FAQFAQ
SzukajSzukaj
UżytkownicyUżytkownicy
GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja

ProfilProfil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości
ZalogujZaloguj

Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna
Użytkownikami tego forum nie są wyłącznie (i w większości) członkowie Polskiego Fanklubu Queen, dlatego ogółu opinii prezentowanych na forum nie można traktować jako opinii Fanklubu, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru.
Polski Fanklub Queen

Czat.Queen.PL!
Top Tens
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Another World
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zinger menu



Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 396
Skąd: dzikie kraje

PostWysłany: Pon Maj 02, 2011 12:19 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

UTWORY (podkreślam, że zdecydowałem, by żaden wykonawca się nie powtarzał, bo inaczej zginąłbym w zawiłościach wyborów):

1. Time
Cóż, nie będę ukrywał, że najbardziej magicznym albumem wszechczasów jest dla mnie The Dark Side of the Moon, a najbardziej czarodziejskim utworem na tej płycie jest z kolei "Time". Już sam wstęp tak wciąga, że słuchacz ma możliwość wyjścia z tego muzycznego wiru dopiero po piosence - choć z tym też raczej ciężko, bo "Time" płynnie przechodzi w "Great gig in the sky" Wink Cóż, pierwsze dźwięki porywają mnie w kosmiczną przestrzeń, a gitarowa solówka tylko mnie w niej pogrąża.

2. 21st century schizoid man
Pierwszy kawałek King Crimson, jaki kiedykolwiek słyszałem, i w pierwszej minucie zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Bardzo zaskakujący, genialnie zaaranżowany utwór. Ta burzliwa gra orkiestry, wszystko to mnie powaliło na deski w pierwszej rundzie. Oczywiście, jest co najmniej kilka dzieł King Crimson, które artystycznie mogłyby konkurować z "21st century schizoid man", jak np. "In the court of the crimson king", "Islands", "Ladies of the road", "Formentera lady", "Starless", "Red", "One more red nightmare" itp, ale "21st century schizoid man" ma dla mnie znaczenie szczególne. Raz - że pierwszy ich utwór, jaki słyszałem, dwa - że pierwszy ich kawałek na pierwszym albumie (tak zwana "wartość symboliczna"), trzy - że chyba najbardziej charakterystyczny, wyrazisty numer w ich dorobku. Głównie to ostatnie zadecydowało.

3. March of the black queen
Trzecie miejsce jest umowne, bo "March of the black queen" nie odstaje dla mnie jakoś wyraźnie od utworów sklasyfikowanych na miejscach pierwszym i drugim. Ten kawałek to taki wielki, kwiecisty ogród muzyczny. Gdzie nie spojrzysz, widzisz jakieś niezwykłe, niespotykane rośliny i niesamowite stworzenia. To jest właśnie przepych muzyki z Queen II.

4. Spanish Galleon
No i przyszedł czas na dość mało znany utwór. Lucifer's Friend to zespół z klasycznego okresu rocka, a "Spanish Galleon" pochodzi z albumu Banquet. Niejednego użytkownika tego forum może zainteresować fakt, że wokalistą Lucifer's Friend był John Lawton, który w latach 1977-1979 śpiewał w Uriah Heep. Dla mnie jednak największe jego dokonania wokalne zgromadzone są na kilku pierwszych płytach Lucifer's Friend. W połączeniu z ich bajeczną muzyką dają nieziemski efekt. "Spanish Galleon" jest po prostu balsamem dla ucha - zarówno straszliwie wpadająca w ucho melodia, jak i majestatyczny głos Lawtona. Piosenka dodatkowo obfituje w profesjonalizm instrumentalny. Wyrazistość melodii połączona jest z niebanalną, szlachetną aranżacją.

5. Behind blue eyes
Najbardziej znany kawałek The Who, choć chyba bardziej z wersji Limp Bizkit, niż ze swojej pierwotnej postaci. W wykonaniu The Who piosenka ma głębokie, mroczne brzmienie, wzbogacone jeszcze przez chórki, w których zespół się specjalizował (odsyłam do "Christmas", "Cousin Kevin", albo "A quick one"). W dodatku cover Limp Bizkit pozbawia piosenki tej drugiej, "drapieżnej" części, opierając się na nastrojowej pierwszej. To wyraźnie zaszkodziło dorodności utworu. "Behind blue eyes" to przebój może oklepany i ktoś inny wybrałby na to miejsce jakiś mniej znany kawałek, np. z Tommy'ego, ale ja bardzo cenię utwory, które potrafiły jednocześnie być nieziemsko zajebiste, a przy tym zdobyć nieziemską sławę.

6. Burn
Wiem, niecodzienny wybór. Każdy wrzuciłby "Child in time", "Highway star", albo inne "Lazy". Ale brzmienie, które Deep Purple osiągają w "Burn", a zwłaszcza w tym ciągnącym się krzyku "buuuuuurn", potrafi zakraść się do mego serca tak głęboko, jak w mało której piosence. Coverdale jest moim drugim ulubionym wokalistą i ten utwór daje praktycznie odpowiedź na pytanie, dlaczego.

7. Salisbury
Przyszła pora na stanowczo niedoceniony według mnie utwór Uriah Heep. Baśniowa aranżacja muzyczna i idealnie wpasowany w taką stylistykę śpiew Byrona czyni te 16 minut muzyki pełnymi wybitnych wrażeń. Uwielbiam "July morning", ale dramaturgia w grze orkiestry smyczkowej w "Salisbury", to dla mnie mistrzostwo galaktyki. Od pierwszych sekund słuchania zapadam w muzyczny sen, a mój umysł wtapia się w burzę porywistych nut.

8. Dancing with the moonlit knight
Dzieło Genesis. Najbardziej szlachetne i dostojne brzmienie, jakiego było mi dane zaznać w muzyce rockowej. Tak, chyba się nie pomyliłem. Peter Gabriel to jeden z tych wokalistów, których głosy nie urzekają pięknem wynikającym z ogólnych kanonów estetycznych, a raczej barokowym "pięknem brzydoty", specyficznym urokiem zgrzytów i magią spontaniczności, autentyzmu. Choć akurat we wstępie do utworu nieskazitelność barwy Gabriela jest niezaprzeczalna, przyznaję.

9. Trilogy
Z kolei estetyka, jaką reprezentuje swoim głosem Greg Lake, wokalista Emerson, Lake & Palmer, jest dokładnym przeciwieństwem dziedziny, w której wymiata Peter Gabriel. Barwa Lake'a jest okazem czystości, piękna w czystej postaci, prawdziwej głębi. Na albumie Trilogy, w tytułowym utworze, miał genialną okazję pokazać się z tej strony i zrobił to. Piosenka z początku ujmuje słuchacza spokojem i niezwykłą nostalgią, po czym, jak zawsze w Emerson, Lake & Palmer, następuje atak klawiszowej i perkusyjnej wirtuozerii. To jednak dla mnie w tym dziele jedynie dodatek, bo niepowtarzalny klimat funduje nam pierwsza część utworu - dalsza, to tradycyjne dla Emersonów uzupełnienie trzonu piosenki.

10. Stairway to Heaven
Przynajmniej nie muszę wiele mówić. Uwielbiam wybitne arcydzieła, wokół których dodatkowo rodzi się stały, niezwyciężony kult. Chyba najbardziej cenię właśnie utwory, w których dostrzegam niebanalną magię, a zarazem wiem, że są to utwory, które zdobyły powszechne, wieloletnie uznanie. Dlatego w moich topach bardzo często figurują rzeczy legendarne, kultowe.
_________________
2009 edo bentley continental gt speed 2006 edo volkswagen touareg red black
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
wasdfg7



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 4279
Skąd: Dębica/Wrocław

PostWysłany: Nie Gru 18, 2011 3:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

MOJE POPRZEDNIE ZESTAWIENIE

Mijają już prawie dwa lata odkąd poprzednio robiłem swoje zestawienie. Żeby być bardziej miarodajnym, nie zaglądam na swoją poprzednią listę. Jeszcze nie wiem jak będzie z opisami. Aha. I jeśli się pytacie czy mam za dużo czasu. Tak... zdecydowanie powinienem się zająć czymś innym niż to, ale muzyka, której słucham wpływa na mnie tak, że nie mogę się powstrzymać.

Zespoły

1. Marillion
Bezapelacyjny lider. Inne zespoły mają problem, żeby mieć choć jedną płytę na poziomie absolutu. Tu bez chwili zastanowienia rzucam dwie, a jest kilka które się dobijają aby poświęcić im trochę więcej czasu. Marillion to Hogarth jeżeli chodzi o o wieczny spór o to, który z wokalistów dał mu więcej. Oczywiście nie pomijam reszty muzyków, bo są tak samo ważni jak H... Rothery to absolutny mistrz gitary i to jemu powinno się wiązać buty. Co z tego, że był kopią Gilmoura? Już nigdy więcej. Strasznie pozytywnie przyjmuję jego słowa z jednego z wywiadów, że zmieni się jego udział w płycie i będzie go zdecydowanie więcej. Ostatnio było mi dane słyszeć Somewshere Else nagrane z radio brytyjskiego w momencie gdy ten utwór pierwszy raz się pojawił na antenie. SZOK. Będąc fanem już w tamtym momencie chyba bym nie wytrzymał tego entuzjazmu. Tak strasznie niecierpliwie czekam na tę nową płytę. Będzie wspaniała.
2. Queen
Trzyma się ciągle ścisłej czołówki. Jakie zadowolenie przyniosła mi ostatnio rozmowa z osobą, która pytała o Queen bo nie miała większego pojęcia. Te magiczne lata 70. Tak zwariowane kompozycje. Już nawet nie wokal Fredka ale cały ten zespół. Jak oni pięknie kombinowali żeby uzyskać te wszystkie absolutnie magiczne dźwięki. No i wiadomo.... mnóstwo kompozycji które oprócz tego, że są kompozycjami doskonałymi jeszcze łączy mnie z nimi sentyment. Moje dzieciństwo!!!
3. Pink Floyd
Słucham ich rzadko ale jak już przychodzi do tego momentu to z reguły kilka płyt pod rząd. Trzeba mieć nastrój żeby się w nich zanurzyć. No i pierwowzór najlepszej gitary świata. Szkoda, że nie przyjdzie ich już więcej zobaczyć na żywo. W sumie żeby być w Pink Floydach wyczerpanym brakuje mi już zobaczyć tylko Gilmoura.


-----------------------------tutaj krecha bo poniżej niej ciągle są zawirowania i nie wiadomo co się może zmienić ------------------------

4. Pendragon
I aż śmiech mnie ogarnia gdy zdaję sobie sprawę z tego że byłem na ich koncercie (który był wspaniały) w momencie gdy jeszcze nic nie znałem. Że byłem tak głupi, że się z NAR-em po koncercie od razu zwinęliśmy. Żal. Ale kompozycje wspaniałe. Już nie ma tu takiego absolutu - a mówiąc to mam na myśli to, że właściwie żadna ich płyta nie jest doskonała od początku do końca. To raczej coś na zasadzie docenienia tego jaką muzykę grają. Jakiego mają gitarzystę (ta sama broszka co Gilmour i Rothery tylko na troszkę niższym poziomie) i jakie genialne koncerty grają. To był impuls. Po koncercie od razu wiedziałem co mnie będzie interesować w muzyce w najbliższym czasie. Co prawda nie śpieszę się z ich poznawaniem, wciąż nie wszystko słyszałem, ale to co do tej pory - nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się możliwością poznawania tak świetnego zespołu.
5. ELO
W końcu czysta rozrywka. Mniej genialny brat Queen tylko, że z dodatkiem smyczków. Nieskrępowani, radośni i cieszący się grą. Szkoda, że zakończyli swą działalność z najważniejszym ogniwem, ale i tak nagrali na tyle dużo, że można się czasem cieszyć muzyką z mało ambitnych powodów.
6. Muse
Trochę bardziej ambitna rozrywka. Ale jednak ciągle typowa rozrywka. Co jest dziwne to to, że właśnie ten cały artyzm lub kicz (zależy z której strony patrzeć ) jest najciekawszym elementem tego trio. Koncerty pełne energii, kompozycje od w miarę subtelnych po absolutnie genialne. Tylko cztery płyty a zawarli w nich więcej niż niektóre zespoły przez całą karierę. W pierwszej 6 zespołów jedyny, którego (choć w części ) nie widziałem na żywo. Do dziś żałuję tego Krakowa, który był reprezentowany przez dość sporą grupę osób z tego forum. Człowiek uczy się całe życie.
7. Sylvan
Moje absolutne odkrycie QW. Nie pamiętam kto to wrzucił, ale jestem dozgonnie wdzięczny. Nie mam wiele czasu, żeby któregoś razu siąść sobie jak za dawnych czasów i sobie poanalizować muzykę. Słyszałem chyba wszystkie płyty i co znamienne żadna mnie nie odrzuciła. Absolutny top i Posthumous Silence tylko zapowiada dalsze miłe odczucia. Jak w końcu znajdę czas i poznam coś więcej - jestem pewny że podskoczy wyżej. Plus za doktora z fizyki (tak jakoś kojarzę)
8. Karmakanic
Ta sama bajka co Sylvan. Niby wszystko znam, ale tak znać znać to jedynie Who's The Boss In The Factory. Niby wyżej powinny być jakieś Porcupiny Tree, Dream Theatery, Anathemy czy inne badziewia które znam dłużej i lepiej, ale coś czuję, że nie na darmo dziś tu wrzucam właśnie te zespoły spod 7 i 8.
9. Antimatter
Kolejny debiutant. I czemu nie Anathema? Bo jak znam ich z miesiąc tak dzień w dzień coś mnie zachwyca. Właściwie słucham na okrągło. I jestem świadom, że powoli będzie odchodzić w zapomnienie, ale niech ma swoje chwile chwały i glorii.
10. Gazpacho
Za swój niepowtarzalny klimat. Są w nim mistrzami. Jak już przychodzi do słuchania Gazpacho - jest właściwie pewnym to, że to będzie godzina absolutnej przyjemności.



Płyty

Żeby było jasne. Nie przyjmuję żadnych głupich ograniczeń typu "jedna płyta jednego wykonawcy" - bądźmy obiektywni Twisted Evil

1. Marillion - Brave
Opus magnum muzyki. Najwybitniejsze dzieło jakie powstało na przestrzeni dziejów. Nikt tak pięknie nie nagrał płyty, ani jej nie wykonywał jak właśnie Marillion. To jest dzieło skończone. Nie pozbawione wad, ale najbliższe ideału.
2. Marillion - Marbles
Zdziwieni tak? A ja ani trochę ;p Tak żeby Was tylko uspokoić. Ostatnia płyta Marillion w tym zestawieniu. A za co się tu znalazła. Za najwspanialsze zestalenie ze sobą filmu i książki pod postacią muzyki. Hogarth to pieprzony geniusz. Za wspaniałą opowieść o dzieciństwie. Za baśniowy klimat. Za chyba najlepszą formę muzyczną zespołu, za najwspanialszy utwór wszech czasów..., Mógłbym tak jeszcze długo ale nie będę. Napisałem już wszystko o tej płycie w jednym z tematów.
3. Dream Theatre - Scenes From A Memory
Czy jest sens tu cokolwiek tłumaczyć?
4. Sylvan - Posthumous Silence
Jak już pisałem wyżej, tak samo tu. Genialne płyta od początku do końca. Genialne melodie i teksty. Może i jakaś tam kalka Brave'a ale czy to ma znaczenie przy tak genialnej muzyce?
5. Pink Floyd - Wish You Were Here
Spory przeskok z TFC ale po prostu stwierdziłem, że za mało na niej jest prawdziwie wspaniałych utworów. A tu ... cała płyta taka jest. Uwielbiam, kocham i w ogóle
6. Queen - Queen II
Wiadomo, że za ten wspaniały Artyzm przez duże A. Nie znam drugiej tak nagranej płyty z taką mnogością dziwnych ale wciąż pięknie zespalających dziwności.
7. Devil Doll - The Girl Who Was ... Death
Wszyscy biorący udział w tamtej pamiętnej edycji QW mniej więcej wiecie o czym mówię Razz
8. Ayreon - The Human Equation
9. Karmakanic - Who's The Boss In The Factory
Daję sobie głowę uciąć, że i 8 i 9 była w moim ostatnim zestawieniu, i że pewnie niewiele się zmieniło.
10. Antimatter - Leaving Eden
I cóż ja mogę powiedzieć? Awans od razu do 10. Płyta jest absolutnie wspaniała.


Utwory

Ostatnim razem się podjąłem. Tym razem już pasuję. Mogę tylko powiedzieć jak będzie wyglądała pierwsza dwójka na mojej liście

1. Marillion - Neverland
Tak... TSMGO spadło z tronu
2. Queen - The Show Must Go On

Ale daleko nie zawędrowało.

A później kandydatów jest od groma i trudno, naprawdę trudno mi jest wytypować ich kolejność. Finally Free, Eternally pt2, Steven, Soldier of Fortune, Stargazer, Ticket to the Moon, Persophone, List do M, The Final Cut i naprawdę jeszcze 100 innych które mi teraz nie przychodzą do głowy. Ave
_________________

MARILLION - BRAVE
The true soul of Queen band is lost...
______________________________
I've Been Blessed By God
Yet I Feel Forsaken
All To Me Was Given
Now It's Finally Taken
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG
Maciej



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 1329
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sro Gru 28, 2011 7:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

wasdfg7 napisał:

4. Pendragon
I aż śmiech mnie ogarnia gdy zdaję sobie sprawę z tego że byłem na ich koncercie (który był wspaniały) w momencie gdy jeszcze nic nie znałem. Że byłem tak głupi, że się z NAR-em po koncercie od razu zwinęliśmy. Żal. Ale kompozycje wspaniałe. Już nie ma tu takiego absolutu - a mówiąc to mam na myśli to, że właściwie żadna ich płyta nie jest doskonała od początku do końca. To raczej coś na zasadzie docenienia tego jaką muzykę grają. Jakiego mają gitarzystę (ta sama broszka co Gilmour i Rothery tylko na troszkę niższym poziomie) i jakie genialne koncerty grają. To był impuls. Po koncercie od razu wiedziałem co mnie będzie interesować w muzyce w najbliższym czasie. Co prawda nie śpieszę się z ich poznawaniem, wciąż nie wszystko słyszałem, ale to co do tej pory - nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się możliwością poznawania tak świetnego zespołu.
e

Z opóźnieniem ale może W-7 to czyta Wink

Racja.Pendragon to zespół który nie ma ani jednej genialnej płyty.Na każdej są wielkie rzeczy, dobre i przeciętne.Ale jak sobie skompilowałem kilka lat temu takie "the best of" ze wszystkich płyt to wyszło mi kilkadziesiąt numerów.Widziałem ich na żywo w 2002 albo 03-cim.Nick podpisał mi "Not of This World". Jako jeden z nielicznych w prog-rockowym światku pisze też bardzo dobre teksty.Ostatnia płyta mi się nie podoba, nie mają żadnego doskonałego albumu a mimo to jest to świetny zespół. Wink

p.s "The Voyager" chyba pierwszy słyszany kawałek i do dziś czaruje, idealny na podróż Smile
_________________
Light the fire, feast
Chase the ghost, give in
Take the road less traveled by
Leave the city of fools
Turn every poet loose

Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Ziutek98



Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 3947
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią Gru 30, 2011 1:07 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zabawny Wasdfg7, który woli Antimatter od Anathemy.
_________________
PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
wasdfg7



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 4279
Skąd: Dębica/Wrocław

PostWysłany: Pią Gru 30, 2011 9:18 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

w7 wrócił i nie widzi w tym nic śmiesznego ;p Poza tym chyba był nawet temat do komentarzy tych topów więc żeby nie robić burdelu ;p

I no tak.. Maciej sparafrazował mnie więc co ja mogę dodać? Razz
_________________

MARILLION - BRAVE
The true soul of Queen band is lost...
______________________________
I've Been Blessed By God
Yet I Feel Forsaken
All To Me Was Given
Now It's Finally Taken
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer GG
Ziutek98



Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 3947
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob Gru 31, 2011 2:48 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ale nie przyklejony, można było zapomnieć, no i Maciej zrobił to pierwszy Razz


To sie wytnie... Ech, trzeba poważnie się przyłożyć i swoje top tensy odświeżyć, ale zawsze coś, jak nie praca, to szkoła...
_________________
PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Numer GG
Anet



Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 762
Skąd: Leszno/ Wrocław

PostWysłany: Nie Lut 05, 2012 1:25 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dzisiaj będzie tu mój przewspaniały post, do którego się trochę zabierałam. Póki co jestem na 6 wykonawcy...Ale frajda Very Happy
_________________
"O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki."
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Anet



Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 762
Skąd: Leszno/ Wrocław

PostWysłany: Nie Lut 05, 2012 3:03 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ułożenie topu wykonawców, albumów, utworów to jest naprawdę bardzo ciężkie zadanie.Bo jak zdecydować czy coś ma być na miejscu 5 a coś 8? Nie do końca wiem, czy ten spis odzwierciedla prawdę czy jest po prostu reprezentatywny. Przymierzałam się do tego od dnia w którym mam ferie, a więc niech będzie, że jest to właśnie tak :

Wykonawcy:

1. Marillion Laughing Nawet sobie nie wyobrażacie jak się biłam z myślami czy mają zająć miejsce zaszczytne pierwsze czy drugie ( też zaszczytne!). Po głębszych przemyśleniach daję ich z lekko zabrudzonym sumieniem na samą górę. Pewnie na to miał też wpływ koncert Hogartha więc no... Najlepsze co poznałam przez ostatni 2011 rok, żeby być dokładniejszą to w drugiej połowie tego roku. Zastanawiam się czy za powiedzmy 2 lata, nadal będę miała taką potrzebę codziennego słuchania, bo teraz jak nie słucham z 4 dni to faktycznie czegoś mi brakuje. Oczywiście mówię tutaj o H Marillion bo to Fishowe nie jest dla mnie nawet w połowie tak piękne i do niego nie tęsknię w ogóle.
Hogarth w sposób najbardziej do mnie trafiający śpiewa o rzeczach najważniejszych dla człowieka, do tego dochodzi połączenie cudownej gitary, przeszywających klawiszy i mamy absolut piękna. Nie mogę się doczekać koncertu. Oczywiście muszę trochę się przyhamować bo dla ludzi wokół mnie moja fascynacja Hogarthem staje się nie do wytrzymania i na skraju zaakceptowania ;p;p

2. Pink Floyd - gdybym ich kiedyś zobaczyła na żywo, pewnie by zajęli pozycję numer jeden a tak to mają ,,tylko" drugie miejsce.
Początki z nimi były tragiczne. Nic mi się nie podobało, totalnie nic. Przesłuchałam Dark Side, Wish You Were Here czy The Wall i nie poczułam tego w ogóle. Ale ja się tak łatwo nie poddaję..
.Dokładnie pamiętam moment w którym chwyciło mnie Ciemna Strona i The Wall. Później to już poszło z górki i przez pewien okres słuchałam jak potłuczona. Ciągle nie znam wczesnej twórczości, więc dupa ze mnie a nie fanka...Ale mam nadzieję to nadrobić. Waters to jeden z najlepszych tekściarzy na tym świecie, a Gilmour gitarzystów. Zostaną ze mną do końca życia jestem tego pewna.

3. Queen- nie mogło być inaczej. Oczywiście, że słucham o wiele rzadziej niż dawniej, ale sentyment mam spory. Kilka płyt absolutnie gigantycznych i mistrzowskich ( Innuendo, Queen II, A Night At The Opera), kilka zapach dziur ale wszystkie potrzebne. Nawet takie Hot Space ;p Freddie to po MJ chyba pierwszy artysta, który mnie zafascynował tak porządnie, że był okres kiedy czytałam wszystko z nim, z zespołem związane itd. Teraz mi już przeszło, ale ciągle wracam do tego jak tylko nadarzy się okazja. Jeden z najważniejszych zespołów w historii. Jestem skłonna wybaczyć komuś, że nie zna Pink Floyd czy Marillion ale nie znać Queen to jest porażka i wstyd. A uwierzcie mi, że takie osoby istnieją...

4. Black Sabbath- a co! Jak mam ochotę na metal wybieram ich bez dwóch zdań. Survivor z albumami pomógł mi ich sobie odświeżyć.Minął mi okres buntu, jestem już dorosła Laughing i szukam czegoś innego w muzyce, ale jeśli mam ochotę na klimatyczne płyty metalowe to oni u mnie królują. Nikt nie odbierze Iommiemu zaszczytnego tytułu maestra od riffów. Totalny riff majster. Znam tak dokładnie tylko twórczość z Ozzym i Dio, późniejszą strasznie pobieżnie, bo nie przemawia do mnie. Ozzy to mistrz ciemności i klimatu , a Dio wokalu. Każdy z nich nadał Sabbathom coś innego, dzięki czemu stali się ważni w historii muzyki i z kart historii nigdy nie zginą. Uważam, że każdy fan metalu powinien ich znać.

5. Led Zeppelin- wstyd to pisać, ale taką legendę poznałam stosunkowo niedawno...W ogóle mam wrażenie, że tak naprawdę dopiero od 2-3 lat poznaję dobrą muzykę. Klasyka rocka i kropka. O ile wokal Planta na początku mnie irytował i wkurzał, tak teraz uważam, że ma on jeden z najlepszych wokali w ogóle, a im starszy tym lepszy. Jak dobre wino.

6. Michael Jackson Wink - sentyment i dzieciństwo. Popełniłabym spory nietakt i próbę oszukania samej siebie gdyby się w ogóle nie znalazł w tej 10 wykonawców. Król popu i koniec. Tego ambitnego. JEDYNY wykonawca, którego mam całą dyskografię ( solową, The Jacksons, małego) jak i pełno DVD, książek, gazet itp. Ma to dla mnie ogromne znaczenie i dwie ogromne półki w moim rodzinnym domu. Wszyscy szanują, wszyscy wiedzą... Nawet jeśli teraz już nie słucham, wspomnień mam wiele.

7. Pearl Jam- ciągle nie znam wszystkiego, ale to co znam uwielbiam. Eddie to jest na swój sposób bóg. I jeden z najprzystojniejszych mężczyzn na tej ziemi Very Happy Gość ma taką szczerość w swoim wokalu jakiej brakuje co drugiemu wykonawcy. Dla mnie artysta kompletny, który wie po co jest na scenie. I ta jego barwa <3. Uwielbiam. W ich twórczości odnaleźć można wszystko. Od przejmujących ballad po iskrę szaleństwa i młodości w niezobowiązujących utworach.

8. Electric Light Orchestra- jak mam ochotę na relaks po ciężkim dniu to oni mi go zapewniają. Nie trzeba się skupiać, nie trzeba myśleć ( przynajmniej przy większości utworach). Bogata warstwa instrumentalna na co zresztą wskazuje sama nazwa. Naprawdę lubię, choć wyżej chyba nigdy nie wskoczą. Kilka płyt naprawdę niezłych, kilka przeciętnych ale w ogólnym rozrachunku wychodzą na plus.

9.Sigur Rós- jak ja się cieszę, że ich poznałam!! Muzyka do której trzeba mieć nastrój, nie nadają się do posłuchania tak po prostu bez skupienia. W tym miauczeniu jest zawarte więcej emocji, niż w słowach. Szkoda, że nie mają bogatszej dyskografii. Marzy mi się być na ich koncercie, mam wrażenie że dostarczyliby mi oni magicznego, wręcz mistycznego wieczoru. Takk to najlepsza ich płyta wg mnie. Piękno samo w sobie.

10. The Beatles- tak daję ich tutaj trochę na przekór sobie, ale nie da się ukryć, że to nie jest tylko zwykłe tralalla sialala jak niektórzy myślą. Znam większość i bardzo lubię. Takie płyty jak Abbey Road czy Sierżanta powinien znać każdy obywatel, uważający, że słucha dobrej muzyki. Klasykę trzeba znać, takie jest moje zdanie.

Poza 10 ale byli naprawdę blisko : Deep Purple, Uriah Heep, Rainbow, Whitesnake, Gunsi, Nick Cave and The Bad Seeds, Radiohead, Anathema.

ALBUMY - postanowiłam, że jeden wykonawca może mieć tylko jednego swojego przedstawiciela.

1. Marbles - bez żadnego ale i momentu zawahania. Najlepsza płyta ever w tym momencie mojego życia. Bez zbędnej nuty i zbędnego słowa z kilkoma gigantami na czele. To w sumie ten album mnie przekonał do Marillion i polecam go każdemu na sam początek

2. Wish You Were Here- potrzebne są jakiekolwiek pieśni pochwalne dla tego krążka? Mój najukochańszy album Floydów na zmianę z Dark Side ( zależy od dnia , ale chyba jednak minimalnie wygrywa). Shine On to jeden z najbardziej ciarogennych utworów w historii ( ta gitara). Takich albumów wiele nie ma i szkoda.

3. Metropolis Pt.2; Scenes From A Memory- ciekawa sprawa, że go tu zamieszczam, ale wyjścia nie mam bo ten album to jest dzieło skończone. Ciekawa dlatego, że ogólnie Dream Theater mnie nie przekonuje. Jednostkowe utwory tak ale całe albumy nie. Ten jest tylko tym wyjątkiem. Uwielbiam, bo wszystko jest tutaj takie wyważone. Brak tej wiecznej, onanistycznej gitary wszędzie gdzie popadnie.

4. A Night At The Opera- heh, co ja tutaj będę dużo mówić. Pierwszy album Queen, który poznałam i się zakochałam. Nie ma tutaj żadnego utworu, którego nie lubię. Owszem nie przepadam za Sweet Lady, ale jak już słucham całości to mi nie przeszkadza. Pamiętam moment w którym usłyszałam ten album i otwieracz. Jezu, było pięknie.

5. Appetite For Destruction- uważam ten album za jeden z najlepszych w historii rocka, a już na pewno najlepszy album Gunsów. Jak mam ochotę poszaleć w pokoju i postrząsać włosami to odpalam to. To się nazywa klasa, żeby debiut był od razu tak udany. Słucham rzadziej niż kiedyś, ale to nie powoduje, że zapominam. Ten zespół mógł być jeszcze większy niż był i ten krążek to pokazuje.

6. Heaven and Hell- \m/ To jest taka moc, że ja wysiadam. No cóż, najlepszy album Sabbathów, który zasłużenie wygrał w survivorze. Pierwsze co poznałam tych szatanów to była właśnie ta płytka z Masterem. Dziękuję osobie, która mi to podrzuciła, bo bez tego czułabym się uboższa i biedniejsza w pewne doświadczenia. Tutaj Dio osiąga wyżyny swoich możliwości wokalnych i nie pozostaje nic innego jak uważać go za mistrza.

7. Ten- no cóż dla mnie najlepsza płytka Pearl Jam bez dwóch zdań i to ona zachęciła mnie, żeby zostać z tym zespołem na dłużej. Uwielbiam. Czuć tutaj tę młodość i radość wspólnego tworzenia całego zespołu.

8. Physical Graffiti- tak, mój ulubiony chyba album Zeppelinów. Wiem, że to dziwne i nie potrafię tego wytłumaczyć. Dla wielu wydłużony i ponaciągany jak guma do żucia na siłę, ale ja go szczerze lubię i nigdy mi się nie dłuży. W ogóle plus ogromny za Kashmir z jednym z najbardziej wyrąbistych riffów. Oczywiście, że to na III jest mój ulubiony utwór Zeppów, ale...spokojnie. On będzie miał swój czas za kilka minut Wink

9.The Rise And Fall Of Ziggy Stardust And The Spiders From Mars- zaskoczenie? Dla mnie też ;p Nie da się ukryć, że ten album w tym gatunku jest wielki. Nigdy bym nie przypuszczała, że David Bowie nagrał coś tak dobrego, bo znając jego późniejszą twórczość nic mi nie podeszło. Tutaj podchodzi mi wszystko. Same świetne utwory ( prawie tytułowy, otwieracz, zamykacz, Starman). Poznałam dopiero po survivorze ,ale jak to mówią lepiej późno niż wcale.

10.Takk - o tym albumie napisałam już wszystko w stosownym temacie i nie chce mi się tego powtarzać, dlatego odsyłam tam!!

Utwory

1. The Invisible Man\ Neverland - nie wiem co wybrać!! Dlatego wybierzcie sobie sami. Są dni kiedy wybieram TiM, w inne dni wybieram Neverland. Oba mają to coś czego szukałam i wreszcie to dostałam. Połączenie wspaniałej warstwy instrumentalnej z tekstem= magia.

2. Wish You Were Here- wiem, że utwór nie jest tym, który dobrze reprezentuje i odzwierciedla twórczość Pink Floyd ale ja mam do niego niewyobrażalną słabość. Słucham zazwyczaj w momentach doła, tak żeby się bardziej pogrążyć. Taka sobie skromna ballada, która wzrusza i porywa i coś we mnie otwiera.

3. Since I've Been Loving You- utwór z najlepszą perkusją, która opowiada historię... Do tego wydzierający, prawdziwy i przeszywający wokal Planta i powstaje to. A już wersja live to jest jeszcze większe cudo.

4. Are You There?- tak. ani zespół ani album nie załapał się do pierwszej 10, a utwór jak najbardziej tak. Ulubiony utwór Anathemy. Jest w tym jakaś tęsknota i ból i to rozpaczliwe pytanie zawarte w tytule.

5. July Morning- co tu dużo pisać, kto zna ten rozumie, kto nie zna tylko się dziwi. Słucham stosunkowo rzadko, ale jak już to odpalę w swoim odtwarzaczu to jest to magiczne. Heh pamiętam moment w którym usłyszałam to na żywo ( jeden z najlepszych w moim muzycznym życiu). Te klawisze na samym początku i już jest gęsia skórka. Nie znać- wstyd.

6. Solitude- nie wiem dlaczego w moim rankingu znajdują się praktycznie same ballady, ale no trudno. I to śpiewa Ozzy?? Zaskoczenie i szok, że on tak potrafi i faktycznie czuję to co chciał przekazać. Tak myślę.Tekst jeden z moich ulubionych.
Oh where can I go to and what can I do?
Nothing can please me only thoughts are of you
You just laughed when I begged you to stay
I've not stopped crying since you went away


7. The March Of The Black Queen- mogłoby być wyżej i też byłaby to prawda. Musiałam do tego dorosnąć i długo mi to zajęło, ale teraz uważam, że to jeden z najlepszych kompozytorsko, wokalnie, instrumentalnie utworów Queen. Na bogato!!

8. Hoppipola- wreszcie coś wesołego!! jeden z najbardziej radosnych utworów i jak go słucham to naprawdę nie pozostaje nic innego jak tylko się słodko i szczerze śmiać. Dobry soundtrack do łez szczęścia. A ta orkiestra na koniec jest cudowna.

9. Street Spirit (Fade Out)
- to co najlepsze w Radiohead. Uwielbiam. Wpadam przy tym w jakiś trans czy coś, w ten deseń. And fade out agaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaain.

10. Sail Away- moje osobiste zboczenie i rzadko kto ten wybór rozumie. Bo przecież Purple nagrali pełno lepszych utworów obiektywnie. Zdaje sobie z tego sprawę, ale ten utwór ma dla mnie niesamowitą płynność a już Coverdale wchodzi tutaj na wyżyny wokalne. Nie no jak ten riff się zaczyna to nie mogę Wink
_________________
"O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki."
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
manwerty



Dołączył: 25 Lip 2012
Posty: 975
Skąd: kuj-pom

PostWysłany: Czw Sty 24, 2013 11:10 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dobra odświeżam temat.

Robienie listy trochę mi zajęło, ale nareeszcie się udało. Stan na 15 maja.

Wykonawcy:

1.Marillion
To zupełnie od niedawna. W czasie kiedy uważałem, że to co nie jest Fishem jest be, byli albo tuż za dziesiątką albo ledwo w niej. Do tego trzeba dorosnąć, dojrzeć do Marillionu z Hogarthem. Chociaż Fisha dalej uwielbiam to porównanie go do H...

2.Radiohead
Ja jestem od tych jęków uzależniony. Cholernie uzależniony. Ja po prostu nie mogę bez Thoma żyć. A i bez Ok Computer też. A Kid A to fantastyczny soundtrack do grania w pokemony - polecam.

3.Pink Floyd
Zespól, który zmienił moje patrzenie, mój sposób słuchania muzyki. Gdyby nie oni nigdy nie poznałbym King Crimson, Genesis, Yes....

4.Dream Theater
Nie znam się na metalu progresywnym. Wiem tylko, że to są mistrzowie. I wokal pana LaBrie wogóle mi nie przeszkadza. A kompozycje niektóre mają fenomenalne.

5.The Doors
Dzięki Ojcu znałem od zawsze. Fantastyczne. Czterech ludzi, ktorzy stworzyli tak magiczną całość, tak fantastycznie się dopełniali...

6.Bob Dylan
Bardzo długo nie słuchałem, ale postanowiłem, że poznam jakąś płytę, której nie znam. Słucham The Times They Are A-Changin' i nic. Posłuchałem Desire i strzeliło ponownie.

7.Pearl Jam
Grunge, a ja nienawidzę grunge. I co z tego jak ich muzyka mnie rozpieprza na kawałki?

8.King Crimson
Najinteligentniejsza muzyka ever. I tyle w temacie.

9.Mike Oldfield
Mimo zastoju w poznawaniu. Ale ten facet to jest cholerny geniusz.

10.Queen
Zespół dzięki któremu dowiedziałem się że lubię słuchać rocka. Bardzo rzadko słucham, ale kiedy puszczę sobie ANATO czy QII to miłość do Królowej wraca.

Albumy

1.Pink Floyd - Animals
Dzieło ! Jednak lepsze od Dark Sajda. Urocze klamerki i trzy giganty w środku.

2.The Doors - The Doors
Płyta, która rzuciła mnie na kolana. I tyle.

3.Radiohead - Ok Computer
Nie wiem czemu, w zasadzie. Może dlatego że tak świetnie się go słucha? Najlepszy album Radiowyjców.

4.Pink Floyd - Dark Side Of The Moon
Dzieło ! Ani jednej słabej sekundy. Ale jednak mniej mnie rusza od Animals.

5.Dream Theater - Scenes From a Memory
No - genialny koncept, fantastyczne kompozycje.

6.Pearl Jam - Ten
Kładzie na łopatki. Szczególnie pierwsze sześć utworów.

7.Marillion - Marbles
Koncept kuleczek, miniaturki, śmieszne utwory. A wszystko po to by usłyszeć TIM, OC i Neverland.

8.The Who - Who's Next
Nie wiem co napisać. Strasznie niedoceniany album. Klasyka.

9.Bob Dylan - Desire
Odkrycie ostatniego tygodnia. Rozpieprza mnie od początku a jak do Boba dochodzi ta Pani...

10.Radiohead - Kid A
Jak już mówiłem - jako soundtrack do pokemonów coś genialnego.

Utwory:

1.The Doors - The End
Genialne tło, a to jak Morrison zaśpiewał - magia.

2.Pink Floyd - Echoes
Nie wiem co powiedzieć... O tym utworze powiedziano już wszystko

3.King Crimson - Starless
Ile tu jest tej złości w pięknej melodii we wspaniałym tekście!

4.Simon and Garfunkel - Bridge Over Troubled Water
Piękna melodia, patos, genialny wokal.

5.Led Zeppelin - Since I've Been Loving You
Ten wokal, ta gitara, ta perkusja .... Emocje w głosie Planta, emocje w dźwięku gitary...

6.Marillion - Neverland
Piękny tekst, piękne słowa, piękny wokal, piękne solo. Piękny kawałek.

7.Dream Theater - Finally Free
Zamykacz jednej z najlepszych płyt wszechczasów i najlepszy utwór DT.

8.Pearl Jam - Black
Magiczny kawałek. Genialny motyw klawiszy, fantastyczny wokal. I ta magiczna końcówka, i ta zamiana klawiszy na gitarę....

9.Radiohead - Street Spirit (Fade Out)
Najlepsza rzecz Radiowyjców. Nastrój, klimat....

10.Johnny Cash - Hurt
Cover. Piosenka napisana przez Trenta Reznora dla jego zespołu Nine Inch Nails a brzmi jak napisana dla Casha. Stary mistrz zniszczonym głosem śpiewa genialny tekst.
_________________
"Do you really want to live forever?
Forever and ever"

http://www.lastfm.pl/user/manwerty
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum.Queen.PL (tylko do odczytu) Strona Główna -> Another World Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group. Dopracował: Piotr^ Kaczmarek