Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
SHEER HEART ATTACK |
1 |
|
0% |
[ 0 ] |
2 |
|
0% |
[ 0 ] |
3 |
|
0% |
[ 0 ] |
4 |
|
8% |
[ 2 ] |
5 |
|
44% |
[ 11 ] |
6 |
|
48% |
[ 12 ] |
|
Wszystkich Głosów : 25 |
|
Autor |
Wiadomość |
Ziutek98
Dołączył: 15 Wrz 2007 Posty: 3947 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Sty 29, 2009 7:51 pm Temat postu: |
|
|
Raczej się nie mylisz, znaczy nie była to jakaś sztywna reguła, ale najczęściej właśnie tak Queen od tamtego czasu nagrywało - podkład sekcji rytmicznej i ewentualnie fortepianina czy jakiejś gitarki rytmicznej, a na to dogrywano wokale i gitary. _________________ PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem |
|
Powrót do góry |
|
|
NAR
Dołączył: 06 Lut 2008 Posty: 5778 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Sty 29, 2009 11:35 pm Temat postu: |
|
|
Wiem, też czytałem przewodnik _________________ oł je oł je oł je.
Powyższy post NIE jest oficjalną opinią Polskiego Fanklubu Queen, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru. Za obrazę uczuć religijnych i wszelkich innych proszę karać banem (na fejsie i innych portalach) jedynie owego użytkownika.
LOST: THE END - smutno mi
<smutno mu> |
|
Powrót do góry |
|
|
mike
Dołączył: 26 Sie 2004 Posty: 4802 Skąd: Łódź
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ziutek98
Dołączył: 15 Wrz 2007 Posty: 3947 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Sty 29, 2009 11:58 pm Temat postu: |
|
|
No ja też raczej w Przewodniku tego nie wyczytałem pierwszy raz, zresztą w ogóle nie pamiętam, czy to było wspomniane w Przewodniku... _________________ PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Pią Sty 30, 2009 12:00 am Temat postu: |
|
|
Oczywiście że jest w Przewodniku- w pierwszym zdaniu o SHA
A MIRACLE już ma MarciN i robi stronę _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
innuendo91
Dołączył: 30 Gru 2008 Posty: 228 Skąd: Gdańsk/Sopot/Gdynia
|
Wysłany: Pon Lut 02, 2009 5:21 am Temat postu: |
|
|
jeżeli miałbym polecic wykonanie na żywo "Killer Queen" to posłuchajcie wszyscy Houston '77 (wiem, wiem ze sluchaliscie ten koncert tysiące razy ale zwróćcie uwage na KQ) - wykonanie MK'82 nie dorasta do pięt Houstonowi IMHO. _________________ "My soul is painted like the wings of butterflies
Fairytales of yesterday will grow but never die
I can fly - my friends" |
|
Powrót do góry |
|
|
Tkacz
Dołączył: 01 Mar 2009 Posty: 172 Skąd: Wołomin
|
Wysłany: Wto Mar 03, 2009 5:13 pm Temat postu: |
|
|
Album świetny, tylko jak dla mnie, zdecydowanie za bardzo zróżnicowany w klimacie i nierówny, jeśli chodzi o poziom. Kontrast jest czasami tak silny, że aż groteskowy. Moim zdaniem, takie kawałki, jak "dear friends", "misfire" i "she makes me", pasują do tego krążka niczym krawat do kurtki dresowej. Mamy jeszcze jedno zapychadło - "in the lap of the gods" (pierwsze). Gdyby ten motyw trochę rozbudować, dopracować i nie zwalniać taśmy (po co to?), mogłoby być zupełnie ciekawie. Mnie osobiście denerwuje jeszcze jedna piosenka, czyli "now I'm here". Dla mnie taka trochę mdła i nudna. Ale za to "brighton rock", "killer queen", "tenement funster", "flick of the wrist", "lily of the valley", "stone cold crazy" i "in the laps of the gods... revisited" to same arcydzieła! Dlatego album generalnie oceniam bardzo wysoko, pochodzą z niego niektóre moje ulubione piosenki, a na sześć wyróżnionych przeze mnie negatywnie utworów staram się patrzeć z przymrużeniem oka _________________ Twoja stara nie umie zanucić zwrotki "Jest już ciemno". |
|
Powrót do góry |
|
|
futureal
Dołączył: 05 Lis 2008 Posty: 554 Skąd: Edge of Darkness
|
Wysłany: Czw Mar 05, 2009 8:57 am Temat postu: |
|
|
Now I'm Here to absolutnie genialny kawałek, nie wiem czy nie Top 10 nawet. _________________ Someone Chasing I Cannot Move |
|
Powrót do góry |
|
|
Mariusz
Dołączył: 17 Maj 2005 Posty: 2411 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Czw Mar 05, 2009 11:14 am Temat postu: |
|
|
innuendo91 napisał: | jeżeli miałbym polecic wykonanie na żywo "Killer Queen" to posłuchajcie wszyscy Houston '77 (wiem, wiem ze sluchaliscie ten koncert tysiące razy ale zwróćcie uwage na KQ) - wykonanie MK'82 nie dorasta do pięt Houstonowi IMHO. |
Że niby na Milton wykonali Killer Queen? _________________ There Must Be More To Life Than This |
|
Powrót do góry |
|
|
Tkacz
Dołączył: 01 Mar 2009 Posty: 172 Skąd: Wołomin
|
Wysłany: Czw Mar 05, 2009 10:16 pm Temat postu: |
|
|
futureal napisał: | Now I'm Here to absolutnie genialny kawałek, nie wiem czy nie Top 10 nawet. |
Ojejku jej, ale ta melodia jest taka nieodkrywcza, że niedobrze się robi. Ale to, widać, kwestia gustu. Dla mnie brzmi w tak oczywisty, nieciekawy sposób. _________________ Twoja stara nie umie zanucić zwrotki "Jest już ciemno". |
|
Powrót do góry |
|
|
pablov1982
Dołączył: 19 Gru 2008 Posty: 132 Skąd: wawa
|
Wysłany: Pią Mar 06, 2009 12:40 pm Temat postu: |
|
|
"N I H" jest świetne, znakomity jest ten połamany pochód gitarowy, niby zaczyna się od prostego monotonnego motywu potem śpiew Freddiego z echem następnie wykrzykujący połamane językowo zdanie i rockowy lot pełen ognia. Naprawdę dużo dzieje się w tym kawałku. Dla mnie bomba _________________ "Oh oh people of the earth
Listen to the warning
The Seer he said
Beware the storm that gathers here
Listen to the wise man" |
|
Powrót do góry |
|
|
futureal
Dołączył: 05 Lis 2008 Posty: 554 Skąd: Edge of Darkness
|
Wysłany: Pią Mar 06, 2009 1:59 pm Temat postu: |
|
|
Ironsi wykorzystali ten riff w 22 Acacia Avenue _________________ Someone Chasing I Cannot Move |
|
Powrót do góry |
|
|
Grzesiek
Dołączył: 29 Kwi 2008 Posty: 147 Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Sob Mar 07, 2009 1:23 am Temat postu: |
|
|
Niektóre piosenki są fajowe: ta piosenka, którą Roger śpiewa, Now im here i Killer Queen. Zagłosowałem na 4 |
|
Powrót do góry |
|
|
Gusiek
Dołączył: 29 Gru 2008 Posty: 108 Skąd: Kolberg
|
Wysłany: Nie Mar 08, 2009 10:04 pm Temat postu: |
|
|
Z trzynastu piosenek zawartych na tej płycie wywaliłabym chyba tylko "She makes me"... Długie to, tekst stanowią trzy linijki powtarzane w kółko w ślimaczym tempie. Chociaż z drugiej strony to świetna kołysanka - jakiś czas się tym usypiałam; zadziwiające efekty No i ewentualnie "Dear friends". Czasami słuchając płyty nawet tego 'utworu' nie zauważam...
Z tej płyty ciężko byłoby mi wybrać jakąś ulubioną piosenkę, bo praktycznie wszystkie lubię tak samo...
Wg mnie mocna 4, może nawet 4+ _________________ "Ludzie najlepiej smakują schłodzeni" |
|
Powrót do góry |
|
|
Mefju
Dołączył: 27 Cze 2008 Posty: 2871 Skąd: Piaseczno
|
Wysłany: Nie Mar 15, 2009 4:19 pm Temat postu: |
|
|
Ja stawiam albumowi 5-kę. Dlaczego nie 6-tkę? Ano album świetny, przekonałem się do niego od razu, gdy stałem się jego posiadaczem(a czytając Wasze posty szczególnie te z pierwszych stron tematu(wszystkich nie przeczytałem, bo nie miałem na to teraz czasu) widzę, że niektórzy z Was coś długo nie mogli się do niego przekonać) i wtedy uważałem go za szóstkowy, ale odkąd uzbierałem pozostałe płyty Queen’u to uznałem, że na ich tle troszeczkę od niektórych odstaje. Ale wciąż chętnie do niego wracam. Nie jest to jednak IMO pierwsza typowo Queenowa płyta, lecz druga. Za pierwszą typowo queenową uważam już ich pierwszą historyczną płytę zatytułowaną po prostu ‘Queen’, którą mam dopiero od niedawna a której mogę słuchać bez końca. Potem był przeciętny album ‘Queen II’, zaś zaraz po nim nastąpiło ożywienie w postaci S.H.A. właśnie. Jednakże dwa następne albumy zdecydowanie biją go na głowę.
Tak generalnie to mam bardzo pozytywne skojarzenia z tym albumem. Kojarzy mi się ze świętami, a to dlatego, że dostałem go w prezencie pod choinkę w Boże Narodzenie w 2004 roku. Mniej więcej w tym samym czasie również poznałem pierwszą miłość swojego życia(ale już niestety nie obecną ) i z tym też mi się kojarzy ten album, pomimo iż moja pierwsza dziewczyna nie lubiła Queenu.
A i jeszcze dodatkowo kilka piosenek na tym albumie nie wiedzieć czemu kojarzy mi się z filmami „Powrót do przyszłości”.
Zdecydowanie najbardziej z całej płyty lubię kawałki „Brighton Rock” oraz „In The Lap Of The Gods”, zaś najmniej(Uwaga! Tutaj chyba wszystkich Was zaskoczę!) „Now I’m Here” oraz „In The Lap Of The Gods – Revisited”. Ale o tym dlaczego za nimi nie przepadam to napiszę za chwilę, gdy będę osobno komentował poszczególne utwory(tak jak zrobiłem to już niegdyś w przypadku albumu “Innuendo”).
No to jedziemy! A więc tak:
1.Brighton Rock – REWELACJA!! Świetnie rozbudowany utwór, i wcale nie przeszkadza mi, że jest taki długi. Najfajniejsze jest w nim to, że Freddie śpiewa na przemian męskim i kobiecym głosem jako dwie różne postacie.
Ale o wiele bardziej lubię ten kawałek w wersji koncertowej z płyty „Live Killers” – zajebiście długi, bo trwający aż 11-12 minut, ale niesamowicie mnie wciąga, szczególnie te solówki Rogera na perkusji oraz Briana na gitarce(choć raczej powolne i w miarę spokojne w niektórych miejscach to i tak je lubię. )
Uważam też, że świetnie ten kawałek by się nadał jako singiel promujący album oraz na składankę kompilacyjną z serii ‘Greatest Hits’. Zdecydowanie mój ulubiony utwór na płycie!
2.Killer Queen – również rewelacja. Znałem go już wcześniej z płyty ‘Greatest Hits I’, którą miałem jeszcze przed albumem S.H.A.. Wtedy uznawałem go za arcydzieło i również teraz na tle innych utworów z S.H.A. nadal tak uważam. Świetnie się prezentuje.
3.Tenement Funster – no zaśpiewane przez Taylora(tak na marginesie to on ma strasznie podobny głos do wokalisty Iron Maiden’a), podoba mi się nawet jego wokal, aczkolwiek to nie jest mój ulubiony kawałek w jego wykonaniu.
4.Flick Of The Wrist – Rrrrraaany, ile sadyzmu w tych tekstach!! O wiele więcej niż w ‘Death On Two Legs’ z następnej płyty. Ale i tak świetny kawałek.
5.Lily Of The Valley – No, coś subtelniejszego dla odmiany.
6.Now I’m Here – Jak już wcześniej pisałem, jest to jeden z dwóch najmniej lubianych przeze mnie kawałków na płycie. Pewnie niektórzy będą zszokowani tym co piszę, bo widzę, że to bardzo lubiany i jeden z najbardziej znanych kawałków, no ale do mnie on jakoś nie przemawia. Nie wiem czemu, może jestem jakiś inny, odchylony, ale po prostu jakoś za nim nie przepadam. Zarówno wersja studyjna jak i koncertowa jest dla mnie jakaś taka nijaka. :/
Choć kiedyś lubiłem ten kawałek, to jednak już mi się przejadł i nie mogę się do niego na nowo przekonać.
7.In The Lap Of The Gods – NO! To jest dopiero coś dla mnie! Ach jak ja uwielbiam to wycie! Pamiętam, że na początku zawsze aż podskakiwałem ze strachu, gdy zaczynał się ten kawałek. I zawsze jak tak podskakuję, gdy się go przestraszę to aż za serce się łapię, które mi łomotać tak nagle zaczyna. Hehe, chyba nie bez powodu cały album nosi nazwę „Sheer Heart Attack”. Ale spoko, spoko, nic mi się nie stało, przeżyłem i ataku serca nie dostałem. W przeciwnym razie nie mógłbym teraz napisać tego posta. Heh, nigdy nie zapomnę, jak jeszcze w czasach gdy zasypiałem przy muzyce, raz aż w łóżku podskoczyłem, gdy zaczynał się ten kawałek. Już prawie zasnąłem, aż tu nagle… zrywam się, krzyczę i niemalże spadam z łóżka mając wrażenie jakby do mnie strzelali, a to po prostu ‘In The Lap Of The Gods’ w odtwarzaczu poszło.
8. Stone Cold Crazy – Przyznaję, daje niezłego czadu! I to jest jeden z trzech utworów, o których już wspominałem, że nie wiedzieć czemu kojarzą mi się z filmami „Powrót do przyszłości”.
9.Dear Friends – Podobnie jak „Lily Of The Valley”
10.Misfire – też mi się kojarzy z “Powrotem do przyszłości”
11.Bring Back That Leroy Brown – również kojarzy mi się z „Powrotem do przyszłości” i podobnie jak „Stone Cold Crazy” daje niezłego kopa! Bardzo szybki i rytmiczny utwór, wpada w ucho, no i spodobała mi się ta krótka solówka na banjo pod koniec. Tak w ogóle to mnie zastanawia kto to za jeden ten cały Leroy Brown…
12.She Makes Me – Fajny psychodeliczny kawałek, ale troszeczkę za długi, dlatego raczej rzadko go słucham
13.In The Lap Of The Gods – Revisited – Drugi po „Now I’m Here” najmniej lubiany kawałek na płycie i podobnie jak „Now I’m Here” bardzo widzę lubiany przez wielu z Was. Nie wiem czemu, ale akurat do mnie jakoś nie przemawia. Nudny jakiś, bez życia i w ogóle… |
|
Powrót do góry |
|
|
NAR
Dołączył: 06 Lut 2008 Posty: 5778 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Mar 15, 2009 5:45 pm Temat postu: |
|
|
Mefju254 napisał: | Za pierwszą typowo queenową uważam już ich pierwszą historyczną płytę zatytułowaną po prostu ‘Queen’, którą mam dopiero od niedawna a której mogę słuchać bez końca. Potem był przeciętny album ‘Queen II’, |
Żeby zamiast całych lat 80ątych nagrali choć jeszcze jeden tak przeciętny album _________________ oł je oł je oł je.
Powyższy post NIE jest oficjalną opinią Polskiego Fanklubu Queen, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru. Za obrazę uczuć religijnych i wszelkich innych proszę karać banem (na fejsie i innych portalach) jedynie owego użytkownika.
LOST: THE END - smutno mi
<smutno mu> |
|
Powrót do góry |
|
|
Tkacz
Dołączył: 01 Mar 2009 Posty: 172 Skąd: Wołomin
|
Wysłany: Nie Mar 15, 2009 10:42 pm Temat postu: |
|
|
Mefju254 napisał: | Potem był przeciętny album ‘Queen II’, zaś zaraz po nim nastąpiło ożywienie w postaci S.H.A. właśnie. Jednakże dwa następne albumy zdecydowanie biją go na głowę. |
Hmm... Aż nie wiem, z czym najpierw się nie zgodzić xD Każdy dojrzały fan Queen powie Ci, że Queen II to album wybitny, a nie... "przeciętny". Queen II to coś w rodzaju concept albumu, najbardziej wyrównany nastrojowo spośród wszystkich płyt Queen. Chyba najbardziej dopracowany, bo bez żadnego naprawdę tandetnego kawałka. Ma też niesamowity klimat! "March of the black queen" to jedno z największych queenowych arcydzieł! Może za mało słuchałeś i musisz się osłuchać, sam nie wiem, ale nie wierzę, by nie spodobał Ci się po n-tym przesłuchaniu.
Druga sprawa. A Night At The Opera i A Day At The Races biją Sheer Heart Attack na głowę? Nawet jeśliby uznać, że są lepsze, to nie przesadzajmy z tą wielką przewagą... SHA uchodzi za jeden z najlepszych albumów Queen. Myślę, że większość "doświadczonych" fanów wymieniłaby go jako jeden z czterech najlepszych krążków Queen - obok Queen II, A Night At The Opera i Innuendo.
Mefju254 napisał: | 6.Now I’m Here – Jak już wcześniej pisałem, jest to jeden z dwóch najmniej lubianych przeze mnie kawałków na płycie. Pewnie niektórzy będą zszokowani tym co piszę |
Nie no, stary, tyle rzeczy się w życiu widziało, że to na mnie już wrażenia wielkiego nie robi A tak serio, to "now I'm here" również mnie wydaje się nudne, monotonne, mało odkrywcze i mdłe. A wersja koncertowa to dla mnie tortura, zwłaszcza jak Freddie przez 5 minut męczy słowa "now I'm here" z publicznością. Zdecydowanie wolę te improwizacje z lat '80.
Mefju254 napisał: | 13.In The Lap Of The Gods – Revisited – Drugi po „Now I’m Here” najmniej lubiany kawałek na płycie i podobnie jak „Now I’m Here” bardzo widzę lubiany przez wielu z Was. Nie wiem czemu, ale akurat do mnie jakoś nie przemawia. Nudny jakiś, bez życia i w ogóle… |
Tu już Cię, stary, zupełnie nie potrafię zrozumieć. Nudny, bez życia, nijaki?? Dla mnie to coś w stylu 'we are the champions', tylko bardziej klimatyczne, uroczyste i patetyczne! Jak pierwszy raz to słyszałem, to zastanawiałem się, czy moje uszy są godne słuchania takiej muzyki! _________________ Twoja stara nie umie zanucić zwrotki "Jest już ciemno". |
|
Powrót do góry |
|
|
NAR
Dołączył: 06 Lut 2008 Posty: 5778 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Mar 15, 2009 11:24 pm Temat postu: |
|
|
Tkacz napisał: |
Każdy dojrzały fan Queen powie Ci, że Queen II to album wybitny...
Myślę, że większość "doświadczonych" fanów wymieniłaby go jako jeden z czterech najlepszych krążków Queen - obok Queen II, A Night At The Opera i Innuendo. |
Tak sie zastanwiam co powoduje, że można się uważać ża "doświadczonego" fana... zapewne trza mieć conajmniej 3000 postów ;/
Mefju254 napisał: | 6.Now I’m Here – Jak już wcześniej pisałem, jest to jeden z dwóch najmniej lubianych przeze mnie kawałków na płycie. Pewnie niektórzy będą zszokowani tym co piszę |
Jestem tak zszokowany, że aż nie mogę się pozbierać xD
Gdzieś tam ktoś wspomniał o odnajdywaniu swojego stylu już na debiucie.
IMHO Queen swój styl odnalazło dopiero właśnie na SHA. Na jedynce słychać za dużo inspiracjiinnymi zespołami jak dla mnie, a i gitara nie brzmi jeszcze tak queenow jak trza
Na II było już trochę tego słychać (zwłaszcza na Czarnej stronie) ale dopiero na trzecim krążku Queen zaczęło grać jak Quuen
Flick KQueen, Funster czy ITLOTG...R to przecie streszczenie tego c w Queen było najlepsze! _________________ oł je oł je oł je.
Powyższy post NIE jest oficjalną opinią Polskiego Fanklubu Queen, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru. Za obrazę uczuć religijnych i wszelkich innych proszę karać banem (na fejsie i innych portalach) jedynie owego użytkownika.
LOST: THE END - smutno mi
<smutno mu>
Ostatnio zmieniony przez NAR dnia Pon Mar 16, 2009 12:11 am, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Mefju
Dołączył: 27 Cze 2008 Posty: 2871 Skąd: Piaseczno
|
Wysłany: Nie Mar 15, 2009 11:58 pm Temat postu: |
|
|
NAR napisał: | Mefju254 napisał: |
Każdy dojrzały fan Queen powie Ci, że Queen II to album wybitny...
Myślę, że większość "doświadczonych" fanów wymieniłaby go jako jeden z czterech najlepszych krążków Queen - obok Queen II, A Night At The Opera i Innuendo. |
Tak sie zastanwiam co powoduje, że można się uważać ża "doświadczonego" fana... zapewne trza mieć conajmniej 3000 postów ;/
|
Akurat tego to nie napisałem ja, tylko Tkacz.
Co do 'Queen II' to faktycznie nie nasłuchałem się go zbyt dużo i początkowo album do mnie nie trafił. Żadnego utworu z tej płyty nie umiem jeszcze skojarzyć ni rozpoznać. Również ciężko mi je wszystkie od siebie odróżnić.
Ale ostatnio staram się słuchać tego albumu częściej, właśnie po to by chociaż umieć rozpoznawać te utwory. Czy mi przypadną do gustu to tego nie wiem, chociaż już teraz mogę powiedzieć, że nawet mi się podoba bardzo "Father To Son".
Tkacz napisał: |
Druga sprawa. A Night At The Opera i A Day At The Races biją Sheer Heart Attack na głowę? Nawet jeśliby uznać, że są lepsze, to nie przesadzajmy z tą wielką przewagą... SHA uchodzi za jeden z najlepszych albumów Queen. Myślę, że większość "doświadczonych" fanów wymieniłaby go jako jeden z czterech najlepszych krążków Queen - obok Queen II, A Night At The Opera i Innuendo.
|
Heh, chciałem to ująć nieco inaczej. - że są po prostu lepsze i tyle, a to 'na głowę' to tak chyba przypadkowo musiałem napisać nie patrząc na to co naprawdę piszę.
Tkacz napisał: |
Mefju254 napisał: | 13.In The Lap Of The Gods – Revisited – Drugi po „Now I’m Here” najmniej lubiany kawałek na płycie i podobnie jak „Now I’m Here” bardzo widzę lubiany przez wielu z Was. Nie wiem czemu, ale akurat do mnie jakoś nie przemawia. Nudny jakiś, bez życia i w ogóle… |
Tu już Cię, stary, zupełnie nie potrafię zrozumieć. Nudny, bez życia, nijaki?? Dla mnie to coś w stylu 'we are the champions', tylko bardziej klimatyczne, uroczyste i patetyczne! Jak pierwszy raz to słyszałem, to zastanawiałem się, czy moje uszy są godne słuchania takiej muzyki! |
Tutaj już powiem krótko i zdecydowanie - każdy ma swoje zdanie, swój gust i lepiej przy tym pozostańmy. Mnie ten kawałek nie przypadł do gustu i już. Z płytą jestem już dość dobrze osłuchany, bo ponad 4 lata, więc nie sądzę, żebym tak nagle zmienił teraz zdanie o tym kawałku.
Ostatnio zmieniony przez Mefju dnia Pon Mar 16, 2009 12:25 am, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
NAR
Dołączył: 06 Lut 2008 Posty: 5778 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Mar 16, 2009 12:12 am Temat postu: |
|
|
Mefju254 napisał: | NAR napisał: | Mefju254 napisał: |
Każdy dojrzały fan Queen powie Ci, że Queen II to album wybitny...
Myślę, że większość "doświadczonych" fanów wymieniłaby go jako jeden z czterech najlepszych krążków Queen - obok Queen II, A Night At The Opera i Innuendo. |
Tak sie zastanwiam co powoduje, że można się uważać ża "doświadczonego" fana... zapewne trza mieć conajmniej 3000 postów ;/
|
Akurat tego to nie napisałem ja, tylko Tkacz. |
Fuck, poprawione _________________ oł je oł je oł je.
Powyższy post NIE jest oficjalną opinią Polskiego Fanklubu Queen, w tym jego Zarządu i innych organów nadzoru. Za obrazę uczuć religijnych i wszelkich innych proszę karać banem (na fejsie i innych portalach) jedynie owego użytkownika.
LOST: THE END - smutno mi
<smutno mu> |
|
Powrót do góry |
|
|
Tkacz
Dołączył: 01 Mar 2009 Posty: 172 Skąd: Wołomin
|
Wysłany: Pon Mar 16, 2009 4:46 pm Temat postu: |
|
|
NAR napisał: | Tkacz napisał: |
Każdy dojrzały fan Queen powie Ci, że Queen II to album wybitny...
Myślę, że większość "doświadczonych" fanów wymieniłaby go jako jeden z czterech najlepszych krążków Queen - obok Queen II, A Night At The Opera i Innuendo. |
Tak sie zastanwiam co powoduje, że można się uważać ża "doświadczonego" fana... zapewne trza mieć conajmniej 3000 postów ;/ |
Myślę, że trzeba spełniać takie minimum: znać wszystkie albumy i mieć je, że tak powiem, przetrawione (nie licząc płyt typu The Game, w które można nie mieć ochoty się wgłębiać) _________________ Twoja stara nie umie zanucić zwrotki "Jest już ciemno". |
|
Powrót do góry |
|
|
Ziutek98
Dołączył: 15 Wrz 2007 Posty: 3947 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Mar 16, 2009 4:53 pm Temat postu: |
|
|
I niech potem "doświadczeni fani" żałują, bo The Game to świetna płyta _________________ PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem |
|
Powrót do góry |
|
|
Tkacz
Dołączył: 01 Mar 2009 Posty: 172 Skąd: Wołomin
|
Wysłany: Pon Mar 16, 2009 4:59 pm Temat postu: |
|
|
Kiedyś męczyłem te poprockowe płyty z lat '80, potem te ambitniejsze, bardziej queenowe albumy z lat '70, ale zarówno w tym pierwszym okresie, jak i w drugim, płyty The Game nie trawiłem _________________ Twoja stara nie umie zanucić zwrotki "Jest już ciemno". |
|
Powrót do góry |
|
|
Ziutek98
Dołączył: 15 Wrz 2007 Posty: 3947 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Mar 16, 2009 5:09 pm Temat postu: |
|
|
No czego się spodziewać po kimś, kto zachwyca się Ziółkiem... _________________ PRÖWLER - kapela rockowa, ja na basie. Info o koncertach na kanale pod linkiem |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Pon Mar 16, 2009 6:06 pm Temat postu: |
|
|
Ziutek98 napisał: | I niech potem "doświadczeni fani" żałują, bo The Game to świetna płyta |
Ziutek czasem cos jednak powie z sensem...
Moze nie swietna- ale na pewno dobra.
Ale i tak jest postep- teraz mowimy o "doswiadczonym fanie", kiedys popualrne bylo najglupsze pod sloncem okreslenie "prawdziwy fan". Wiec idzie ku lepszemu
A tak w ogole- jak ktos nie przetrawil jeszcze kilku plyt, to raczej "doswiadczonym"- jezeli mielibysmy trzymac sie doslownego znaczenie tego slowa- nazwac go nie mozna _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Antares
Dołączył: 17 Sie 2006 Posty: 537 Skąd: Sieradz/Lublin
|
Wysłany: Wto Mar 17, 2009 9:00 pm Temat postu: |
|
|
Kur*a. Zawsze rozwalają mnie ludzie, którzy na siłę definiują takie pojęcia jak "prawdziwy fan" i "fan doświadczony". Wg mnie jeśli już mamy pisać o doświadczonym fanie Queen to najprawdopodobniej nie jest nim żaden z nas. Doświadczony fan to taki, który był przynajmniej raz na koncercie Wielkiej Czwórki (prawie Jałta z tego wyszła ). Na żywo... że ośmielę jeszcze podkreślić. Bo jak tu inaczej definiować słowo "doświadczony"? O większości z nas można stwierdzić, że jesteśmy "osłuchani" z muzyką Queen. Poznajemy kawałek po pierwszych/ostatnich/środkowych akordach, nutach, ale doświadczamy tego wszystkiego... hmm na "sucho"? Nie poznaliśmy w pełni zjawiska Queen. Magii zespołu nie da się wyczuć przez nawet najlepszej jakości DVD. |
|
Powrót do góry |
|
|
Bizon
Dołączył: 24 Sty 2004 Posty: 13394 Skąd: Radomsko/Łódź
|
Wysłany: Wto Mar 17, 2009 10:09 pm Temat postu: |
|
|
a co ma bycie na koncertach do doswiadczenia, zwlaszcza jesli mieszka sie w miejscu, gdzie zespol nigdy nie docieral? mysle, ze osobe, ktora jest fanem od kilkunastu czy kilkudziesieciu lat mozna spokojnie nazwac doswiadczonym fanem bez wzgledu na to, czy widzial jakis koncert, czy nie. tylko... po co? _________________
if you don't like oral sex, keep your mouth shut...
http://issuu.com/rockaxxess/docs/rock_axxess_15-16 - nowy numer ROCK AXXESS
you never had it so good, the yoghurt pushers are here |
|
Powrót do góry |
|
|
Antares
Dołączył: 17 Sie 2006 Posty: 537 Skąd: Sieradz/Lublin
|
Wysłany: Sro Mar 18, 2009 9:32 am Temat postu: |
|
|
Bizon napisał: | a co ma bycie na koncertach do doswiadczenia, zwlaszcza jesli mieszka sie w miejscu, gdzie zespol nigdy nie docieral? mysle, ze osobe, ktora jest fanem od kilkunastu czy kilkudziesieciu lat mozna spokojnie nazwac doswiadczonym fanem bez wzgledu na to, czy widzial jakis koncert, czy nie. tylko... po co? |
Według mnie dużo ma. Bo obcowanie z zespołem na koncercie, to jest dopiero doświadczenie. Ale to tylko moja skromna opinia.
Ja bym proponował by zostać przy formułce "fan Queen" i tyle. Bez przymiotniczków typu prawdziwy i doświadczony. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mefju
Dołączył: 27 Cze 2008 Posty: 2871 Skąd: Piaseczno
|
Wysłany: Sro Mar 18, 2009 12:28 pm Temat postu: |
|
|
Ja uważam moim skromnym zdaniem, że bycie na koncertach o wielkim/prawdziwym/doświadczonym fanostwie jeszcze nie świadczy, a to ze względu na to, że niektórzy nie mieli okazji z przyczyn oczywistych tego doświadczyć i następni też już tego nie doświadczą. Mam tu na myśli młode pokolenie, które urodziło się już po śmierci Freddy'ego, albo nieco wcześniej, tyle, że ludzie z tego pokolenia byli mimo to jeszcze za młodzi by zdążyć dobrze poznać Queen na żywo i mieć doświadczenia z zespołem na bieżąco.
Gdy Freddie zmarł to ja miałem zaledwie 4 lata, a działalność koncertową to zespół zawiesił jeszcze przed moim urodzeniem, ale czy to w takim razie znaczy, że ja nie będę mógł nigdy zostać prawdziwym/doświadczonym fanem? Pomimo iż jaram się tym zespołem od dawna i ciągle go poznaję i dowiaduję się ciągle jakichś coraz to nowych rzeczy o nim? Więc moje pokolenie nie miałoby już prawa uznać się kiedyś za prawdziwych/doświadczonych fanów?
Bez sensu jest moim zdaniem podchodzenie do sprawy w taki sposób, bo szanse na prawdziwe fanostwo nie będą tutaj wyrównane.
I tutaj to ja się niewątpliwie zgodzę z poglądem Bizona, chociaż poparł go nieco innymi argumentami, no ale mimo to na jedno wychodzi. |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Sro Mar 18, 2009 12:34 pm Temat postu: |
|
|
Antares napisał: |
Według mnie dużo ma. Bo obcowanie z zespołem na koncercie, to jest dopiero doświadczenie. |
Zgoda- tylko ze wiele osob na koncertach jest z przypadku- i po obejrzeniu nawet 50 nie maja pojecia o czym mowia
Antares napisał: |
Ja bym proponował by zostać przy formułce "fan Queen" i tyle. Bez przymiotniczków typu prawdziwy i doświadczony. |
To jest dokladnie to co mowimy Ja tylko zwrocilem uwage na to, ze i tak idzie ku lepszemu, bo teraz pojawia sie "tylko" okreslenie DOSWAIDCZONY a kiedys ludzie uzywali moim zdaniem jeszcze glupszego PRAWDZIWY Tak, zgadza sie- fanem sie albo jest albo nie. Wszelkie dodawanie sobie tytulow przed... no bez sensu, zdaje sie ze kazda myslaca osoba tak mysli (patrz: Bizonowe "po co" ). Mysle, ze sie w tym wszystkim wszyscy zgadzamy _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|