FAQFAQ
SzukajSzukaj
UżytkownicyUżytkownicy
GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja

ProfilProfil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości
ZalogujZaloguj

Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna
Użytkownikami tego forum nie są wyłącznie (i w większości) członkowie Polskiego Fanklubu Queen, dlatego ogółu opinii prezentowanych na forum nie można traktować jako opinii Fanklubu, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru.
Polski Fanklub Queen

Czat.Queen.PL!
QUEEN na cenzurowanym
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Queen - Recenzje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

QUEEN I
1
0%
 0%  [ 0 ]
2
0%
 0%  [ 0 ]
3
6%
 6%  [ 3 ]
4
25%
 25%  [ 12 ]
5
40%
 40%  [ 19 ]
6
27%
 27%  [ 13 ]
Wszystkich Głosów : 47

Autor Wiadomość
PiotreQ



Dołączył: 03 Kwi 2005
Posty: 4957

PostWysłany: Pią Cze 12, 2009 3:49 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

mumin_king napisał:
No to jeszcze ja przewidzę swoją i Bizona śmierć.

Przyjedźcie do Tuchowa, a spełnią się Wasze przepowiednie...

[/offtop]
_________________


Vice Maskotka Forum 2007
Vice Człowiek Roku Forum 2008


PiotreQrmx.com - Remixy Queen
QueenBootlegs.com - Bootlegi Queen
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
innuendo91



Dołączył: 30 Gru 2008
Posty: 228
Skąd: Gdańsk/Sopot/Gdynia

PostWysłany: Pon Cze 22, 2009 11:15 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

warto przyjrzeć się ciekawym obrazkom z tylnej okładki tego albumu Smile np Brian going slightly mad, Brian wąsato-brodaty Smile
_________________
"My soul is painted like the wings of butterflies
Fairytales of yesterday will grow but never die
I can fly - my friends"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
DrivenByYou



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 22

PostWysłany: Pią Lip 10, 2009 4:59 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Generalnie bardzo dobry album, świetne wejście w świat muzyki rockowej. Bardzo dobrze się zespół określił zarówno pod względem tematycznym jak i muzycznym. Ocena: 5.

Keep Yourself Alive!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
krs



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 1677

PostWysłany: Sro Lip 29, 2009 9:15 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

są na tym albumie rzeczy, które objawiają się jako świetne dopiero w wersji koncertowej:

http://www.youtube.com/watch?v=s_tGl966wIY&feature=related

Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Qnegunda



Dołączył: 20 Lip 2005
Posty: 2030
Skąd: Poznań/Warszawa

PostWysłany: Sro Lip 29, 2009 11:49 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To było świetne już w wersji studyjnej Razz
_________________
W avatarze jest lemur, gdyby kto nie wiedział. W domu wygląda tak samo.

Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG
mumin_king



Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 6343
Skąd: Rzekuń

PostWysłany: Sro Lip 29, 2009 11:56 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chyba w wersji akustycznej i bez wokalu Rogera. Twisted Evil
_________________


GGP - na spotkanie ze świeżoscią

Bój się bloga NOWOŚĆ Exclamation BLOG MUMINA Exclamation

wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Numer GG Tlen WP Kontakt
Vimes



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 136
Skąd: królewskie krakowy

PostWysłany: Pią Sie 07, 2009 5:31 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Całkiem długo się przymierzałem jaką ocenę wystawić i skończyło się na szóstce. W końcu cięzko dać inną notę skoro tu jest "Great king rat", "Keep yourself alive" czy "Son and daughter". Najbardziej rockowe z rockowego Queen czyli to co lubię najbardziej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
flamelukasz



Dołączył: 30 Gru 2008
Posty: 20
Skąd: Sandomierz

PostWysłany: Pią Sie 07, 2009 7:22 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cóż produkcja tego albumu pozostawia wiele do życzenia ale widać po tym albumie że w tej grupie drzemał wybitny talent kompozytorski absolutnie genialne great king rat bardzo niedoceniony kawałek. W ankiecie dałem 4 nie jest to album ,który słucham za często .Jeszcze u mnie nie dojrzał.
_________________
Jesteś jak filar, który mnie podpiera
Belka, która mnie wspiera
Dziwka, która nigdy nie bierze połowy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Dundersztyc19



Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 1356
Skąd: Kuala Lumpur

PostWysłany: Wto Wrz 08, 2009 10:36 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Myślę, że jest to dość udany debiut, aczkolwiek przyznam się bez bicia, że słyszałem lepsze Smile Utwory dość mocno się różnią od późniejszych dokonań i to słychać. Chyba na szczęście nikt nie powiedział, że utwory tworzą ze sobą spójność całość, jak chociażby na "Queen II", bo ja tego raczej nie odczuwam. Na zachętę daję 5, bo to są naprawdę klasowe utwory.
Moim faworytem na albumie jest jak na razie "Liar". To taki (jeśli mogę rzec) protoplasta "The March of the Black Queen" i "Bohemian Rhapsody" (głównie ten z tym drugim się kojarzy) Wink . Chodzi o to, że ma złożoną budowę, która polega na tym, że to nie "zwrotka-refren-zwrotka-refren". No dobra. I prawdę mówiąc bardziej mi się podoba od "Bohemian Rhapsody". Uwielbiam to wejście i potem rozwinięcie, by potem doszło do wielkiego finału. Piosenka może się również pochwalić tym, czym gdyby nie pewne przeszkody, to mógłbym to nazwać teledyskiem Razz I to dłuższym od BR. Dla mnie to utwór wyjątkowy.
"Keep yourself alive" to całkiem trafne, mocne wejście w debiutancki album. Przeboik murowany, choć ponoć się nim nie stał Smile
"Doing all right" to też dobra, urocza rzecz. I ten zmiany tempa. Kupiłem to.
"Great King Rat" to też fajoski utwór. Niezły refren i instrumentarium. Nie mam nic odkrywczego o nim do powiedzenia Smile
"My fairy king" akurat to jest dla mnie dość mało znany utwór, aczkolwiek refren pamiętam. Nie wybija się specjalnie na tle płyty.
"The Night Comes Down" to z kolei jeden z lepszych utworów na płycie. Ma takie dziwne wejście, przez chwilę jest dość szybka perkusja, która po kilku sekundach przestaje uderzać i wyłania się wtedy właściwy utwór. Powiem tyle, że piosenka ma bardzo uroczy refren, dzięki któremu cały utwór jest zdecydowanie u mnie na plus Smile
"Modern Times Rock 'N' Roll" - ten riff strasznie kojarzy mi się z utworem zespołu Budgie "Breadfan", który przypadkiem ujrzał światło dzienne w tym samy roku Smile . Pierwszy utwór, w którym śpiewa Taylor. To zdecydowanie jeden z jego lepszych utworów. Wpadł mi w ucho jakoś dużo wcześniej w porównaniu z innymi piosenkami (nie licząc KYA). Kiedyś myślałem, że to May go śpiewa Razz
"Son and daughter" to takie łojenie raczej. Może nie jest to świetny utwór, ale nie jest na pewno zły. Najbardziej podoba mi się chóralny okrzyk, który robi za refren Razz
"Jesus" - ten utwór wymiata! Mało utworów brzmi tak w dorobku zespołu. Naprawdę ładna i ciekawa piosenka podejmująca ciekawy temat. Refren też wymiata. No bo co o nim jeszcze mogę powiedzieć. Że instrumentalnie też jest bardzo ciekawy? Wink
"Seven Seas or Rhye", czyli w tym przypadku niedorobiony pierwowzór przyszłego przeboju. Mi to się nawet podoba, aczkolwiek wolę wersję z następnego albumu Razz
Muszę dodać, że na oryginalnym wydaniu kasetowym jest zmieniona kolejność piosenek. Pierwsze dwa utwory są na miejscu, ale potem się zmienia kolejność. A na końcu jest utwór "Son and daughter" Smile Jak myślicie, czy to dobry utwór na zwieńczenie płyty? Wink
Wracając do ogólnej oceny, fachowo bym powiedział, że chłopaki byli w fazie poszukiwań. Czytałem, że inspirowali się wówczas popularnymi zespołami hardrockowymi, o czym już pewnie wiecie Smile
Ogólnie album jeszcze nie idealnie brzmi, a kompozycje, mówiąc złośliwie, są dość bałaganiarskie, a mówiąc entuzjastycznie, są niekonwencjonalne. W sumie płytę znam stosunkowo słabo, mało który utwór znam w całości, ale ogóły już opanowałem. Pewnie większość z was te utwory uważa za przejaw jakiegoś arcygeniuszu. Nie wszystkie są genialne, ale ciekawe i solidne na pewno. Płyta wciąga, tylko po prostu sprawia wrażenie lekko niedopracowanej. Ale i tak daje radę Razz
_________________
- Odnoszę wrażenie, że niektórzy powinni dostać dożywotni zakaz słuchania Kazika Staszewskiego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Numer GG Tlen
mustapha91



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 493
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Sro Lis 11, 2009 7:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Piękny debiut! I znowu muszę postawić sześć Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Mefju



Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 2871
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Sro Lis 11, 2009 8:13 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

5,5 ode mnie!

Mam duży sentyment do tej płyty, jako... no jako, że to po prostu debiut! Smile Absolutne początki Queen! Ale to nie tylko dlatego stawiam tak wysoką ocenę. Bo kawałki zawarte na płycie już same w sobie są znakomite. Smile No ale jak uświadomić sobie, że to absolutne początki zespołu to ta świadomość dodaje takiego smaczku, co sprawia, że jeszcze lepiej się tej płyty słucha! Smile

Nawet sporo tu podobieństw do Queen II, aczkolwiek Jedynkę o wiele bardziej wolę i w przeciwieństwie do Dwójki nie musiałem się długo do tej płyty przekonywać. Razz Pokochałem ją od razu(choć prawdę mówiąc nie całą Razz) i przez kilka pierwszych tygodni tylko jej na okrągło słuchałem, a zwłaszcza kawałka "My Fairy King".

Brzmienie na tej płycie może i nie jest jeszcze typowo Queenowe i słychać tu nawiązania do innych zespołów, no ale i tak mi się ta płyta podoba i jest jedną z moich ulubionych. Smile Pełnej szósteczki jednak nie stawiam, ponieważ są tu dwa utwory, które mnie jakoś nie ruszają, a jeden wrzucony tu zupełnie niepotrzebnie, ale o tym szerzej za chwilę. Razz

1.Keep Yourself Alive - znakomity utwór jak na start i nie tylko. Wink Bardzo radosny, jeden z najczęściej przeze mnie słuchanych. A także śpiewanych. Wink Zaśpiewałem ten kawałek chociażby na ostatnim zlocie w Wa-wie podczas karaoke. Smile A i też lubię sobie nieraz w samotności go nucić. Wink Bardzo fajne są tu wstęp oraz wstawka wokalna Rogera.
Aczkolwiek wolę bardziej ten utwór w wersji koncertowej, np. z 'Live Killers'. Tam to dopiero miażdży! xD
2.Doin' Alright - z początku jakby nie mogłem się za bardzo do tej ballady przekonać, ale teraz jest to dla mnie jedna z najlepszych w dorobku Królowej! Very Happy Bardzo przyjemnie mi się tego słucha. Wstęp zwłaszcza jest taki kojący.
3.Great King Rat - WYPAS! Jeden z tych kawałków, które mogę słuchać na okrągło, nie tylko z tej płyty, ale z dorobku Queen wogóle. Smile Bardzo zróżnicowany wewnętrznie utwór. Podoba mi się to wyciszenie(dosłownie i w przenośni) mniej więcej w połowie utworu. Aha no i jeszcze tytuł i teksty są full wypas. Laughing Naprawdę świetnie się słucha takiej piosenki o... szczurze! Laughing
4.My Fairy King - O ile poprzedni utwór dostał ode mnie rangę WYPAS'u to ten zasługuje na miano BOMBy! Mr. Green To absolutnie jeden z naj naj najzajebistszych kawałków Królowej w całym jej dorobku! Jest to utwór magiczny, trochę jakby psychodeliczny... wyraźnie czuć w nim wielką głębię... baśniową głębię... Coś jaky zapowiedź Queen II.
No i to przyśpieszające solo na fortepianie - moja absolutnie ulubiona część utworu! Zawsze gdy to słyszę to mnie ciarki przechodzą i normalnie czuję jakby mi adrenalina mocno podskakiwała. Słuchając tego narastającego tempa mam odczucie jakbym jechał rozpędzonym pociągiem, a właściwie to lokomotywą, która cały czas przyśpiesza i zaraz miała się rozbić. I rzeczywiście dochodzi do kraksy, gdy już tempo opada i zmienia się już zupełnie rytm. Wink Podobnego odczucia doznaję słuchając utworu 'The Doors' pt. Not To Touch The Earth - aczkolwiek tam to uczucie jest o wiele mocniejsze i o wiele bardziej przerażające! No i również dochodzi tam do owej 'kraksy', która sama też jest o wiele mocniejsza niż w "My Fairy King" i ostrzejszego kopa daje!
Chociaż normalna wersja tego utworu jest całkiem całkiem, to mnie się o wiele bardziej podoba przyśpieszona. Nie moi drodzy, taka oficjalnie nie istnieje. Razz Ja po prostu pewnego dnia sobie tą piosenkę przyśpieszyłem w WavePad Sound Editorze. Wink Efekt - musicie tego posłuchać sami! xD Ale mogę powiedzieć, że jeszcze bardziej przyśpieszona fortepianowa solówka to już jak dla mnie prawdziwy MEGAROZPIERDZIELATOR!!! xD xD xD
5.Liar - świetny utwór, ale nie podoba mi się w nim jedno - po cholerę taki długi wstęp? Confused Ja już od jakiegś czasu za każdym razem go sobie przewijam jak gdzieś u mnie leci ten utwór.
A co do reszty utworu to nie mam zastrzeżeń. Smile Podobają mi się tutaj słowa "All day long", instrumentalne zmiany tempa, a po nich to słynne basowe solo Johna - prawdziwy majstersztyk w jego wykonaniu. Smile
A jeśli chodzi o treść tej piosenki to dla mnie to jaki jakby Syn Marnotrawny tyle, że bez happy endu. Razz
6.The Night Comes Down - Równie magiczny utwór co "My Fairy King". Też ma w sobie głębię i też potrafi zahipnotyzować, szczególnie już na wstępie. Aczkolwiek to jednak trochę co innego niz MFK. Trochę inny klimat i z początku nie mogłem się do tego utworu przekonać, no ale już jest ok. Smile Słuchając go mam wrażenie jakbym siedział w środku nocy w środku ciemnego lasu przy ognisku a dookoła jakby tańczyły w korowodzie jakieś duchy. Utwór ponadto pięknie zostaje zwieńczony przyśpieszającą na koniec gitarową solówką. Wink
7.Modern Times Rock'N'Roll - niestety, ale ten utwór mnie nie rusza. Co prawda podobał mi się na początku, ale później jak go słuchałem to już czułem że to nie to samo. Trochę kiepski debiut wokalny Rogera IMO. Razz
8.Son And Daughter - j.w., aczkolwiek podobają mi się tutaj partie chóralne.
9.Jesus - A ten utwór jest już jak najbardziej ok. Wink Miło, że Freddie oddał tu hołd Synowi Bożemu(pomimo iż to nie była jego religia. Razz). Tego utworu słucha mi się trochę jak kolędy.
10.Seven Seas Of Rhye - Naprawdę nie wiem jaki był sens wrzucać na płytę utworu który nie został skończony. Równie dobrze można tak robić z każdym innym i dopiero na następnej płycie wrzucać gotową wersję.

Podsumowując - poza tymi małymi niedociągnięciami w utworach MTRNR, SAD i niepotrzebnym wrzuceniu instrumentalnej wersji SSOR to album jak na debiutancki to naprawdę bardzo udany. Smile
_________________


"Lepiej pić piwo niż nie" - Paulo Coelho
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
futureal



Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 554
Skąd: Edge of Darkness

PostWysłany: Sro Gru 23, 2009 5:09 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

no słucham w tej chwili, odświeżam sobie i naprawdę słucha się bardzo dobrze, płyta bardzo równa i pełna bardzo ciekawych momentów, nieszablonowa , tak więc mogę powiedzieć,że najlepszy okres twórczości Queen to płyty do ANATO włącznie i Jazz...dla mnie oczywiście

do ADATR chyba nigdy się nie przekonam
_________________
Someone Chasing I Cannot Move
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Vinyl84



Dołączył: 24 Sty 2010
Posty: 10
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Sro Sty 27, 2010 2:07 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Znalezione dzisiaj. Ciekawe czy wam się z czymś skojarzy refren.
http://www.youtube.com/watch?v=9az6MMNZJl8
Ale cały album oceniam na 5 Smile Bo jest dobry i tyle Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Anuszek



Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 4

PostWysłany: Wto Lut 09, 2010 9:11 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak na debiut, to całkiem zgrabna płyta im wyszła Smile. Moi faworyci to Son And Daughter i My Fairy King. Reszta, słabsza na pewno nie jest (poza Seven Seas Of Rhye), ale nie wyobrażam sobie debiutu bez tych dwóch kawałków. No i ta gitara Briana... Miód na moje uszy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
kwak
Gość





PostWysłany: Pią Lut 19, 2010 6:59 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Podczas dzisiejszego porannego oglądania mojej marnej kolekcji winyli, która mam nadzieje w najbliższym czasie się powiększy nie ominąłem też i debiutu zespołu Queen. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w Anglii, jest 73 rok mamy w ręce świeżo zakupioną płytę jakiegoś debiutującego zespołu o nazwie Queen. Myślimy sobie "hmm ten singiel Keep Yourself Alive jest niezły trzeba zobaczyć co tam mają", no ale czujemy lekki niesmak, bo cholera zespół nazywa się Queen, a przecież Queen to ciota. Odwracamy płytę na drugą stronę, a tam ciotowate zdjątka. Wtedy już tracimy całkiem ochotę na odpalanie płyty. No, ale ok z przodu okładka jest całkiem fajna, singiel jest spoko spróbujemy. Odpalamy płytkę i stwierdzamy, że ciota jest w porządku mimo pedalskich fotek, bo kilka kawałków "urywa dupę".
Powrót do góry
Gnietek



Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 936
Skąd: z pięknej planety zwanej Ziemią :)

PostWysłany: Pią Lut 19, 2010 11:18 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mam inne wyobrażnie swojego zetknięcia się z tą płytą w 1973. Jeśli już coś by mnie zachęciło do jej kupna i przesłuchania, to nie singel (bo skąd miałbym go znać, skoro praktycznie nie puszczali go w radiu) ani nie okładka (bo co w niej ciekawego? na pierwszy rzut oka nie wiadomo dobrze co ona przedstawia, ja myślałem, że jakąś dziewczynę z nożem w ręku, nad którą leci kometa Laughing ). Tytuł by mnie nie zniechęcił... anie nie przyciągnął. Z kolei te fotki na odwrocie bardzo by mi się spodobały. Trcohę surrealistyczne, trochę głupawe, ale przede wszystkim pełne humoru. Zwróciłbym uwageksty piosenek ("Great King Rat", "My Fairy King", "Seven Seas Of Rhye" - wow, ktoś miał fantazję, może muzyka też jest w jakimś baśniowym klimacie). A gdybym wcześniej usłyszał Queen na jakimś koncercie, jako support, lub gdyby ktoś przy mnie słuchał tej płyty, na pewno zwróciłbym uwagę na tę muzykę i wygląd albumu nie miałby dla mnie znaczenia.
Fajnie sobie pogdybać Very Happy .
_________________
Wszyscy jesteśmy jak worki kartofli: czy chcemy, czy nie, i tak nas wrzucą do piwnicy. Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
mumin_king



Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 6343
Skąd: Rzekuń

PostWysłany: Nie Cze 27, 2010 1:40 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na początek, nudzę się. Wybitnie. Oj kurwa tak wybitnie, że jestem o krok od przelania kwoty za zlot na konto i mienie wyjebane na wszystko. Po za tym przespałem ostatniej nocy zaledwie 2h a teraz wpierdoliłem całą pizzę sam i kurwa żołąd się wziął do pracy. Tak czy inaczej spotkacie się ze mną w paru tematach tutaj. Ot by nikt mi nie wmówił kiedyś, że to już Queen mam w dupie (co prawda troszkę tak jest, ale mimo wszystko zespół lubię).

Debiut. Pewnie za pierwszym razem dałem 5, bo Keep Yourself Alive, bo Jesus. Teraz będzie gorzej oj gorzej.

Nasi zaczęli gorzej niż parę innych kapel. Nie mieli takiego pierdolnięcia jak Zeppelini, nie stworzyli sobie gatunku muzycznego jak Sabbaci (choć oczywiście, słychać już pewne syndromy). No, ale jednak każda kapela od czegoś musi zacząć. Queen zagrało coś co ogrywało już parę lat i zostali wyśmiani. Gdyby jednak tak oderwać płytę od historii wypadła by całkiem przyzwoicie, nic wielkiego takie rockowe granie na poziomie, ale słuchalne, a to chyba najważniejsze.
Plusy krążka (kwadrata - dla posiadaczy kaset) to próba zetknięcia nas już z klimatem kolejnych płyt i mamy ot takie Great King Rat, który dla mnie jest jednym z najlepszych napisanych przez homosia czy My Fairy King, który mimo swej nijakości jednak pokazuje na co Królową stać będzie. Dodatkowo jest Liar do którego ciągle staram się przekonać, kawał roboty, ale mnie jednak nie do końca chwyta. Szczególnie irytuje mnie ten wstęp. Ale dobra, nie wszystko co ponoć najlepsze muszę chwytać. Jasna strona księżyca świecie jak dla mnie jeszcze dla Doing All Right, wróżniające się pomysłem, wyłamem jakimś. No i Son & Daughter, owszem będące Red Specialowską interpretacją gry Sabbatów, ale jednak mające potężne, niemalże stalowe cojones. Ujdzie też zawodzenie młodego Brianka jak to Night Comes Down, choć Bri pokazał że potrafi wznieść się na wyższy poziom pisania tekstów, ale i też uroczego jęczenia.
KYA i Jesus są oddzielnymi tematami. W sumie nadal lubię od czasu do czasu przesłuchać, ale jednak to jest od czasu do czasu a nie od teraz do teraz. To pierwsze nawet o wiele lepiej wypadało dla mnie na koncertach.
Słabiochy tego albumu to absolutny precedens dawania zajawki, dżingla w postaci Seven Seas of Rhye. Roger też nie popisał się na tym albumie, Modern Times Rock'n'Roll jest czymś kompletnie niewyróżniającym się pośród całego motłochu.
O. Myślałem, że bardziej zjadę płytę, by było bardziej true. Widocznie zabrakło piosenek (jakby dali Mad the Swine to by dostali pół punkta mniej!).
W każdym bądź razie debiut Queen zasługuje dla mnie na solidne 3.5. Z perspektywami na 4, ale tylko wtedy kiedy MFK przestanie być nijakie a Liar zacznie mnie porażać swą wielkością.
_________________


GGP - na spotkanie ze świeżoscią

Bój się bloga NOWOŚĆ Exclamation BLOG MUMINA Exclamation

wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Numer GG Tlen WP Kontakt
Pokacoolka



Dołączył: 22 Lis 2010
Posty: 77
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie Sty 02, 2011 3:38 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ciężko zdobyć mi się na obiektywną ocenę czegoś, co słucham ostatnio namiętnie, z zachwytem i uwielbieniem, i co wywołuje u mnie uczucia obcowania z innym wymiarem (dotyczy to również płyty Queen II). Zaczynam pisać z obawami, że będzie to postawienie bałwochwalczego pomnika debiutanckiej płycie Queen. Rolling Eyes

Zacznę od pytania retorycznego, co na tej płycie robi Modern Times Rock’n’Roll, hę? Prawdę mówiąc nie przyjmuję tego do wiadomości. Wyparłam ten (s)twór i z mojej mp3, i z mojej świadomości.

The Night Comes Down i Doing All Right w warstwie tekstowej są podobne i podobnie banalnie wypadają w porównaniu z pozostałymi piosenkami z płyty. Jednak subtelny i delikatny śpiew Freddiego nadaje im nostalgicznego wdzięku. W interpretacji Freddiego nadchodząca noc jest naprawdę depresyjna i przygnębiająca. A końcówka Doing All Right, z tą wściekłą gitarą, to dla mnie świetne zakończenie pełnego frustracji utworu. Podobnie rzecz ma się z niepokojącym początkiem do The NIgth Comes Down.

Spotkałam się z opiniami, że Keep Yourself Alive do tej płyty nie pasuje. Z pewnością brak mu tej magicznej i quasi religijnej atmosfery, co rekompensuje jednak przebojowością i energią. Jeżeli jednak zastanowić się, o czym ta piosenka jest (podobnie jak The Night Comes Down), to w gruncie rzeczy porusza podobne treści, co np. My Fairy King, Liar czy Son and Daughter, choć nie w tak zawoalowany, niemal metafizyczny sposób. Ponownie w głosie Freddiego słychać frustrację, ale przeciwieństwie do Doing All Right nie jest ona boleściwa, ale pełna agresji. Ciekawe zestawienie kolejności tych piosenek na płycie: nie tylko energia i spokój, agresja i łagodność, ale też to same uczucie wyrażone w tak diametralnie różny sposób.

Pozostałe piosenki mają niejednoznaczne, momentami kompletnie pokręcone teksty (jeden z powodów, dla których tak je lubię). Cały czas się zastanawiam, czy mają słowa tych piosenek jakiś sens, czy są po prostu zlepkiem nic nie znaczących zdań. Nawet jeśli to drugie założenie jest słuszne, ja i tak lubię się zastanawiać, co autor miał na myśli i wynajdywać różne interpretacje (a może nadinterpretacje).

Z debiutanckiej płyty znałam wcześniej jednynie KYA, więc rozpoczynając jej przesłuchiwanie od Son and Daughter doświadczyłam opadu szczęki i zbierania zębów z podłogi. Dodam, że było bardzo pozytywne zaskoczenie. Takiego Queen się nie spodziewałam i wzbudziło to mój zachwyt. Co za basy, jakie wspaniałe ostre, ciężkie, ale jednocześnie takie leniwe riffy gitary. Do tego jeszcze brudny wokal. Sama piosenka sprawiła mi też najwięcej trudności interpretacyjnych (nawet do Bohemian Rhapsody szybciej znalazłam wytłumaczenie). I znalazłam dwa wyjaśnienia, skrajnie w dodatku różne, bo pierwsze pachnie szowinizmem na kilometr, a drugie brzmi niemal jak manifest feministyczno-genderowy Laughing (Do pierwszego nie pasuje mi jednak za bardzo druga zwrotka, więc skłaniam się bardziej do wersji gender).

Jezus w wersji studyjnej wypada niestety dosyć ubogo w porównaniu z demo z De Lane Lea (ach, panie May, zagraj to jeszcze raz), ale mi wszystko wynagradza niemal natchniona melorecytacja Freddiego (ciekawa byłabym bardzo miksu wokalu z płyty i reszty z dema). W tym jego śpiewie jest coś intrygującego - czy to ma być wyraz szacunku, podziwu, czy też może jest to bluźnierstwo? Tym bardziej mnie to zastanawia, że w tekście narrator po prostu relacjonuje uczynki Jezusa, a nie wiadomo co tak naprawdę myśli. Może narratorem jest ów stary człowiek, który nic nie powiedział, tylko wpatrywał się w Jezusa? Przypatruje się z ciekawości i zastanawia, czy iść za Jezusem i go naśladować? Może to jest właśnie przesłanie tego tekstu? Możesz iść - jak inni, jak te masy - za Jezusem, ale możesz także przypatrywać się jego działalności, wyciągać wnioski, aby z wolną wolą i świadomie pójść z nim, obok niego lub odwrócić się zupełnie. Jesteś wolny i możesz zdecydować.

Na koniec creme de la creme. Pozycjonowanie tych piosenek, wymienianie, która z nich jest lepsza, jest bluźnierstwem. Cudowne, wielowarstwowe, z intrygującymi zmianami tempa. To uczucie towarzyszące kilkukrotnemu przesłuchiwaniu i odkrywania co raz to nowych smaczków. Moja wielka, święta trójca: Great King Rat, My Fairy King, Liar.

Liar - Jak można mówić, że intro jest za długie?! Na mnie wstęp działa niemal hipnotyzująco. Świetna perkusja (o co temu Rogerowi chodziło?), a Janek ze swoim basem jest po prostu porywający. Fred to w ogóle przechodzi samego siebie, jeżeli chodzi o interpretowanie, ukazując sprzeczności targające duszą lub sumieniem narratora (tak sobie tłumaczę ta piosenkę). Bluzga, tumani, przestrasza, błaga o litość i prosi o akceptację. Majstersztyk.

Z mroków ludzkiej duszy przejście do klimatów iście baśniowych, ale nie tych słodkich, cukierkowych, disnejowskich, ale tych bliższych Andersenowi lub braciom Grimm. My Fairy King. Mroczne, przepełnione rozpaczą i psychodeliczne na granicy obłędu. Brzmi w tym też jakaś pogańska herezja. Czy to desperackie wołanie człowieka, samotnego w dorosłym świecie i tęsknota za niewinnością dzieciństwa? Moja ukochana część piosenki to krótki, ale bardzo dramatyczny w wymowie fortepianowy fragment i przejście do przepełnionych rozpaczą i rezygnacją słów:
Someone someone
Has drained the colour from my wings
Broken my fairy circle ring
And shamed the king in all his pride
Changed the winds
And wronged the tides


W porównaniu z tymi dwoma utworami marszowy, niemal wojskowy rytm Great King Rat wydaje się początkowo niemal prościutką kompozycją. Ten rytm ukazuje mi postapokaliptyczny, pogański krajobraz. Przepadam za ostrym i pełnym gniewu głosem Freddiego, który w tym utworze brzmi jak głos nawiedzonego kaznodziei albo dyktatora hipnotyzującego tłumy (rewelacyjne jest Show me i pod koniec drugiej zwrotki Now listen all you people). Moment, gdy w drugiej części piosenki następuje takie chwilowe wyciszenie, słychać tylko leciutko, jak „dzwoni” gitara (taki efekt jakby dzwoneczków) i nagle Freddie rozpoczyna ponownie swoją „obłąkańczą” recytację – ciarki przechodzą, co za dramaturgia!

Wyszło jednak nieco bałwochwalczo Embarassed , ale cóż, piszę wciąż pod wrażeniem i w zachwycie. Co mogłam dać w ankiecie innego, jak nie 6?
_________________
Na litość boską, królowo, czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus!

Sharin
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Filip2412



Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 35
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie Sty 02, 2011 4:32 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Super album.Kocham Great king Rat i Liar.Przy nim zawsze poprawia mi się humor.Mocna 6-stka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Aia



Dołączył: 02 Gru 2010
Posty: 200
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie Sty 02, 2011 6:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Świetna recenzja (to jest Recenzja!), zazdroszczę umiejętności władania językiem, szczególnie tym "muzycznym" (nie to co mój "natchniony" bełkot Wink), klasa, chylę czoła Embarassed
Pisz! Czekam na więcej i więcej i...

Pokacoolka napisał:

Wyszło jednak nieco bałwochwalczo Embarassed , ale cóż, piszę wciąż pod wrażeniem i w zachwycie. Co mogłam dać w ankiecie innego, jak nie 6?


A jakże mogło wyjść inaczej Cool ? Genialny album, jeden z najbardziej olśniewających i porywających debiutów, jakich dane mi było doświadczyć. Piszę doświadczyć, bo w rzeczy samej to muzyka, której możliwości i mocy samo słuchanie nie wykorzystuje. Trzeba ją czuć, aby musnąć pełnię Smile
_________________
Errare humanum est...

SERDUCHA SERDUCHOM
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Pokacoolka



Dołączył: 22 Lis 2010
Posty: 77
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie Sty 02, 2011 7:41 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Aia napisał:
zazdroszczę umiejętności władania językiem, szczególnie tym "muzycznym"


Ja prawdę mówiąc mam bardzo słabe pojęcie o muzyce (po lekturze tego forum nieco wzrosło Smile ), więc skupiłam się bardziej na odczuciach i tekstach, bo o tym łatwiej mi się pisze. Ale cieszę się, że się podobały moje wypociny. Ty Aia, jeżeli chodzi o pisanie, nie masz czego mi zazdrościć, bo jak czytam twoje posty, to jestem też pod wrażeniem języka, którego używasz Smile
_________________
Na litość boską, królowo, czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus!

Sharin
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Aia



Dołączył: 02 Gru 2010
Posty: 200
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie Sty 02, 2011 8:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pokacoolka napisał:
Aia napisał:
zazdroszczę umiejętności władania językiem, szczególnie tym "muzycznym"

Ty Aia, jeżeli chodzi o pisanie, nie masz czego mi zazdrościć, bo jak czytam twoje posty, to jestem też pod wrażeniem języka, którego używasz Smile


Laughing Tośmy sobie posłodziły Cool Miło mi, naprawdę, tym niemniej brzmisz w swoich wypowiedziach dużo bardziej profesjonalnie. Posiadasz też umiejętność, której zawsze łaknęłam, a niestety chyba z przyrodzenia nie jest mi daną - zdolność klarownego i jasnego przekazu myśli Smile. Fantastyczne!

Koniec bałwochwalczego offa Wink
_________________
Errare humanum est...

SERDUCHA SERDUCHOM
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
KrzysiekP



Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 2115
Skąd: Wielkopolska

PostWysłany: Pią Sty 07, 2011 12:24 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mała podróż sentymentalna..
Z dekadę temu lubowałem się w słuchaniu tylko i wyłącznie Queen, trwało to ze 2-3 lata. Potem przerzuciłem się na słuchanie radia (eski - choć przyznam, że nie była wtedy tak zła, jak teraz, rmf, zetki itp.), ten okres trwał ze dwa-trzy lata. Potem zdecydowałem się na pewien krok, związany z przypływem gotówki - kupno trzech pierwszych albumów Queen. Queen I to moja pierwsza kaseta (pamiętam, jak uwielbiałem robić coś w stylu air guitar na rakietce tenisowej do tej właśnie kasety Laughing). Z kupnem tych albumów wiąże się też chęć zarejestrowania tutaj [i tak jestem tu już 5 lat, heh].
Więc słucham sobie teraz Queen I. Z większym dystansem, niż kiedyś, ale dalej podobają mi się te same rzeczy - świetne KYA na otwarcie, udany punkt koncertów, Doing All Right z huśtawkami nastrojów, czy hard rockowe Great King Rat (kiedyś preferowałem My Fairy King, ale teraz stawiam oba kawałki na równi. Najlepsze na płycie). Genialne solówki! Może zakończenie trochę niedopracowane.. Z kolei w My Fairy King - świetne wokalizy, znakomicie uzupełniające się. Kawałek sprawia wrażenie oszczędnego i pełnego przepychu jednocześnie. Przyjemne zakończenie. Dalej Liar, też bardzo lubię. Kolejny kawałek, który świetnie brzmiał na żywo. Dość złożony kawałek (świetny podkład pod basowe solo!). The Night Comes Down z dosyć chilloutowym refrenem, przyjemnie się słucha. Modern Times Rock'n'Roll, nie jest złym kawałkiem, ale chyba jednym z tych słabszych na krążku. Dobrze, że chociaż krótki. S&D niezły riff na początku, ale pod koniec się IMO rozsypuje. Jesus, kiedyś lubiłem, teraz mniej, dosyć nietypowy utwór jak na Q. Najgorsze wrażenie na mnie robi ten refren.. No i na koniec SSOR, nie wiem po kiego to umieścili.
Overall: Pierwsza połowa płyty jest lepsza od drugiej.
KYA: 4/6
DAR: 4/6
GKR: 5/6
MFK: 5/6
Liar: 4/6
TNCD: 3+/6
MTRNR: 3/6
S&D: 3/6
Jesus: 3+/6
SSOR: 2-/6
Średnia: 3,675
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Aia



Dołączył: 02 Gru 2010
Posty: 200
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie Sty 09, 2011 4:15 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zacznę może od pewnej świeżej refleksji. Do niedawna władało mną silne przeświadczenie o absolutnej cudowności i związanej z nią aurą wyjątkowości Queen II. Zapytana, którą z płyt Królowej mam najbliżej serca, bez wahania odparłabym: „No oczywiście QII”, a zaraz potem z równie mocnym przekonaniem dodałabym, „obok Innuendo, do którego mam bardzo specjalny, emocjonalny stosunek” Wink.
O ile druga część tej teoretycznej odpowiedzi pozostaje w stanie niezmiennym, o tyle co do pierwszej nie mam już pełnego przekonania. Dlaczego? Bowiem w ostatnie mroczne, ciche, zimowe wieczory z cienia zapomnienia wyszła „bestia”, która nie śpiesznie, acz sukcesywnie i wytrwale podgryzać poczęła swe własne dziecię w panteonie moich namiętności. Kolejny raz sam na sam z Queen sprawił, że skłonna jestem rozedrzeć szaty i podzielić palmę pierwszeństwa na dwa wiechcie, z których każdy pełen będzie mojego uwielbienia.

Pisałam już kilka postów wyżej, że uważam Queen za jeden z najwybitniejszych debiutów. To prawda. Jest w nim wszystko co w Królowej najlepsze i to w mistrzowskim wydaniu. Jest pasja, jest namiętność do muzyki, do grania, są emocje, a wreszcie jest znakomity muzyczny warsztat, perfekcja dźwięków i obłędne brzmienie. W zasadzie nie znajduję punktów, które mogłabym wytknąć jako słabe. Wiadomo, że są utwory bardziej i mniej porywające, ale nie odnajduję wśród nich takich, względem racji powstania których miałabym wątpliwości.

Nie przesadzę pisząc, że album mnie porywa bez szczętu. Są razem z Queen II muzycznym dziełem totalnym. Wyrywają mnie z doczesności z tą samą swobodą z jaką wiatr unosi jesiennie liście i targają z taką też siłą cząsteczkami mojego jestestwa.

Album Queen ma moc. Utrzymany jest jednak w klimacie nieco odmiennym od II, jest bardziej mroczny, bardziej tajemniczy, więcej w nim niepokoju i jakiegoś dziwnego rozedrgania. Jest niespójny, jest taki migotliwy. To jest płyta, która się mieni całą ferią dźwięków, emocji, porozrzucanych słów. Ten potężny arsenał środków muzycznego wyrazu jest wg mnie jej największą siłą. Nigdy potem (poza II) Królowa nie brzmiała aż tak rozłożyście. Jest mistyczna.

KYA – Gitary na początku z miejsca sprawiają, że płynę. To jest obłęd Wink. Gdziekowliek jestem po prostu znikam w ich objęciach. Dosłownie, pochłaniają mnie bez reszty. Ciekawe, czy ktoś wie o czym piszę? To takie uczucie, jakby rzeczywistość po prostu przestawała istnieć jestem tylko ja i One Laughing Potem jest już za późno na ucieczkę, pozostaję w hipnotycznym transie do końca. Ileż to razy nie wysiadłam na swoim przystanku, nie skręciłam tam gdzie trzeba, nie kupiłam tego co miałam – jakbym rozmijała się z tekstem keep yourself alive Wink

Doing All Right – Prościutkie, leciutkie, takie piórko, albo, o, dmuchawcowe ziarko. Falset Freda jak zwykle przyprawia mnie o dreszcze i jakoś tak wycisza, w innych partiach jego wokal zresztą też brzmi w tym utworze doskonale. Mocne gitary dodają całości pikanterii i sprawiają, że utwór jest momentami bardzo dynamiczny i wymyka się kategoryzacji. Niby ballada, a jednak ma energetyczną moc porządnego kawała rocka.

Great King Rat – Mocne wejście, a dalej już tylko siła, energia, moc w każdym calu, każdym dźwięku. To one stanowią kwintesencję tego kawałka. Daje kopa. Strasznie lubię te przenikające się, wielowarstwowe gitary, zaiwaniające przy rytmicznej perkusji w tle i tych „klekotkach” (czymkolwiek są). Zmiany tempa doskonale dynamizują całość i sprawiają, że pomimo mocnego, stałego rytmu w tle ta długa nomen omen kompozycja nie zamęcza, wręcz przeciwnie wciąga, pochłania!

My Fairy King – Obok KYA moja najsłodsza rodzynka. Wokal jest zniewalający totalnie. Wielowymiarowa aranżacja, harmonie wokalne, moje umiłowane krzyki, zupełnie odpałowy tekst , wszytko to tworzy całość mistyczną, jedynie ocierającą się rąbkiem o realny świat, predestynującą całość do pozazmysłowego odbioru. Warstwa tekstowa jest tu zresztą dość szczególna. Ze swoją rozbudowaną metaforyką i niejednoznacznością dającą wyśmienite pole do własnych interpretacji, rozwijania skrzydeł fantazji, jest w zasadzie bardziej w klimacie Pink Floydów czy Doorsów niż Queen. I to właśnie tekst, jest tą kroplą, która ostatecznie przelewa szalę mojego bezgranicznego uwielbienia dla tego kawałka. Fragment someone just drained the colour from my wings, broken my fairy circle ring... przyprawia mnie o zawrót głowy i walenie serca młotem, dotyka moich lęków, budzi uśpione upiory, nazywa je...

Liar
– Moja piosenka Wink. Jakkolwiek banalnie, czy kretyńsko to brzmi. Czuję ją. Od kiedy pierwszy raz ją usłyszałam, w czasach licealnych jeszcze, utożsamiłam się z nią. Nie wiem dlaczego. Wymyka się to racjonalizacji. Ta swoista identyfikacja nie bazuje bowiem na tekście, trudno by zresztą było, bo jest on wybitnie mało klarowny i poszarpany, tylko na tym, co między wyrazami...Gniazduje tam po prostu jakiś kawałek wydarty ze mnie, jakby ktoś poupychał mnie w pauzy. Zawsze mnie to intrygowało...Do tego genialna oprawa muzyczna, świetne intro, obłędna końcówka! Dzieło.

The Night Comes Down – wiem, że zbiera niepochlebne opinie i postrzegana jest przez wielu z Was jako klasyczna „zapchaj dziura”. Ja jednak ją lubię i nigdy mi w żaden sposób nie wadziła. Owszem, nie porywa w tym samym stopniu co pierwsze kawałki, ale miło kołysze. Klasyczna ballada. Jest tak naprawdę w klimacie późniejszych płyt, lżejsza i chyba przystępniejsza w odbiorze. Może i bym przeszła nad nią obojętnie, gdyby nie instrumentalna końcówka, która wg mnie jest naprawdę rewelacyjna!

Modern Times Rock 'N' Roll - Może nie pałam do niej specjalnym uczuciem, ale ostatecznie jest znośna. Trochę nie pasuje do poprzedniczek, ale w zasadzie, jak się nad tym zastanowić one ze sobą nawzajem też specjalnie nie korespondują. Jest miniaturowych rozmiarów, w innym klimacie niż reszta, mocniej i bardziej dosadnie uderza gitarami, tak trochę „daje po twarzy”, cuci. Ja ją zawsze tak odbierałam - jako przecinek.

Son And Daughter - I mocniejsze uderzenie po dosadnym przecinku. Kawałek cięższego brzmienia, bardzo zacnego. Nie jest to mój ulubiony numer, ale ma kilka obłędnych momentów, na które czekam, m.in. chórki i wokal Freda we fragmencie I want you to be a woman. Jest w tym masa podskórnie wyczuwanych emocji, których nie potrafię dookreślić, a które mają swą moc. Bardzo lubię też samo zakończenie.

Jesus – Od pierwszego usłyszenia korespondował mi klimatycznie z Rat Kingiem, co zawsze mnie intrygowało i na swój sposób bawiło. Sama strona muzyczna robiła na mnie zawsze duże wrażenie, jest obłędna. Partie śpiewane nie wiem dlaczego, ale sprawiają, że czar pryska. Tak naprawdę to jest chyba dla mnie najmniej nośny utwór z tego albumu. Nie działa na mnie, wcale. Zaczyna się, gra, gra, gra i się kończy. Pozostaje mi w jego przypadku jedynie docenianie.

Seven Seas of Rhye - Smile Daje przedsmak uczty. Moją słabość do pełnej wersji z Queen II już znacie, więc...Cool

Autentycznie album jest wybitny. Przeczytałam co wypaprałam spod opuszek raz jeszcze i o dziwo nie zawahałabym się napisać wszystkiego dobrego o każdym z utworów raz jeszcze Wink. Ma w sobie Queen coś z ponadczasowości. Razem ze swoim dziecięciem, czy też rodzeństwem, jak kto woli, w postaci QII stanowi podwaliny pod wszystko co potem, to jest źródło, z którego Królowa czerpała moc. Tak uważam. Do tego teksty są tutaj, obok Innuendo i części z QII najlepsze w historii zespołu. Surrealistyczne, baśniowe, mistyczne, można się w nich pławić w nieskończoność, stanowią pożywkę dla wyobraźni. Na dwóch pierwszych albumach ujawnił się geniusz i śmiem twierdzić, że od razu w całej okazałości rozpostarł skrzydła i wzbił się w takt gitar z falsetem Freda niczym fanfarami w tle, na muzyczne szczyty szczytów. Potem było już tylko szybowanie Cool.

Trochę przesadzam, wiem, ale jak słucham Q i QII czuje pełnię muzycznej satysfakcji, to dlatego Very Happy.

I żeby nie było (zwykle o tym tu zapominam, o zgrozo Razz!) - zaskakująca ocena: 6 Laughing
_________________
Errare humanum est...

SERDUCHA SERDUCHOM


Ostatnio zmieniony przez Aia dnia Nie Sty 09, 2011 8:25 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Lecri



Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 159
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Nie Sty 09, 2011 7:12 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Aia, bardzo podobają mi się Twoje recenzje. Piszesz takim językiem, o którym ja mogę tylko pomarzyć. Chcę więcej! Smile

Dobra, koniec wazeliny.


Aia o GKR napisał:
Zmiany tempa doskonale dynamizują całość i sprawiają, że .

Czy to zdanie nie zostało dokończone, czy ja nie potrafię czytać ze zrozumieniem? :/

Aia napisał:
The Night Comes Down – wiem, że zbira niepochlebne opinie i postrzegana jest przez wielu z Was jako klasyczna „zapchaj dziura”.

Może i tak jest, ale nie w moim przypadku Smile Ja uwielbiam tą balladę, chyba nawet bardziej ten środek niż początek i koniec. Ja tam w ogóle mam jakąś słabość do brianowych smętów (i tych Queen i tych z solowej twórczości, lecz oczywiście są wyjątki których nie lubię), niektórzy mu czasem zarzucają emowatość, na mnie to działa.

Co do Jezuska. Mnie też ten utwór na płycie podoba się najmniej (obok rogerowego rockera), ale darzę sporą sympatią demo tego utworu. Znasz? Jeśli nie to łap link http://www.youtube.com/watch?v=-MoJPZqlnkk. Szczególnie solo gitarowe jest świetne. Gdyby ta wersja znalazła się na płycie (tak jak płytowa wersja TNCD jest tym samym co demo z De Lane Lea) to może byłby to jeden z bardziej lubianych przeze mnie utworów na debiucie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Aia



Dołączył: 02 Gru 2010
Posty: 200
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie Sty 09, 2011 8:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Lecri dziękuję Smile. Cieszę się, że ktoś to czyta... Laughing

Lecri napisał:


Aia o GKR napisał:
Zmiany tempa doskonale dynamizują całość i sprawiają, że .

Czy to zdanie nie zostało dokończone, czy ja nie potrafię czytać ze zrozumieniem? :/


Ależ oczywiście, że to paskudny babol, zresztą jak zwykle sporo ich nasadziłam. Aż roi się od strzępków niedorozwiniętych idei. Wszystko przez to, że nie panuję za bardzo nad mknącymi myślami i podążającymi za nimi ledwie zipiąc paluchami podczas pisania "na gorąco". Potem natomiast, w trakcie powtórnego odczytu, nie dostrzegam wtop... Rolling Eyes Dzięki za czujność, zaraz załatam.

Lecri napisał:

Co do Jezuska. Mnie też ten utwór na płycie podoba się najmniej (obok rogerowego rockera), ale darzę sporą sympatią demo tego utworu. Znasz? Jeśli nie to łap link http://www.youtube.com/watch?v=-MoJPZqlnkk. Szczególnie solo gitarowe jest świetne. Gdyby ta wersja znalazła się na płycie (tak jak płytowa wersja TNCD jest tym samym co demo z De Lane Lea) to może byłby to jeden z bardziej lubianych przeze mnie utworów na debiucie.


A nie, nie znałam, ale z przyjemnością się zapoznałam! Rzeczywiście jest to lepsze od wersji albumowej. Szczególnie partia instrumentalna w drugiej połowie, szkoda, że ją skrócili. Może chcieli uniknąć kolejnego pięciominutowca na debiucie (dwa już były), jak wiemy kompozycje dłuższe niż 4 min. dla wielu są trudne w odbiorze Wink
_________________
Errare humanum est...

SERDUCHA SERDUCHOM
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Lecri



Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 159
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Nie Sty 09, 2011 8:43 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Powód dla którego ten utwór skrócono też jest dla mnie niezrozumiałe, demo Liara też jest dłuższe :/ Ale myślę, że tu o długość nie chodzi. Ale racja, że wielu przeciętnych ludzi, dla których muzyka wiele nie znaczy nie lubi utworów dłuższych niż przeciętny singiel. Jak dawałam pewnemu koledze link do Innuendo to się zdziwił, że to takie dłuuugie (całe 6,5 minuty!). A osobiście bardzo bym chciała żeby Queen nagrało 20-minutową suitę (byle dobrą), która byłabym jednym utworem. Myślę, że byliby do tego zdolni.

Jeśli nie znałaś dema Liar to pewnie nie znasz pozostałych demek. Gorąco polecam, bo są fantastyczne. Więc daję linki do pozostałych:
Keep Yourself Alive - świetny początek na akustyku!
Liar
Great King Rat
A The Night Comes Down to to samo co na płycie, więc linku nie daję.

A sesje BBC znasz? Tam również jest sporo skarbów, White Queen ze wspaniałym fortepianem Freddiego (naprawdę bardzo dużo osób woli tą wersję od płytowej, ale ja się do nich nie zaliczam), wolno-szybkie We Will Rock You, o niebo lepsze (i ostrzejsze) Spread Your Wings (cudowne rzeczy dzieją się w końcówce tej wersji, Fenderek coś kiedyś wspominał, że dla niego to queenstesencja Queen), My Melancholy Blues z odrobinką gitary Briana, i inne. Jak dla mnie te dema i sesje BBC to uczta obowiązkowa dla każdego fana Queen.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Aia



Dołączył: 02 Gru 2010
Posty: 200
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie Sty 09, 2011 8:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ha! Dzięki dobra kobieto za linki Smile Niestety nie znam dem, nie znam sesji, czy innych takich rarytasów, które można powydłubywać z sieci niczym jesienne gąski z piasku. Ledwie kilkoma koncertami na YT się uraczyłam.
Mało netowa jestem, starej daty człowiek Laughing (hahaha) Nadrabiam intensywnie braki, przekopuje forum, YT, ale ciągle czuję się anachroniczna jakaś. Jakbyś coś jeszcze miała w zanadrzu ciekawego wrzucaj, pochłonę wszystko Cool
_________________
Errare humanum est...

SERDUCHA SERDUCHOM
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Writer



Dołączył: 09 Sty 2011
Posty: 17

PostWysłany: Nie Sty 09, 2011 10:30 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Debiut zawsze dużo mówi o zespole. To właśnie na pierwszych płytach można usłyszeć oryginalne, niczym jeszcze nie skażone brzmienie zespołu. To na nich muzycy mogą dać wreszcie ostateczny kształt swoim tworzonym do tej pory, często przez długie lata, pomysłom. Zdarzają się debiuty fantastyczne (Led Zeppelin, Black Sabbath, King Crimson), słabsze (Iron Maiden, Deep Purple, The Who), czy zupełnie nieudane (Pink Floyd). W przypadku Queen mamy do czynienia z jednym z najlepszych, ale bardzo niedocenianym debiutem.
Nieraz zastanawiałem się co zadecydowało o tak chłodnym przyjęciu płyty Queen. Wyszła ona przecież w świetnym, najlepszym dla muzyki okresie wczesnych lat siedemdziesiątych, promował ją doskonały singiel Keep Yourself Alive, nawet oskarżenia o zbytnią pompatyczność wydają się nie na miejscu w czasach, gdy już od kilku lat tryumfy święcili David Bowie, Yes czy T. Rex. A jednak coś przeszkodziło krytykom i fanom w pozytywnym ocenieniu tej płyty i stanęło na drodze zespołu do zasłużonego sukcesu.
Trzeba przyznać, że Queen to płyta bardzo ciężka w odbiorze, nawet dla osłuchanego fana muzyki. Mamy tutaj charakterystyczne dla wczesnego okresu zespołu harmonie wokalne, nieraz bardzo złożone, połączone z licznymi zmianami tempa i egzaltowanym śpiewem Freddiego. A to wszystko w stylu przywodzącym na myśl Led Zeppelin. Momentami płyta ociera się o kicz, ale jest kicz użyty w idealny sposób, w jaki użyć potrafił go tylko Mercury.
Idealnym przykładem jest Liar, najlepszy utwór na płycie. Świetne perkusyjne intro i początkowy riff przeradzają się w spokojną balladę, by za chwilę rozkręcić się w doskonały, ostry numer, w którym wokal wznosi się czasem do krzyku, by za chwilę opaść i płaczliwym głosem błagać o wybaczenie. Podobnie skonstruowany jest Great King Rat, tutaj utwór po świetnym, surowym, gitarowym wstępie gna do przodu, by w pewnej chwili wyhamować i oznajmić ludziom, by nie wierzyli Biblii, ze świetną perkusją w tle. Ogarnięcie tego może wydawać się trudne.
Ale są tu też prostsze kawałki, choćby singlowe Keep Yourself Alive, bardzo przypominające późniejsze dokonania Queen. Świetna gitara, prosta konstrukcja i genialny pomysł z wokalem sprawiającym wrażenie, jakby wokalista prowadził sam ze sobą rozmowę - to powinien być murowany przebój. A jednak przemknął po listach przebojów niemal niezauważony. Inna kompozycja Maya, nieco słabszy Son & Daughter również nie powinien sprawić problemów przeciętnemu słuchaczowi - to już wyraźny zwrot w stronę czystego hard rocka, który wówczas cieszył się ogromną popularnością.
May udowodnił jednak, że potrafi komponować również bardziej skomplikowane utwory. Nie wiem czy był to efekt rywalizacji z Freddiem, ale przepiękna, melodyjna ballada The Night Comes Down, z akustycznym intro i wspaniałą gitarą, w niczym nie ustępuje utworom wokalisty. Podobnie jak Doing All Right, gdzie balladowy nastrój przerywa od czasu do czasu ostra gitara - zarówno pomysł jak i wykonanie genialne w swojej prostocie i bardzo zeppelinowskie.
My Fairy King i Jesus to utwory najbardziej klimatyczne na płycie. Pierwszy jest utrzymany w baśniowych nastrojach, zarówno dzięki idealnie nagranym wokalom, jak i mającej w sobie coś z magii muzyce. Ten drugi jest dowodem na oryginalność zespołu - nikt inny nie używał Biblii jako inspiracji do swoich utworów i to jeszcze z tak pozytywnym skutkiem. Chociaż cała kompozycja jest fenomenalna, niektórych może nieco znudzić rozbudowany, instrumentalny środek.
Na dokładkę mamy jeszcze utwór Rogera Modern Times Rock'n'Roll, bardzo prosty, bardzo klasyczny, zaśpiewany z typową dla perkusisty niedbałością i niezbyt pasujący do całości. Wstawienie nieukończonej wersji Seven Seas of Rhye to już całkowita pomyłka, która nie tylko wydaje się nie na miejscu, ale również obniża ogólny obraz całego albumu - sprawia on wrażenie niedokończonego.
Podsumowując - na debiutanckiej płycie Queen dominują utwory mniej lub bardziej genialne, ale nie ustrzegła się ona słabszych punktów. Niemniej jednak to bardzo dobry album, a wszyscy którzy go nie znają, bądź nie lubią powinni żałować - tracą możliwość obcowania z jednym z najwspanialszych rodzajów muzyki, jaki kiedykolwiek stworzono.

Ocena: 5
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Lecri



Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 159
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Nie Sty 09, 2011 10:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Te przykłady z sesji BBC jakie podałam to nie wszystko, sesji było 6 na każdej nagrano 4 utwory (tyle, że w sesji 4 użyto albumową wersję Marszu Czarnej Królowej). Pierwsza i trzecia sesja zostały oficjalnie wydane, a pozostałe nie (co jest jednym z ogromnych błędów polityki wydawniczej tego zespołu), ale istnieją bootlegi i można je spokojnie ściągnąć Smile Tu masz informacje na temat sesji BBC http://www.queenpedia.com/index.php?title=BBC_Sessions.

Właśnie mi się przypomniało, że mam z zakładkach link do konta na Mediafire pewnego gościa z QueenZone, który uploudował sporo ciekawych niewydanych rzeczy związanych z Queen (tak samego zespołu jak i solo członków kapeli). Tutaj znajdziesz m.in. dema, sesje BBC. Ale jak patrzę ten gościu ma uploudowane drugą sesję w stratnym mp3. Jeśli zależy Ci na formacie bezstratnym (flac) to mogę uploudować, to nie będzie żadnym problemem. Tak a propos drugiej sesji to przypomniało mi się, że tam był nagrany utwór See What A Fool I've Been, bardzo fajny ostrzejszy bluesik autorstwa Briana. Inna wersja tego utworu była wydana na stronie B singla Seven Seas Of Rhye, aczkolwiek uważam tą bisajdową wersję za o wiele gorszą (mniej w niej pałera i nawet wokal Freddiego zawodzi). Ta z BBC jest o niebo lepsza, no i uważam, że ten kawałek chłopakom na żywo wychodził bosko.

Tak w ogóle to polecam zainteresować się bootlegami koncertowymi. Jak dla mnie najlepsze koncertowe Queen to to nie wydane oficjalne (w ogóle brak DVD koncertowego z lat 70. to jakiś skandal ). Polecam stronę QueenConcerts. Tu znajdziesz informacje o koncertach i linki do bootlegów (również do koncertów solowych członków zespołu).
Polecę też trochę moich ulubionych koncertów, głównie z lat 70. bo to koncertowe Queen znam najlepiej. Z lat 80. mam mało bootlegów, kiedyś będzie trzeba nadrobić zaległości.

1973.09.13. Golders Green Hippodrome, London, UK - koncert był transmitowany w radiu BBC stąd pochodzi bootleg (i jest świetnej jakości). To bodaj najstarsze nagranie koncertowe jakie jest dostępne w necie, tak więc można na nim usłyszeć jak chłopcy prezentowali się na żywo początku kariery. Panowie wykonywali też parę utworów z Queen II zanim ta płyta została wydana (Ogre Battle, Father To Son).

1974.03.31. Rainbow Theatre, London, UK - pierwszy z dwóch koncertów w Rainbow Theatre w 1974 roku (drugi odbył się w listopadzie) w ramach trasy Queen II. Znów świetna jakość, niestety nie ma w necie wszystkich kawałków jakie wiadomo, że chłopcy grali (brak White Queen jest dla mnie najboleśniejszy Sad). Za to tutejsze wykonanie Father To Son jest moim zdecydowanie ulubionym z tych, które słyszałam.

1975.05.01. Nippon Budokan, Tokyo, Japan - ostatni koncert podczas pierwszej japońskiej trasy koncertowej. I jest też moim ulubionym występem zespołu w Kraju Kwitnącej Wiśni, z tych które widziałam (w związku z tym koncertem polecam zainteresować się dokumentem, gdzie jest pokazana m.in. ceremonia parzenia herbaty z członkami zespołu, albo jak gorąco japońscy fani przywitali zespół, kiedy pierwszy raz zawitali w Japonii, który nie wydał jeszcze wtedy Rapsodii na singlu i nie był międzynarodową gwiazdą rocka).

1975.12.24. Hammersmith Odeon, London, UK - możliwe, że coś z tego koncertu znalazłaś na youtubie, ale nie mam pewności to gorąco polecam ten gwiazdkowy koncert. Co prawda wtedy Freddie nie czuł się za dobrze, co słychać w jego głosie (Brian chyba też nie był do końca zdrowy, jeśli coś mi się nie pomyliło Laughing ) Lecz mi to nie przeszkadza, Bohemian Rapsody (podczas medleya) czy Liar to i tak mistrzostwo świata Cool Dostępne jest audio i video (DVD).

1977.06.06. Earls Court, London, UK - kolejny koncert jaki mamy i na audio i video. I nie ukrywam, że to mój ulubiony koncert Queen w ogóle. Nie tylko ze względu na formę zespołu, choć uważam, że Brian na tym koncercie grał wspaniale, kocham to co ten facet wyrabia podczas Białej Królowej (z tego powodu to jest moje naj wykonanie tej ballady, dla mnie w Queen najbardziej liczy się ta gitara, stałam się fanką zespołu właśnie dzięki grze Bri na tej jego Red Special). Cenię sobie ten koncert tak mocno tez z powodu setlisty, grali większość moich ulubionych kawałków z ich pierwszych 5 płyt. Muszę też wspomnieć o You take My Breath Away - to jest mój ulubiony utwór wyśpiewany przez Freda, tak to konkretne wykonanie uważam za najpiękniejsze co Freddie wyśpiewał ze wszystkiego co słyszałam. Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o medleyu - Killer Queen/Good Old Fashioned Lover Boy/The Millionaire Waltz/You're My Best Friend/Bring Back That Liroy Brown.

1977.12.11. Summit, Houston, Texas, USA - rok ten sam co poprzedni koncert, ale inna trasa (News Of The World). Gorąco polecam Love Of My Life wykonywane za czasów, gdy Freddie śpiewał ten utwór sam, bez publiczności, praktycznie jest to jedyne wykoanie tego utworu, które naprawdę uwielbiam, nie lubię gdy tą konkretną balladę Fredek śpiewał z publicznością. I muszę wspomnieć jeszcze o My Melancholy Blues, wyśpiewane niemal tak samo pięknie jak YTMBA z Earls Court, uwielbiam też cudowną grę sekcji rytmicznej (te talerze Rogera), nawet Red Special tu nie potrzebuję, a wspominałam jak wielką fanką Briana jestem Smile
Aha, jest wersja video koncertu.

Chciałabym dać jakąś propozycję z Jazz Tour, ale już nie pamiętam jaki koncert mi się najbardziej podobał :/ A strzelać w byle co nie będę.

1979.12.26. Hammersmith Odeon, London, UK - kolejny świąteczny koncert, którym mamy też na video (niestety nie w całości, ale za to audio to chyba całość). Nie pamiętam już go za bardzo, ale utkwiło mi w pamięci to to, że Brianowi solo w Save Me nie wyszło Laughing

1980.12.08. Wembley Arena, London, UK - mój ulubiony koncert z lat 80. (choć wspominałam, że z tego okresu znam niewiele), i tutaj jest moje ulubione wykonanie Save Me - moim zdaniem ideał Smile

----------------
Dobra, tyle jeśli idzie o koncerty, przynajmniej na razie (jak chcesz więcej to gadaj, można na PW). Całkiem bym zapomniała, że chciałabym polecić jeszcze kilka utworów zawartych na stronach B singli jakie nie trafiły na queenowe albumy Smile
A Human Body - wokal Rogera, nie weszło na płytę, bo Rog wolał Coming Soon (dla mnie ten kawałek jest koszmarny).
Soul Brother
I Goi Crazy - fajny rocker Briana, nic wielkiego to nie jest, ale dla gdyby to trafiło na The Works (ponoć Brian chciał, ale reszta wolała Tear It Up :/) to w jakiś sposób ratowałby tą płytę przed porażką jaką jest.
My life Has Been Saved - oryginalna wersja ze strony b singla Scandal, jak wiadomo zespół przerobił ten utwór na potrzeby Made In Heaven (i imo zmasakrował piosenkę), ta wersja jest moim zdaniem o niebo lepsza, nie ma tych obrzydliwie słodkich syntezatorów, jest więcej gitarki.

Oj widzę, że już nie mam za dużo czasu. inne bisajdy możesz poszukać na koncie na youtube tego gościa, którego linki tu dałam.

Tak jak teraz na to patrzę to się rozpisałam niesamowicie Shocked Sorki, że tak dużo, ale już pisałam to straciłam poczucie czasu i wszystkiego innego Laughing Mam tylko nadzieję, że nie zanudziłam na śmierć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Queen - Recenzje Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 6 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group. Dopracował: Piotr^ Kaczmarek