrenem, który nagle nie wiedzieć czemu jest zakończony całkowicie nie pasującą przyśpieszoną kadencją w dół. Po chuj? Psuje cały klimat osiągnięty przez ten ciągnący się pięknie utwór i refren do tej pory. Jeszcze parę przykładów takiego przekombinowania tylko po to, żeby było wybitnie różnorodnie by się znalazło, gdyby się poszukało...
Jasne, ...And Then There Were Three... to nie jest album pozbawiony wad, ale nazywanie go tragedią to dla mnie dość mocna hiperbolizacja.
* * *
@Anet:
Fenderek napisał: | Watcher of the Skies, White Mountain, The Knife, The Musical Box |
Po stokroć tak, te utwory są świetne. Jeszcze do listy dopisać Supper's Ready i zaje.
I przesłuchaj w całości ...And Then There Were Three..., bo to piękna rzecz ;P _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 8:48 pm Temat postu: |
|
|
whoatemydinner napisał: |
No żeby nie było, znam w całości zaledwie dwie płyty z Gabrielem (Foxtrot i Trespass) i one wypełniają mi resztę tego TOP3. |
selling england by the pound
nursery cryme
a trick of the tail (ta juz bez gabriela ale stylowo zblizona)
dziekuje za uwage
dyga
<dygnął> _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 8:58 pm Temat postu: |
|
|
Bizon napisał: | whoatemydinner napisał: |
No żeby nie było, znam w całości zaledwie dwie płyty z Gabrielem (Foxtrot i Trespass) i one wypełniają mi resztę tego TOP3. |
selling england by the pound
nursery cryme
a trick of the tail (ta juz bez gabriela ale stylowo zblizona)
dziekuje za uwage
dyga
<dygnął> |
+1, no. Bez gadania. Wtedy usłyszysz czemu ATTWT jest generaknie Genesisem próbującym być Genesisem- ale już nie dającym rady...
Jeszcze bym dodał Trespass i mimo wszystko- The Lamb Lies Down on Broadway, które jako całość uważam za ździebko przegadane- ale na którym jest niesamowita fura dobrej muzyki... _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/
Ostatnio zmieniony przez Fenderek dnia Nie Lut 05, 2012 8:59 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Xavi
Dołączył: 06 Wrz 2010 Posty: 2519
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 8:58 pm Temat postu: |
|
|
A dla mnie największe arcydzieło Genesis to The Cinema Show, nie wiem czemu ten utwór nie jest w czołówkach list wszech czasów bo to prawie poziom Close to the Edge czy Shine On _________________ |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 9:00 pm Temat postu: |
|
|
Aż tak wysoko to on dla mnie nie sięga (FoF jest na tym poziomie, jesli cokolwiek) ale to też zajebisty kawałek jest. _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Pon Lut 06, 2012 7:47 pm Temat postu: |
|
|
Przesłuchałem sobie dzisiaj dwie płyty: Selling England By The Pound oraz Nursery Cryme. I tak: Selling England mnie nie zachwyciło zbytnio jako całość. Uwielbiam Firth of Forth (te gitary i ten fortepian!) oraz I Know What I Like, ale te już wcześniej znałem, więc to nie jest niespodzianka. Liczyłem wog'le, że cała płyta będzie tak zachwycająca jak te dwa utwory, ale no... jakoś nie zbyt do mnie przemawia po tym przesłuchaniu. Są momenty absolutnie wybitne, czyli te dwa, co wymieniłem, ale też The Cinema Show, co do którego zachwyty podzielam, bo to faktycznie najwyższy poziom gry spod znaku Genesis. Kilka utworów, tzn. otwieracz oraz After the Ordeal co prawda nie chwyciło [jeszcze], ale brzmią tak, że słyszę potencjał na możliwe uwielbienie przeze mnie. The Battle of Epping Forest absolutnie nie trawię i chciałem przewijać, bo mi się dłużyło niemiłosiernie. Z ichniejszych długich utworów, które słyszałem, zdecydowanie najsłabszy. Tak strasznie przegadany, że głowa boli. Ale też chyba za dużo pomysłów panowie mieli i chcieli je koniecznie wykorzystać w jednym utworze. IMO nie wyszło to za dobrze. Przerost formy nad treścią jakich mało. More Fool Me to z kolei fajny przerywnik, ale nie sądzę, aby było w nim coś ponadto.
Za to Nursery Cryme... o tak. To się nazywa album genialny. The Musical Box znałem wcześniej i jako otwieracz idealnie przygotowuje na bardzo przyjemną progresywną jazdę w wykonaniu klasycznego składy Genesis. Świetna muzyka, doskonały balans między częściami wokalnymi oraz instrumentalnymi, Hackett sobie genialnie pogrywa na gitarze, Banks świetnie operuje klimatem przy pomocy klawiszy. For Absent Friends też mi się spodobało: krótko, miło i na temat. Potem reszta płyty to bardzo przyjemne granie, z fajnymi patentami tu i tam, ogólnie nic co by mnie nawet w lekkim stopniu zirytowało, jak już się coś bardzo wybijało, to wyłącznie na plus. Ale bez wątpienia najlepszy jest utwór zamykający płytę. Ten budujący się motyw z talerzy, klawiszy i co to tam jeszcze jest... Prawie jak w One of These Days. Ale chyba jeszcze lepiej. Aż nie wierzę. Ciary, jakich dawno nie miałem. Zachwyciłem się od pierwszego usłyszenia. Rutherford jedzie na basie, aż miło, wog'le cały zespół daje w wybitny sposób radę, nic nie jest przesadzone. Idealny Genesisowy utwór. The Fountain of Salmacis to od dziś totalnie mój TOP Genesis. I jeszcze to zakończenie. Niesamowite. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej
Dołączył: 22 Lip 2005 Posty: 1329 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon Lut 06, 2012 8:24 pm Temat postu: |
|
|
Wychodzi mi że najlepsze płyty Genesis dla mnie
To albumy od debiutu Hacketta w składzie przy "Nursery Cryme" do "Wind & Wuthering" włącznie po której Hackett odchodzi..
Nie jestem fanem Hackettta więc to po prostu zbieg okoliczności że najlepsze płyty i najlepszy okres przypadł na czas z nim w składzie, bo taką ostoją Genesis był zawsze dla mnie Banks _________________ Light the fire, feast
Chase the ghost, give in
Take the road less traveled by
Leave the city of fools
Turn every poet loose
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ziutek98
Dołączył: 15 Wrz 2007 Posty: 3947 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Lut 06, 2012 10:30 pm Temat postu: |
|
|
No w sumie obiad na dobrej drodze jesteś, Dancing i After the Ordeal to najlepsze rzeczy na tej płycie razem z Firth i Cinema Show... ale do The Battle na siłę się nie przekonuj, bo to jest słaby punkt albumu To jest taki prog, jakiego nie cierpię, prog dla prożenia. Co miesiąc co najmniej jeden taki w QW _________________ PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem |
|
Powrót do góry |
|
|
NAR
Dołączył: 06 Lut 2008 Posty: 5778 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Lut 06, 2012 10:31 pm Temat postu: |
|
|
Ziutek98 napisał: | ale do The Battle na siłę się nie przekonuj, bo to jest słaby punkt albumu To jest taki prog, jakiego nie cierpię, prog dla prożenia. Co miesiąc co najmniej jeden taki w QW |
+ trylion. _________________ oł je oł je oł je.
Powyższy post NIE jest oficjalną opinią Polskiego Fanklubu Queen, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru. Za obrazę uczuć religijnych i wszelkich innych proszę karać banem (na fejsie i innych portalach) jedynie owego użytkownika.
LOST: THE END - smutno mi
<smutno mu> |
|
Powrót do góry |
|
|
Kriejtiw
Dołączył: 04 Lut 2012 Posty: 384
|
Wysłany: Nie Lut 19, 2012 11:43 pm Temat postu: |
|
|
Fenderek napisał: |
mistermasyl napisał: |
W tym znaczeniu Foxtrot znaczy polowanie na lisa Razz | Natomiast nie słyszałem powiem szczerze o związku frazeologiocznym "foxtrot" mającym coś wspólnego z polowaniem... |
Za Łukaszem Hernikiem:
Cytat: | Kontynuując tradycję graficznego przedstawiania treści piosenek, Paul Whitehead poszedl o krok dalej, przystrajając całość w filozoficzną szatę: | Początkowo okładka 'Foxtrot' miała być parodią polowania na lisy - angielskiego sportu dla arystokratów [ang. 'fox' - lis, 'trot' - pogoń, pościg; słowo 'trot' funkcjonuje również jako archaizm - w języku staroangielskim oznaczało 'starą, zrzędzącą kobietę', stąd 'fox-trot' to także 'kobieta lis']. Ale kiedy usłyszałem 'Supper's Ready', wszystko nabrało głębszego znaczenia.
W sumie, związku jako takiego to nie ma, no ale.
Tak w ogóle, to witam. O Genesis szerzej wypowiem się kiedy indziej, bo zespół bardzo lubię, zarówno z Peterem jak i Philem na wokalu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mefju
Dołączył: 27 Cze 2008 Posty: 2871 Skąd: Piaseczno
|
Wysłany: Pon Lut 20, 2012 12:24 am Temat postu: |
|
|
Kriejtiw napisał: |
Tak w ogóle, to witam. O Genesis szerzej wypowiem się kiedy indziej, bo zespół bardzo lubię, zarówno z Peterem jak i Philem na wokalu. |
Witamy!
Tak w ogóle to coś mnie natchnęło po tych słowach by samemu też coś w tym temacie w końcu naskrobać tym bardziej, że jeszcze nigdy nie miałem okazji się tu wypowiedzieć.
Otóż kiedyś najbardziej wielbiłem Genesis z Collinsem wraz z jego solową twórczością(których powiem szczerze długo nie odróżniałem od siebie, bo tak zajebiście podobnie do siebie brzmią), ale teraz pod odbytym survivorze tego zespołu naszła mnie ostra faza na Gabriela(oczywiście znałem go już wcześniej ale wtedy to w ogóle mnie nie ruszał no. ) i zacząłem się zastanawiać jak mogłem być kiedyś takim ignorantem. No co prawda Genesis z Collinsem dalej lubię, ale to wcielenie zespołu od teraz będzie pełnić w moim życiu już raczej rolę bardziej sentymentalną - tak coś czuję... ewentualnie może też być tak jak w przypadku Queen, że lat 70-tych i 80-tych będę słuchał na zmianę w zależności od tego na co aktualnie mam większą fazę i może być mi ciężko się zdecydować który okres bardziej lubię.
Najbardziej w okresie z Gabrielem to mnie urzekają chyba jego flet oraz klawisze Banksa(mam bardzo wyczulony słuch na ten instrument. może to dlatego, że sam kiedyś na nim grałem? ) no i to całe bogactwo tekstowe.
Odnośnie zestawienia moich ulubionych płyt to najbardziej lubię:
z Gabrielem:
-Nursery Cryme
-Selling England By The Pound
-The Lamb Lies Down On Broadway
-Foxtrot
-Trespass
O czyżbym wymienił wszystkie? Na to wygląda... więc wychodzi na to, że gościu nie wydał słabej płyty.
No a z Collinsem sprawa ma się tak:
-Invisible Touch
-We Can't Dance
a reszta to ani grzeje ani ziębi(no dobra, może trochę bardziej grzeje jednak ), zaś najmniej przepadam za self-titled albumem.
Debiut zespołu to zupełnie nie moja stylistyka, a i płytę z Wilsonem coś średnio trawię, chociaż do "Congo" mam olbrzymi sentyment z dzieciństwa.
A jakbym miał ich TOP10 układać to wyglądałby mniej więcej o tak:
1. The Return Of The Giant Hogweed
2. The Waiting Room
3. Firth Of Fifth
4. The Fountain Of Salmacis
5. The Lamb Lies Down On Broadway
6. Dancing With The Moonlight Knight
7. I Know What I Like
8. The Knife
9. The Invisible Touch
10. Land Of Confusion
No i najbliżej poza dychą wylądowałyby:
11. Jesus, He Knows Me
12. I Can't Dance
13. Follow You, Follow Me
14. Congo
15. Into Deep
16. Tonight Tonight
17. The Battle Of The Epping Forest
Strasznie żałuję, że nie miałem i już raczej nie będę miał okazji usłyszeć ich na żywo(zwłaszcza po tym jak Collins zakończył karierę. ), a tym bardziej mnie to boli jak się do wiedziałem, że moi rodzice ich widzieli na żywo w Chorzowie 5 lat temu.
I jeszcze na koniec odnośnie mojej fascynacji Gabrielem... bo zamierzam się wziąć poważniej za jego solową dyskografię. Na razie znam tylko "So", no a co polecacie w dalszej kolejności? Bo chronologicznie to mi się nie chce brać za te płyty jak to normalnie mam w zwyczaju. _________________
"Lepiej pić piwo niż nie" - Paulo Coelho |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Pon Lut 20, 2012 12:52 am Temat postu: |
|
|
Kriejtiw napisał: | [ang. 'fox' - lis, 'trot' - pogoń, pościg; słowo 'trot' funkcjonuje również jako archaizm - w języku staroangielskim oznaczało 'starą, zrzędzącą kobietę', stąd 'fox-trot' to także 'kobieta lis']. Ale kiedy usłyszałem 'Supper's Ready', wszystko nabrało głębszego znaczenia.
|
Hm...
Nadal będę się upierał że trot to nie jest pościg. Trot to jest bieg, np konia. Kłus, dokładnie. Polowanie na lisa to jest "fox hunting" i nigdy nie słyszałem, żeby było nazwane "foxtrotem" ani "fox trotem". Nie wiem, na tyle na ile ja to słowo znam i rozumiem to "fox trot" to byłby taki bieg lisa, trochę szybszy od chodu, taki trucht... to nazwałbym "fox trot"... Polowanie? Sprawdziłem Słownik Oxfordzki i... nie widzę nigdzie odwołania do polowania.
Kobieta-lis, zgoda. Polowanie? Nigdzie nie mogę znaleźć znaczenia słowa "trot" jako pościg... Trot to moze być małe dziecko, niemowlak. The trots to sraczka. Nigdzie nie widzę "pościg", "pogoń".
Więc nadal będę się upierał, że nawet jeśli pomysł z okłądką z polowaniem na lisy był- to nie miał on nic wspólnego z bezpośrednim znaczeniem słowa "foxtrot". _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
NAR
Dołączył: 06 Lut 2008 Posty: 5778 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Lut 20, 2012 1:09 am Temat postu: |
|
|
Mefju napisał: |
A jakbym miał ich TOP10 układać to wyglądałby mniej więcej o tak:
1. The Return Of The Giant Hogweed
2. The Waiting Room
3. Firth Of Fifth
4. The Fountain Of Salmacis
5. The Lamb Lies Down On Broadway
6. Dancing With The Moonlight Knight
7. I Know What I Like
8. The Knife
9. The Invisible Touch
10. Land Of Confusion
|
aż sobie zrobiłem, żeby porównać
1 Firth Of Fifth
2 Dancing With The Moonlight Knight
3 Mama
4 Ripples
5 Mad Man Moon
6 Watcher of the Skies
7 Calling All Stations
8 Jesus He Knows Me
9 The Knife
10 The Lamia
taka dość szalona ta lista. i mocno bez sensu, ale ja średnio lubię Genesis więc pewnie dlatego. Dla mnie jednak Gabriel solo > Genesis. _________________ oł je oł je oł je.
Powyższy post NIE jest oficjalną opinią Polskiego Fanklubu Queen, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru. Za obrazę uczuć religijnych i wszelkich innych proszę karać banem (na fejsie i innych portalach) jedynie owego użytkownika.
LOST: THE END - smutno mi
<smutno mu> |
|
Powrót do góry |
|
|
Kriejtiw
Dołączył: 04 Lut 2012 Posty: 384
|
Wysłany: Pon Lut 20, 2012 2:40 am Temat postu: |
|
|
Fenderek napisał: | Kobieta-lis, zgoda. Polowanie? Nigdzie nie mogę znaleźć znaczenia słowa "trot" jako pościg... Trot to moze być małe dziecko, niemowlak. The trots to sraczka. Nigdzie nie widzę "pościg", "pogoń".
Więc nadal będę się upierał, że nawet jeśli pomysł z okłądką z polowaniem na lisy był- to nie miał on nic wspólnego z bezpośrednim znaczeniem słowa "foxtrot". |
Cóż, o to trzeba już spytać pana Hernika, gdyż ów fragment mojego postu był cytatem z jego książki dotyczącej Genesis ("W krainie muzycznych olbrzymów", bardzo fajna pozycja skądinąd) a ja, jako nie jestem specem od języków nie będę się tu sprzeczał.
Jak już wspomniałem, lubię zespół zarówno w wcieleniu progresywnym, jak i popowym. Albumy z Gabrielem prezentują mniej więcej równy poziom, choć nie znam dwóch pierwszych, muszę kiedyś nadrobić, bo słyszałem 'The Knife' z ich albumu live i ten numer jest bardzo dobry. Najlepszy z tego okresu to chyba 'Selling England' ze wspaniałym otwieraczem, moim ulubionym numerem w całej dyskografii Genesis... Te pierwsze wersy idealnie wprowadzają w baśniowy świat, niemal jak 'Cirkus' King Crimson, choć są zupełnie o czym innym, to jednak ta mistyczność je łączy. Z drugiej strony Nursery Cryme to byłby mój ulubiony album z Gabrychem, może nie tak dojrzały, ale bardziej energiczny. No i te teksty ('Harold the Barrel' no brak słów )
Zawsze szkoda mi było, że Steve nie dostawał tyle czasu antenowego co reszta. Jest świetnym muzykiem i kompozytorem (choć śpiewakiem, no takim sobie ) ale w Genesis główną rolę grały głównie klawisze Banksa, którego lubię, ale... no Wakemanem nie jest. Znaczy, dla mnie bardziej jest kimś kto tworzy fajny klimat etc, ale na pierwszą opcję w zespole pasuje mi średnio, gdyż nie jest jakimś arcymistrzem klawiszy. Oczywiście nie mówię, że umiejętności techniczne to wszystko (choć akurat w progu zwykle dużo znaczą) po prostu nie porywają mnie jego partie i było ich za dużo imo.
Kiedy Hackett mógł się wykazać, to klękajcie narody - taki Musical Box i szybka partia - wow. Z drugiej strony, Steve nie był zbyt płodny w czasach gry w zespole, bo napisał stosunkowo niewiele utworów. Rozkwitł dopiero po nagraniu solowego albumu. z tego co czytałem, to po solowym debiucie chciał mieć dla siebie 25% płyty bez względu na jakość pisanego przez niego materiału i to było jednym z powodów jego odejścia.
Szkoda, bo niektóre płyty post Trick (W&W nie znam) są strasznie słabe i można je było sobie darować.
Niektóre, bo za self titled dam się pokroić. To jest takie małe dziełko popowe i mój ulubiony LP z Philem jako wokalistą, o! Tutaj nie starali sie być progresywni (jak na takim Abacabie) i nagrali popową płytę od początku do końca, najlepszą po odejściu Steve'a imo. |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Pon Lut 20, 2012 3:50 am Temat postu: |
|
|
Kriejtiw napisał: |
Cóż, o to trzeba już spytać pana Hernika, gdyż ów fragment mojego postu był cytatem z jego książki dotyczącej Genesis ("W krainie muzycznych olbrzymów", bardzo fajna pozycja skądinąd) a ja, jako nie jestem specem od języków nie będę się tu sprzeczał.
|
Ja doskonale wiem, że to z Hernika Według mnie jest tu po prostu nadinterpretacja i tyle. Ale czekam aż mnie ewentualnie jakiś anglista poprawi
Sam wertuję źródła i nic nie znalazłem. _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
NAR
Dołączył: 06 Lut 2008 Posty: 5778 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Wrz 16, 2012 8:19 pm Temat postu: |
|
|
w przerwach między nowym Mari słucham sobie tej o to płytki
i się oderwać prawie, że nie mogę. Jak na ich "świdrująco-yesowy" harmider brzmi to bardzo poukładanie i przebojowo wręcz. Tak jak żaden z utworów nie może się chyba równać z Firth Of Fifth czy Moonlight Knight to całościowo jest to o wiele równiejsze i z o wiele większą przyjemnością się słucha niż Selling England by the Pound czy Foxtrot.
Ripples, Mad Man Moon i Entangled to zdecydowanie trzy moje ulubione kawałki. Choć całościowo jest bardzo dobre. _________________ oł je oł je oł je.
Powyższy post NIE jest oficjalną opinią Polskiego Fanklubu Queen, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru. Za obrazę uczuć religijnych i wszelkich innych proszę karać banem (na fejsie i innych portalach) jedynie owego użytkownika.
LOST: THE END - smutno mi
<smutno mu> |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Nie Wrz 16, 2012 8:40 pm Temat postu: |
|
|
No, ten album jak żaden inny udowadnia że to nie odejście Gabriela skończyło Genesis- a Hacketta.
Czołówka tego zespołu, ta płytka. _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Atrus
Dołączył: 17 Gru 2008 Posty: 1752
|
Wysłany: Nie Wrz 16, 2012 9:13 pm Temat postu: |
|
|
To w tej chwili moja ulubiona płyta Genesis, a jestem fanatykiem Gabriela. To chyba mówi samo za siebie.
Fenderek napisał: | No, ten album jak żaden inny udowadnia że to nie odejście Gabriela skończyło Genesis- a Hacketta. |
Ależ, Genesis wcale się nie skończyło, skończyła się najwyżej ich dobra passa. _________________
With my last breath I curse Zoidberg. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ziutek98
Dołączył: 15 Wrz 2007 Posty: 3947 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Wrz 17, 2012 12:04 pm Temat postu: |
|
|
Ej, ej, bardzo fajna płytka, zgadzam się, ale NAR, zwolnij - jednak Foxtrotowi czy Selling England musi ustąpić pola _________________ PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Pon Wrz 17, 2012 6:17 pm Temat postu: |
|
|
Atrus napisał: | To w tej chwili moja ulubiona płyta Genesis, a jestem fanatykiem Gabriela. To chyba mówi samo za siebie.
Fenderek napisał: | No, ten album jak żaden inny udowadnia że to nie odejście Gabriela skończyło Genesis- a Hacketta. |
Ależ, Genesis wcale się nie skończyło, skończyła się najwyżej ich dobra passa. |
TOTT to było ich Kill'em All _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gohan
Dołączył: 19 Cze 2006 Posty: 1151 Skąd: Gogolin
|
Wysłany: Pon Lis 26, 2012 11:24 pm Temat postu: |
|
|
Ostatnio często słucham Petera Gabriela, więc siłą rzeczy sięgnąłem po wczesne Genesis. Na razie "skatowałem" płytę Selling England By The Pound i chyba zaiskrzyło O dziwo, moim ulubionym numerem nie jest Firth of Fifth, wolę Dancing with the Moonlit Knights, cudownie, niezwykle logicznie się rozwijający, niemal wzorzec progresywnej kompozycji (warto porównać choćby z Infinite Dreams IM) i ten najmniej doceniany, a dla mnie cudowny kawałek The Battle of Epping Forest (tu z kolei słychać bardzo, z kogo zrzynał Fish). Baranek na Broadwayu w drodze, więc opiszę za jakiś czas. Słyszałem kompozycję The Knife z płyty Trespass, który jest rzeczywiście prototypem maidenowego numeru. Są tu takie patenty, które Maideni wiele razy później wykorzystywali... |
|
Powrót do góry |
|
|
Gohan
Dołączył: 19 Cze 2006 Posty: 1151 Skąd: Gogolin
|
Wysłany: Sob Gru 15, 2012 11:10 am Temat postu: |
|
|
Foxtrot i Baranek przerobione. Pierwszy nie zachwycił mnie zupełnie, poza Obserwatorem, który jest genialny z tą swoją połamaną rytmiką, reszta jak dla mnie trochę monotonna, jakieś dziwne nawiązania do Beatlesów (Time Table). Strasznie "techniczna" ta płyta, ale jakby niewiele więcej. Supper's Ready też mnie nie porwało, choć podobno powinno. Selling to inna bajka; jest wirtuozeria, ale są też piękne melodie, jakiś romantyzm i szlachetność. Natomiast nie zgadzam się, że Baranek to płyta trudna w odbiorze. Formuła rock opery nie czyni płyty z automatu "trudną". W ogóle Baranek to nie jest tak do końca rock progresywny, bo mamy tu całkiem sporo klasycznych, ale ładnie zaaranżowanych piosenek typu zwrotka-refren. Początkowo druga płyta wydaje się trudniejsza, ale to wrażenie szybko mija. Nie widzę na tej płycie dłużyzn ani niepotrzebnych rzeczy, podoba mi się też unowocześnienie brzmienia. Najlepsze fragmenty: dynamiczny utwór tytułowy z refleksami The Carpet Crawlers w środkowej części, niepokojące Fly On The Windshield, oczywiście zadziorne In The Cage z zarąbistą solówką Banksa, piękna miniaturka gitarowo-organowa Hairless Heart, hiciarskie Counting Out Time, The Carpet Crawlers (aczkolwiek wolę wersję z 1998r.) i Lilywhite Lilith, awangardowe The Waiting Room, dostojne Anyway i The Lamia. Generalnie nie ma słabych momentów. Mogli z tego krążka wykroić przynajmniej dwa single, choćby wspomniane Counting Out Time i The Carpet Crawlers. Zmieniła mi się trochę optyka, bo kiedyś uznawałem tylko Genesis z Collinsem, a teraz to mi się takie blade przy tym wydaje Człowiek uczy się przez całe życie |
|
Powrót do góry |
|
|
innuendo0
Dołączył: 12 Mar 2009 Posty: 1519 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Wto Sty 08, 2013 4:12 pm Temat postu: |
|
|
Gdyby ktoś był taki uprzejmy i kliknął w ankiecie po prawej stronie pod pogodą na nazwisko Ray Wilson byłoby super. Szczegóły w linku
Dajcie się mi i Szymkowi się pobawić _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
mike
Dołączył: 26 Sie 2004 Posty: 4802 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Sty 08, 2013 4:19 pm Temat postu: |
|
|
No nie wiem, ten komentarz: "Weźcie się postarajcie i tak więcej młodzieży na memoriale , miło widziany Najlepszy przekaz w mieście , Raggafaya , Ewelina Lisowska , i wiele innych ludzi , zespołów a nie jakiś Genesis przy którym większość nie będzie się bawić , albo ich nie znają . .; /" bardzo do mnie przemawia ^^ _________________ QPoland - skoro jestem już oficjalnym współpracownikiem, to warto zachwalać
http://podniosle.blogspot.com/ - mój superowy bloga$$ek! (aktualizacje w każdy cojakiśczas)
Still Burnin' (i wiele innych: http://www.youtube.com/user/MikeBoatCityPl/videos)
C-lebrity - kontrowersyjny klip zbanowany na YT! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|