Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Barcelona by Freddie Mercury & Montserrat Caballe |
1 |
|
0% |
[ 0 ] |
2 |
|
0% |
[ 0 ] |
3 |
|
1% |
[ 2 ] |
4 |
|
5% |
[ 6 ] |
5 |
|
25% |
[ 28 ] |
6 |
|
60% |
[ 68 ] |
nie słuchałem |
|
7% |
[ 8 ] |
|
Wszystkich Głosów : 112 |
|
Autor |
Wiadomość |
andrewt
Dołączył: 27 Lip 2004 Posty: 54 Skąd: Nowy Sącz
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 12:31 pm Temat postu: Barcelona na cenzurowanym :) |
|
|
Kolejna ankietka |
|
Powrót do góry |
|
|
Marcin
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 1706 Skąd: Police
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 1:09 pm Temat postu: |
|
|
wspaniały i przepiękny album jak i utwory na nim zawsze słucham go z zapartym tchem, az brak słów zeby to wszystko opisac - kolejny dowud jakim potężnym był geniuszem Freddie żeby stworzyc i zaspiewac cos takiego... _________________ The Story of Freddie Mercury - http://www.youtube.com/watch?v=rHY25zkQV0o |
|
Powrót do góry |
|
|
Marcin
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 1706 Skąd: Police
|
|
Powrót do góry |
|
|
rodzynek2
Dołączył: 03 Lis 2003 Posty: 1336 Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 1:43 pm Temat postu: |
|
|
5- wspaniałe połączenie głosów dwóch wspaniałych artystów |
|
Powrót do góry |
|
|
Pikers
Dołączył: 12 Lip 2004 Posty: 1076 Skąd: Dębica
|
|
Powrót do góry |
|
|
usmc
Dołączył: 16 Lis 2003 Posty: 1272 Skąd: Galway / Kraków
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 2:07 pm Temat postu: |
|
|
Dlugo sie do tej plytki przekonywalem. Ale teraz nie moge dac mniej niz 6. _________________ "Are you ready? Are you ready brothers and sisters?"
PFQ - Fan nr. 10 |
|
Powrót do góry |
|
|
Fenderek
Dołączył: 14 Lis 2003 Posty: 13423
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 2:30 pm Temat postu: |
|
|
4- obok rewelacyjnych HOW CAN I GO ON, FALLEN PRIEST czy THE GOLDEN BOY sa te troche mniej rewelacyjne- BARCELONA (tak, tak- nie przepadam za tytulowym utworem) czy GUIDE ME HOME... _________________
Be who you are and say what you feel, because those who mind don't matter and those who matter- don't mind.
A teraz, drogie dzieci ... pocałujcie misia w dupę
http://fenderek.blogspot.co.uk/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Szah-Al
Dołączył: 21 Maj 2004 Posty: 210 Skąd: Polska
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 4:09 pm Temat postu: |
|
|
Ja chyba dam 5 (nie chce dać znów 6 bo wyjdę na fanatyka, a poza tym wiele razy słuchałem tylko 3 czy 4 utworów a reszta choć dobra to mi nie leży). Najbardziej z płytki podobają mi się utwory: Barcelona (Fenderek jesteś fe! ), The Golden Boy (!!!), How Can I Go On, oraz tyle o ile Guide Me Home.
Ale 5 u kogoś kto za muzyką klasyczną na codzień specjalnie nie przepada to na normalne 6+ |
|
Powrót do góry |
|
|
andrewt
Dołączył: 27 Lip 2004 Posty: 54 Skąd: Nowy Sącz
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 4:12 pm Temat postu: |
|
|
Oczywiście szósteczka. B jak Barcelona, H jak How Can I Go On i F jak Fallen Priest |
|
Powrót do góry |
|
|
milton
Dołączył: 11 Lip 2004 Posty: 15
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 5:38 pm Temat postu: |
|
|
Mimo, że nie jestem fanem tego rodzaju muzyki, uważam że płyta jest bardzo dobra. Prawda jest jednak taka, że gdyby nie zainteresowanie muzyką Queen to na 100% nie miałbym tej CD, myślę, że znaczna większość osób z forum także...a może jest ktoś kto zaczął od "Barcelony" słuchać Queen? HOW CAN I GO ON jest przecudowny i dla mnie to najlepszy kawałek z tej płyty |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiki
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 735
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 6:48 pm Temat postu: |
|
|
"Barcelona" jest specyficznym albumem,ktory nie można włączyc i słuchać od tak sobie, jak radio czy TV.
Trzeba mieć klimat i spokój.
Ja słucham "Barcelony" jak jestem zmeczona i chcę się odprezyć i zrelaksować.Ta muzyka mnie uspokaja i nastaraja pozytywną energią. Jest cudowna |
|
Powrót do góry |
|
|
Dolores
Dołączył: 04 Lis 2003 Posty: 251
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 7:49 pm Temat postu: |
|
|
Uwielbiam ten album. Za Barceloną specjalnie też nie przepadam, ale reszta jest po prostu piękna, przede wszystkim Fallen priest. Cały album ceniam na 7!!!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
Karolina
Dołączył: 16 Sty 2004 Posty: 1655 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto Sie 03, 2004 8:09 pm Temat postu: |
|
|
Ja dałem 5. Podoba mi się wiekszość utworów, ale z 2 kawalki nie za bardzo. Jednak uwazam że połączenie Opery z Rockiem było niepowtarzalnym doświadczeniem i momentem w historii muzyki.
Za to doceniam ten album. Dla mnie najlepszy z solowej dyskografii Freddiego, a tytułowa piosenka jak i How Can I Go On są po prostu powywającymi utworami. Mistrzostwo muzyki. _________________ Crazy Little Thing Called Love - 05/09/09 |
|
Powrót do góry |
|
|
Melina Bulsara
Dołączył: 28 Paź 2003 Posty: 401 Skąd: Mysłowice
|
Wysłany: Sro Sie 04, 2004 7:48 am Temat postu: |
|
|
Mogłem dać tylko 6...
Ten album jest tak Wielki i tak ważny dla Muzyki, że nie może dostać mniejszej oceny. W ogóle spotkanie Freddie'go z Montsy było czymś nieprawdopodobnym i w dodatku nagranie całego albumu i wspaniałego utworu "Barcelona", który to został potem oficjalnym hymnem Igrzysk w 1992 roku jest czymś tak cudownym, że nawet teraz ciarki mnie przechodzą gdy o tym myślę.
Każdy utwór jest wspaniały i tak muzycznie idealny, że czuje się tylko błogość gdy się słucha piosenkę po piosence.
Również uważam, że to najlepsze solowe dokonanie Freddie'go i również uważam, że tego albumu nie da się słuchać od tak - trzeba mieć nastrój, trzeba mieć w około ciszę, bo to specyficzna płyta.
Najczęściej słucham jej na słuchawkach aby mieć pełen komfort.
Warto też posłuchać sesji do Barcelony (box - the SOLO collection), która jeszcze bardziej udawadnia jakim Geniuszem był Freddie i oddaje klimat, który był przy tworzeniu tej płyty z Montsy :) _________________ Visca el Barça !
Keep Yourself Alive!
God Save The Queen! |
|
Powrót do góry |
|
|
mancin
Dołączył: 16 Gru 2003 Posty: 333
|
Wysłany: Czw Sie 05, 2004 2:47 pm Temat postu: |
|
|
w "życiu prawdziwym" " jest nieco o tym czasie, między innymi jak Freddie myslał o tym, ze podczas nagrań będzie musiał się "wstrzymywać", żeby Montserat za nim nadążyła, okazało się ( nie wiedział biedaczek), ze na próbach ona śpiewała "na pół gwizdka" i dopiero podczas nagrań dała czadu |
|
Powrót do góry |
|
|
miraclequeen
Dołączył: 17 Mar 2004 Posty: 310
|
Wysłany: Czw Sie 12, 2004 12:57 am Temat postu: |
|
|
Ekhmm .... no więc .... długo nie wypowiadałem się tu bo nie wiedzialem co napisać. Musiałem to przemyśleć, posluchać po raz kolejny. No i nadal nie wiem co wystawić. Przepiękne How Can I Go On na 6. Fajne jest La Japanoise. Pozostałe utwory są dobre a inne słabsze. Ten strasznie wysoki głos Montserat mógłby szyby tłuc, hehe a przez to i moje bębenki . No nie wiem, nie mam pojęcia co wystawić. 4? może 5? ehh no.... ciężki wybór... a może 6? nie wiem. 6 chyba nie. Dobra 5 niech będzie . (a miałem postawić 4 ). |
|
Powrót do góry |
|
|
pasquale
Dołączył: 24 Lis 2003 Posty: 378 Skąd: Września [WLKP]
|
Wysłany: Czw Sie 12, 2004 11:53 am Temat postu: |
|
|
Dałem 5. Oprócz utworów idealnych, takich jak "How Can I Go On", "Barcelona", Golden Boy" czy "Guide Me Home" są takie nie bardzo fajne (La Japonaise ...) Ogólne wrażenie o tej płycie jest bardzo pozytywne, lubie sobie ją od czasu do czasu posłuchać |
|
Powrót do góry |
|
|
miraclequeen
Dołączył: 17 Mar 2004 Posty: 310
|
Wysłany: Czw Sie 12, 2004 12:26 pm Temat postu: |
|
|
Golden Boy to najgorszy utwór z tej płyty
Nie lubię go.
Pozatym Overture Piccante to tylko zlepek wcześniejszych utworów - też nie lubię.
How Can I Go On to rewelacja, uwielbiam niezwykle, nr 1 z tego albumu.
Nr 2 to La Japanoise - genialny utwór, uwielbiam.
Ostatnio zmieniony przez miraclequeen dnia Sob Sty 15, 2005 1:00 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Leniu
Dołączył: 06 Kwi 2004 Posty: 2432 Skąd: Przemyśl / Kraków
|
Wysłany: Czw Sie 12, 2004 12:51 pm Temat postu: |
|
|
ogólnie wspaniały album, daję szósteczke bo w pełni zasługuje.
Marcin napisał: | wspaniały i przepiękny album jak i utwory na nim zawsze słucham go z zapartym tchem, az brak słów zeby to wszystko opisac - kolejny dowud jakim potężnym był geniuszem Freddie żeby stworzyc i zaspiewac cos takiego... |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wundżun
Dołączył: 06 Cze 2004 Posty: 289 Skąd: znad Bałtyku
|
Wysłany: Wto Paź 12, 2004 6:24 pm Temat postu: |
|
|
Ostatnio właśnie kupiłem sobie "Barcelonę" i jestem absolutnie zachwycony! Stawiam oczywiście 6.
Po pierwszym przesłuchaniu nie zrobiła na mnie większego wrażenia, ale potem stopniowo odkrywałem cały geniusz tego albumu... Jak to powiedział sam Bogusław Kaczyński (ten od opery), "Barcelona" jest doskonałym połączeniem dwóch żywiołów, ognia i wody, a ja się w pełni zgadzam. Były inne późniejsze próby łączenia opery z rockiem (np. Irek Dudek + Małgorzata Walewska na jego ostatnim koncercie), ale tylko Caballe i Freddie stworzyli PRAWDZIWY duet, idealnie współgrali. Uwielbiam rocka, operetki też czasem słucham (choć prawie nigdzie tego nie puszczają, chyba tylko w pr 2 radia), a "B" jest niezwykłą, nową jakością, czymś innym, pomiędzy tymi gatunkami. Freddie przeszedł tu wokalnie samego siebie, czasem śpiewa "po swojemu", a czasem jak prawdziwy śpiewak operowy! Montserrat zachwalać nie trzeba. Piosenki są różnorodne, też bardzo mi się podobają, nawet część "gospel" w "The Golden Boy", która na początku mnie raziła.
Szkoda tylko, że nie nagrano piosenek z orkiestrą symfoniczną, tylko użyto syntezatorów. No, ale najważniejsze są przecież głosy, poza tym podkład i tak brzmi bardzo dobrze. I szkoda, że jest tylko 8 utworów (a w sumie 7, bo "Overture Piccante" jest powtórzeniem pozostałych). Ja na miejscu Freddiego dorzuciłbym jeszcze (może zamiast "OP"?) jakiś cover Queenu, albo jakiś przebój operetkowy.
Jeszcze słowo o płycie, którą kupiłem. Unikajcie nazwy "Sound-Pol", bo ich wydanie jest beznadziejne. Jeszcze mogę przeboleć, że zamiast książeczki jest czterostronowa wkładka, a tekst jest beznadziejnie wyedytowany... ale oni napisali w środku FEDDIE zamiast FREDDIE - a to już woła o pomstę do nieba! Niestety, innych wydań niż "Sound-Pol" chyba się w Polsce nie spotyka... _________________ Queen Corner online - magazyn o Queen tworzony przez fanów dla fanów!
GOD SAVE THE QUEEN! (and Paul Rodgers) |
|
Powrót do góry |
|
|
Death_On_Two_Legs
Dołączył: 29 Paź 2003 Posty: 139 Skąd: Krosno
|
Wysłany: Wto Paź 12, 2004 6:51 pm Temat postu: |
|
|
Ja dałem 3. Nie lubię tego albumu, ani nie słucham go za często. Nigdy nie przepadałem za muzyką operową, ani jej nie rozumiałem. Uwielbiam z tej płyty La Japonaise, The Golden Boy i How Can I Go On. Głos Monserrat jest mocny i piękny wg znawców, ale ja wole szybkie śpiewanie, beż nadmiernego wydłużania i więcej dynamiki. W dodatku kawałki strasznie długo się rozkręcają.
Mogę wychwalać głos Freda że miał piękny prawie operowy głos i śpiewał z diwą operową, ale wcale nie muszę lubić tego. Dla mnie album słaby i tyle. Chociaż może jeszcze kiedyś się do niego przekonam- nigdy nic nie wiadomo- do niektórej muzyki trzeba zwyczajnie dorosnąć. _________________ Death On Two Legs - fan nr 13 |
|
Powrót do góry |
|
|
Sweet Lady
Dołączył: 21 Cze 2004 Posty: 762
|
Wysłany: Wto Paź 12, 2004 9:16 pm Temat postu: |
|
|
Dla mnie album na szóstkę. Pamiętam, że dostałam tę płytę od Gwiazdora i od razu wyłączyłam te mdłe kolędy i puściłam gościom wigilijnym "Barcelonę". Przekonalam się do tej płyty już po pierwszym czy drugim przesłuchaniu, co rzadko mi się zdarza. Od tamtej pory (prawie 2 lata) słucham "Barcelony" średnio raz na tydzień i jeszcze mi się nie znudziła. Uwielbiam jej różnorodność, innowacyjność, oprócz tego wszystkiego, o czym wspomniał Wundzun wg mnie na uwagę zasługuje też piękna gra Mike'a Morana oraz sympatyczne chórki żeńskie, których nie było w utworach Queen. Ulubione utwory: "How Can I Go On", "Guide Me Home", "Ensueno", "The Fallen Priest", "Barcelona", "La Japonaise", "The Golden Boy", "Overture Piccante". Aha i ten basik Mr Deacona w "How Can I Go On" też jest niezły. _________________ "Look beyond your own horizons ..." |
|
Powrót do góry |
|
|
Wundżun
Dołączył: 06 Cze 2004 Posty: 289 Skąd: znad Bałtyku
|
Wysłany: Pią Lis 12, 2004 7:21 pm Temat postu: |
|
|
Jest tu już moja opinia o "Barcelonie", a teraz napisałem recenzję. Wszelkie uwagi mile widziane, szczególnie jeśli pokręciłem jakieś zdarzenia, miejsca, nazwiska, czasy itp.
Pomysł na umieszczanie ciekawostek na końcu recenzji podpatrzyłem u Fenderka
Wundżun napisał: |
FREDDIE MERCURY & MONTSERRAT CABALLE
BARCELONA
Pewnego dnia w życiu Freddiego Mercurego miało miejsce szczególne wydarzenie. Otóż, wybrał się on na jedną z oper Verdiego. W samym tym fakcie nie byłoby nic nadzwyczajnego. Freddiego zawsze interesował świat opery, i to on jako pierwszy połączył ten gatunek muzyki z rockiem, przez skomponowanie w 1975 roku słynnej "Bohemian Rhapsody", zawierającej charakterystyczny pseudo-operowy fragment. Jednak podczas tego przedstawienia jedna z sopranistek wywarła na nim ogromne wrażenie, znacznie większe niż jakakolwiek inna śpiewaczka którą słyszał w życiu. Jak opisuje to Peter Freestone (osobisty asystent Freddiego): "gdy wysłuchał jej partii, szczena mu opadła". Freddie zaczął gorączkowo wypytywać Phoebe (tak nazywał Petera), kiedy sopranistka wyjdzie znów na scenę, czy ma jakieś jej płyty i przede wszystkim, kim ona jest? A była to wielka hiszpańska Diva Operowa - Montserrat Caballe.
Freddie zaczął marzyć o spotkaniu z nią. I trzy lata później, w 1986 r. nadarzyła się ku temu okazja kiedy przyjechał do Hiszpanii. Ich spotkanie zaaranżowano w barcelońskim hotelu Ritz. Freddie był niezwykle podekscytowany, ale i zdenerwowany, więc wybrał się tam razem ze swoim managerem oraz Mike'm Moranem, producentem muzycznym i pianistą. Spotkanie wypadło znakomicie - Freddie i Montserrat świetnie się rozumieli, i długo improwizowali razem przy fortepianie. Następnego dnia Mike, Montserrat i Freddie spotkali się po raz drugi w domu Freddiego, i znów improwizowali przy fortepianie. Ta osobliwa "jam session" trwała od wieczora... aż do białego rana! Niedługo potem oboje postanowili nagrać razem piosenkę ("Barcelona"), a następnie cały album.
Praca nad albumem przebiegała w szczególny sposób. Montserrat, jak to Diva Operowa, odbywała w tym czasie tournee po całym świecie i nie mogła być w studiu razem z Freddiem, Mike'm Moranem i resztą muzyków. Dlatego nagrywała swoje partie na taśmy w przerwach pomiędzy występami i wysyłała je do studia z różnych miejsc na całym świecie, zależnie od tego gdzie akurat koncertowała. Wreszcie w 1988 r. album był gotowy i ujrzał światło dzienne 10 października pod nazwą "Barcelona". Zawierał osiem wspaniałych duetów, będących niezwykłym, niespotykanym wcześniej połączeniem muzyki rockowej i operowej.
Album rozpoczyna się tytułowym utworem "Barcelona". To właśnie od tej piosenki się wszystko zaczęło, kiedy Montserrat poprosiła Freddiego aby napisał piosenkę o jej rodzinnym mieście - Barcelonie oczywiście. Piosenka jest niezwykle dynamiczna, ekspresyjna i najbardziej "przebojowa" na albumie. Rozpoczynają ją chóralne głosy "viva Barcelona!", po czym następuje duet naszej pary. Nietrudno z jej tekstu wywnioskować, że opowiada o spotkaniu Freddiego i Monserrat: "Barcelona - it was the first time that we met / (...) The moment that you stepped into the room you took my breath away".
Jednak "Barcelona" to zaledwie wstęp do tego, co znajduje się dalej na albumie. Każda kolejna piosenka przynosi zaskoczenie. Piosenki są zróżnicowane, nawet pod względem językowym - zarówno Freddie i Montserrat śpiewają po japońsku, hiszpańsku i angielsku. "La Japonaise" zanurzona jest w klimacie muzyki japońskiej. Utwór ten przepełniony jest zachwytem nad przyrodą tego kraju, który Freddie i Montserrat z pewnością nieraz odwiedzili (choć nie razem, rzecz jasna). "The Fallen Priest" to historia kapłana, który jest rozdarty pomiędzy miłością do Boga i do kobiety. "Ensueno" to wolna, nastrojowa ballada, w której chyba po raz pierwszy słyszymy Freddiego śpiewającego swoim tenorem lirycznym, czyli znacznie niżej niż na albumach Queen. Szkoda, że zdarzało się to tak rzadko: jedynym przychodzącym mi na myśl innym przykładem piosenki, w której Freddie śpiewa podobnie jest "I'm Going Slightly Mad" z Innuendo. Po wysłuchaniu "Ensueno" myślę, że mógłby on zostać śpiewakiem operowym - kto wie czy tak by się nie stało, gdyby nie umarł przedwcześnie. Za to w kolejnym utworze, "The Golden Boy", słyszymy... chór gospel! Na początku wydawało mi się, że to raczej niepasujący element do reszty płyty, ale szybko się do niego przekonałem. Dzięki niemu jest ona jeszcze bardziej różnorodna i jeszcze lepsza. "Guide Me Home" wprowadza nas do kolejnego utworu "How Can I Go On" - jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych piosenek na "Barcelonie". Co ciekawe, zagrał na niej na basie John Deacon. Był to jedyny udział innego członków Queen na tym albumie. Płytę kończy "Overture Piccante"; ta piosenka trochę rozczarowuje, bo w zasadzie jest tylko powtórzeniem fragmentów poprzednich utworów przez połączenie ich w całość.
Muzykę z "Barcelony" trudno zdefiniować. Bogusław Kaczyński powiedział, że jest to doskonałe połączenie dwóch żywiołów, ognia i wody. To jest chyba najlepsze określenie - naprawdę trudno określić, w którym miejscu słyszymy operę, a w którym piosenkę popularną. Te dwa gatunki zrosły się tu w jedno, powiedziałbym nawet, że powstał nowy rodzaj muzyki! Często się zdarzało, że śpiewacy operowi występowali razem z przedstawicielami muzyki rozrywkowej, ale takie połączenia rzadko bywały udane. Średnio podobał mi się na przykład gościnny występ Małgorzaty Walewskiej na koncercie Irka Dudka, a o takich klapach jak wspólny występ Luciano Pavarottiego i Spice Girls (sic!) im mniej się powie, tym lepiej. Natomiast na "Barcelonie" doszło do prawdziwie doskonałego połączenia. Być może jest to efektem tego, że zarysy prawie wszystkich piosenek z "Barcelony" powstały w czasie "jam session" w domu Freddiego - na dodatek uczyniło to muzykę bardziej spontaniczną, ekspresyjną i emocjonalną.
Największą siłą "Barcelony" jest jej oryginalność i innowacyjność. Dalej można wymienić przede wszystkim dwa wspaniałe głosy: operowo-rockowy Freddiego oraz niezwykle silny i charakterystyczny sopran Caballe, a także wspaniałe kompozycje, piękne, pełne poetycznych metafor teksty oraz grę Mike'a Morana. Album nie ma żadnych znaczących wad. Możnaby się przyczepić tylko do tego, że podkłady (z wyjątkiem fortepianu, basu Johna i kilku instrumentów z piosenki "Barcelona") powstały przy użyciu syntezatora. Brzmią wprawdzie bardzo dobrze, ale prawdopodobnie brzmiałyby jeszcze lepiej gdyby nagrano je z prawdziwą orkiestrą symfoniczną. No i szkoda, że piosenek jest tylko 8 (a właściwie 7 jeśli nie liczyć "Overture Piccante"). Chętnie posłuchałbym jeszcze jakiegoś coveru w wykonaniu Freddiego i Montserrat, np. "La Vie En Rose" albo podobnej piosenki.
Album ten jest pozycją absolutnie obowiązkową dla fanów głosu Freddiego Mercurego lub wielbicieli Montserrat Caballe. Według mnie "Barcelona" to największe muzyczne osiągnięcie Freddiego w karierze. Jednak nie mogę jej z czystym sumieniem polecić wszystkim fanom Queen. Krótko mówiąc, jeśli na sam widok opery dostajesz wysypki, to pewnie nie docenisz "Barcelony". W każdym razie, jest to jedna z moich absolutnie ulubionych płyt; za każdym razem kiedy jej słucham, podoba mi się bardziej i bardziej. I myślę, że jeśli tylko lubisz dobrą muzykę i jesteś otwarty na nowe brzmienia, to po uważnym wsłuchaniu się w "Barcelonę" pokochasz ją tak jak ja.
OCENA ALBUMU: 10/10
CIEKAWOSTKI:
Następnego dnia po pierwszym spotkaniu z Freddiem, Montserrat Caballe spontanicznie wykonała na zakończenie swojego recitalu jedną z jego piosenek, "Excercises In Free Love". Było to zaskoczeniem zarówno dla zgromadzonych widzów, jak i samego Freddiego.
Improwizacje Freddiego i Montserrat Caballe w jego domu, które stały się podstawą albumu, zostały nagrane na taśmę. Jej fragmenty można usłyszeć na jednej z płyt wydawnictwa "The Freddie Mercury Solo Collection". Obecnie taśmę posiada Peter "Phoebe" Freestone.
W czasie nagrywania albumu Montserrat miała przyjechać na krótko do studia nagraniowego. Freddie bardzo się tym przejął i chciał zrobić wszystko, aby jej odwiedziny wypadły jak najlepiej - kazał w całym pomieszczeniu porozstawiać kwiaty itd. Zlecił nawet generalną przebudowę damskiej łazienki przy studiu na wypadek, gdyby Caballe chciała z niej skorzystać.
Po nagraniu "Barcelony" Freddie powiedział w jednym z wywiadów: "Zapomnijcie o rock'n'rollu - teraz zajmuję się operą!"
|
PS. Ta recenzja została napisana na potrzeby strony queencorner.fm.interia.pl (za kilka dni się tam pojawi) i nie może być umieszczana gdzie indziej bez mojej zgody. _________________ Queen Corner online - magazyn o Queen tworzony przez fanów dla fanów!
GOD SAVE THE QUEEN! (and Paul Rodgers) |
|
Powrót do góry |
|
|
Sweet Lady
Dołączył: 21 Cze 2004 Posty: 762
|
Wysłany: Pią Lis 12, 2004 10:11 pm Temat postu: |
|
|
Wundżun bardzo fajna recenzja!
Wundżun napisał: | Wszelkie uwagi mile widziane, szczególnie jeśli pokręciłem jakieś zdarzenia, miejsca, nazwiska, czasy itp. |
Ja nie znalazłam żadnych błędów ( a szkoda, bo bym się chętnie do czegoś przyczepiła ).
Wundżun napisał: | Chętnie posłuchałbym jeszcze jakiegoś coveru w wykonaniu Freddiego i Montserrat, np. "La Vie En Rose" albo podobnej piosenki. |
Ech rozmarzyłam się... Freddie śpiewający "La Vie En Rose"- miód... A co byście powiedzieli np. na "Nessun Dorma"...? _________________ "Look beyond your own horizons ..." |
|
Powrót do góry |
|
|
Mariusz
Dołączył: 17 Maj 2005 Posty: 2411 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Wto Maj 24, 2005 12:54 pm Temat postu: |
|
|
Moja ocenka to mocna 5. Mam ten album od niedawna i od razu mi się spodobal, zwlaszcza utwory z drugiej strony( mam wersję kasetową), czyli The Golden Boy, Guide Me Home i How Can I Go On. Overture Piccante także-pięknie zharmonizowane i ulożone. _________________ There Must Be More To Life Than This |
|
Powrót do góry |
|
|
Miela
Dołączył: 13 Sty 2006 Posty: 73 Skąd: Gryfino
|
Wysłany: Pią Sty 27, 2006 1:14 pm Temat postu: Genialna! |
|
|
Ta płyta jest genialna! I tyle
Wprawia mnie w bardzo pozytywny nastrój.
Świetna jako całość, a najlepszy kawałek to według mnie "How can I go on". |
|
Powrót do góry |
|
|
jagaciarz
Dołączył: 16 Cze 2005 Posty: 670 Skąd: Zgierz
|
Wysłany: Pon Sty 30, 2006 11:01 pm Temat postu: |
|
|
Z każdym słuchaniem podoba mi się bardziej i bardziej.Dzieło absolutnie genialne(a do tego w tamtych latach rzecz zupełnie unikalna).
Głos Freddiego idealny i jakby stworzony do takiego repertuaru.Monserrat-wiadomo-WSPANIALE,że Freddie wpadł na pomysł stworzenia takiej płyty i Ona się zgodziła.
Daję 5+,a to dlatego,ze troszkę za krótka ta płytka,poza tym mniej lubię Ensueno.
Reszta absolutnie swietna-albumu w całości słucha się znakomicie.
I mozna tylko wymieniać-La japonaise,Fallen priest(Upadły ksiądz?,niesamowity gospel w Golden boy-(podobny trick w Let me live-też zresztą bardzo udany),etc,etc... _________________ That time will come,one day you'll see when we can all be friends |
|
Powrót do góry |
|
|
Kuba
Dołączył: 03 Gru 2004 Posty: 2024 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Wto Sty 31, 2006 1:37 pm Temat postu: |
|
|
Ostatnio zasłuchuje sie w "How Can I Go On", absolutnie genialne!!! Cała płyta zasługuje na 5. Bo nie przekonuje mnie Guide Me Home _________________ Well, it's all right then, and it's all right now
|
|
Powrót do góry |
|
|
kwak Gość
|
Wysłany: Pią Mar 10, 2006 1:52 pm Temat postu: |
|
|
Zdecydowane 6 !!! Wszystkie utwory są genialne. Nie będe nawet wypisywał moich ulubionych utworów bo wszystkie są wielkie. Teraz właśnie słucham The Fallen Priest. |
|
Powrót do góry |
|
|
mucha
Dołączył: 29 Kwi 2006 Posty: 393 Skąd: Gruda Kcyńska
|
Wysłany: Wto Maj 02, 2006 5:44 pm Temat postu: |
|
|
SZKODA ŻE FREDDIE NIE WYDAŁ WIĘCEJ TAKICH ALBUMÓW JAK "BARCELONA". TO PIĘKNE ŻE GWIAZDA ROCKA POTRAFII POKAZAĆ SIĘ W INNYM KLIMACIE. ZRESZTĄ FREDDIE ZAWSZE MARZYŁ O CZYMŚ TAKIM JAK WYDANIE "BARCELONY" A MONTSERRAT CABALLE MU W TYM POMOGŁA. JEST TO WEDŁUG MNIE NAJLEPSZY ALBUM FREDDIEGO. _________________ DBK. Corporation |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|