Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Czw Cze 07, 2012 1:04 pm Temat postu: |
|
|
Sam New Age może zbyt popularny nie jest, ale okładka z wielkim złamanym dzwonem na środku oraz nazwa to dla mnie był ewidentny skok po kasę.
A co do piosenek w stylu Moonlight Shadow... no przecież rok wcześniej nagrał Man in the Rain. Na TB3 notabene. Jak dla mnie to TMB to przedostatni raz, kiedy Oldfield postawił podnieść sobie sprzedaż odwołując się do Tubular Bells (potem był jeszcze oczywiście TB2003, ale dla mnie to chyba jednak mimo wszystko wynik potrzeby Oldfielda do poprawienia błędów produkcyjnych i brzmieniowych z oryginału) i kiedy zobaczył, że jednak sama nazwa i znaczek nie wystarczą, całkiem zrezygnował z jechania na fali popularności debiutu i zaczął się zajmować znowu tym, co mu na duszy leżało faktycznie bez wyciągania łap po kasę. Bo spoko, mogę uwierzyć, że Oldfield chciał nagrać taki concept album na podsumowanie ostatnich 2k lat, ale nie uwierzę, że podpięcie tego pod Tubular Bells nie było ewidentną próbą podniesienia popularności wydawnictwa.
No i w końcu mu się udało odnieść sukces bez ewidentnego nawiązywania do TB dzięki Music of the Spheres. Ale znam takich, co uważają, że to po prostu TB4, tyle że klasyczne i że dalej nie robi nic oryginalnego, tylko opiera się na legendzie Dzwonów Rurowych. No cóż. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Czw Cze 07, 2012 1:53 pm Temat postu: |
|
|
Bardziej kolorowa okładka, całkiem ładna, skoro już o niej mowa. Ale czy nazwa się kojarzy z TB? Cały długi wyraz jest zmieniony, a jedno małe Bell mogłoby równie dobrze być w tytule albumu np. Behemotha. Mnie się raczej wydaje, że to mogła być próba odwołania się do początku jego muzycznej działalności (tej znanej i solowej), ale nie mam pojęcia co on sobie wymyślił.
Jedno "Man in the Rain" Discovery nie czyni. Czy nawet dwie piosenki więcej. Chodziło mi o to, że gdyby chciał nagrywać dla pieniędzy to bardziej by mu się opłacało nagrywać całe albumy z popowymi, chwytliwymi piosenkami, jeszcze najlepiej ze znanymi piosenkarkami. Albo mógłby ruszyć w trasę z Queen.
W sumie niech i sobie nazywa wszystkie swoje albumy Tubular Bells. Utwory się różnią i to się liczy. Gorzej, że już nic nowego od kilku lat nie wydał. |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Czw Cze 07, 2012 2:21 pm Temat postu: |
|
|
Dla mnie ta okładka to zdecydowanie najgorszy artwork, jaki Mike popełnił, ale ok.
Nie wiem, ja szczerze mówiąc gdy usłyszałem nazwę The Millenium Bell od razu pomyślałem: "o, kolejny TB". Ale może jestem odosobniony w tym toku myślenia, chociaż w połączeniu z okładką nie miałem nawet cienia wątpliwości, że całość odwołuje się do trylogii dzwonów. Tylko pytanie, czy zrobił to dla zwiększenia popularności/sprzedaży, czy faktycznie jako niewinne nawiązanie do wcześniejszych albumów.
No i zgoda - faktycznie bardziej by mu się opłacało z finansowego punktu widzenia nagrywać płyty z pioseneczkami. W końcu nawet takie badziewia jak Magic Touch były hitami w USA, więc jakby podążał tą drogą to by pewnie dziś pływał w skarbcu pełnym pieniędzy a'la wujek Sknerus.
Ale niech robi co chce, ja mu nie wróg. Cieszę się, że mimo wszystko nie poszedł bardziej drogą TMB, ale jednak w stronę MotS. Chociaż fakt - smutne jest, że dawno nic nie wydał. Chociaż plany wydania remasterów Platinum i QE2 w niedługiej przyszłości są miłą wizją, to jednak coś nowego od tego pana by się przydało w końcu usłyszeć... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Czw Cze 07, 2012 2:56 pm Temat postu: |
|
|
whoatemydinner napisał: | Nie wiem, ja szczerze mówiąc gdy usłyszałem nazwę The Millenium Bell od razu pomyślałem: "o, kolejny TB". Ale może jestem odosobniony w tym toku myślenia |
Nie jesteś. Miałam na myśli tych ludzi, którzy nie kojarzą nazwiska Oldfield albo/i nazwy TB. Czyli nawet jeśli to był skok na kasę to z założeniem, że niespecjalnie większą niż zwykle. Tym bardziej, że rok wcześniej wydał już kolejne TB i ludzi nasycił. Album dla zainteresowanych. Myślę, że równie dużo mógłby zarobić nasz ulubiony zespół wydając album Greatest Hits IV. |
|
Powrót do góry |
|
|
Anunaki
Dołączył: 06 Mar 2009 Posty: 1794 Skąd: Wrocław/Warszawa
|
Wysłany: Czw Cze 07, 2012 3:12 pm Temat postu: |
|
|
Jak widzę Punkadiddle is back _________________ The World Is Full Of Kings And Queens.Who Blind Your Eyes,Then Steal Your Dreams |
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Czw Cze 07, 2012 3:13 pm Temat postu: |
|
|
Ktoś puścił już plotkę. |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Czw Cze 14, 2012 7:38 pm Temat postu: |
|
|
No. Remastery Platinum i QE2 w drodze. Takie tracklisty będą wersji Deluxe:
Cytat: | Platinum
Disc 1
01 Part One - Airborn 05:06
02 Part Two - Platinum 06:06
03 Part Three - Charleston 03:17
04 Part Four - North Star / Platinum Finale 04:44
05 Woodhenge 04:05
06 Into Wonderland 03:46
07 Punkadiddle 05:46
08 I Got Rhythm 04:50
09 Platinum (Live Studio Session) 05:12
10 North Star (2012 mix) 08:07
11 Blue Peter 02:06
Disc 2 - Live at Wembley Arena, May 1980
01 Platinum 20:43
02 Punkadiddle 05:17
03 I Got Rhythm 04:59
04 Polka 03:42
05 Incantations 22:14
06 Tubular Bells Part II 08:53
07 Guilty / Tubular Bells Part I Finale 05:45
08 Blue Peter / Portsmouth 03:38
09 William Tell 02:27
/////////////////////////////////////////
QE2
Disc 1
01 Taurus 1 10:16
02 Sheba 03:32
03 Conflict 02:48
04 Arrival 02:45
05 Wonderful Land 03:37
06 Mirage 04:39
07 QE2 07:37
08 Celt 03:03
09 Molly 01:16
10 Polka 03:34
11 Wonderful Land (Single Version) 02:50
12 Shiva 03:34 (2012 reworking of Sheba)
Disc 2 - Live in Essen, European Adventure Tour, April 1981
01 Taurus 1 11:11
02 Sheba 03:28
03 Mirage 05:01
04 Conflict 05:16
05 Ommadawn 21:45
06 Punkadiddle 05:24
07 Tubular Bells Part I 18:30
08 QE2 04:55
09 Portsmouth 02:28 |
Ja się kurwa pytam: gdzie Sally na Platinum? Zamiast tego na QE2 jest Shiva (jak Sheba, ale inaczej, get it?). No ale koncerty cieszą mocno. Zawsze coś. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Czw Cze 14, 2012 8:18 pm Temat postu: |
|
|
Że zacytuję z tak banalnego źródła jak Wikipedia:
Wikipedia napisał: | "Sally" was removed from the album (possibly on the orders of Richard Branson) and replaced with "Into Wonderland", sung by Wendy Roberts. Curiously though, the album covers still say "Sally" to this day. Only the earliest pressings of the LP have "Sally" included as part of the original track listing, and bootleg recordings of the song are a popular trade item with fans. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Czw Cze 14, 2012 8:22 pm Temat postu: |
|
|
Ja mam na myśli tą "gorylową" Sally. Into Wonderland wiem, że było nazywane Sally, ale to jest taki gofer, że myślałem (miałem nadzieję), że Oldfield zrezygnuje z tego i wstawi prawdziwe Sally na to miejsce, albo chociaż w bonusach. A tu dupa.
EDIT: http://www.youtube.com/watch?v=WTn44G8q7t0 No kurde. To aż się prosi, by znowu wstawić przed Punkadiddle. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Czw Cze 14, 2012 8:31 pm Temat postu: |
|
|
A propos "Punkadiddle" - ja mam w telefonie jako budzik (a wcześniej dzwonek) ustawiony fragment tego utworu z koncertu w Montreux z 1981, z czego połowę puściłam od tyłu i uważam, że brzmi świetnie. |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Pią Cze 15, 2012 7:04 am Temat postu: |
|
|
Masz mp3/inny format tego dzwonko-budzika? Bo sam pomysł brzmi ciekawie i jestem ciekaw, jak to brzmi. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Sob Cze 16, 2012 6:08 pm Temat postu: |
|
|
Ano mam, w końcu jakoś musiałam to zgrać na telefon. Po prostu wybrałam ulubiony fragment piosenki i go puściłam przez Audacity od tyłu, skleiłam z normalnym fragmentem. Żaden wyczyn, nawet nie zrobiłam żadnego przejścia, ale mimo to ujdzie. Dla fana(tyka) brzmi cudownie. Z drugiej strony próbowałam później zrobić coś takiego z solówką koncertową Prince'a, ale nie brzmiało to zbyt ciekawie... |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Pon Cze 18, 2012 12:24 am Temat postu: |
|
|
A ja sobie też podąrzając tym śladem ustawiłem fragment Amaroka na dzwonek do telefonu. Ten kawałek, chyba "Fast Waltz", gdzie Oldfield z chorą i niepojętą szybkością gra na gitarze elektrycznej w stylu nawiązującym do flamenco. W sumie ten fragment jest chyba przyspieszony... Ale robi wrażenie tak czy inaczej. I dobrze robi za dzwonek. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Sob Lip 28, 2012 2:02 am Temat postu: |
|
|
To było absolutnie fantastyczne, że Mike zagrał na otwarciu Igrzysk, tym bardziej, że kompletnie się tego nie spodziewałam. Bardzo, bardzo się cieszę, że mógł tam zagrać, że o nim pamiętali. Szkoda jedynie, że nie grał przez resztę otwarcia i że kamera nie była skierowana cały czas na niego. ;D Myślałam, że nic ciekawego tam nie będzie i oglądałam to wlasciwie tylko dla towarzystwa, ale ogólnie wspomniane było tyle świetnej muzyki, klip Queen z BoRap w takich okolicznościach to oczywista oczywistość, pojawił się też wyglądany Paulie, chciałabym usłyszeć cały ten stadion śpiewający "Hey Jude". Ale i tak największe wrażenie zrobiło na mnie niespodziewane pojawienie się Oldfielda. Zagrał najbardziej znane i reprezentatywne rzeczy i brzmiało to absolutnie fantastycznie, i aż byłam dumna. Genialny gitarzysta, świetny występ. |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Sob Lip 28, 2012 2:14 am Temat postu: |
|
|
No, dokładnie. Były spekulacje, że pojawi się i zagra coś z Tubular Bells, ale że tyle czasu mu dali było bardzo miłą niespodzianką. Medley TB1/TB2/TB3/In Dulci Jubilo był wyśmienity, naprawdę. Zresztą cała ceremonia była świetna ale zgadzam się z Punkadiddle - Oldfield ukradł ten show jak dla mnie. Świetnie zobaczyć, że jeszcze jest w formie i potrafi świetnie zagrać.
A, ale Floydy na koniec też zajebiste były. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Pon Lip 30, 2012 11:21 am Temat postu: |
|
|
Czytał ktoś autobiografię Oldfielda? Oczywiście polskiego tłumaczenia pewnie nie ma? |
|
Powrót do góry |
|
|
bartholomew
Dołączył: 29 Wrz 2012 Posty: 15
|
Wysłany: Sob Wrz 29, 2012 6:48 am Temat postu: |
|
|
HEJ!
nie jestem raczej fanem Queen i w zasadzie zarejestrowałem sie tylko dla tego tematu. Wasze mini recenzje zainspirowały mnie do poznania twórczości Oldfielda i... - DZIEKI! cholera ludzie, sory, ze troche zanize poziom, ale nic innego nie odzwierciedli mojego uczucia do muzyki tego gosci - JARAM SIE NIM TOTALNIE.
co prawda bardzo powoli odkrywam jego tworczosc, ale juz moge wyciagnac jeden wniosek - genialny artysta. naprawde nie potrafie powiedziec na jakich dziwnych falach trzeba odbierac swiat, jakiego giganta trzeba miec w bani, by tworzyc taka muzyke. wiem, ze w latach 70, kiedy mial bardziej hipisowski styl bral LSD i jesli to ten drag ukierunkowal jego geniusz, to ja zaczynam szukac dealerow. to co ten czlowiek wyprawia z gitara i innymi instrumentami przechodzi ludzkie pojecie.
kto nie slyszał Oldfielda ten nie moze mieć pojecia do czego zdolny jest jeden człowiek
aha i pierwsze 4 minuty jego utworu "Taurus 1" jest jak muśniecie absolutu. motyw gitarowy wystepuje pozniej w Taurus II, ale nie jest juz tak wyrazisty i nie daje takiego kopa.
a płyta Ommadawn to juz w ogole jest płyta nie z tej ziemi i jest jak dla mnie skonczonym arcydziełem.
generalnie chcialbym zachecic wszystkich do poznawania twórczości tego goscia, bo takich wszechstronnych artystow to ze swieta szukac. |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Sob Wrz 29, 2012 9:46 am Temat postu: |
|
|
Witamy!
Zawsze świetnie jest poznać nowego fana Oldfielda. Z większością rzeczy, które napisałeś w swoim poście, się zgadzam (choć wiadomość, że Mike w latach 70. brał LSD to dla mnie nowość), bo też jestem (co pewnie można odczytać z ilości moich czysto onanistycznych postów na temat tego gościa na forum ) jego wielkim fanem.
bartholomew napisał: | aha i pierwsze 4 minuty jego utworu "Taurus 1" jest jak muśniecie absolutu. motyw gitarowy wystepuje pozniej w Taurus II, ale nie jest juz tak wyrazisty i nie daje takiego kopa. |
A tu bym się nie zgodził. W Taurus 1 ten motyw jest bardzo "płynący" (okładka ze statkiem robi swoje...), rozmarzający, mandolina i wszystkie pozostałe instrumenty w tamtym momencie grają coś bardzo przyjemnego. Ale w Taurus II, w sekcji Big Big Sound, użycie tego samego motywu w innej aranżacji zupełnie to jest dotyk absolutu. Ale one, mam wrażenie, miały w sumie w tych utworach robić zupełnie inne rzeczy... W T1 to miał być budujący atmosferę wstęp, a w T2 - pierwszy, że tak to "fachowo" ujmę, climax w tym utworze.
Tak przy okazji - ostatnio przypominałem sobie Heaven's Open. Nie wierzę, że to Oldfield. Nawet Music from the Balcony brzmi jak nie wiem. Weird Al Yankovic parodiujący progresywne epiki Oldfielda. Bez ładu i składu całkowicie. Choć tytułowy, szczególnie z całkiem bezsensownym teledyskiem z jakąś dziwną animacją i Oldfieldem z mulletem na głowie i kolczykiem w uchu śpiewającym o jakiejś "Zero hour"... jest na swój sposób dziwnie miły. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
bartholomew
Dołączył: 29 Wrz 2012 Posty: 15
|
Wysłany: Czw Paź 04, 2012 11:55 pm Temat postu: |
|
|
whoatemydinner napisał: |
A tu bym się nie zgodził. W Taurus 1 ten motyw jest bardzo "płynący" (okładka ze statkiem robi swoje...), rozmarzający, mandolina i wszystkie pozostałe instrumenty w tamtym momencie grają coś bardzo przyjemnego. Ale w Taurus II, w sekcji Big Big Sound, użycie tego samego motywu w innej aranżacji zupełnie to jest dotyk absolutu. Ale one, mam wrażenie, miały w sumie w tych utworach robić zupełnie inne rzeczy... W T1 to miał być budujący atmosferę wstęp, a w T2 - pierwszy, że tak to "fachowo" ujmę, climax w tym utworze.: |
generalnie ja też uważam Taurus II za duzo lepsze niż Taurus 1 i za w ogóle jedna z najlepszych (jesli nei najlepsza) jego siute (?). po prostu motyw z pierwszego Taurusa I ma sporo większego kopa, bo w Taurusie 2 ów motyw zostaje wyparty przez inne, lepsze i juz nie robi takiego wrażenia. dodatkowo, wydaje sie troche wtórny, jako ze zostal wykorzystany juz drugi raz, widac Majkelowi trudno sie z nim bylo rozstac:) do tego dochodzi sentyment, bo to dzieki pierwszym 4minutom Taurusa 1 zakochałem sie w muzyce Oldfielda.
dzisiaj biore sie za Exposed. mam troche problem z Amarokiem, bo niby jest fajny, ale tyle jest w nim dziwacznych motywów i z dupy wyjetych trąbek, nie mowic juz o troche wkurwiającym ARJUHAPI?, ze cieżko sie momentami tego słucha. wiem jednak, ze do niektorych rzeczy trzeba dojrzec.
a Moonlight Shadow polecam zagrac na Frets on Fire - niezapomniane przezycie. w ogole Moonlight Shadow, cho to dla mnie totalne top5 piosenek z lat 80. nie znudził mi sie ani nie przesłuchal mimo tego, ze od 2 lat dosyc czesto katuje ten kawałek. |
|
Powrót do góry |
|
|
bartholomew
Dołączył: 29 Wrz 2012 Posty: 15
|
Wysłany: Wto Lis 13, 2012 4:46 pm Temat postu: |
|
|
mineło juz troche czasu odkąd zacząłem chłonąc Mike'a (bo go sie nie słucha - go się chłonie) no ostateczna konkluzja jest dalej ta sama - GIGANT. jestem zadeklarowanym ateista, ale w tym wypadku musze powiedziec, ze przy tworzeniu np. takiego Ommadawn musialy maczac palce jakies siły wyzsze. no ale koniec spuszczania sie - pozwole sobie krótko zrecenzować pare albumów Majka:
-Ommadawn - wszystko co mogło być napisane zostało juz napisane. ocena poza jakąkolwiek skalą
-Platinum - szock! płyta jest prawie tak samo dobra jak powyższa. i w przeciwieństwie do reszty instrumentalnych płytek Majka łapie już za pierwszym razem. tytułowa siutka Platinum urywa dupe przy samych nogach swoja swoja uroczą melodyjnością. Potem jest mistyczne Woodhange, które na poczatku uważałem za troche nudnego snuja - teraz za kazdym razem podoba mi sie coraz bardziej. Into Wonderland - tutaj pewnie zaskocze wszystkich, ale słucha mi sie tego lepiej niż oryginalnej gorylowej Sally. chyba przez ten flecikowy motyw pod koniec. Punkadiddle raczej nie trzeba w ogole komentować, taka troche smieszna punkowa wariacja Mike'a z przezajebistym wrecz początkiem - kiedys młody, piękny i bogaty bede wozil sie swoim ferrari puszczajac te piosenke. a I got rythm jest tak urzekajace, że az chce mi sie płakać. za całą płytke daje 10/10
-Hergest Ridge - gdyby nie końcowe, mocarne, podchodzące momentami pod jakis melodyjny metal gitary, to płytka nadawałaby sie na soundtrack do Władcy Pierścieni albo mającego niedlugo goscic w kinach Hobbita. w ogóle czemu nikt nie wpadl na to, by Mike napisal do Władcy muzyke???? album przyjemny, ale na dluzsza mete najlepszy byłby własnie w komplecie z lektura Hobbita albo Władcy. daje 7.5/10
-Discovery - generalnie wole Mike'a w wydaniu progresywnym, ale niech mnie kule biją - ten album jest naprawde dobry! jedyne co mi nie podchodzi to wokal męski, nie mam pojecia do kogo nalezy, ale kojarzy mi sie wlasnie tylko i wyłacznie z zapomnianymi i lekko kiczowatymi piosenkami lat 80. tak czy siak album daje rade. w zasadzie nie ma tu słabej piosenki. Get to France kazdy zna - kulciak. plynący, lekko eteryczny głos Maggie przyprawia wręcz o ciary + niezwykle chwytliwy motyw przewodni. pameitam jak kiedys szukałem tej piosenki, chodząc po ludziach i nucąc im zapamietale melodie potem wpada fajne Poison Arrows, jeszcze lepsze Crystal Gazing w całości zaspiewane przez Maggie a nastepnie moj faworyt Tricks of the Light!!!!coz za moc plynie z tej piosenki. cała reszta jest równie dobra. dla mnie jedna z lepszych plytek lat 80. 8.5/10
cdn. |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Sob Lis 17, 2012 7:40 pm Temat postu: |
|
|
Bartholomew napisał: | w ogóle czemu nikt nie wpadl na to, by Mike napisal do Władcy muzyke???? |
Słyszałem, że kiedyś tam jakaś ankieta (nie wiem, czy oficjalna czy na jakimś fanowskim forum) była "Kto powinien napisać muzykę do ekranizacji Władcy Pierścieni?" i Mike był w propozycjach i o dziwo nie zaszedł zbyt wysoko. Ale przyznam, że właśnie jak pomyślę o Hergest Ridge, tych celtyckich wyprawkach Voyagera, oraz epickich momentach w dłuższych kompozycjach, to myślę, że faktycznie taki score byłby dobry całkiem.
Generalnie zgadzam się z tym, co napisałeś, poza tym, że Hergest Ridge i Discovery miało by u mnie mimo wszystko chyba trochę niższe oceny i jednak Discovery w ogólnym rozrachunku wypada dla mnie bladziej niż HR. Wokal męski na Discovery należy do Berry'ego Palmera, który przez jakiś czas występował z formacją Triumvirat. I ma on... specyficzny głos, zgadzam się. Choć w Tricks of the Light i pozaalbumowym Crime of Passion wypadł IMO świetnie. Ale i tak wszyscy wiemy, że Maggie Reilly. <3 BTW, a co sądzisz o The Lake? Bo jakiś czas temu doceniłem niezwykle epicki motyw wieńczący ten instrumentalny utwór i praktycznie w kółko go sobie odtwarzałem. Co prawda reszta utworu jest chyba sklejana bardziej na siłę niż Orabidoo z Five Miles Out, ale ta epickość w ostatnich 3 minutach to jest spokojnie poziom płyt Mike'a z lat 70. jeśli chodzi o kompozycje. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
bartholomew
Dołączył: 29 Wrz 2012 Posty: 15
|
Wysłany: Nie Lis 25, 2012 6:38 pm Temat postu: |
|
|
whoatemydinner napisał: | Bartholomew napisał: | w ogóle czemu nikt nie wpadl na to, by Mike napisal do Władcy muzyke???? |
Słyszałem, że kiedyś tam jakaś ankieta (nie wiem, czy oficjalna czy na jakimś fanowskim forum) była "Kto powinien napisać muzykę do ekranizacji Władcy Pierścieni?" i Mike był w propozycjach i o dziwo nie zaszedł zbyt wysoko. Ale przyznam, że właśnie jak pomyślę o Hergest Ridge, tych celtyckich wyprawkach Voyagera, oraz epickich momentach w dłuższych kompozycjach, to myślę, że faktycznie taki score byłby dobry całkiem.
Generalnie zgadzam się z tym, co napisałeś, poza tym, że Hergest Ridge i Discovery miało by u mnie mimo wszystko chyba trochę niższe oceny i jednak Discovery w ogólnym rozrachunku wypada dla mnie bladziej niż HR. Wokal męski na Discovery należy do Berry'ego Palmera, który przez jakiś czas występował z formacją Triumvirat. I ma on... specyficzny głos, zgadzam się. Choć w Tricks of the Light i pozaalbumowym Crime of Passion wypadł IMO świetnie. Ale i tak wszyscy wiemy, że Maggie Reilly. <3 BTW, a co sądzisz o The Lake? Bo jakiś czas temu doceniłem niezwykle epicki motyw wieńczący ten instrumentalny utwór i praktycznie w kółko go sobie odtwarzałem. Co prawda reszta utworu jest chyba sklejana bardziej na siłę niż Orabidoo z Five Miles Out, ale ta epickość w ostatnich 3 minutach to jest spokojnie poziom płyt Mike'a z lat 70. jeśli chodzi o kompozycje. |
jup, jakos niedawno sluchalem The Lake i juz mialem wykląć w diabły, ze tak fajnie zapowiadajacy sie utworek (czyli mega klimatyczna pierwsza minuta) okazaluje sie poźniej totalnie mdly i bezbarwny- takie nadęte brzdękolenie - gdy nagle zabrzmialy ostatnie nuty i wpadłem na calego. naprawdę czuć moc, - ten epilog wali z moca wybuchu tysiąca słońc i tu znowu - nadawałoby sie to do jakiegos epickiego filmu. bitwa pieciu armi w Hobbicie, please?
Five Miles Out - jeśli chodzi o druga strone to daleki jestem od zachwytów. niemniej jednak, nawet gdyby druga strona bylaby ośmiogodzinnym nagraniem odgłosów ze spichlerza mojego dziadka, albo wokalnymi próbami eunuchów podczas seksu analnego z osłem, to przymknąlbym na to oko, bo na pierwszej stronie mamy !UWAGA!Taurus II czyli chyba najlepszy kawałek muzyki jaki Mike nagral w latach 80. imo jeden z najlepszych jego kawałkow ever. te zmiany nastrojów z folkowo-góralsko-irlandzkiego po czysto rockowe; ta gitara, ta masa kobz i innych, znanym tylko niewielu instrumentów, ten chórek wchodzący gdzieś w 15 minucie i ta miażdząca gonady orgazmiczna końcówka...ah. szkoda, ze Majkowi zabrakło troche pomysłow na druga strone, dlatego korzysta z totalnie kosmicznego silnika Taurusa II i na dluższa mete jest ona robiona chyba na siłe, by udobruchac wytwórnie przyrządzając coś do strawienia dla gawiedzi. ale nie ma sie co smucić, bo druga strona zawiera prześwietne Family Man, której super tekst i ogólny klimat, sa lekarstwem na (jak to ujał whoatemidinner) sklejke motywów z Taurusa, czyli Orabidoo, nudne Mount Teidi, czy kiczowate Five Miles Out. tak więc - za Taurusa II daje bez wahania 10, za druga strone z 6 i 80% oceny jest za przeurocze Family Man.
Crises - bardzo w porządku płytka, równa i jakby bardziej przemyślana niz Five Miles Out. na przystawke dostajemy bardzo przyjemne, tytułowe Crises i potem z górki - głowne danie - czyli Moonlight Shadow, jego najbardziej znana nutka i choć słyszana przeze mnie chyba z ponad tysiąc razy, dalej wbudza we mnie uczucia, do których opisania musialbym użyc gejoskiej strony mojej natury słowem - ta piosenka po prostu gra na strunach mojej duszy . trzymając sie dalej kulinarnej metaforyki - niestety potem natrafiamy na ość, ktorą można sie zadławic, bo wpada irytujące In high places. na szczęscie ratuje nas milutkie i lekko eteryczne Foreign Affair, króciutki, ale przyjemny Taurus III, który jakby zwiastuję nadchodzący smakowity deser - Shadow on the Wall. generalnie fajna płytka, bez mrugnięcia okiem daje 8/10. |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Pią Gru 14, 2012 10:30 pm Temat postu: |
|
|
My tu sobie gadu gadu, a tu Mike nagrywa nowy krążek.
http://www.progrockmag.com/news/mike-oldfields-music-from-the-heart/
Brzmi interesująco - trochę jak powrót do płyt z lat 80. Tylko błagam, żeby z tego nie wyszło drugie Earth Moving, bo by bardzo słabo wtedy było, obawiam się. Pozostaje jeszcze sprawa dłuższej kompozycji... Poza tym Mike w wywiadach ostatnio tylko o piosenkach mówi, ale o rozbudowanych instrumentalach ani słowa. Mnie przynajmniej to lekko niepokoi. Chociaż jakby źle nie było, zawsze możliwość usłyszenia gitary Oldfielda w nowych nagraniach cieszy. A jak jeszcze wokal i melodie na poziomie (marzenie to powrót Maggie Reilly, oczywiście) będą, to satysfakcja będzie, na pewno, bo cudów nie ma no. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
punkadiddle
Dołączył: 26 Lis 2008 Posty: 1123
|
Wysłany: Sob Gru 22, 2012 12:50 am Temat postu: |
|
|
Strasznie mi się nie chciało czytać tych zaległych postów, chociaż widziałam je już dawno, ale ogólna długość mnie zniechęciła. W końcu się za nie wzięłam i po przeczytaniu też mogę coś napisać, może trochę po czasie, ale i tak w październiku i listopadzie mnie tu nie było. Szkoda by było zmarnować okazję, bo dawno nic nie pisałam o Mistrzu. No i nieładnie zostawiać taki post Obiada bez odpowiedzi.
bartholomew napisał: | takich wszechstronnych artystow to ze swieta szukac |
Czy ja wiem, czy on taki wszechstronny? Prince jest wszechstronny, ale Oldfield? Obrał sobie pewien typ wypowiedzi muzycznej i się jej trzymał przez jakiś czas, dopóki nie zaczął pisać piosenek. To co tworzył jest raczej jednolite, nie skacze z gatunku na gatunek, chociaż jest oryginalny. Ale kiedy jest 20-minutowy utwór to rock progresywny, kiedy 3-minutowa piosenka to popowa. Nie ma trudności z zaszufladkowaniem jego muzyki. I wcale nie potrzeba do tego wielu szuflad, niestety. Mimo całego mojego uwielbienia dla tego pana tak to jednak widzę.
Cytat: | bral LSD i jesli to ten drag ukierunkowal jego geniusz |
Ogólnie to on raczej nie tworzył pod wpływem narkotyków, ale swojego złego stanu psychiki, bardzo złego. Jeśli brał coś, to też ze względu na ten stan, ale to nie było związane z jego muzyką. Muzyka była sposobem na odcięcie się od świata. Zresztą przy Ommadawn już całkiem o tym mówi - tym co wg niego wtedy mu zniszczyło życie były jego narodziny, więc postanowił to naprawić - i zrobił to przez muzykę, w tym utworze.
Cytat: | czemu nikt nie wpadl na to, by Mike napisal do Władcy muzyke |
Po pierwsze to za mało... Hm. Za dobre. Większość tych soundtracków do super hiper kinowych produkcji jest taka... hollywoodzka. Nie przychodzi mi lepsze określenie do głowy. Muzyka musi być do bólu patetyczna, aż sam przed oczami staje jakiś amerykański heros ratujący wszechświat przed zagładą. Nawet jeśli to film całkiem nie dotyczący naszego wszechświata, ale amerykańskość w filmach twórców amerykańskich da się wyczuć na setki kilometrów (czyli nawet w Polsce).
Po drugie jak pamiętam co zrobili z muzyką do Pól śmierci... Ile lat tego z zachwytem słuchałam na płycie, zanim sięgnęłam po film. Jak wyczekiwałam momentów z albumu, które wcale się nie pojawiły albo zostały poszatkowane na krocie maleńkich utworów zmieszanych ze sobą. Wiem, że Oldfield miał podobne odczucia na ten temat. Jeszcze raz mogę powiedzieć, że jego muzyka jest za dobra do filmów. Zresztą wystarczy obejrzeć jego teledyski...
Cytat: | pameitam jak kiedys szukałem tej piosenki, chodząc po ludziach i nucąc im zapamietale melodie |
O! I nie mając kompletnie pojęcia jak mógłby brzmieć tytuł, bo wyrazy "Get to France" jakoś nie wpadały w ucho. Kurczę, to było z 10 lat temu co najmniej! Pamiętam, jak się zastanawiałam nad znanymi tytułami dopiero zapoznając się z piosenkami Oldfielda. Szukałam tej piosenki pośród znanych tytułów. I pod GtF nawet nie sprawdzałam, bo byłam pewna, że to nie to. Prędzej sięgałam po Man in the Rain, które było jednym z pierwszych utworów Majkowych, jakie poznałam i polubiłam, słuchałam tego do zdarcia płyty, w czasach, kiedy nawet na tytuły albumów nie zwracałam uwagi (o ile je potrafiłam odczytać).
Cytat: | a nastepnie moj faworyt Tricks of the Light |
I te krótkie dźwięki gitary po wyśpiewaniu słów tytułu!
A The Lake wymiata, Obiad. Kiedyś się tym zachwycałam i wychwalałam pod niebiosa. Nawet w liceum, mieliśmy zrobić coś tam na zajęcia, jakąś reklamę. Wtedy byłam pod wpływem tych efektów z filmu z Robinem Williamsem, "Między piekłem a niebem". Świat (czy raczej Raj) z farby, zanurzam rękę w wodzie i wyjmuję ją niebieską, sraki ptają piękną zielonkawą kupą, która z ładnym dźwiękiem rozplaskuje się na celu, wszędzie farba, efekty malarskie i niesamowite kolory. I do takich fragmentów filmu, które miały mi posłużyć za reklamę farb dobrałam genialne fragmenty The Lake między innymi. Sama bym sobie wystawiła 10 na koniec roku za samo połączenie.
Co do nowego albumu. W tej chwili mam podejście, że Oldfield zdrowy psychicznie i zadowolony z siebie to Oldfield słabszy muzycznie. Chociaż zdarzało mu się temu zaprzeczyć, no ale większość późniejszych nagrań to sugeruje. Muszę chyba skończyć słuchać Marillion i wrócić do Oldfielda, bo nieładnie o nim piszę. ;p Chociaż tak naprawdę Marillion już nie słucham od 2 tygodni, ale pozory po koncercie muszą być zachowane. ; ) |
|
Powrót do góry |
|
|
bartholomew
Dołączył: 29 Wrz 2012 Posty: 15
|
Wysłany: Pią Gru 28, 2012 2:01 pm Temat postu: |
|
|
Cytat: | Czy ja wiem, czy on taki wszechstronny? Prince jest wszechstronny, ale Oldfield? Obrał sobie pewien typ wypowiedzi muzycznej i się jej trzymał przez jakiś czas, dopóki nie zaczął pisać piosenek. To co tworzył jest raczej jednolite, nie skacze z gatunku na gatunek, chociaż jest oryginalny. Ale kiedy jest 20-minutowy utwór to rock progresywny, kiedy 3-minutowa piosenka to popowa. Nie ma trudności z zaszufladkowaniem jego muzyki. I wcale nie potrzeba do tego wielu szuflad, niestety. Mimo całego mojego uwielbienia dla tego pana tak to jednak widzę. |
pisząc o wszechstronności miałem na myśli jego wszechstronność jako multinstrumentalisty, ale jeśli chodzi o klasyfikacje gatunkowa jego stylu, to sie muszę nie zgodzic - musiałbym użyc wielu wiecej szufladek do Mike'a niz do Prince'a. Mike obija sie o wiekszość gatunków - od ambientu, po blues i pop przez rock progresywny na muzyce celtyckiej i trancie koncząc! a wszechstronność Prince'a widze tylko w tym, że udało mu sie zagrać w paru filmach (przynajmniej dostał Oscara) i wbijał się w mase jednorazowych w duetów z innymi gwiazdami. ale wiekszość jego płyt caly utrzymana jest w niezmiennym (do porzygu wrecz!)od lat stylu R&B- funkowym. mam wrażenie, że koleś od 20 lat spiewa to samo. ale nieważne, nie będziemy sie przecież przerzucać błotem o to "kto jest lepszy, bo mi sie wydaje, ze..."
Cytat: |
Po pierwsze to za mało... Hm. Za dobre. Większość tych soundtracków do super hiper kinowych produkcji jest taka... hollywoodzka. Nie przychodzi mi lepsze określenie do głowy. Muzyka musi być do bólu patetyczna, aż sam przed oczami staje jakiś amerykański heros ratujący wszechświat przed zagładą. Nawet jeśli to film całkiem nie dotyczący naszego wszechświata, ale amerykańskość w filmach twórców amerykańskich da się wyczuć na setki kilometrów (czyli nawet w Polsce).
Po drugie jak pamiętam co zrobili z muzyką do Pól śmierci... Ile lat tego z zachwytem słuchałam na płycie, zanim sięgnęłam po film. Jak wyczekiwałam momentów z albumu, które wcale się nie pojawiły albo zostały poszatkowane na krocie maleńkich utworów zmieszanych ze sobą. Wiem, że Oldfield miał podobne odczucia na ten temat. Jeszcze raz mogę powiedzieć, że jego muzyka jest za dobra do filmów. Zresztą wystarczy obejrzeć jego teledyski... |
łee, jasne, ze za dobre, ale ile moglby zyskac film mając taki soundtrack. Majk wydaje mi sie na tyle elastyczny, że mogłby połaczyć hollywoodzki patos i przesadzony rozmach z własna artystyczna wizja i przy okazji zgarnąc Oscara, bo malo kto jak Majk zasługuje na takie poważniejsze wyróżnienie.
Cytat: | Prędzej sięgałam po Man in the Rain, które było jednym z pierwszych utworów Majkowych, jakie poznałam i polubiłam, słuchałam tego do zdarcia płyty, w czasach, kiedy nawet na tytuły albumów nie zwracałam uwagi (o ile je potrafiłam odczytać). |
czy tez zauwazasz ogromne podobienstwo Man in the Rain do Moonlight Shadow? z przekory powiedziałbym nawet, ze Man in the Rain to takie Moonlight Shadow dla ubogich. podobny klimat, identyczna konstrukcja, podobna solówka, te same szarpnięcia strunami w zwrotkach...co i tak nie zmienia faktu, ze obie piosenki są po prostu z kosmosu.
a na nową płyte czekam z niecierpliwością.
najlepsze jest to, ze w udalo mi sie dopiero poznac połowe jego twórczości, jeszcze wiele przede mną |
|
Powrót do góry |
|
|
manwerty
Dołączył: 25 Lip 2012 Posty: 975 Skąd: kuj-pom
|
Wysłany: Sob Lut 16, 2013 5:18 pm Temat postu: |
|
|
No dobra Obiad, niech będzie. Coś tu sobie skrobnę.
Oldfielda poznałem w wieku 5-6 lat. Jak? Moonlight Shadow. Pamiętam, że zawsze się dziwiłem, że jest napisane Mike Oldfield, a śpiewa pani. No ale sam utwór przypadł mi do gustu i lubiłem go czasem włączyć.
Mój kumpel powiedział mi, że jest fanem Oldfielda. Ok, stwierdziłem jednak, że nie zamierzam się zagłebiać w takie Moonlight Shadowy.
Były wakacje. 2012 rok. Nudziło mi się w domu i poszedłem do tego kumpla. Wchodzę i widzę, że słucha on jakiejś płyty. Słyszę fajną gitarę i jakieś dzwony w tle. Zapytałem, co to jest. Mike Oldfield. WTF ??
Wtedy zacząłem zagłębiać się w muzykę Mike'a. Niestety (kasy brak) do dziś nie posiadam jeszcze żadnej jego płyty (ale mam nadzieję, że się to zmieni).
Znam następujące płyty :
- Tubular Bells
- Hergest Ridge
- Ommadawn
- Incantations
- Platinum
- Crises
Może coś o nich napiszę :
Tubular Bells - Mój ulubiony album Mike'a. Kocham część 1, 2 momentami mnie irytuje (pod koniec zwłaszcza).
Hergest Ridge - Podoba mi się ta atmosfera, klimat. Znów zdecydowanie wolę część 1.
Ommadawn - To tu jest mój ulubiony utwór Oldfielda - Ommadawn pt 1. Uwielbiam na tym albumie tych bębniarzy.
Incantations - Mało z niej pamiętam, ale uwielbiam część 2.
Platinum - Tu z kolei ulubiona część to pt 4. Lubię też bardzo I Got Rhytm
Crises - najsłabszy z tych które znam to nie jest ten Oldfield, którego uwielbiam, chociaż suita tytułowa jest świetna.
Jakiś mały Top 10:
1.Ommadawn pt 1
2.Tubular Bells pt 1
3.Platinum pt 4
4.Ommadawn pt 4
5.Hergest Ridge pt 1
6.Incantations pt 2
7.Taurus I
8.Crises
9.Taurus II (poza wymienionymi płytami znam jeszcze obydwa Taurusy)
10.I Got Rhytm
I top 6 Albumów :
1.Tubular Bells
2.Ommadawn
3.Hergest Ridge
4.Platinum
5.Incantations
6.Crises _________________ "Do you really want to live forever?
Forever and ever"
http://www.lastfm.pl/user/manwerty |
|
Powrót do góry |
|
|
ukiluk
Dołączył: 20 Lut 2013 Posty: 3
|
Wysłany: Sro Lut 20, 2013 2:47 pm Temat postu: |
|
|
Mój ojciec jest wielkim fanem Oldfielda, mi też widać się to trochę udzieliło.
Chyba będę oryginalny, bo wielu osobom ten album nie podchodzi, ale najbardziej lubię Hergest Ridge. _________________ Lukas
Nie ma to jak złamać nogę w drodze na koncert
...rezonans łomża |
|
Powrót do góry |
|
|
whoatemydinner
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1771 Skąd: Z Mornington Crescent.
|
Wysłany: Pią Lut 22, 2013 7:40 pm Temat postu: |
|
|
No i bardzo ładnie manwerty. Ommadawn (Part One) na odpowiednim miejscu listy najlepszych utworów.
manwerty napisał: | Hergest Ridge - Podoba mi się ta atmosfera, klimat. Znów zdecydowanie wolę część 1. |
O, patrz - ja nie przepadam za częścią pierwszą. Przecież druga część ma te chore gitary i w ogóle jedyny fragment, który się wyróżnia na tym w sumie monotonnym albumie - przypomina mi to trochę jaskiniowca z Tubular Bells, z tym, że tutaj jest to zdecydowanie lepiej zrobione. Pamiętam, że za pierwszym odsłuchem moja mina przy tym fragmencie wyrażała niezrozumienie, zszokowanie, a przede wszystkim zachwyt. Podobno tam jest nawet 100 ścieżek gitarowych naraz, chociaż z tego co ogarniam, to bardziej realistyczną ilością będzie maks. 30, ale co tam. W każdym razie Hergest Ridge to dla mnie w dużej mierze ten moment, bo reszta, choć urocza i z ładnymi melodiami, jest ciut... rozmemłana. Nie wiem, aż zbyt sielska mi się wydaje ta płyta. Ommadawn czy Tubular Bells też mają folkujące momenty, ale tam to zdecydowanie lepiej brzmi. Dlatego z pierwszych 4 płyt HR oceniam obecnie najniżej.
manwerty napisał: | Crises - najsłabszy z tych które znam to nie jest ten Oldfield, którego uwielbiam, chociaż suita tytułowa jest świetna. |
Tutaj też zupełnie nie tak. xD Moonlight Shadow roxuje, In High Places też. Shadow on the Wall mi właściwie nie przeszkadza, Taurus 3, choć bezsensowny, też nie jest zły. Mistake sobie jeszcze umieściłem na tej płycie w wersji na komputerze, bo pomimo FiveMilesOutowości tego utworu, to pasuje całkiem nieźle na tę płytę też. A tytułowa suita... jest OK. Żadnych orgazmów nigdy nie miałem przy niej, najlepsze momenty to pierwsze 5 minut i ostatnie parę minut (ta perkusja <3). A w środku takie coś jest i no jest, ale poza tym nie robi mi zbyt wiele. I jednak o ile mi udzielanie się wokalnie Mike'a tam nie przeszkadza, to IMO jako instrumental całkowity sobie trochę lepiej poradziło (po wywaleniu tej sekcji "The watcher and the tower etc."). Gdzie tam temu do Taurus II, w ogóle.
Pozostałe opinie - bardzo spoko. Jeszcze poznaj kiedyś w całości Five Miles Out (najlepszy ejtisowy Mike) i Amarok, a także zwróć uwagę na część 4. Incantations, i już nie będę w ogóle miał się do czego przyczepić.
No i witam Ukiluka. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
manwerty
Dołączył: 25 Lip 2012 Posty: 975 Skąd: kuj-pom
|
Wysłany: Pią Lut 22, 2013 8:56 pm Temat postu: |
|
|
whoatemydinner napisał: | No i bardzo ładnie manwerty. Ommadawn (Part One) na odpowiednim miejscu listy najlepszych utworów.
manwerty napisał: | Hergest Ridge - Podoba mi się ta atmosfera, klimat. Znów zdecydowanie wolę część 1. |
O, patrz - ja nie przepadam za częścią pierwszą. Przecież druga część ma te chore gitary i w ogóle jedyny fragment, który się wyróżnia na tym w sumie monotonnym albumie - przypomina mi to trochę jaskiniowca z Tubular Bells, z tym, że tutaj jest to zdecydowanie lepiej zrobione. Pamiętam, że za pierwszym odsłuchem moja mina przy tym fragmencie wyrażała niezrozumienie, zszokowanie, a przede wszystkim zachwyt. Podobno tam jest nawet 100 ścieżek gitarowych naraz, chociaż z tego co ogarniam, to bardziej realistyczną ilością będzie maks. 30, ale co tam. W każdym razie Hergest Ridge to dla mnie w dużej mierze ten moment, bo reszta, choć urocza i z ładnymi melodiami, jest ciut... rozmemłana. Nie wiem, aż zbyt sielska mi się wydaje ta płyta. Ommadawn czy Tubular Bells też mają folkujące momenty, ale tam to zdecydowanie lepiej brzmi. Dlatego z pierwszych 4 płyt HR oceniam obecnie najniżej.
manwerty napisał: | Crises - najsłabszy z tych które znam to nie jest ten Oldfield, którego uwielbiam, chociaż suita tytułowa jest świetna. |
Tutaj też zupełnie nie tak. xD Moonlight Shadow roxuje, In High Places też. Shadow on the Wall mi właściwie nie przeszkadza, Taurus 3, choć bezsensowny, też nie jest zły. Mistake sobie jeszcze umieściłem na tej płycie w wersji na komputerze, bo pomimo FiveMilesOutowości tego utworu, to pasuje całkiem nieźle na tę płytę też. A tytułowa suita... jest OK. Żadnych orgazmów nigdy nie miałem przy niej, najlepsze momenty to pierwsze 5 minut i ostatnie parę minut (ta perkusja <3). A w środku takie coś jest i no jest, ale poza tym nie robi mi zbyt wiele. I jednak o ile mi udzielanie się wokalnie Mike'a tam nie przeszkadza, to IMO jako instrumental całkowity sobie trochę lepiej poradziło (po wywaleniu tej sekcji "The watcher and the tower etc."). Gdzie tam temu do Taurus II, w ogóle.
Pozostałe opinie - bardzo spoko. Jeszcze poznaj kiedyś w całości Five Miles Out (najlepszy ejtisowy Mike) i Amarok, a także zwróć uwagę na część 4. Incantations, i już nie będę w ogóle miał się do czego przyczepić.
No i witam Ukiluka. |
Dzięki za rady co do poznawania płyt, postaram się zastosować. A co do HR part 2 to ja tych "chorych gitar" właśnie nie lubię. No cóż, dziwny jestem _________________ "Do you really want to live forever?
Forever and ever"
http://www.lastfm.pl/user/manwerty |
|
Powrót do góry |
|
|
bartholomew
Dołączył: 29 Wrz 2012 Posty: 15
|
Wysłany: Sob Mar 09, 2013 10:23 pm Temat postu: |
|
|
siea
co do Hergest Ridge, kurcze ostatnio posluchalem sobie pierwszej polowy, czyli plumkania i o dziwo odkrylem, ze jest calkiem fajna i jest w tym jakas "metoda". wczesniej uważałem, ze jet to po prostu nudne nadęte brzdękolenie na dziwnych isntrumentach, ciezko bylo "zawiesic ucho" na jakimkolwiek fragmencie. kiedys jak juz stanie sie bogaty, bede sobie jezdzic na koniu po moich rozleglych polach przy akompaniamencie tej muzyki i będzie tak, chocbym mial powbudowywac tam glosniki w ziemie
Tubular Bells III - bardzo nierowna plyta, w której przewijają się kawałki ocierające sie o geniusz, mimo prostej "budowy" i kawałki tak mdłe i bezbarwne, ze moj mozg automatycznie przechodzi w stan hibernacji. az nie chce mi sie wiecej pisać
na tak: OUTCAST!!! Man in the Rain, The top of the morning, no i moze Jawel in the Crown, bo kojarzy mi się z genialnym Sadness Enigmy
na nie: cała reszta
i spacjalnie dla was, 2 bonusiki od bartha:
fajny wywiadzik z Majkiem
najlepsza nuta z Tubular Bells 3 i pewnie najlepsza nuta z lat 90. Majka
Ostatnio zmieniony przez bartholomew dnia Sro Mar 20, 2013 2:58 am, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|